piątek, 29 sierpnia 2014

Chapter Twenty Two: Overboard

Słyszałam zbliżające się kroki w towarzystwie szemrania i chichotów Aubrey i Christiny.

Przełknęłam nerwowo ślinę, przygotowując się na tsunami, które miało zaraz nadejść. Gałka drzwi zaczęła grzechotać, powoli okręcając się, kiedy Aubrey przygotowywała się, żeby otworzyć je od drugiej strony.

Gałka wydała dziwny odgłos, a drzwi uchyliły się delikatnie. Do środka wpadła wąska smuga światła, a Aubrey już miała otworzyć szerzej drzwi, kiedy rozniósł się głośny krzyk.

- AUBREY!

Aubrey złapała z trudem powietrze.

- Co? - syknęła, ewidentne było, że zabrała rękę z klamki, jak oparzona.

Słychać było, jak ktoś wbiega do pokoju, głośno dysząc, a następnie jak Aubrey i Christina wzdychają z ulgą.

- Jasna cholera! Elise nie rób tak! - straciła panowanie nad sobą Christina.

- Co? - zapytała niewinnie Elise.

- Nigdy więcej nie krzycz tak mojego imienia! Wystraszyłaś nas na śmierć! - wykrzyczała z jadem w głosie Aubrey.

- Przepraszam... - powiedziała powoli Elise, mogłam sobie wyobrazić jak jej mina rzednie.

Chwila ciszy.

- Tak w ogóle, to co wy tutaj robicie? - doszedł do nas głos Elise. - Czy to nie jest pokój Justina?

- Tak - odpowiedziały zgodnie Aubrey i Christina.

- My... - ucichła Christina, niewątpliwie patrząc na Aubrey, gdyż nie wiedziała, co powinna powiedzieć dalej.

- Rozglądamy się po jego pokoju - powiedziała rzeczowo Aubrey. - Wiem, że ukrywa przede mną pewne rzeczy, pomyślałam, że powinnam skorzystać z możliwości.

- Okej... - ucichła Elise, kiedy poczułam, jak stojący za mną Justin się napina.

Nie mogłam go winić za to, że nie czuł się zadowolony.

Kim do cholery Aubrey myślała, że jest, przeszukując czyjś pokój bez pozwolenia?

Kolejna chwila ciszy.

- Dlaczego wołałaś moje imię ze schodów? - zapytała niegrzecznie Aubrey. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak przewraca oczami.

Suka.

- Wiedziałam, że szukasz Justina i jestem pewna, że ktoś powiedział, że widział go na dole. Pamiętam, że mówiłyście, że będziecie próbować go znaleźć, myślałam, że wasza dwójka opuścicie imprezę czy coś... - ucichła Elise, prawdopodobnie wzruszając ramionami. - Jest na dole.

Zapanowała cisza, ale nagle Aubrey odpowiedziała.

- Nie wierzę, że poszedł do piwnicy, nie widząc się wcześniej ze mną! Szukałam go po tym całym cholernym domu i nie byłam w stanie go znaleźć!- jej głos był ostry i gorzki. Wypuściła poirytowana powietrze. - Chodź, Chris, idziemy do piwnicy. Elise, ty też.

Odgłosy szemrania Christiny doszły do nas przez uchylone delikatnie drzwi, a następne co słyszeliśmy to odgłosy kroków całej trójki kierującej się do korytarza. Rozmawiały między sobą o Bóg wie o czym.

Justin i ja czekaliśmy przez chwilę, wstrzymując oddechy, wsłuchując się w cichnące odgłosy kroków i szemrania, kiedy dziewczyny prawdopodobnie doszły do schodów, a następnie wróciły na imprezę.

I wtedy, powoli obydwoje wypuściliśmy powietrze z ulgą.

Dzięki Bogu.

Nie uważam, że kiedykolwiek byłam tak bardzo podenerwowana, zmartwiona i wkurzona, jak jeszcze byłam chwilę temu.

Po chwili odwróciłam się do niego, ledwo będąc w stanie zobaczyć jego sylwetkę w ciemności.

- Było blisko - westchnęłam, robiąc powolne wdechy i wydechy, żeby uspokoić moje szalejące serce.

- Zbyt blisko - mruknął bezdechu. Widziałam, jak przeczesuje ręką włosy, wypuszczając powietrze. - Cholera.

Przygryzłam nerwowo usta, przeczesując ręką kosmyki włosów.

Zapanowała napięta cisza, zanim Justin postanowił się odezwać.

- Czy chcesz... otworzyć drzwi? Biorąc pod uwagę, że już poszły...

- Oh - powiedziałam niezręcznie, czując jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce (których na szczęście nie mógł zobaczyć). - Tak - nie widząc nic, wysunęłam do przodu dłoń w kierunku smugi światła w poszukiwaniu klamki.

- Poczekaj - powiedział nagle Justin, chwytając mnie za ramię.

Z powrotem odwróciłam się do niego, unosząc brwi i formując usta w kształcie litery "o".

Przez pasmo światła wpadającego do szafy, widziałam, jak na jego ustach formuje się sugestywny uśmieszek.

- Jeśli już jesteśmy w ciemnościach... - ucichł i zanim mogłam zrobić cokolwiek, złapał mnie za biodra, pochylił się i umieścił swoje otwarte usta na moich.

Ta, wygląda na to, że przywykliśmy do robienia tego bardzo często.

( Nie, żebym narzekała czy coś.)

Moje ręce powędrowały na jego kark, gdzie bawiłam się jego włosami.

To było nieco dziwne i inne, że całowaliśmy się w ciemnościach w środku jego szafy, kiedy prawie zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku przez jego sukowatą dziewczynę.

Ale w dobry sposób inne.

Nie potrafiłam znaleźć sensu, dlaczego to robiliśmy, ale w dziwny i niewytłumaczalny sposób cieszyłam się, że to robiliśmy.

Przypuszczam, że po prostu lubiłam się z nim całować.

W końcu, co zdawało się latami, oderwaliśmy się od siebie, oboje z trudem łapiąc powietrze. Ciężko oddychając, Justin pochylił się, aż jego usta prawie stykały się z moim uchem. Poczułam, jak moje serce zaczyna szybko bić, ale w inny sposób niż biło jeszcze przed chwilą.

Czując na uchu gorący oddech Justina i słysząc, jak ciężko oddycha, cała zadrżałam, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.

Wtedy nagle chrapliwym i ekstremalnie seksownym głosem odezwał się Justin, szepcząc do mojego ucha.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym to kontynuować, ale nie jestem pewny, jak bardzo spodobałoby się twojemu chłopakowi znalezienie kolejnej malinki na twojej szyi...

Czułam, jak moja klatka piersiowa unosi się i opada, kiedy moje serce biło coraz szybciej. Czułam płynące w moich żyłach pożądanie i adrenalinę i jedynym, co byłam w stanie zrobić, było stanie, czując, jak przez moje ciało przechodzi fala gorąca.

- O czym mówisz? - zapytałam, dysząc. - Nigdy nie zauważył tej pierwszej.

Satysfakcjonujący uśmiech pojawił się na twarzy Justina, kiedy pochylił się i złożył pojedynczy pocałunek na mojej szyi.

- Dobrze - odpowiedział, odsuwając się i stając prosto.

Przez dłuższą chwilę patrzyłam mu prosto w oczy, zanim stanęłam na palcach, chwyciłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go, ssąc jego górną wargę przez kilka chwil.

W końcu oderwałam się od niego, posyłając mu delikatny uśmiech i opadając z powrotem na obcasy.

Odwdzięczył uśmiech.

- Jesteś draniem, Nash - skomentował.

Fuknęłam.

- Ty też.

Uśmiechnął się szeroko.

- Lubię to. Bycie draniem jest u ciebie seksowne.

Uśmiechnęłam się głupio.

- Dobrze wiedzieć.

Teraz on fuknął.

Przez chwilę nie odzywaliśmy się w ogóle, uśmiechając się tylko o siebie w znany, zmysłowy sposób.

Po jakimś czasie postanowiłam się odezwać.

- Prawdopodobnie powinniśmy... eh, wrócić na dół... zanim Aubrey tutaj wróci, zastanawiając się, gdzie jesteś.

- I próbując przeszukać ponownie moje rzeczy - mruknął z niezadowoleniem, a w jego oczach nagle pojawił się cień irytacji i złości.

Posłałam mu sympatyczne spojrzenie, ale on je zignorował i tylko kiwnął raz głową.

- Ta, masz rację. Idź pierwsza.

Pokiwałam głową.

- Okej, do.. do zobaczenia później, przypuszczam.

- Taaa - odpowiedział.

Bez niczego więcej oprócz ponownego spojrzenia na niego, pchnęłam drzwi szafy i pośpieszyłam przez pokój, spoglądając na korytarz, czy nikogo tam nie ma.

Zauważając, że korytarz był pusty, wyślizgnęłam się z pokoju Justina, zostawiając drzwi lekko uchylone i idąc pośpiesznie wzdłuż korytarza, wygładziłam sukienkę i przeczesałam palcami włosy.

Będąc już przy schodach, zeszłam z nich i odwróciłam się w kierunku kuchni, znajdując się już na parterze.

Ledwo zrobiłam dwa kroki, kiedy znikąd czyjeś ramię przewiesiło się przez moje ramiona i przyciągnęło mnie ciała właściciela.

Mój żołądek automatycznie się skręcił i wydałam zaskoczone tchnienie. Z szerokimi oczami i wściekle bijącym sercem, przekręciłam głowę, żeby sprawdzić, kim była owa osoba.

- Co tam, Nash? - zapytał głośno Chaz, uśmiechając się do mnie.

Wstrzymałam się przed przewróceniem oczu, kiedy do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach alkoholu.

Dobry Boże.

On był pijany.

Świetnie. Kapitalnie.

-  Co chcesz, Somers? - zapytałam, próbując ściągnąć jego ramie z moich, niestety bez pożytku.

Ponownie się do mnie uśmiechnął, cmokając ustami.

- Chciałem tylko pogadać, Nashhhhhhh. Nie wiedziałem, że jest z tym coś nie tak.

Wydałam grymas niezadowolenia.

- Oh, jesteś pijany.

Parsknął.

- Pff, oczywiście, że jestem!

Przewróciłam  oczami, odpychając go i ruszając w kierunku salonu.

- Widziałaś moją dziewczynę? - zapytał zmierzle Chaz, podążając za mną i z powrotem przerzucając ramię przez moje barki.

- Nie, nie widziałam - powiedziałam chłodno, kontynuując drogę do salonu.

- Cholera - mruknął Chaz, potrząsając głową.

Zignorowałam go, wchodząc do salonu i rozglądając się wokoło.

Prawie natychmiastowo zauważyłam patrzących na wejście Natashę i Grega z zaciekawionymi wyrazami twarzy.

Przez twarz Grega momentalnie przeszedł cień wściekłości, kiedy zauważył przewieszonego przeze mnie Chaza.

Greg wstał, zaciskając dłonie w pięści.

- Tutaj jesteś - powiedział.

- Hej - odpowiedziałam, próbując odepchnąć się od Chaza.

- Puść ją, dupku - rzekł Greg, kiedy Chaz się nawet nie ruszył.

Chaz cofnął ręce i uniósł obydwie dłonie do góry, wpatrując się w Grega.

- Masz jakiś problem? - mruknął bezdechu.

- Dotykasz moją dziewczynę, to mój problem! - odpowiedział Greg, patrząc wilkiem na Chaza.

Chaz parsknął, jego ramiona zaczęły się trząść.

- Weź, kurwa, tabletkę na luz, chłopie! - zawył, klepiąc Grega w ramią i potrząsając głową.

Greg tylko patrzył na Chaza, jak się odwraca i odchodzi, wołając głośno "Leah".

Przewróciłam oczami, opadając na kanapę obok Natashy i potrząsając głową.

- Boże, on jest niepoważny! - mruknęłam.

Greg wciąż stał, nie fatygując się nawet, żeby poruszyć ramieniem. Wszystko, co widziałam, to były jego nogi, kiedy patrzyłam się prosto przed siebie. Obok mnie siedziała niezręcznie Natasha na krawędzi poduszki ze splecionymi nogami.

W końcu podniosłam wzrok, spotykając się z widokiem twarzy Grega.

Wyglądał na - mówiąc delikatnie - całkowicie i kompletnie wkurzonego.

Zmarszczyłam na niego brwi.

- Co jest? - zapytałam. - Nie zamierzasz usiąść?    

On jedynie stał tam, patrząc na mnie z chłodnym wyrazem twarzy.

- Greg - powiedziałam. - Coś nie tak?

- Nie było cię prawie przez całą godzinę - skomentował niskim głosem.

Patrzyłam na niego z szerokimi oczami, moje usta były delikatnie rozchylone.

- I ten - uszczypnął się w ramię, jego głowa delikatnie się trzęsła, a twarz przybrała delikatnie różowy kolor. - Palant miał na tobie swoje łapska!

Otworzyłam szerzej oczy zaalarmowana, odwracając głowę w kierunku Natashy. Ona także patrzyła na Grega z niedowierzaniem, marszcząc brwi.

Z powrotem odwróciłam głowę twarzą do Grega, moja twarz powoli wykręciła się ze zdegustowaniem.

- Greg - zaczęłam w końcu zszokowana. - O czym mówisz?

- Ze wszystkich ludzi, co robiłaś z nim? - zapytał przez zaciśnięte zęby, zaciskając pięści i prawie drżąc ze zdenerwowania. - I dlaczego nie było cię tak długo?

Poczułam wewnętrzne pragnienie, żeby uderzyć go w twarz, jak najmocniej mogłam.

Jakie prawo pozwalało mu się złościć przez coś takiego i tak mocno reagować? Co powodowało u niego pragnienie bycia tak bardzo wymagającym i wścibskim tak wiele razy?

To było absurdalne, niekonieczne i po prostu całkiem, wręcz odrażające.

To działo się o d dłuższego czasu, ale w tym momencie miałam już tego całkowicie i totalnie dość.

Byłam zmęczona czuciem się atakowana przez niego. To było irytujące, frustrujące i bolało.

Bardzo.

- Powiedziałam, że idę dołączyć do zabawy. To było oczywiste, że nie wrócę po pięciu minutach. Jeżeli tak bardzo ci zależało, mogłeś się ruszyć i mnie znaleźć - powiedziałam powoli, starając się utrzymać spokojny głos. - To naprawdę nie jest takie trudne, Greg.

Jedynie stał i patrzył na mnie, świdrując mnie wzrokiem.

- A jeżeli chodzi o Chaza, który otoczył mnie ramieniem - kontynuowałam, dodając rozmachu i ognia do mojego głosu. - To nic wielkiego. Nie całowałam się z nim, gdybyś nie zauważył. Wiesz, jak bardzo go nienawidzę, jest odrażający. A w wypadku, gdybyś nie mógł tego powiedzieć, nie chciałam jego ramienia wokół mnie. Fakt faktem przez cały czas próbowałam go odepchnąć - przerwałam na chwilę, kręcąc głową ze zdegustowaniem. - W ogóle go nie lubię. Nie powinieneś być zazdrosny o Chaza.

- Nie jestem zazdrosny - powiedział głośno Greg.

- Oczywiście, że jesteś! - powiedziałam głośno, podskakując na kanapie i wstając z miejsca. Skrzyżowałam ramiona. - To takie oczywiste! Gdybyś nie był, nie byłbyś taki bliski załamania nerwowego!

- Jak jest twój problem do cholery? - domagał się.

- Jak jest twój problem do cholery? - zawyłam głośno. - To ty jesteś tym, który wścieka się o nic!

- To nie jest nic, Mandy! - krzyknął. - Zniknęłaś na ponad godzinę, a wróciłaś z przewieszonym przez ciebie zboczonym graczem!

- Tak jak mówiłam, nienawidzę go! Podszedł do mnie, kiedy szłam do salonu, w ogóle z nim nie byłam! Próbował znaleźć Leah, swoją dziewczynę! Jeżeli nie byłeś w stanie zauważyć - a musiałbyś być cholernie ślepy, żeby nie - był pijany! - potrząsnęłam głową. - Nie mogę uwierzyć, jak bardzo jesteś nadopiekuńczy i natrętny w tym momencie!

- Nie jestem nadopiekuńczy i natrętny! - odpowiedział nieugięcie. - Jestem poirytowany tym, że wymknęłaś się ode mnie - przycisnął palec do klatki piersiowej. - Twojego chłopaka i pary, żeby porozmawiać z gromadą pijanych ludzi, którzy nawet cię nie lubią!

Wpatrywałam się w niego w szoku, moje usta były rozchylone, a ręce drżały.

Natasha siedziała niezręcznie, obserwując naszą dwójkę z szerokimi oczami, ewidentnie nie wiedząc, co powiedzieć.

Zauważyłam też, że kilka ludzi, którzy byli w tym momencie w salonie, również siedzieli w szoku przyklejeni do siedzeń, patrząc na nas z niedowierzaniem.

Dziwna cisza zapanowała w pomieszczeniu, ale słyszałam, że w oddali wciąż kręciła się zabawa, kiedy ludzie krzyczeli i śmiali się głośno, a bass z piosenki lecącej w piwnicy rozchodził się po domu.

Nie potrafiłam przestać patrzeć na Grega, kiedy stał zaledwie niecałe dwa mety ode mnie, oddychając ciężko, drżąc pod wpływem wściekłości, która nim targała.

Właśnie tu i teraz bardzo korciło mnie, żeby uśmiechnąć się najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki było mnie stać i odezwać się przesłodzonym głosem.

'A wiesz, co jest w tym najzabawniejszego, Greg? Nie byłam z tymi ludźmi, którzy według ciebie nawet mnie nie lubią. Nie, tak naprawdę całowałam się z Justinem Bieberem i robiłam to przez kilka ostatnich tygodni! I pozwól mi coś powiedzieć - jest o wiele przystojniejszy i jakieś pięćdziesiąt razy lepszy w całowaniu.'

Ale nie mogłam.

Zamiast tego, wzięłam głęboki drżący oddech.

- To nie jest wymykanie się, jeżeli właśnie do was przyszłam! Powiedziałam wam, co idę zrobić, kiedy wstałam i poszłam. Próbowałam, żebyście poszli razem ze mną, ale to wy byliście tą asocjalną i znudzoną dwójką! - mój głos stopniowo stawał się coraz głośniejszy, aż doszło do tego, że prawie krzyczałam.

Jego brwi automatycznie się zmarszczyły, a usta otworzyły.

Natasha wstała, śmiejąc się nerwowo i kładąc dłoń na naszej dwójce.

- Okeeeeej... - ucichła nerwowo. - Myślę, że to trochę wymyka się spod kontroli...

Greg tylko wyrwał ramię z jej uchwytu, posyłając mi brudne spojrzenie.

Natasha wycofała rękę po woli, będą jeszcze bardziej podenerwowaną niż wcześniej.

- To wciąż nie znaczy, że możesz tak o sobie pójść i nie fatygować się, żeby wrócić! - wykrzyknął Greg.

Wyrzuciłam ręce do góry doszczętnie wkurzona.

- Co masz do cholery na myśli? - wrzasnęłam.

Nie wyglądał, jakby się zastanawiał nad odpowiedzią. On po prostu tam stał, parskając.

W końcu po upływie czasu, który wydawał się latami, odezwał się.

- Więc - zająknął się. - To nieważne, Mandy!

- Więc, co jest ważne w takim razie? - zawyłam. - Ty po prostu - ucięłam, potrząsając ze złością głową i czując się, jakbym miała zaraz wybuchnąć płaczem. - Mam już tego dość, Greg! Ciągle domagasz się, żeby wiedzieć, gdzie byłam, z kim byłam, dlaczego z tym kimś byłam, co mówiłam i robiłam, i myślałam, i jak się zachowywałam! To po prostu śmieszne i absurdalne! Nie jestem twoją córką, twoim niewolnikiem, czy własnością osobistą. Nie możesz wymagać ode mnie tych rzeczy. To głupie i mam tego dość.

Stał, patrząc na mnie w największym szoku i niedowierzaniu.

Pokręciłam głową, zamykając na moment oczy.

- Ja po prostu - zaczęłam w końcu drżącym głosem. - Potrzebuję trochę przestrzeni. Nie potrafię sobie z tym teraz poradzić.

Usta Grega były w tym momencie otwarte i wyglądało na to, że to, czego się najbardziej obawiał, właśnie się działo.

Nie wiedział, co powiedzieć, i przez moment jedynym, co był w stanie zrobić, było wpatrywanie się we mnie, kiedy głęboko oddychałam, czując przechodzące przeze mnie zdenerwowanie, powodujące, że moje ręce drżały.

Spoglądnęłam wtedy na Natashę, która również stała w niemałym szoku. Jej pastelowo-różowe usta były rozchylone w szoku, a oczy szeroko otwarte.

Ewidentnie to uczyniło ją niezdolną do mówienia - nie żeby tego wieczoru odzywała się dużo, nie wliczając tego, jak przed chwilą chciała uspokoić mnie i Grega.

Zapanowała ekstremalnie napięta i niezręczna cisza,w czasie której każdy w tym pomieszczeniu (niedużo ludzi, gdyż w innych pokojach impreza trwała w najlepsze, niemniej jednak inni ludzie) wpatrywali się w środek pomieszczenia, gdzie ja i Greg patrzyliśmy na siebie.

Potrząsnęłam delikatnie głową, patrząc prosto w oczy Grega.

- Przepraszam, ja po prostu... Potrzebuję przestrzeni.

Wyglądało na to, że Greg nie był w stanie przetworzyć wszystkiego, co właśnie się działo. Przez chwilę tylko gapił się na mnie, ruszając bezgłośnie ustami i patrząc się na mnie, nie mrugając nawet powiekami z szokiem wymalowanym na twarzy.

Nie chcąc przeżywać tego ani chwili dłużej i uważając, że jest to idealny moment, żeby odejść, odwróciłam się i potrząsnęłam delikatnie głową.

I wtedy bez żadnych słów ruszyłam w kierunku drzwi z domu Justina, zostawiając za sobą Grega i Natashę wpatrujących się w moje plecy.

W czasie drogi do drzwi zauważyłam Justina opartego dyskretnie o przyległą ścianę do korytarza.

Ewidentnie podsłuchiwał i niewątpliwie wszystko słyszał.

Nasze spojrzenia na moment się skrzyżowały, patrzył na mnie z poważnym wyrazem twarzy.

Wycierając pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku, odwróciłam wzrok i odwróciłam się, popychając drzwi i pośpieszając przez nie, zatrzaskując je za sobą.

Zaczęłam iść najszybciej, jak mogłam, po chodniku, czując dochodzące z ust łkanie, kiedy z moich oczu pociekły łzy.

Jak tak niesamowita noc - może jak roller coaster emocji, ale niemniej jednak niesamowita - mogła się tak skończyć?

Pociągnęłam nosem, próbując zetrzeć ściekające z moich policzków łzy. Moje stopy cierpiały od niesamowicie wysokich obcasów i idąc wzdłuż chodnika tak szybko, jak właśnie szłam, czułam, jak na piętach tworzą mi się pęcherze.

Po chwili, zatrzymałam się na chwilę, pochylając się, żeby ściągnąć buty.

Trzymając je za obcasy w lewej dłoni, zaczęłam iść jeszcze szybciej, czując natychmiastową ulgę na stopach, ale jednocześnie czułam ból, kiedy moje gołe stopy stykały się z zimnymi, betonowymi płytkami.

Konkurencyjnie czułam też inny ból - wewnętrzny ból przez wszystko, co się wydarzyło i wszystkie emocje, które obecnie przechodziły przez całe moje ciało.

Ten cały romans z Justinem i dziwne, niewytłumaczalne uczucie, które do niego żywiłam...

Poczucie winy, które doświadczałam przez cały romans i wymykanie się za plecami wszystkich...

Irytacja i frustracja, którą obecnie powodował Greg swoją tendencją do bycia natrętnym i nadopiekuńczym...

Kłótnia, która miała miejsce chwilę temu...

To było za dużo.

W okolicy było cicho, kiedy kontynuowałam iście po ciemnym chodniku, szłam przed siebie, nie wiedząc nawet, dokąd prowadzą mnie nogi. Stopy były prawie jedynym, co słyszałam, kiedy stykały się z chodnikiem, a skóra spotykała się szorstką powierzchnią betonu. Liście szeleściły na drzewach wzdłuż drogi, kiedy zawiał zimny wiatr. Czułam przechodzące przeze mnie dreszcze przez listopadowy chłód.

Tak czy siak, w dalszym ciągu ignorowałam ból, kontynuując dążenie donikąd ze zdeterminowanym sposobem myślenia.

Usłyszałam za sobą, że drzwi do domu Justina otworzyły się, przerywając stosunkową ciszę destylowanego, nocnego powietrza. Ledwie niecałą sekundę później w powietrzu rozniósł się głęboki i znajomy głos Grega.

- Mandy!

Zignorowałam go, przyśpieszając tempa, kiedy zaczęłam coraz głośniej łkać.

- Mandy, dokąd idziesz?

Ponownie go zignorowałam.

Nie chciałam z nim teraz rozmawiać.

Szczerze nie chciałam z nikim rozmawiać w tym momencie.

Po prostu chciałam być sama.

- Mandy! - zawołał po raz kolejny Greg. - Wróć tutaj! Czy ty - uciął nagle, łamiącym się głosem. - Nie zrywasz ze mną, prawda?

Nie odpowiedziałam.

Sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie.

- Możemy chociaż o tym porozmawiać? - zawołał zdesperowanym i proszącym głosem. - Proszę!

Pokręciłam tylko głową.

Usłyszałam, jak zbiega ze schodów przy wejściu do domu Justina, a następnie kieruje się w moją stronę.

- Proszę, Mandy, daj mi szansę!

- Potrzebuję trochę czasu - udało mi się wydusić, przecierając kolejną falę łez, która wydostała się z moich oczu.

Nie wiem, jak doprowadziłam się do tego.

Byłam jak jeden, wielki bałagan.

Po kilku chwilach niesamowicie dziwnej ciszy usłyszałam za sobą dyszącego Grega, ponieważ usiłował się, żeby mnie dogonić, i następną rzeczą, jaką wiedziałam, był on chwytający mnie za nadgarstek.

- Mandy, zaczekaj - powiedział desperacko, odwracając mnie twarzą do niego.

Patrzyłam na ziemię w zakłopotaniu, krzyżując ramiona i pociągając nosem.

Nie chciałam spojrzeć mu w twarz. Nie mogłam.

- Proszę... tylko mnie wysłuchaj - powiedział słabo, jego ramiona trzęsły się przez emitującą z niego desperację.

Przełknęłam ciężko, czując gulę w gardle, która utworzyła się przez płacz.

W końcu po dłuższym czasie nieszczęsnej ciszy podniosłam wzrok. Moje zapłakane oczy spotkały się z widokiem jego błagających oczu.

Zza nim widziałam oświetlony w środku dom Justina. Dało się usłyszeć stłumione basy przez muzykę, która była puszczana w piwnicy.

W jednym z okien na parterze od strony ulicy, widziałam sylwetkę kogoś wyzierającego na zewnątrz, poważnie nas obserwującego.

I chociaż nie widziałam tego kogoś twarzy - ani nawet części -  dokładnie wiedziałam, kto tam był.

Podsłuchiwał całą naszą kłótnię z innego pokoju, aż nie wybiegłam z domu.

Oczywiste, że miał jakiś interes w podsłuchiwaniu i podglądaniu, co działo się pomiędzy mną a Gregiem.

Intrygujące, ale zagmatwane.

Uciekłam wzrokiem z okna w oddali i spojrzałam ponownie na twarz Grega.

Nic nie mówiłam, tylko patrzyłam na niego w ciszy, jakby czekając, aż się odezwie.

Wydał zdesperowane westchnienie, garbiąc ramiona.

- Posłuchaj, czy my - zaczął marnie. - Czy możemy chociaż o tym porozmawiać? Przepraszam.

Przetarłam palcami skórę pod oczami, pociągając nosem.

- Wciąż to robisz, Greg - powiedziałam niskim głosem. - Wiele razy. Zachowujesz się, jakbym była twoją córką, kiedy mniemam, że jestem twoją dziewczyną.

- Wiem - odpowiedział, jego głos przeszedł w szmer. - Wiem, że to robię.

Nie odpowiedziałam.

Westchnął.

- Ja po prostu - nie wiem. Nie mogę nic poradzić na to, jak się zachowuję i - i jak się czuję.

Ponownie spojrzałam na ziemię, wypuszczając powietrze i potrząsając głową.

- Nie wiem, co to jest - mruknął.

- Po prostu, czasami to za wiele - odpowiedziałam. - Czasami... tak, czasami to po prostu... zbyt wiele.

Pochylił głowę, ewidentnie nie wiedząc co powiedzieć.

Przez dłuższą chwilę obydwoje pozostawaliśmy cicho, wsłuchując się w dźwięki dookoła nas.

- Zamarzasz - skomentował w końcu Greg, wskazując palcem na miejsce, gdzie moje palce kurczowo otaczały ramiona. Gęsia skórka była widoczna na całej mojej skórze, która przybrała odcień skóry nieboszczyka.

- Tak - mruknęłam, moje zęby delikatnie strzykały. - Tak, zamarzam.

- Czy możemy - zaczął Greg. - Czy możemy pójść gdzieś do środka, żeby nie było zimno i... wtedy porozmawiać? Nie możesz potrzebować przestrzeni bez wysłuchania mnie.

Zamknęłam oczy i potrząsnęłam tylko głową.

- Jestem zmęczona, Greg - odpowiedziałam cicho. - Chcę pojechać do domu i pójść spać. To była długa noc.

- Oh - rzekł niezręcznie. Pokiwał delikatnie głową. - Okej. Ja, eh... eh, rozumiem.

- Możesz mnie odwieźć? - zapytałam potulnie.

Patrzył się na mnie przez chwilę.

- Możemy o tym porozmawiać? - wskazał pomiędzy nas.

- Jutro - odpowiedziałam. - Po prostu... chcę być teraz w domu.

Kiwnął głową.

- Okej, więc... porozmawiamy o tym później.

- Tak - odpowiedziałam cicho.

- Masz - powiedział, wyciągając z kieszeni kluczyki do samochodu. - Idź do samochodu i włącz sobie ogrzewanie. Pójdę po Natashę i możemy jechać.

To była jedna z najbardziej niezręcznych ciszy, jakich doświadczyłam, w każdym bądź razie pokiwałam głową, biorąc z wdzięcznością od niego klucze.

- Zaraz będę z powrotem - powiedział.

Ponownie pokiwałam głową, nie trudząc się, żeby się odezwać, kiedy odwrócił się i z pospiechem ruszył w kierunku domu Justina.

Patrzyłam na niego przez chwilę, przygryzając wargę i czując jak mi drętwieje.

Następnie moje oczy przeniosły się na ogromny dom, gdzie obecnie odbywała się impreza, przemieszczając powoli spojrzenie na okno, gdzie wcześniej zauważyłam przyglądającą się nam osobę.

Ale ku mojemu zdziwieniu, spotkałam się z pustym oknem.

Nie było go.

Zniknął.

Wypuszczając powietrze, potrząsnęłam delikatnie głową i odwróciłam się, otaczając się ramionami najciaśniej, jak potrafiłam. Ruszyłam w kierunku samochodu Grega, czując, jak łzy na moich policzkach wyschły, a potem zaczęły palić, kiedy mrożące, nocne powietrze z łatwością ocierało się z moją nagą skórą.






















                                                                                                                                                  


31 komentarzy:

  1. Jeden z moich ulubionych fanfiction. Nie umiem napisać i przekazać tego, jak bardzo to uwielbiam. Szczerze? Nienawidze Grega i tak bardzo chce żeby Justin i Mandy byli razem, i wiem że będą! Dziękuje że to tłumaczysz kochana, nie mogę doczekać się następnego<3

    OdpowiedzUsuń
  2. CHCE JUZ NASTEPNY!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. czy tylko ja tak nie lubie tego grega?:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow...
    To sie wszystko tak szybko dzieje!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja już miałam nadzieję że oni zerwą :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział już mam dosyć tego Grega niech Justin wreszcie zareaguje :#

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na następny! super tłumaczysz! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg najpierw tak słodko a potem dram :c

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham *. * rozdział idealny. Justin i Mandy są genialni ♥ za to Greg cholernie irytujący. Strasznie dziękuję, że to tłumaczycie, a tak w ogóle to kiedy mogę liczyć na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  10. coooo?! czemu taki krótki?
    ja już myślałam że ona definitywnie z nim zerwie a tu dupa "porozmawiamy jutro' xd
    ogółem ciekawy rozdział
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże w tym rozdziale tyle sie dzieje! od prawie zlapania ich w szafie do kłótni grega i Mandy nie wiem czemu ale jakos go nie lubie taki jakiś ciapowaty i bez jaj haha niech Justin w koncu zareaguje bo widać ze to nie tylko znajomość z korzyściami! a jak jego laski nienawidze ehh taka suka straszna! Rozdział świetnie przetłumaczony .. z reszta jak każdy i czekaj na nn!! @MyBooBear_xx

    OdpowiedzUsuń
  12. dziewczyno dlaczego z nim nie zerwałaś?! już liczyłam na to że tak zrobi! ugh.... nie lubie go działa mi na nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  13. NIECH Z NIM ZRYWA !!!!!!!! nie znosze go

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję że jednak ona nie będzie z Gregiem. Nie znoszę go!
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  15. LOOOOOL... mogła z nim zerwać haha byłoby jej lepiej bez niego XD mogła by być z swoja prawdziwą miłością Justin'em haha
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  16. Wkurzający jest ten Greg mam nadzieję że w następnym zerwą <3 kocham to ff

    OdpowiedzUsuń
  17. Nienawidze Grega, po prostu on mnie tak denerwuje. Świetny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  18. To moje ulubione ff. Bylam z nim od pierwszego tlumaczenia. Nie wiem kto tlumaczyl ten rozdzial, ale jest najlepiej przetlumaczony ze wszystkich:)

    OdpowiedzUsuń
  19. JA PIERDOLE NAJCHĘTNIEJ PRZYJEBAŁABYM TEMU CAŁEMU GREGOWI... BOŻE, PO CO MANDY Z NIM JESZCZE JEST?
    JA BYM JUŻ DAWNO RZUCIŁA GNOJKA..
    KURWA MAĆ..
    A TA SCENA Z JUSTINEM AAAAAA

    OdpowiedzUsuń
  20. Jejku świetny (jak zawsze) ;) tylko niech ona zerwie z tym Gregiem

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wiecie co byscie z robily z takim Gregiem bo pewnie nie bylysxie nigdy w takirj sytuacji. Moim zdaniem romans z Justinem jest bardzo dziecinny, tak samo jak to cale ukrywanie sie. Przyjaciele nie maja nic do gadania w kwestii zwiazku, bk przeciez to nie oni sa w nim z owa osoba(w tym wypadku glowna bohaterka)i powinni w inny sposob pomyslec. Coz to tylko opowiadanie, poza tym rozdzial swietnie przetlumaczony:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czy ten rozdział tłumaczył ktoś inny/nowy? Bo jakoś tak jest...inaczej. Nie że źle, ale trochę...niedokładnie? Tak mi się wydaję ;) Ogółem świetny i świetnie przetłumaczony :-)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowny rozdział :-) Kiedy następny ❓

    OdpowiedzUsuń
  24. Omg i co teraz mandy zrobi.. z jednej strony greg z drugiej justin i to ich ukrywanie się ją to przytłacza muszą sobie to wyjaśnić:(( uwielbiam to ff x chcę już proszę bardzo następny?:)) xo

    OdpowiedzUsuń
  25. Love love czekam na następny💞

    OdpowiedzUsuń
  26. Kurde rewelacja *, * czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x