piątek, 29 sierpnia 2014

Chapter Twenty Two: Overboard

Słyszałam zbliżające się kroki w towarzystwie szemrania i chichotów Aubrey i Christiny.

Przełknęłam nerwowo ślinę, przygotowując się na tsunami, które miało zaraz nadejść. Gałka drzwi zaczęła grzechotać, powoli okręcając się, kiedy Aubrey przygotowywała się, żeby otworzyć je od drugiej strony.

Gałka wydała dziwny odgłos, a drzwi uchyliły się delikatnie. Do środka wpadła wąska smuga światła, a Aubrey już miała otworzyć szerzej drzwi, kiedy rozniósł się głośny krzyk.

- AUBREY!

Aubrey złapała z trudem powietrze.

- Co? - syknęła, ewidentne było, że zabrała rękę z klamki, jak oparzona.

Słychać było, jak ktoś wbiega do pokoju, głośno dysząc, a następnie jak Aubrey i Christina wzdychają z ulgą.

- Jasna cholera! Elise nie rób tak! - straciła panowanie nad sobą Christina.

- Co? - zapytała niewinnie Elise.

- Nigdy więcej nie krzycz tak mojego imienia! Wystraszyłaś nas na śmierć! - wykrzyczała z jadem w głosie Aubrey.

- Przepraszam... - powiedziała powoli Elise, mogłam sobie wyobrazić jak jej mina rzednie.

Chwila ciszy.

- Tak w ogóle, to co wy tutaj robicie? - doszedł do nas głos Elise. - Czy to nie jest pokój Justina?

- Tak - odpowiedziały zgodnie Aubrey i Christina.

- My... - ucichła Christina, niewątpliwie patrząc na Aubrey, gdyż nie wiedziała, co powinna powiedzieć dalej.

- Rozglądamy się po jego pokoju - powiedziała rzeczowo Aubrey. - Wiem, że ukrywa przede mną pewne rzeczy, pomyślałam, że powinnam skorzystać z możliwości.

- Okej... - ucichła Elise, kiedy poczułam, jak stojący za mną Justin się napina.

Nie mogłam go winić za to, że nie czuł się zadowolony.

Kim do cholery Aubrey myślała, że jest, przeszukując czyjś pokój bez pozwolenia?

Kolejna chwila ciszy.

- Dlaczego wołałaś moje imię ze schodów? - zapytała niegrzecznie Aubrey. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak przewraca oczami.

Suka.

- Wiedziałam, że szukasz Justina i jestem pewna, że ktoś powiedział, że widział go na dole. Pamiętam, że mówiłyście, że będziecie próbować go znaleźć, myślałam, że wasza dwójka opuścicie imprezę czy coś... - ucichła Elise, prawdopodobnie wzruszając ramionami. - Jest na dole.

Zapanowała cisza, ale nagle Aubrey odpowiedziała.

- Nie wierzę, że poszedł do piwnicy, nie widząc się wcześniej ze mną! Szukałam go po tym całym cholernym domu i nie byłam w stanie go znaleźć!- jej głos był ostry i gorzki. Wypuściła poirytowana powietrze. - Chodź, Chris, idziemy do piwnicy. Elise, ty też.

Odgłosy szemrania Christiny doszły do nas przez uchylone delikatnie drzwi, a następne co słyszeliśmy to odgłosy kroków całej trójki kierującej się do korytarza. Rozmawiały między sobą o Bóg wie o czym.

Justin i ja czekaliśmy przez chwilę, wstrzymując oddechy, wsłuchując się w cichnące odgłosy kroków i szemrania, kiedy dziewczyny prawdopodobnie doszły do schodów, a następnie wróciły na imprezę.

I wtedy, powoli obydwoje wypuściliśmy powietrze z ulgą.

Dzięki Bogu.

Nie uważam, że kiedykolwiek byłam tak bardzo podenerwowana, zmartwiona i wkurzona, jak jeszcze byłam chwilę temu.

Po chwili odwróciłam się do niego, ledwo będąc w stanie zobaczyć jego sylwetkę w ciemności.

- Było blisko - westchnęłam, robiąc powolne wdechy i wydechy, żeby uspokoić moje szalejące serce.

- Zbyt blisko - mruknął bezdechu. Widziałam, jak przeczesuje ręką włosy, wypuszczając powietrze. - Cholera.

Przygryzłam nerwowo usta, przeczesując ręką kosmyki włosów.

Zapanowała napięta cisza, zanim Justin postanowił się odezwać.

- Czy chcesz... otworzyć drzwi? Biorąc pod uwagę, że już poszły...

- Oh - powiedziałam niezręcznie, czując jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce (których na szczęście nie mógł zobaczyć). - Tak - nie widząc nic, wysunęłam do przodu dłoń w kierunku smugi światła w poszukiwaniu klamki.

- Poczekaj - powiedział nagle Justin, chwytając mnie za ramię.

Z powrotem odwróciłam się do niego, unosząc brwi i formując usta w kształcie litery "o".

Przez pasmo światła wpadającego do szafy, widziałam, jak na jego ustach formuje się sugestywny uśmieszek.

- Jeśli już jesteśmy w ciemnościach... - ucichł i zanim mogłam zrobić cokolwiek, złapał mnie za biodra, pochylił się i umieścił swoje otwarte usta na moich.

Ta, wygląda na to, że przywykliśmy do robienia tego bardzo często.

( Nie, żebym narzekała czy coś.)

Moje ręce powędrowały na jego kark, gdzie bawiłam się jego włosami.

To było nieco dziwne i inne, że całowaliśmy się w ciemnościach w środku jego szafy, kiedy prawie zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku przez jego sukowatą dziewczynę.

Ale w dobry sposób inne.

Nie potrafiłam znaleźć sensu, dlaczego to robiliśmy, ale w dziwny i niewytłumaczalny sposób cieszyłam się, że to robiliśmy.

Przypuszczam, że po prostu lubiłam się z nim całować.

W końcu, co zdawało się latami, oderwaliśmy się od siebie, oboje z trudem łapiąc powietrze. Ciężko oddychając, Justin pochylił się, aż jego usta prawie stykały się z moim uchem. Poczułam, jak moje serce zaczyna szybko bić, ale w inny sposób niż biło jeszcze przed chwilą.

Czując na uchu gorący oddech Justina i słysząc, jak ciężko oddycha, cała zadrżałam, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.

Wtedy nagle chrapliwym i ekstremalnie seksownym głosem odezwał się Justin, szepcząc do mojego ucha.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym to kontynuować, ale nie jestem pewny, jak bardzo spodobałoby się twojemu chłopakowi znalezienie kolejnej malinki na twojej szyi...

Czułam, jak moja klatka piersiowa unosi się i opada, kiedy moje serce biło coraz szybciej. Czułam płynące w moich żyłach pożądanie i adrenalinę i jedynym, co byłam w stanie zrobić, było stanie, czując, jak przez moje ciało przechodzi fala gorąca.

- O czym mówisz? - zapytałam, dysząc. - Nigdy nie zauważył tej pierwszej.

Satysfakcjonujący uśmiech pojawił się na twarzy Justina, kiedy pochylił się i złożył pojedynczy pocałunek na mojej szyi.

- Dobrze - odpowiedział, odsuwając się i stając prosto.

Przez dłuższą chwilę patrzyłam mu prosto w oczy, zanim stanęłam na palcach, chwyciłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go, ssąc jego górną wargę przez kilka chwil.

W końcu oderwałam się od niego, posyłając mu delikatny uśmiech i opadając z powrotem na obcasy.

Odwdzięczył uśmiech.

- Jesteś draniem, Nash - skomentował.

Fuknęłam.

- Ty też.

Uśmiechnął się szeroko.

- Lubię to. Bycie draniem jest u ciebie seksowne.

Uśmiechnęłam się głupio.

- Dobrze wiedzieć.

Teraz on fuknął.

Przez chwilę nie odzywaliśmy się w ogóle, uśmiechając się tylko o siebie w znany, zmysłowy sposób.

Po jakimś czasie postanowiłam się odezwać.

- Prawdopodobnie powinniśmy... eh, wrócić na dół... zanim Aubrey tutaj wróci, zastanawiając się, gdzie jesteś.

- I próbując przeszukać ponownie moje rzeczy - mruknął z niezadowoleniem, a w jego oczach nagle pojawił się cień irytacji i złości.

Posłałam mu sympatyczne spojrzenie, ale on je zignorował i tylko kiwnął raz głową.

- Ta, masz rację. Idź pierwsza.

Pokiwałam głową.

- Okej, do.. do zobaczenia później, przypuszczam.

- Taaa - odpowiedział.

Bez niczego więcej oprócz ponownego spojrzenia na niego, pchnęłam drzwi szafy i pośpieszyłam przez pokój, spoglądając na korytarz, czy nikogo tam nie ma.

Zauważając, że korytarz był pusty, wyślizgnęłam się z pokoju Justina, zostawiając drzwi lekko uchylone i idąc pośpiesznie wzdłuż korytarza, wygładziłam sukienkę i przeczesałam palcami włosy.

Będąc już przy schodach, zeszłam z nich i odwróciłam się w kierunku kuchni, znajdując się już na parterze.

Ledwo zrobiłam dwa kroki, kiedy znikąd czyjeś ramię przewiesiło się przez moje ramiona i przyciągnęło mnie ciała właściciela.

Mój żołądek automatycznie się skręcił i wydałam zaskoczone tchnienie. Z szerokimi oczami i wściekle bijącym sercem, przekręciłam głowę, żeby sprawdzić, kim była owa osoba.

- Co tam, Nash? - zapytał głośno Chaz, uśmiechając się do mnie.

Wstrzymałam się przed przewróceniem oczu, kiedy do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach alkoholu.

Dobry Boże.

On był pijany.

Świetnie. Kapitalnie.

-  Co chcesz, Somers? - zapytałam, próbując ściągnąć jego ramie z moich, niestety bez pożytku.

Ponownie się do mnie uśmiechnął, cmokając ustami.

- Chciałem tylko pogadać, Nashhhhhhh. Nie wiedziałem, że jest z tym coś nie tak.

Wydałam grymas niezadowolenia.

- Oh, jesteś pijany.

Parsknął.

- Pff, oczywiście, że jestem!

Przewróciłam  oczami, odpychając go i ruszając w kierunku salonu.

- Widziałaś moją dziewczynę? - zapytał zmierzle Chaz, podążając za mną i z powrotem przerzucając ramię przez moje barki.

- Nie, nie widziałam - powiedziałam chłodno, kontynuując drogę do salonu.

- Cholera - mruknął Chaz, potrząsając głową.

Zignorowałam go, wchodząc do salonu i rozglądając się wokoło.

Prawie natychmiastowo zauważyłam patrzących na wejście Natashę i Grega z zaciekawionymi wyrazami twarzy.

Przez twarz Grega momentalnie przeszedł cień wściekłości, kiedy zauważył przewieszonego przeze mnie Chaza.

Greg wstał, zaciskając dłonie w pięści.

- Tutaj jesteś - powiedział.

- Hej - odpowiedziałam, próbując odepchnąć się od Chaza.

- Puść ją, dupku - rzekł Greg, kiedy Chaz się nawet nie ruszył.

Chaz cofnął ręce i uniósł obydwie dłonie do góry, wpatrując się w Grega.

- Masz jakiś problem? - mruknął bezdechu.

- Dotykasz moją dziewczynę, to mój problem! - odpowiedział Greg, patrząc wilkiem na Chaza.

Chaz parsknął, jego ramiona zaczęły się trząść.

- Weź, kurwa, tabletkę na luz, chłopie! - zawył, klepiąc Grega w ramią i potrząsając głową.

Greg tylko patrzył na Chaza, jak się odwraca i odchodzi, wołając głośno "Leah".

Przewróciłam oczami, opadając na kanapę obok Natashy i potrząsając głową.

- Boże, on jest niepoważny! - mruknęłam.

Greg wciąż stał, nie fatygując się nawet, żeby poruszyć ramieniem. Wszystko, co widziałam, to były jego nogi, kiedy patrzyłam się prosto przed siebie. Obok mnie siedziała niezręcznie Natasha na krawędzi poduszki ze splecionymi nogami.

W końcu podniosłam wzrok, spotykając się z widokiem twarzy Grega.

Wyglądał na - mówiąc delikatnie - całkowicie i kompletnie wkurzonego.

Zmarszczyłam na niego brwi.

- Co jest? - zapytałam. - Nie zamierzasz usiąść?    

On jedynie stał tam, patrząc na mnie z chłodnym wyrazem twarzy.

- Greg - powiedziałam. - Coś nie tak?

- Nie było cię prawie przez całą godzinę - skomentował niskim głosem.

Patrzyłam na niego z szerokimi oczami, moje usta były delikatnie rozchylone.

- I ten - uszczypnął się w ramię, jego głowa delikatnie się trzęsła, a twarz przybrała delikatnie różowy kolor. - Palant miał na tobie swoje łapska!

Otworzyłam szerzej oczy zaalarmowana, odwracając głowę w kierunku Natashy. Ona także patrzyła na Grega z niedowierzaniem, marszcząc brwi.

Z powrotem odwróciłam głowę twarzą do Grega, moja twarz powoli wykręciła się ze zdegustowaniem.

- Greg - zaczęłam w końcu zszokowana. - O czym mówisz?

- Ze wszystkich ludzi, co robiłaś z nim? - zapytał przez zaciśnięte zęby, zaciskając pięści i prawie drżąc ze zdenerwowania. - I dlaczego nie było cię tak długo?

Poczułam wewnętrzne pragnienie, żeby uderzyć go w twarz, jak najmocniej mogłam.

Jakie prawo pozwalało mu się złościć przez coś takiego i tak mocno reagować? Co powodowało u niego pragnienie bycia tak bardzo wymagającym i wścibskim tak wiele razy?

To było absurdalne, niekonieczne i po prostu całkiem, wręcz odrażające.

To działo się o d dłuższego czasu, ale w tym momencie miałam już tego całkowicie i totalnie dość.

Byłam zmęczona czuciem się atakowana przez niego. To było irytujące, frustrujące i bolało.

Bardzo.

- Powiedziałam, że idę dołączyć do zabawy. To było oczywiste, że nie wrócę po pięciu minutach. Jeżeli tak bardzo ci zależało, mogłeś się ruszyć i mnie znaleźć - powiedziałam powoli, starając się utrzymać spokojny głos. - To naprawdę nie jest takie trudne, Greg.

Jedynie stał i patrzył na mnie, świdrując mnie wzrokiem.

- A jeżeli chodzi o Chaza, który otoczył mnie ramieniem - kontynuowałam, dodając rozmachu i ognia do mojego głosu. - To nic wielkiego. Nie całowałam się z nim, gdybyś nie zauważył. Wiesz, jak bardzo go nienawidzę, jest odrażający. A w wypadku, gdybyś nie mógł tego powiedzieć, nie chciałam jego ramienia wokół mnie. Fakt faktem przez cały czas próbowałam go odepchnąć - przerwałam na chwilę, kręcąc głową ze zdegustowaniem. - W ogóle go nie lubię. Nie powinieneś być zazdrosny o Chaza.

- Nie jestem zazdrosny - powiedział głośno Greg.

- Oczywiście, że jesteś! - powiedziałam głośno, podskakując na kanapie i wstając z miejsca. Skrzyżowałam ramiona. - To takie oczywiste! Gdybyś nie był, nie byłbyś taki bliski załamania nerwowego!

- Jak jest twój problem do cholery? - domagał się.

- Jak jest twój problem do cholery? - zawyłam głośno. - To ty jesteś tym, który wścieka się o nic!

- To nie jest nic, Mandy! - krzyknął. - Zniknęłaś na ponad godzinę, a wróciłaś z przewieszonym przez ciebie zboczonym graczem!

- Tak jak mówiłam, nienawidzę go! Podszedł do mnie, kiedy szłam do salonu, w ogóle z nim nie byłam! Próbował znaleźć Leah, swoją dziewczynę! Jeżeli nie byłeś w stanie zauważyć - a musiałbyś być cholernie ślepy, żeby nie - był pijany! - potrząsnęłam głową. - Nie mogę uwierzyć, jak bardzo jesteś nadopiekuńczy i natrętny w tym momencie!

- Nie jestem nadopiekuńczy i natrętny! - odpowiedział nieugięcie. - Jestem poirytowany tym, że wymknęłaś się ode mnie - przycisnął palec do klatki piersiowej. - Twojego chłopaka i pary, żeby porozmawiać z gromadą pijanych ludzi, którzy nawet cię nie lubią!

Wpatrywałam się w niego w szoku, moje usta były rozchylone, a ręce drżały.

Natasha siedziała niezręcznie, obserwując naszą dwójkę z szerokimi oczami, ewidentnie nie wiedząc, co powiedzieć.

Zauważyłam też, że kilka ludzi, którzy byli w tym momencie w salonie, również siedzieli w szoku przyklejeni do siedzeń, patrząc na nas z niedowierzaniem.

Dziwna cisza zapanowała w pomieszczeniu, ale słyszałam, że w oddali wciąż kręciła się zabawa, kiedy ludzie krzyczeli i śmiali się głośno, a bass z piosenki lecącej w piwnicy rozchodził się po domu.

Nie potrafiłam przestać patrzeć na Grega, kiedy stał zaledwie niecałe dwa mety ode mnie, oddychając ciężko, drżąc pod wpływem wściekłości, która nim targała.

Właśnie tu i teraz bardzo korciło mnie, żeby uśmiechnąć się najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki było mnie stać i odezwać się przesłodzonym głosem.

'A wiesz, co jest w tym najzabawniejszego, Greg? Nie byłam z tymi ludźmi, którzy według ciebie nawet mnie nie lubią. Nie, tak naprawdę całowałam się z Justinem Bieberem i robiłam to przez kilka ostatnich tygodni! I pozwól mi coś powiedzieć - jest o wiele przystojniejszy i jakieś pięćdziesiąt razy lepszy w całowaniu.'

Ale nie mogłam.

Zamiast tego, wzięłam głęboki drżący oddech.

- To nie jest wymykanie się, jeżeli właśnie do was przyszłam! Powiedziałam wam, co idę zrobić, kiedy wstałam i poszłam. Próbowałam, żebyście poszli razem ze mną, ale to wy byliście tą asocjalną i znudzoną dwójką! - mój głos stopniowo stawał się coraz głośniejszy, aż doszło do tego, że prawie krzyczałam.

Jego brwi automatycznie się zmarszczyły, a usta otworzyły.

Natasha wstała, śmiejąc się nerwowo i kładąc dłoń na naszej dwójce.

- Okeeeeej... - ucichła nerwowo. - Myślę, że to trochę wymyka się spod kontroli...

Greg tylko wyrwał ramię z jej uchwytu, posyłając mi brudne spojrzenie.

Natasha wycofała rękę po woli, będą jeszcze bardziej podenerwowaną niż wcześniej.

- To wciąż nie znaczy, że możesz tak o sobie pójść i nie fatygować się, żeby wrócić! - wykrzyknął Greg.

Wyrzuciłam ręce do góry doszczętnie wkurzona.

- Co masz do cholery na myśli? - wrzasnęłam.

Nie wyglądał, jakby się zastanawiał nad odpowiedzią. On po prostu tam stał, parskając.

W końcu po upływie czasu, który wydawał się latami, odezwał się.

- Więc - zająknął się. - To nieważne, Mandy!

- Więc, co jest ważne w takim razie? - zawyłam. - Ty po prostu - ucięłam, potrząsając ze złością głową i czując się, jakbym miała zaraz wybuchnąć płaczem. - Mam już tego dość, Greg! Ciągle domagasz się, żeby wiedzieć, gdzie byłam, z kim byłam, dlaczego z tym kimś byłam, co mówiłam i robiłam, i myślałam, i jak się zachowywałam! To po prostu śmieszne i absurdalne! Nie jestem twoją córką, twoim niewolnikiem, czy własnością osobistą. Nie możesz wymagać ode mnie tych rzeczy. To głupie i mam tego dość.

Stał, patrząc na mnie w największym szoku i niedowierzaniu.

Pokręciłam głową, zamykając na moment oczy.

- Ja po prostu - zaczęłam w końcu drżącym głosem. - Potrzebuję trochę przestrzeni. Nie potrafię sobie z tym teraz poradzić.

Usta Grega były w tym momencie otwarte i wyglądało na to, że to, czego się najbardziej obawiał, właśnie się działo.

Nie wiedział, co powiedzieć, i przez moment jedynym, co był w stanie zrobić, było wpatrywanie się we mnie, kiedy głęboko oddychałam, czując przechodzące przeze mnie zdenerwowanie, powodujące, że moje ręce drżały.

Spoglądnęłam wtedy na Natashę, która również stała w niemałym szoku. Jej pastelowo-różowe usta były rozchylone w szoku, a oczy szeroko otwarte.

Ewidentnie to uczyniło ją niezdolną do mówienia - nie żeby tego wieczoru odzywała się dużo, nie wliczając tego, jak przed chwilą chciała uspokoić mnie i Grega.

Zapanowała ekstremalnie napięta i niezręczna cisza,w czasie której każdy w tym pomieszczeniu (niedużo ludzi, gdyż w innych pokojach impreza trwała w najlepsze, niemniej jednak inni ludzie) wpatrywali się w środek pomieszczenia, gdzie ja i Greg patrzyliśmy na siebie.

Potrząsnęłam delikatnie głową, patrząc prosto w oczy Grega.

- Przepraszam, ja po prostu... Potrzebuję przestrzeni.

Wyglądało na to, że Greg nie był w stanie przetworzyć wszystkiego, co właśnie się działo. Przez chwilę tylko gapił się na mnie, ruszając bezgłośnie ustami i patrząc się na mnie, nie mrugając nawet powiekami z szokiem wymalowanym na twarzy.

Nie chcąc przeżywać tego ani chwili dłużej i uważając, że jest to idealny moment, żeby odejść, odwróciłam się i potrząsnęłam delikatnie głową.

I wtedy bez żadnych słów ruszyłam w kierunku drzwi z domu Justina, zostawiając za sobą Grega i Natashę wpatrujących się w moje plecy.

W czasie drogi do drzwi zauważyłam Justina opartego dyskretnie o przyległą ścianę do korytarza.

Ewidentnie podsłuchiwał i niewątpliwie wszystko słyszał.

Nasze spojrzenia na moment się skrzyżowały, patrzył na mnie z poważnym wyrazem twarzy.

Wycierając pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku, odwróciłam wzrok i odwróciłam się, popychając drzwi i pośpieszając przez nie, zatrzaskując je za sobą.

Zaczęłam iść najszybciej, jak mogłam, po chodniku, czując dochodzące z ust łkanie, kiedy z moich oczu pociekły łzy.

Jak tak niesamowita noc - może jak roller coaster emocji, ale niemniej jednak niesamowita - mogła się tak skończyć?

Pociągnęłam nosem, próbując zetrzeć ściekające z moich policzków łzy. Moje stopy cierpiały od niesamowicie wysokich obcasów i idąc wzdłuż chodnika tak szybko, jak właśnie szłam, czułam, jak na piętach tworzą mi się pęcherze.

Po chwili, zatrzymałam się na chwilę, pochylając się, żeby ściągnąć buty.

Trzymając je za obcasy w lewej dłoni, zaczęłam iść jeszcze szybciej, czując natychmiastową ulgę na stopach, ale jednocześnie czułam ból, kiedy moje gołe stopy stykały się z zimnymi, betonowymi płytkami.

Konkurencyjnie czułam też inny ból - wewnętrzny ból przez wszystko, co się wydarzyło i wszystkie emocje, które obecnie przechodziły przez całe moje ciało.

Ten cały romans z Justinem i dziwne, niewytłumaczalne uczucie, które do niego żywiłam...

Poczucie winy, które doświadczałam przez cały romans i wymykanie się za plecami wszystkich...

Irytacja i frustracja, którą obecnie powodował Greg swoją tendencją do bycia natrętnym i nadopiekuńczym...

Kłótnia, która miała miejsce chwilę temu...

To było za dużo.

W okolicy było cicho, kiedy kontynuowałam iście po ciemnym chodniku, szłam przed siebie, nie wiedząc nawet, dokąd prowadzą mnie nogi. Stopy były prawie jedynym, co słyszałam, kiedy stykały się z chodnikiem, a skóra spotykała się szorstką powierzchnią betonu. Liście szeleściły na drzewach wzdłuż drogi, kiedy zawiał zimny wiatr. Czułam przechodzące przeze mnie dreszcze przez listopadowy chłód.

Tak czy siak, w dalszym ciągu ignorowałam ból, kontynuując dążenie donikąd ze zdeterminowanym sposobem myślenia.

Usłyszałam za sobą, że drzwi do domu Justina otworzyły się, przerywając stosunkową ciszę destylowanego, nocnego powietrza. Ledwie niecałą sekundę później w powietrzu rozniósł się głęboki i znajomy głos Grega.

- Mandy!

Zignorowałam go, przyśpieszając tempa, kiedy zaczęłam coraz głośniej łkać.

- Mandy, dokąd idziesz?

Ponownie go zignorowałam.

Nie chciałam z nim teraz rozmawiać.

Szczerze nie chciałam z nikim rozmawiać w tym momencie.

Po prostu chciałam być sama.

- Mandy! - zawołał po raz kolejny Greg. - Wróć tutaj! Czy ty - uciął nagle, łamiącym się głosem. - Nie zrywasz ze mną, prawda?

Nie odpowiedziałam.

Sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie.

- Możemy chociaż o tym porozmawiać? - zawołał zdesperowanym i proszącym głosem. - Proszę!

Pokręciłam tylko głową.

Usłyszałam, jak zbiega ze schodów przy wejściu do domu Justina, a następnie kieruje się w moją stronę.

- Proszę, Mandy, daj mi szansę!

- Potrzebuję trochę czasu - udało mi się wydusić, przecierając kolejną falę łez, która wydostała się z moich oczu.

Nie wiem, jak doprowadziłam się do tego.

Byłam jak jeden, wielki bałagan.

Po kilku chwilach niesamowicie dziwnej ciszy usłyszałam za sobą dyszącego Grega, ponieważ usiłował się, żeby mnie dogonić, i następną rzeczą, jaką wiedziałam, był on chwytający mnie za nadgarstek.

- Mandy, zaczekaj - powiedział desperacko, odwracając mnie twarzą do niego.

Patrzyłam na ziemię w zakłopotaniu, krzyżując ramiona i pociągając nosem.

Nie chciałam spojrzeć mu w twarz. Nie mogłam.

- Proszę... tylko mnie wysłuchaj - powiedział słabo, jego ramiona trzęsły się przez emitującą z niego desperację.

Przełknęłam ciężko, czując gulę w gardle, która utworzyła się przez płacz.

W końcu po dłuższym czasie nieszczęsnej ciszy podniosłam wzrok. Moje zapłakane oczy spotkały się z widokiem jego błagających oczu.

Zza nim widziałam oświetlony w środku dom Justina. Dało się usłyszeć stłumione basy przez muzykę, która była puszczana w piwnicy.

W jednym z okien na parterze od strony ulicy, widziałam sylwetkę kogoś wyzierającego na zewnątrz, poważnie nas obserwującego.

I chociaż nie widziałam tego kogoś twarzy - ani nawet części -  dokładnie wiedziałam, kto tam był.

Podsłuchiwał całą naszą kłótnię z innego pokoju, aż nie wybiegłam z domu.

Oczywiste, że miał jakiś interes w podsłuchiwaniu i podglądaniu, co działo się pomiędzy mną a Gregiem.

Intrygujące, ale zagmatwane.

Uciekłam wzrokiem z okna w oddali i spojrzałam ponownie na twarz Grega.

Nic nie mówiłam, tylko patrzyłam na niego w ciszy, jakby czekając, aż się odezwie.

Wydał zdesperowane westchnienie, garbiąc ramiona.

- Posłuchaj, czy my - zaczął marnie. - Czy możemy chociaż o tym porozmawiać? Przepraszam.

Przetarłam palcami skórę pod oczami, pociągając nosem.

- Wciąż to robisz, Greg - powiedziałam niskim głosem. - Wiele razy. Zachowujesz się, jakbym była twoją córką, kiedy mniemam, że jestem twoją dziewczyną.

- Wiem - odpowiedział, jego głos przeszedł w szmer. - Wiem, że to robię.

Nie odpowiedziałam.

Westchnął.

- Ja po prostu - nie wiem. Nie mogę nic poradzić na to, jak się zachowuję i - i jak się czuję.

Ponownie spojrzałam na ziemię, wypuszczając powietrze i potrząsając głową.

- Nie wiem, co to jest - mruknął.

- Po prostu, czasami to za wiele - odpowiedziałam. - Czasami... tak, czasami to po prostu... zbyt wiele.

Pochylił głowę, ewidentnie nie wiedząc co powiedzieć.

Przez dłuższą chwilę obydwoje pozostawaliśmy cicho, wsłuchując się w dźwięki dookoła nas.

- Zamarzasz - skomentował w końcu Greg, wskazując palcem na miejsce, gdzie moje palce kurczowo otaczały ramiona. Gęsia skórka była widoczna na całej mojej skórze, która przybrała odcień skóry nieboszczyka.

- Tak - mruknęłam, moje zęby delikatnie strzykały. - Tak, zamarzam.

- Czy możemy - zaczął Greg. - Czy możemy pójść gdzieś do środka, żeby nie było zimno i... wtedy porozmawiać? Nie możesz potrzebować przestrzeni bez wysłuchania mnie.

Zamknęłam oczy i potrząsnęłam tylko głową.

- Jestem zmęczona, Greg - odpowiedziałam cicho. - Chcę pojechać do domu i pójść spać. To była długa noc.

- Oh - rzekł niezręcznie. Pokiwał delikatnie głową. - Okej. Ja, eh... eh, rozumiem.

- Możesz mnie odwieźć? - zapytałam potulnie.

Patrzył się na mnie przez chwilę.

- Możemy o tym porozmawiać? - wskazał pomiędzy nas.

- Jutro - odpowiedziałam. - Po prostu... chcę być teraz w domu.

Kiwnął głową.

- Okej, więc... porozmawiamy o tym później.

- Tak - odpowiedziałam cicho.

- Masz - powiedział, wyciągając z kieszeni kluczyki do samochodu. - Idź do samochodu i włącz sobie ogrzewanie. Pójdę po Natashę i możemy jechać.

To była jedna z najbardziej niezręcznych ciszy, jakich doświadczyłam, w każdym bądź razie pokiwałam głową, biorąc z wdzięcznością od niego klucze.

- Zaraz będę z powrotem - powiedział.

Ponownie pokiwałam głową, nie trudząc się, żeby się odezwać, kiedy odwrócił się i z pospiechem ruszył w kierunku domu Justina.

Patrzyłam na niego przez chwilę, przygryzając wargę i czując jak mi drętwieje.

Następnie moje oczy przeniosły się na ogromny dom, gdzie obecnie odbywała się impreza, przemieszczając powoli spojrzenie na okno, gdzie wcześniej zauważyłam przyglądającą się nam osobę.

Ale ku mojemu zdziwieniu, spotkałam się z pustym oknem.

Nie było go.

Zniknął.

Wypuszczając powietrze, potrząsnęłam delikatnie głową i odwróciłam się, otaczając się ramionami najciaśniej, jak potrafiłam. Ruszyłam w kierunku samochodu Grega, czując, jak łzy na moich policzkach wyschły, a potem zaczęły palić, kiedy mrożące, nocne powietrze z łatwością ocierało się z moją nagą skórą.






















                                                                                                                                                  


piątek, 22 sierpnia 2014

Chapter Twenty One: Out Of Place

Zrobiłam głęboki wdech, wydychując bardzo powoli i prostując ramiona, patrząc na zimne brązowe drzwi prowadzące do sali gimnastycznej.

Po chwili stania tam, zrobiłam krok do przodu i pchnęłam drzwi, wchodząc do środka sali, gdzie właśnie leciał refren "S&M" Rihanny.

Stałam niezręcznie, oglądając się dookoła w poszukiwaniu, któregoś z moich znajomych lub chociaż kogoś, kogo względnie znałam.

Z wahaniem zrobiłam kilka kroków przed siebie na moich wysokich obcasach, ponownie rozglądając się wokół. 

Właśnie zauważyłam Beccę tańczącą z Chazem i Leah i zdążyłam zaledwie zrobić kilka kroków w ich kierunku, kiedy ktoś podszedł do mnie od tyłu i dotknął mojego ramienia.

- Tutaj jesteś! - doszedł do mnie głos Natashy. - Wszędzie cię szukałam!

Odwróciłam się twarzą do niej z lekko uchylonymi ustami. 

- O, hej! - powiedziałam, uśmiechając się do niej.

- Hej! - odpowiedziała. - Poszłam potańczyć z innymi ludźmi, kiedy leciała wolna piosenka, a gdy wróciłam ty i Greg gdzieś zniknęliście. 

- Oh - rzekłam, śmiejąc się nerwowo. - Ta, musiałam pójść do toalety - rozglądnęłam się wokół, zakładając kosmyk włosów za ucho. - I nie wiem, gdzie poszedł Greg... - ucichłam.

Spojrzałam na nią, żeby spotkać się z widokiem jej stojącej ze skrzyżowanymi ramionami i z ewidentnym uśmiechem na twarzy.

- Co? - zapytałam.

- Fajne seks-włosy - skomentowała, dławiąc się parsknięciem.

Zamarłam, patrząc na nią.

- Co? - powiedziałam, unosząc dłonie do czubka mojej głowy. Zaczęłam szybko przeczesywać palcami włosy, zażenowanie starając się, żeby wyglądały perfekcyjnie.

- Taa... - ucichła, uśmiechając się z rozbawieniem. 

- Mówisz poważnie? Dobrze już wyglądają? - zapytałam zmartwiona, wciąż przeczesując włosy.

Natasha zbliżyła się i przeczesała włosy na czubku mojej głowy.

- Tutaj - rzekła, odsuwając się. - Teraz wyglądają w porządku.

- Dziękuję - powiedziałam.

Pokiwała głową.

Minęła chwila zanim na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

- Więc mówisz, że poszłaś do 'toalety', heh? - powiedziała, szczerząc się do mnie.

Posłałam jej tylko zdziwione spojrzenie. 

Nagle wyglądała na poirytowaną.

- Wymknęliście się gdzieś z Gregiem i poszliście się całować czy coś? 

Erm... jeżeli chodzi o część z całowaniem... masz rację.

- Nie - powiedziałam szybko, potrząsając głową. - Naprawdę poszłam do toalety. Moje włosy musiały się jakoś poplątać. 

Pokiwała powoli głową, w milczeniu przyjmując moje słowa do wiadomości.

Ale śmiało mogłam powiedzieć, że nie do końca mi uwierzyła.

Zignorowałam ją, szybko odwracając głowę i ponownie rozglądając się.

- Gdzie mógł pójść Greg? - zastanawiałam się nagłos. - Bal za niedługo się skończy...

Natasha wzruszyła ramionami.

- Szczerze nie mam pojęcia.

Westchnęłam, garbiąc ramiona. 

Właśnie przekręciłam w lewo głowę i stanęłam na palcach rozglądając się pomiędzy gromadami nastolatków, gdy z mojej lewej zbliżyły się do nas dwie osoby.

Odwróciłam się, żeby zobaczyć nowo-przybyłych, którym byli Ryan i Becca.

Posłałam Ryanowi nerwowy uśmiech.

Widocznie skończył robić to, co miał do zrobienia w audio-wizualnej sali, co znaczyło, że Justin też gdzieś już tu był.

- Hej! - rzekłam.

- Hej! - odpowiedziała ciepło Becca, uśmiechając się do mnie.

- Co tam?

- Więc... - zaczęła Becca, spoglądając w bok na Ryana z ciekawością.

- Justin i ja urządzamy after-party u niego w domu po balu. Zadecydowaliśmy kilka minut temu, jego mama jest poza miastem ze swoim chłopakiem. Przyjdziecie? - powiedział bez ogródek Ryan, patrząc na mnie i Natashę.

- My? - zapytała Natashy, przykładając pytająco dłoń do klatki piersiowej.

Ryan i Becca pokiwali głowami, uśmiechając się do nas.

Natasha spojrzała na mnie.

- Myślę... - zaczęła. - Osobiście chciałabym przyjść dla waszej dwójki, ale... nie jestem pewna, czy Bieber byłby zadowolony z obecności którejkolwiek z nas.

- Oh.. Jestem, eh... Jestem pewien, że nie jakoś to przeżyje - powiedział luźno Ryan, posyłając mi kpiące spojrzenie. Kiedy to zauważyłam, uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko. 

Ostrzegawczo rozszerzyłam do niego oczy, przygryzając wnętrze ust.

Kiedy zauważyłam, że Natashy patrzy na mnie, szybko rozluźniłam wyraz mojej twarzy i uśmiechnęłam się do Ryana.

- Em... Nie wiem - rzekłam. - Greg też jest zaproszony? - zapytałam sceptycznie.

Becca pokiwała głową.

- Tak, pewnie! - rzekł Ryan.

- Naprawdę? - zapytałyśmy zgodnie z Natashą, nasze głosy wypełnione były zaskoczeniem.

Ryan może i lubił Natashę, odkąd ją znał, ale nigdy nie odniosłam wrażenia, żeby był wielkim fanem Grega.

Ryan pokiwał głową.

- Wiesz, w połowie to moja impreza - rzekł, wzruszając ramionami. - Jeżeli chcecie, żeby przyszedł, zaproście go. Nie mam nic przeciwko. 

- Oh. Okej. Dzięki - westchnęłam, posyłając mu uśmiech. 

Pokiwał do mnie głową, również się uśmiechając.

- Eh... chyba powinniśmy pójść do Riley i Kelsey zapytać, czy chcą przyjść - rzekła Becca, patrząc na Ryana.

Posłał jej adorujący uśmiech i pokiwał głową.

- Dobrze, chodźmy! - odwrócił się do mnie i Natashy i kiwnął do nas. - Do zobaczenia - powiedział.

Natasha i ja pomachałyśmy w pożegnaniu, zanim Ryan i Becca odwrócili się i zaczęli odchodzić, przechodząc przez tłumy ludzi w poszukiwaniu innych znajomych.

Popatrzyłam na Natashę, uśmiechając się.

- After-party, powinno być fajnie - powiedziałam radośnie, promieniejąc.

Tylko wzruszyła jednym ramieniem, wyłamując palce.

Zmarszczyłam delikatnie brwi.

- Co jest? - zapytałam z niepokojem.

Po prostu kolejny raz wzruszyła ramionami.

- Eh, nie wiem.

Ucichłam na chwilę, zastanawiając się, dlaczego mogłaby zachowywać się tak... niezainteresowana.

- Nie chcesz iść? - zapytałam z ciekawością, patrząc na nią.

Spojrzała wtedy na mnie, patrząc prosto w moje oczy.

- W tym rzecz - rzekła, kolejny raz wzruszając ramieniem. - Naprawdę nie wiem, czy chcę.

Jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi.

- Dlaczego nie? - zapytałam.

Wzięła głęboki wdech, drapiąc się po czole i tłamsząc nos.

- Będzie tam dużo ludzi z paczki Ryana. Takich jak Bieber, Somers i Wood. Po prostu grono suk i dupków.

Zaśmiałam się.

- Okej, wiem, co masz na myśli. Ale hej - Ryan nie jest dupkiem! A Becca jest strasznie miła, nie jest w żadnym calu suką. I Leah, Kelsey i Riley nie są aż takie złe!

- W ogóle nie rozumiem, dlaczego Leah jest z Chazem. Stać ją na więcej - powiedziała Natasha, potrząsając głową.

Ponownie się zaśmiałam.

- Widocznie jest w nim coś, co ona lubi. Nie wiem, co to prawdopodobnie może być, ponieważ jest dupkowatą męską dziwką, ale... - wzruszyłam ramionami. - Przypuszczam, że ma to gdzieś.

Natasha parsknęła.

Wpatrywałam się w nią przez chwilę, zanim przekrzywiłam głowę błagająco.

- No choooodź - powiedziałam. - Chociaż na chwilę wpadnijmy, jesteśmy przecież zaproszone.

Wyglądało na to, że Natasha przez chwilę się zastanawiała, po czym westchnęła, kiwając głową.

- Dobrze - rzekła ponuro. - Możemy pójść.

Uśmiechnęłam się szeroko.

- Fajnie.

- Ale wciąż nie rozumiem, dlaczego chcesz iść - rzekła, podtrzymując rozmowę. - Myślałam, że odrzucisz każdą dobrowolną możliwość przebywania koło Biebera i Somersa.

Poczułam, jak mój żołądek delikatnie się skręca na wzmiankę o Justina, ale zignorowałam to, machając dłonią od niechcenia.

- Nie idę dla nich - rzekłam bez ogródek. - Lub dla kogokolwiek z ich paczki, pomijając może Leah, Kelsey i Riley. Nienawidzę Aubrey, Elise i Christinę z pasją i dobrze wiesz, jak bardzo gardzę Somersem i Bieberem - wzruszyłam ramionami. - Chcę tylko spotkać się z Beccą i Ryanem i... nie wiem, chcę mieć coś do zrobienia. Wiesz? Impreza może być w sam raz.

Natasha tylko wzruszyła ramionami, delikatnie kiwając głową.

- Ta, przypuszczam - mruknęła w odpowiedzi.

- I hej - zaczęłam. - Jeżeli naprawdę nie będzie się nam tam podobać, możemy wyjść.

- Prawda - odpowiedziała ściszonym głosem.

Uśmiechnęłam się, zanim spojrzałam na zegar znajdujący się w kącie sali.

- Bal kończy się za piętnaście minut, więc może znajdziemy Ryana i resztę i z nimi pojedziemy do domu Justina?

- Zaczekaj - rzekła Natasha. - Co z Gregiem?

O cholera.

Zapomniałam o nim.

Byłam pewna, że będzie łatwo przekonać Natashę, ale nie byłam co do tego przekonana, jeżeli chodziło o Grega.

Szczerze nawet nie wiedziałam, dlaczego byłam tak bardzo zainteresowana pójściem tam.

To nie tak, że mogłam być wokół Justina...

Szczególnie kiedy Greg tam też będzie.

Westchnęłam.

- Em - zaczęłam. - Ta, więc gdzie on jest? Powinnyśmy spróbować go znaleźć.

Natasha rzuciła okiem na całą salę, kiedy w głośnikach zabrzmiała piosenka Chrisa Browna "Look At Me Now".

- Nie mam pojęcia. Nie widziałam go od wolnego tańca.

Ponownie westchnęłam, przeczesując dłonią włosy.

- W porządku... więc chodźmy go poszukać.

Pokiwała głową i we dwójkę ruszyłyśmy w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku obecności Grega.

Zauważyłam Justina w kącie sali, gdy szukałyśmy; był z Aubrey (oczywiście), Chazem, Leah, Robem i z kilkoma innymi ludźmi i wszyscy tańczyli do piosenki, która właśnie była grana.

Boże, Justin był gorący.

Przysięgam, był jak seks na nogach.

Patrzyłam na niego przez chwilę, zanim moje oczy przeniosły się na Natashę, która właśnie wypuściła powietrze z ulgą.

- Tutaj jest! - rzekła, wskazując palcem na wejście.

Moje spojrzenie podążyło tam, gdzie wskazywała i spotkałam się z widokiem Grega stojącego przy drzwiach z rękoma w kieszeniach, kiedy oglądał się wokół, ewidentnie kogoś szukając.

Prawdopodobnie mnie.

Bez słowa przechodziłyśmy przez tłumy nastolatków, aż doszłyśmy do Grega.

Posłałam mu uśmiech.

- Hej! - powiedziałam ciepło.

- Oh, hej! - powiedział ewidentnie zaskoczony.

- Szukałyśmy cię - powiedziała Natasha.

- A ja szukałem was - powiedział. - Gdzie byłaś? - zapytał, patrząc na mnie. - Nie było cię wieki!

Zaśmiałam się nerwowo, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Oh, em... posłuchałam twojej rady i poszłam do łazienki koło sali nauk przyrodniczych, która jest kilometry stąd na drugim końcu szkoły. Więc trochę zajęło mi dojście tam,  a później wpadłam na grono ludzi i zatrzymywałam się, żeby się przywitać i... - wzruszyłam ramionami. - Zagadałam się. Przepraszam, nie chciałam, żebyś czekał.

Wzruszyła ramionami.

- W porządku.

- Czy ty... - odchrząknęłam. - Nie szukałeś mnie przez ten cały czas, prawda? - skończyłam, patrząc na niego nerwowo.

Patrzył na mnie z zakłopotanym wyrazem twarzy, zanim powoli pokiwał głową.

- Em, tak - przyznał się. - Mam na myśli, nie szukałem cię przez cały czas. Czekałem na ciebie - poprawił się.

- Oh - rzekłam.

Zapanowała chwilowa niezręczna cisza.

- Przepraszam, nie chciałam, żeby zajęło mi to tak długo. Nie zajęłoby, gdybym wiedziała, że czekasz... - przesunęłam się  niekomfortowo.

- Nie, nie, nic się nie stało! - powiedział szybko Greg. - Naprawdę, w porządku. Powiedziałem ci, że szukam Natashy, więc nie ma  sprawy.

Posłałam mu ciepły uśmiech, momentalnie się uspokajając.

To nie tak, że byłam tak bardzo przejęta, ale bywało, że często... reagował zbyt mocno.

Nastąpiła długa cisza, kiedy piosenka zmieniła się na "Just Can't Get Enough" Black Eyed Peas.

- Kocham tą piosenkę - skomentowała spokojnie Natasha, rzucając na mnie okiem.

Ani ja ani Greg się nie odezwaliśmy i pomiędzy nami zapanowała chwila ciszy.

W końcu niezręcznie odchrząknęłam i spojrzałam wprost na Grega.

- Więc bal skończy się za jakieś piętnaście minut i, em... ominęło cię to, ale Ryan i Becca - jego dziewczyna, wiesz? - podeszli do nas. Ryan robi after-party z Justinem w Justina domu i pytali się, czy nie chcielibyśmy przyjść.

Wykręciłam niezręcznie dłonie, przygryzając wnętrze policzka i patrząc na Grega niezręcznie.

Wyraz jego twarzy powoli zmienił się na delikatne zmieszanie.

- Impreza w domu Justina? Biebera?

Przygryzając mocniej policzek, pokiwałam powoli głową.  Greg zmarszczył nos.

- Dlaczego do cholery chcielibyśmy to zrobić? - zapytał sardonicznie.

Westchnęłam.

- To nie jest impreza tylko Justina  - rzekłam poirytowana. - To także impreza Ryan, co oznacza, że Becca tam będzie i inni ludzie jak ona. Nawet jeśli nienawidzimy całą grupę popularnych, jest trochę miłych ludzi z nimi związanych i prawdopodobnie wszyscy z nich też tam będą - wzruszyłam ramionami. - Myślałam, że będzie fajnie jeśli tam pójdziemy i zobaczymy, jak jest.

Greg  tylko patrzył się na mnie tępo, kiedy Natasha bawiła się palcami.

Westchnęłam, garbiąc ramiona.

- Posłuchaj, Natasha i ja powiedziałyśmy już Ryanowi, że przyjdziemy. Nie musisz iść, jeśli nie chcesz, ale ja zamierzam pójść chociaż na trochę.

Greg popatrzył na mnie z oburzeniem.

- I co mam w takim razie zrobić, jeżeli wy tam idziecie?

Korciło mnie, żeby powiedzieć "Spotkaj się z innymi przyjaciółmi - ale czekaj, NIE MASZ ŻADNYCH", ale stwierdziłam, że będzie to trochę za bardzo podłe.

Po wszystkim jest w końcu moim chłopakiem, nie patrząc nawet na to, co zaczęłam czuć do eh-ekhem... pewnej innej osoby.

Westchnęłam ponownie.

- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Dlaczego po prostu z nami nie pójdziesz? Musimy pójść tylko na moment. Jeżeli będzie do bani i żadnemu z nas nie będzie się tam podobało, zawsze możemy po prostu wyjść.

Był cicho, ewidentnie rozważając nad opcjami.

- Mam na myśli, nie mamy nic innego do zrobienia - wytknęłam słusznie, wzruszając ramionami. - Dobrze możemy tego spróbować. To impreza - kontynuowałam rozdrażniona. - Będzie tam pełno ludzi, nie tylko ci, których nienawidzimy. Plus, będzie fajnie.

Był cicho przez kilka długich i żmudnych chwil, zanim w końcu westchnął i przeczesał ręką włosy.

- Okej - mruknął. - Myślę, że możemy pójść, jeżeli tak bardzo chcesz.

Taaaaaak.

Uśmiechnęłam się do niego szeroko.

- Dzięki, kochanie - powiedziałam, podchodząc do niego i kładąc dłoń na jego policzku, a następnie cmokając  go w usta.

Wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie.

- Nie ma problemu.

Wpatrując się w niego radośnie, nie mogłam nic na to poradzić, ale myślałam o tym, że mimo tego jak bardzo natrętny i kontrolujący był na co dzień, to był pierwszy raz, kiedy zgodził się na coś takiego tak dobrowolnie i chętnie.

Przypuszczam, że to dopiero początek. :)

***

Natasha i Greg usadzeni byli na krawędzi kanapy w salonie domu Justina, obydwoje kurczowo trzymali czerwone kubki i patrzyli niezręcznie na podłogę, nic nie mówiąc.

Wyglądali na bojaźliwych, niespokojnych, skrępowanych i wręcz na czujących się niekomfortowo.

Wokół nas zgromadzone były hordy ludzi, którzy śpiewali, krzyczeli, śmiali się, rozmawiali, tańczyli.

Impreza trwała w najlepsze,  z głośników leciała muzyka i praktycznie każdy wmieszał się w zabawę.

- Więc, em... - zaczęłam niezręcznie, kładąc dłoń na mojej szklance. - Bal był niezłą zabawą - powiedziałam przez muzykę, patrząc na Natashę i Grega i posyłając im uśmiech.

Dobry Boże, brzmiałam jak jakaś niedorajda.

Owa dwójka spojrzała tylko na mnie, kiwając powoli, zanim obydwoje wzięli łyka z poszczególnych drinków, patrząc prosto przed siebie.

Westchnęłam.

- No dalej - rzekłam. - Chociaż spróbujcie dobrze się bawić.

Natasha osunęła ramiona, posyłając mi rozdrażnione spojrzenie. 

- Możemy po prostu wyjść? Każdego tutaj nienawidzę.

- Nie nienawidzisz - odpowiedziałam bez ogródek. - Nie nienawidzisz połowy ludzi tutaj, chcesz wyjść, bo po prostu nie chcesz być w pobliżu drugiej połowy, której nienawidzisz. 

- Dokładnie. Więc chodźmy - powiedziała.

Jedynie potrząsnęłam głową.

- Jeżeli chcecie, możecie pójść. Ja zostaję.

- Dlaczego tak bardzo chcesz zostać? - domagał się Greg, przypatrując się mnie.

Wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Nie byłam na domówce od dłuższego czasu i chciałabym zostać, żeby pogadać z innymi. Plus... szczerze? Nie mamy nic lepszego do roboty.

Greg westchnął, kładąc dłonie na twarzy. 

- Jeżeli po prostu spróbowalibyście z kimś porozmawiać, zamiast siedzieć tutaj, to może lepiej byście się bawili - powiedziałam słusznie. 

I chociaż... prawda została powiedziana, wyglądali na nie na swoim miejscu.

Natasha i Greg rzucili na mnie okiem.

Wzruszyłam ramionami, skupiając uwagę na moim telefonie, który właśnie zawibrował.

Odblokowując go,  zauważyłam, że mam nową wiadomość od Justina, którą z ciekawością otworzyłam.

Od: Justin Bieber

Heeeeeeej. Myślę, że ja i ty powinniśmy się wymknąć. ;)

Zmarszczyłam brwi, a na moje twarzy pojawił się delikatny, na którego nic nie mogłam poradzić, uśmiech. 

Justin był z Aubrey przez cały czas, odkąd zaczęła się impreza, i - jak to jest w jej zwyczaju - cały czas chodziła przyklejona do Justina, wywlekając go z salonu do innych pomieszczeń w domu, dlatego nie widziałam go zbyt dużo razy.

Nienaumyślnie rozglądałam się wokół, próbując zauważyć, czy nie ma go gdzieś w pobliżu.

Niestety dla mnie nie mogłam go znaleźć - co, tak jak o tym teraz pomyślałam, sprawiło, że wydał się totalnym lizusem.

On mnie widział, a ja go nie...

Okej.

Spojrzałam ponownie na mój telefon i wystukałam odpowiedź:

Od: Mandy Nash

Ha, ale jesteś zabawny, Bieber. Ostatni raz jak cię widziałam, byłeś pochłonięty swoją dziewczyną. Jak mamy się wymsknąć od niej, jak i od każdego na tej imprezie - wliczając mojego natrętnego chłopaka - bez zauważenia? 

Zablokowałam telefon, odłożyłam go na kolana i czekałam na jego odpowiedź, rzucając okiem na Grega i Natasha.

Natasha bawiła się palcami i rozglądała się wokół, jakby zaczynała być podenerwowana.

Greg patrzył się prosto przed siebie, gdzie w kącie znajdowali się Chaz z Leah w środku intensywnego pocałunku. Nie wiem, dlaczego na nich patrzył, ale wyglądało na to, że nie mógł oderwać od nich oczu.

Hmm... może chciał podkraść kilka trików od Chaza?

... Okej, przestaję być suką.

Naprawdę muszę przestać myśleć  w taki sposób o moim chłopaku. Jestem straszną osobą.

Mój telefon nagle zawibrował i od razu otworzyłam wiadomość.

Od: Justin Bieber

Masz rację, BYŁEM pochłonięty moją dziewczyną. Dobrze się bawiliśmy ;) Poszła gdzieś z Elise i Christiną, znudziłem się jej. Jak mamy się wymknąć bez zauważenia... to cholernie proste. Wiesz, to MÓJ dom. Powiedz cieniasowi i zamkniętej w sobie Snob-tashy, że idziesz do toalety czy coś i spotkaj się ze mną na piętrze. Wiesz, że chceeeeeeesz. 

Westchnęłam, patrząc na telefon z delikatnym uśmiechem na twarzy.

To było niesamowite, jak bardzo się zmienił.

Siedziałam tam i zastanawiałam się, spoglądając na wiadomość, nie będąc pewną co dokładnie zrobić.

Oczywiście, że chciałam się wymsknąć od moich nudnych przyjaciół i z nim spotkać, ale nie mogłam użyć wymówki, że idę do toalety - to nie daje mi dużo czasu, a poza tym już tego dzisiaj użyłam.

Nagle poczułam, że spojrzenie Grega przeniosło się na mnie i miałam poczucie, że próbuje spoglądnąć na ekran mojego telefonu.

Szybko go zablokowałam, odwracając głowę w jego kierunku i posyłając mu uśmiech.

Patrzył na mój telefon przez jeszcze chwilę, zanim spojrzał na mnie i również się uśmiechnął.

- Widziałeś Ryan albo Beccę niedawno? - zapytałam ciekawa, marszcząc delikatnie brwi i starając się rozpocząć konwersację, żeby uniknąć potencjalnych niezręcznych pytań.

Wzruszył ramionami.

- Widziałem ich jakiś czas temu, jak schodzili do piwnicy, ale później już nie - odpowiedział.

Pokiwałam głową.

- Oh.

Zapanowała chwila ciszy.

- Dlaczego tak bardzo uśmiechałaś się do telefonu? - zapytał Greg.

Zmarszczyłam brwi, czując jak mój żołądek się skręca.

- Co? - zapytałam.

Wzruszył ramionami.

- Dostałaś wiadomość i naprawdę dziwnie się uśmiechnęłaś - odpowiedział.

- Oh - rzekłam po chwili, śmiejąc się nerwowo. - Ktoś napisał do mnie śmiesznego tweeta. To nic wielkiego - skłamałam niezawodnie.

Pokiwał tylko głową.

- Oh, okej - odpowiedział.

Również pokiwałam głową.

- Mhm - powiedziałam niezręcznie.

Zapanowała kolejna chwila ciszy.

- Więc... jeżeli zamierzacie tu tak siedzieć... - zaczęłam. - Pójdę zobaczyć na resztę imprezy i przywitam się z innymi. I spróbuję znaleźć Ryana.

- Okej - odpowiedziała nonszalancko Natasha.

Greg natychmiastowo zaprotestował.

- Nie, Mandy, zostań!

- Nic nie robicie! - zawołałam. - Jesteśmy na imprezie i chcę się dobrze bawić. Nienawidzę połowy ludzi tutaj, ale jeżeli już jestem przy nich, to chcę cokolwiek robić.

Greg westchnął, potrząsając tylko głową.

Przykro mi, ale to wszystko prawda. Naprawdę nienawidzę połowy ludzi tutaj, ale nie zamierzam marnować mojego czasu, siedząc tutaj i patrząc się w podłogę.

- Będę z powrotem... za trochę - rzekłam.

Greg nic nie powiedział, tylko na mnie patrzył i delikatnie pokiwał głową.

Natasha także pozostała cicho, zamiast tego decydując się, żeby kiwnąć raz głową.

Wstałam i odeszłam, uprzednio odkładając kubek na jakiś stolik i przemieszczając się przez cały dom, co jakiś czas machając do ludzi, których znałam.

Było kilka jednostek z grupy Justina, którzy posyłali mi ekstremalnie oschłe spojrzenia, kiedy ich mijałam.

To było niefortunne, ale mimo to, że byłam kuzynką Ryana, ja, Natasha i Greg nie pasowaliśmy tutaj. Byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi tylko z Ryanem i po części z Beccą - co nie pomagało, uwzględniając fakt, że Becca nie chodziła do naszej szkoły. Byłam znajomymi z niektórymi z popularnych - z takimi jak Riley, Kelsey, Rob i Leah -, ale przez większa część nienawidziła mojej grupy, a moja nienawidziła ich.

Tak to działało.

Nie byłam przyjaciółmi z nikim, prawdopodobnie dlatego, że większości naprawdę nienawidziłam. Byli pyszałkowatymi, pewnymi siebie osłami i snobistycznymi, sukowatymi dziewczynami, z którymi nie miałam najmniejszej ochoty do zrzeszania się.

I kiedy kontynuowałam wędrowanie w kierunku schodów prowadzących na piętro, zaczęłam zastanawiać się, dlaczego tak naprawdę chciałam tu przyjść...

Będąc otoczoną przez tych ludzi i widząc, jak bardzo irytujący byli, czując ich chłodne spojrzenia i otrzymując fluidy typu "co ona tutaj robi?', które emitowały z większości z nich, żałowałam, że w ogóle tutaj przyszłam.

Ale w tym momencie robiłam co w mojej mocy, żeby ich ignorować.

Było miejsce, gdzie musiałam dotrzeć.

Kiedy doszłam do schodów, obejrzałam się wokół skrycie, żeby upewnić się, że nikt na mnie nie patrzył.

Wydawało się, że wszyscy w pobliżu byli zajęci sobą, więc pośpieszyłam szybko na schody  i cicho wbiegłam na piętro.

Wtedy zaczęłam podążać wzdłuż korytarza, pozwalając stopom automatycznie skierować mnie do pokoju Justina, gdzie często spotykaliśmy się w sprawie projektu.

Nie wiedziałam, gdzie dokładnie chciał się spotkać, ale przypuszczałam, że miał na myśli swoją sypialnię.

Przemierzając korytarz w kierunku jego pokoju, zażenowana rozglądnęłam się wokół, mając nadzieję, że nie wpadnę na kogoś, kto nie był... Justinem.

Kiedy dotarłam do jego pokoju, zauważyłam, że drzwi były tylko delikatnie uchylone.

Pukając delikatnie w drzwi, pchnęłam je, zaglądając nerwowo do środka.

Zauważyłam Justina siedzącego na jednym ze swoich krzeseł, patrzącego z zainteresowaniem na swój telefon.

Usłyszawszy pukanie, podniósł głowę i natychmiastowo ujrzał mnie.

Uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, szybko zmienił się na zmysłowy uśmieszek.

- Hej - zawołał.

- Hej - odpowiedziałam nerwowo, robiąc kilka kroków w przód, także znajdowałam się cała w pokoju.

Wstał, blokując telefon i wsuwając go do kieszeni.

Podszedł do mnie i złapał moją dłoń, przyciągając mnie do siebie i całując raz w usta.

Wtedy szybko zamknął za mną drzwi, które wydały charakterystyczny, stanowczy dźwięk.

Momentalnie zostałam wytrącona z równowagi, czując onieśmielające pożądanie, kiedy stał tak absurdalnie blisko mnie. Do moich nozdrzy dochodził zapach jego perfum, więc nienaumyślnie wzięłam głęboki oddech.

- Więc, em... - zaczęłam niezręcznie, odchrząkając. - Dlaczego dokładnie chciałeś się od wszystkich wymknąć tak bardzo? Niewystarczająco dobrze bawiłeś się z Aubrey?

- Oh nie, świetnie się bawiłem - zapewnił mnie, posyłając mi przekorny uśmiech. - Tak ja mówiłem, poszła z Elise i Christiną - wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia gdzie. Prawdopodobnie "pobawić się" z jakimś pierwszym lepszym gościem - potrząsnął głową. - Ale widziałem, jak świetnie bawiłaś się z tym cieniasem i Litzy - powiedział, w jego głosie wyczuwalny był sarkazm. - A ja trochę się nudziłem, więc zdecydowałem, że będzie fajnie dla nas oboje, jeśli się wymkniemy.

Posłałam mu tylko rozbawione spojrzenie.

- W porządku - rzekłam. - Więc jak proponujesz, spędzimy ten czas, wymykając się od wszystkich?

Uśmiechnął się do mnie z nikłym śladem irytacji na twarzy.

- A jak myślisz? - zapytał.

Ledwo zdążyłam na niego spojrzeć, zanim złapał mnie za talię, gwałtownie się pochylił i pocałował mnie, pchając język do wnętrza moich ust bez zawahania.

Nie mogłam nic poradzić, ale poczułam się nieco rozbawiona, ale mimo wszystko odwdzięczyłam pocałunek, pozwalając jego językowi odkrywać wnętrze mojej buzi, i jednocześnie przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej, kładąc dłoń na jego szczęce i wdychując powietrze, kiedy poczułam jego smak.

Delikatnie pocierał dłońmi moją talię, powodując, że zadrżałam. Pozwoliłam mojej wolnej dłoni powędrować na tył jego szyi, gdzie delikatnie tarmosiłam jego włosy.

Odsunęłam się na chwilkę, mając oczy wciąż mocno zamknięte.

- Nie powinniśmy - pocałunek. - Tego robić - pocałunek. - Kiedy Greg i Aubrey - pocałunek. - Są na dole.

Odwdzięczył pocałunek ze zdwojoną siłą, przejeżdżając językiem po mojej dolnej wardze.

- Nie powinniśmy tego - mruknął, całując mnie. - W ogóle robić.

- Prawda - wydyszałam, odrywając się na niecałą sekundę.

Kiedy całowaliśmy się na środku jego pokoju, zadecydowałam o czymś.

Jeżeli mogłabym robić to każdego dnia przez całe moje życie, umarłabym jako bardzo szczęśliwa osoba.

Oderwałam się od jego ust i przycisnęłam moje do jego policzka. Wyznaczałam ustami ścieżkę przez szczękę aż do jego szyi, zostawiając na jego skórze pocałunki.

Ciężko oddychał, ale wydał dziwny dźwięk gdzieś z głębi gardła, wskazując, że podobało mu się tak jak mnie - mam na myśli, podobało mi się to, że obecnie miałam nad nim taką kontrolę, jaką miał on gdy całował moją szyję.

Ha.

Przyjmij to, Bieber.

Dwoje mogą grać w tę grę.

Przycisnęłam język do jego szyi, a on wziął gwałtowny oddech.

Nagle przyciskał moją twarz, do momentu aż moje usta ponownie nie złączyły się z jego ustami, i prawie momentalnie poczułam jak zaczyna iść powoli przed siebie, popychając mnie, także szłam tyłem w kierunku jego łóżka.

Interesujące, że pewnego dnia nie tak dawno, obudziłam się w tym dokładnie łóżku, nie mając zielonego pojęcia, gdzie byłam czy jak się tam dostałam - i to między innymi doprowadziło to tego, co jest teraz.

Dziwne, jak takie rzeczy się dzieją.

I zabawne, że nigdy nie przypuszczałam, że nienawiść, która zawsze była pomiędzy mną i Justinem, kilka miesięcy później zamieni się w to.

Poczułam, że tyły moich kolan dotknęły właśnie łóżka i mogłam powiedzieć, że Justin był gotowy, żeby mnie na nie popchnąć. Wciąż mnie całował, a jego dłonie wędrowały po moim ciele.

W momencie, kiedy zaczął delikatnie popychać mnie na łóżko, usłyszeliśmy odrębny odgłos stłumionych kroków dochodzący ze schodów, z daleka.

Wyglądało na to, że Justin chciał to zignorować, ale nagle zabrzmiał niewątpliwie znany głos.

- Justin! Jesteś tutaj? Juuuuuuuuuuuustin!

Aubrey.

Cholera.

Justin i ja szybko się od siebie oderwaliśmy, wciąż będąc do siebie przylepieni, oddychaliśmy ciężko, wpatrując się w siebie z szerokimi oczami.

Czy to się dzieje naprawdę?

Czy ktoś ponownie tego dnia próbował nam przeszkodzić?

To oficjalne.

Bóg mnie nienawidzi.

- Cholera - mruknął Justin, kiedy odgłos kroków Aubrey zaczął dochodził jakby z bliższa.

- Jesteś u siebie w pokoju? - zawołała.

- Co robimy? - wyszeptałam gorączkowo do Justina, mój głos był porażony paniką.

Justin desperacko rozglądał się wokół po swoim pokoju przez chwilę, jakby szukał cudownego wyjścia.

Chwilę później jego oczy rozszerzyły się.

- Tutaj!

Zanim zorientowałam się, o co mu chodzi, złapał moją dłoń i gwałtownie pociągnął do swojej szafy. Przekręcił klamkę i wślizgnął się do środka, ściskając mocniej moją dłoń, żeby upewnić się, czy idę za nim.

Kiedy byłam już w środku, zamknął szybko drzwi, pogrążając nas w ciemnościach. Było strasznie ciasno i byłam przyciśnięta do niego.

Czułam, jak moje serce dudniło, kiedy usłyszeliśmy, jak drzwi do pokoju Justina się otwierają.

Ruszałam ręką w powietrzu, nie widząc nic, aż dotknęłam jego klatki piersiowej.

- O mój Boże - wyszeptałam w ciemnościach zmartwionym głosem.

- Shhhh - powiedział.

- Justin? - doszedł do nas głos Aubrey.

Zamknęłam ciasno oczy, nie marząc o niczym innym, niż o wychodzącej Aubrey.

- Szlag by to trafił, gdzie on do cholery jest? - wykrzyknęła.

- Nie wiem - usłyszałam głos Christiny.

- Sprawdzałyśmy wszędzie! Gdzie on kurwa poszedł? - zawyła ze zdenerwowaniem Aubrey.

Było słychać westchnienie opuszczające usta Christiny.

- Może powinnyśmy znowu sprawdzić na dole.

Aubrey wypuściła powietrze z irytacją.

- Ta, tak przypuszczam - mruknęła.

Zaczęłam się trząść, słysząc, jak kroki Aubrey kierują się z powrotem do drzwi.

Poczułam, jak moje serce staje, kiedy nagle się zatrzymała i odezwała ostro.

- Zaczekaj.

- Co? - doszedł do nas głos Christiny.

Zapanowała na chwilę cisza.


- Em... jesteśmy tutaj... w Justina pokoju... - zaczęła Aubrey. - Wiem, że ukrywa tu różne rzeczy, których nie chce, żebym widziała. Zawsze chowa jakieś kartki i różne rzeczy do szafy, kiedykolwiek tu jestem i nigdy nie chce powiedzieć, czym one są - chwila ciszy. - Teraz jest idealny czas... żeby zobaczyć co nieco.

Mogłam wyczuć przez sposób, jaki mówiła, że się chytrze uśmiecha.

Zapanowała kolejna chwila ciszy, w czasie której śmiało mogłam sobie wyobrazić, jak Aubrey i Christina wymieniają spojrzenia.

Jednocześnie byłam rozkojarzona przez moje serce, które biło szybciej niż kiedykolwiek.

Mój uchwyt na koszulce Justin stał się, o ile to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej histeryczny. Poczułam, jak kładzie dłoń na moim ramieniu i pociera nią pocieszająco.

Ale przez jego dotyk, mogłam powiedzieć, że także był poważnie zmartwiony.

Nagle usłyszałam, jak Christina się odzywa.

- Okej, w porządku. Zróbmy to.

- Mam na myśli, to idealna okazja - powiedziała rzeczowo Aubrey.

- Ta - zgodziła się Christina.

Byłam pewna, że Justin był w stanie usłyszeć moje serce, gdyż biło tak mocno. Drżałam od stóp do głów i czułam, jakbym miała się zaraz zamienić w wannę potu.

Aubrey i Christina zaczęły kierować się do szafy Justina - gdzie nasza dwójka obecnie stała, ukrywając się.

Znajdą nas.

I tym razem nie będzie żadnej wymówki ani złagodzenia tego.

Słyszałam zbliżające się kroki w towarzystwie szemrania i chichotów Aubrey i Christiny.

Przełknęłam nerwowo ślinę, przygotowując się na tsunami, które miało zaraz nadejść. Gałka drzwi zaczęła grzechotać, powoli okręcając się, kiedy Aubrey przygotowywała się, żeby otworzyć je od drugiej strony.

***


Ci to mają szczęście, nieprawdaż? 
Dziękuję za komentarze, nie wiecie jak jestem za nie wdzięczna. Kiedy je widzę, aż mam ochotę dla was tłumaczyć. 

Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, chcecie wyrazić swoją opinię tweetujcie z hashtagiem #darkbluepl albo po prostu zaobserwujcie konto na twitterze @darkbluepl. Może pojawić się co nieco z nowego rozdziału. Pozdrawiam, Martyna. :)


UWAGA!
Szukamy osoby, która pomoże w tłumaczeniu, jeśli jest ktoś chętny prosimy o zgłoszenie się na naszego twittera @DarkBluePL



















czwartek, 14 sierpnia 2014

Chapter Twenty: Confronted

- Co jest kurwa? - wykrzyczał, nie dowierzając, patrząc raz na mnie, a raz na Justina.

Ryan wyglądał na zszokowanego, jakby właśnie wpadł na coś najbardziej nieoczekiwanego, oszałamiającego i niewiarygodnego w swoim życiu.

I przypuszczam, że właśnie to, czego był świadkiem, mogło być tak zakwalifikowane.

Wciąż siedziałam przyklejona do ławki, moje całe ciało zamarło, a oczy rozszerzyłam, patrząc na wejście. Moje serce biło niewiarygodnie szybko w klatce piersiowej i nie mogłam zrozumieć, co się właśnie działo lub jak zamierzałam to wytłumaczyć.

Justin i ja zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku.

Nie było możliwości, żebyśmy w jakiś sposób skłamali, ponieważ Ryan widział, jak praktycznie zasysaliśmy się nawzajem.

Zobaczył swojego najlepszego przyjaciela i kuzynkę (którzy rzekomo nienawidzili się nawzajem) całujących się tak, jakby świat miał się skończyć następnego dnia.

Kątem oka widziałam, jak Justin stoi sztywno, jego włosy były roztrzepane, co było kolejnym dowodem, że zajmowaliśmy się czymś, czego nie powinniśmy robić.

I jestem prawie pewna, że moje włosy wyglądały jak jedna wielka szopa.

Moja klatka wciąż szybko się unosiła z powodu tego, jak bardzo byłam zdyszana przez całowanie się z Justinem.

Posyłając mu szybkie spojrzenie, zauważyłam , jak Justin ciężko oddycha.

Usta Ryana pozostawały otwarte w szoku i jedyne co mógł zrobić, to stanie, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.

- Ryan - zaczął nagle Justin, jego głos był jeszcze bardziej chrapliwy niż zazwyczaj. - To nie to, na co-

 -To nie to, na co wygląda? - skończył za niego Ryan, nienormalnie głośnym głosem, który zabrzmiał w całej klasie. - Chcecie próbować powiedzieć, że właśnie nie widziałem jak wasza dwójka wpycha sobie nawzajem języki do gardeł? - jego twarz wygięła się z niesmakiem, a następnie potrząsnął głową.

Justin na chwilę zamknął oczy.

- Nie, ja-

- Ponieważ to zdecydowanie jest tym, co widziałem - powiedział głośno Ryan.

Nie mogłam nic poradzić, żeby nie wzdrygnąć się, kiedy spojrzał na mnie przenikliwym i surowym wzrokiem.

- Czy któreś z was zechce mi łaskawie wytłumaczyć, co takiego się do cholery właśnie wydarzyło? Dlaczego do kurwy nędzy jesteście tutaj? I dlaczego właśnie - gestykulował dziko, potrząsając głową. Jęknął ze złością. - Po prostu powiedzcie mi, co to kurwa jest! Co się dzieje? - domagał się.

Zapanowała napięta i dudniąca w uszach cisza, Justin i ja po prostu patrzyliśmy się na niego, nie mówiąc ani słowa.

W końcu, co wydawało się wiekami, zauważyłam kątem oka, jak Justin oblizuje usta i przesuwa się delikatnie.

- Em... - spojrzał na mnie, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy na ułamek sekundy, zanim popatrzył z powrotem na Ryana i rzekł. - Ty, eh... Może chcesz usiąść...

Ryan spojrzał na nas podejrzliwie, na jego twarzy wciąż było widać niedowierzanie, zanim zrobił kilka niepewnych kroków i wszedł do klasy, zamykając za sobą drzwi. Nie tracąc z nami kontaktu wzrokowego usiadł w jednej z ławek.

Zapanowała kolejna chwila ciszy, zanim Ryan przełknął i się odezwał.

- Okej. Już siedzę. Powiecie mi w końcu, o co w tym wszystkim chodzi?

Justin wziął głęboki oddech i zrobił kilka kroków bliżej Ryana, opierając się tyłem o ławkę blisko Ryana, złączając dłonie i patrząc się w kierunku najlepszego przyjaciela. Wtedy odwrócił głowę i spojrzał na mnie.

Przechylił głowę, wskazując mi, że mam do niego dołączyć.

Podenerwowana wstałam z ławki i zrobiłam kilka kroków w jego kierunku, moje ciało nieco drżało. Wtedy usiadłam na ławce koło Justina twarzą do Ryana. Skrzyżowałam kostki i położyłam dłonie na kolanach, posyłając Justinowi nerwowe spojrzenie, zanim z powrotem popatrzyłam na Ryana, który wciąż wyglądał na całkowicie osłupiałego.

Justin wypuścił powietrze.

- Więc, em...- odchrząknął. - To, co właśnie widziałeś... - westchnął. - Spójrz - przeczesał ręką włosy. - Mandy i ja... - wskazał dłońmi bez entuzjazmu mnie, a później siebie. - My, eh... my w pewien, em... - patrzył na swoje dłonie, bojąc się spojrzeć na Ryana, i rozmyślał nad tym, co miał właśnie wyjawić. - My w pewien sposób... się spotykamy - zakończył powoli, każda sylaba roznosiła się po całym pomieszczeniu.

Wyraz twarzy Ryana, o ile w ogóle to możliwe, stał się jeszcze bardziej zaalarmowany, niż był dotychczas i w tamtym momencie jedynym, co był w stanie zrobić, było wpatrywanie się w nas bez żadnego dźwięku. Jego oczy wędrowały z mojej twarzy na Justina i z powrotem.

W końcu, co wydawało się wiecznością, wyglądało na to, że znalazł zdolność do odezwania się.

- Myślałem, że się nienawidzicie - powiedział tępo, będąc poważnym. - Nawet wcześnie w sali gimnastycznej - podrapał się po ramieniu. - Obrażaliście się nawzajem. Robicie to cały czas. Psioczycie o tym, jak bardzo się nienawidzicie, każdego dnia. - potrząsnął głową.  - Robiliście... - wykrzyczał z największym osłupieniem. - Robiliście to przez cały rok. Wy nigdy się nie lubiliście!

Justin i ja powoli odwróciliśmy się do siebie, wymieniając spojrzenia, po czym jednocześnie odwróciliśmy się z powrotem do Ryana.

- Masz rację, nigdy się nie lubiliśmy - dodałam, w końcu się odzywając. - I przez dużą część tego semestru... się nienawidziliśmy. Nie mogliśmy znieść swojej obecności, kiedy musieliśmy pracować nad projektem - przełknęłam, patrząc na Justina. - Ale...

- Kilka razy rozmawialiśmy... na poważnie - kontynuował za mnie. - Wiesz, to były rozmowy, które coś znaczyły. I, eh... Był czas, kiedy Drake zorganizował imprezę w Toronto i... obiecałem mu, że przyjdę, ale była to jedyna noc, kiedy mogliśmy popracować nad projektem - wyjaśniał powoli Justin. - Znudziłem się projektem i postanowiłem, że pójdę na imprezę, ale... - wskazał kciukiem na mnie. - Upierała się, że skończymy to, co zaczęliśmy. Odmówiłem, więc pojechała ze mną na imprezę, a w drodze próbowaliśmy dokończyć projekt.

Nastąpiła chwila ciszy, w czasie której Justin podrapał się z zawstydzeniem po szyi.

- Tej nocy my, eh... trochę... za dużo wypiliśmy...

Brwi Ryana zmarszczyły się.

- Ta... znasz mnie - rzekł Justin, wzruszając ramionami. - W każdym razie... obydwoje, em... byliśmy pijani i skończyliśmy... całując się.

Ryan wzruszył ramionami, patrząc na nas z niedowierzaniem i pewną nieczytelną emocją na twarzy.

- Całowaliśmy się kilka razy, po wytrzeźwieniu, i  - Justin potrząsnął głową, spoglądając na mnie. - Nie wiem. Później byliśmy w pewien sposób...

- Przyjaciółmi... z korzyściami? - powiedziałam niepewnie, posyłając Ryanowi nerwowe spojrzenie.

- Taa - Justin ucichł, przeczesując dłonią włosy. - I po prostu... my, em... ukrywamy się odkąd...

Zapanowała ekstremalnie długa i mocno dudniąca w uszach cisza, w czasie której Ryan wpatrywał się w nas tępo, tak jakby wciąż próbował zrozumieć to, o czym mu mówiliśmy.

W końcu, co wydawało się latami i latami niezręcznej i dotkliwej ciszy, Ryan się odezwał.

- Więc wtedy... na przyjęciu Penny, kiedy wyszedłem ze szpitala... zauważyłem, że tak jakby zniknęliście w połowie...  Czy wy-? - uciął, posyłając nam pytające spojrzenie.

Justin i ja tylko pokiwaliśmy głowami, patrząc niezręcznie na dłonie.

Ryan wyglądał na nieco oburzonego.

- Nie całowaliśmy się przez cały czas! - powiedziałam szybko. - Jezu, nie. Fakt faktem przez większość czasu rozmawialiśmy. Dużo rozmawialiśmy.

Ryan uniósł brwi.

- Rozmawialiście? - zapytał.

Justin i ja pokiwaliśmy głowami.

Zapanowała długa chwila ciszy, zanim poruszony Ryan wypuścił głośno powietrze.

- My nie - Justin zaczął, patrząc na mnie kątem oka. - Lubimy się...

Poczułam pogłębiające się uczucie w dole mojego brzucha, kiedy to powiedział.

Byłam prawie pewna, że znaczyło to, że zaraz doda, że chciałby, żeby nasza relacja nie była sekretem..

Niezależnie od moich wewnętrznych uczuć, pokiwałam głową.

- Mam na myśli, nie w ten sposób - powiedziałam. -  Lubimy się, tak. Ale jako przyjaciele - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem. Zbliżyliśmy się odkąd zaczęliśmy pracować nad projektem i daliśmy sobie spokój z nienawiścią.

- Przez ukrywanie się? - zapytał tępo, patrząc na nas ze zdegustowaniem.

Justin i ja szybko wymieniliśmy spojrzenia.

- Więc... nie - powiedziałam niezręcznie.

- Tak. Częściowo - rzekł Justin.

Spojrzałam na niego zmieszana, ale on tylko patrzył na Ryana.

W końcu Justin westchnął, przeczesując włosy dłonią i patrząc żałośnie na Ryana.

- Słuchaj... wiem, że to w pewien sposób złe...

- W pewien sposób złe? - Ryan powtórzył niedowierzająco. - W pewien sposób? Obydwoje z kimś jesteście! Justin, jesteś z Aubrey od kilku miesięcy, a ty Mandy jesteś z Gregiem! Co do cholery chodziło wam po głowach, kiedy stwierdziliście, że wymykanie się razem po kątach jest dobrym pomysłem!?  To nie jest w pewien sposób złe, to jest naprawdę złe!

Nie mogłam na niego popatrzeć.

Szczerze nie potrafiłam podnieść wzroku, żeby na niego popatrzeć, czy nawet rzucić okiem.

Czułam się zbyt winna.

Ponieważ, będąc naprawdę szczerą, miał rację.

I wiedziałam to tak dobrze jak on.

- Mam na myśli, to było wiadome, że zostaniecie przyłapani! - kontynuował Ryan. - Fakt faktem właśnie zostaliście! Zdajecie sobie sprawę, że to coś więcej niż wymykanie się razem po kątach? Zdradzacie przy tym Aubrey i Grega!

- Od zawsze zdradzam Aubrey - powiedział lekko Justin. - Wiesz o tym. Ona zdradza mnie. Tacy jesteśmy.

Wyglądało na to, że Ryan rozważa ten fakt, zanim rzekł.

- Ta, ale to były zawsze... jednorazowe rzeczy. Ty nigdy... - gestykulował dłońmi na nas. - Wiesz... - usiłował się znaleźć odpowiednie słowa. - Nie miałeś ciągnącej się relacji! - wybełkotał ostatecznie.

- Wiem to - odpowiedział spokojnie Justin. - Przestałem spotykać inne dziewczyny. Jest tylko Aubrey i Mandy.

Nie wiem, jak Justin potrafił być tak spokojny w tym momencie.

Czułam gryzące mnie w brzuchu motylki, gdy siedziałam tam w histerycznej ciszy.

- I - zaczęłam, mój głos delikatnie drżał. - Jest tylko Greg i Justin dla mnie...

Ryan wpatrywał się w nas tępo z otwartą buzią.

W końcu odchrząknął i postanowił się odezwać.

- Tak, ale, eh... czy możecie przestać i chwilę o tym pomyśleć? Mam na myśli... chwilę temu, przypomnijcie sobie i posłuchajcie, co powiedzieliście. To, że spotykacie się z jedną osobą za plecami w przeciwieństwie do dwudziestu, w cale nie czyni tego lepszym. To wciąż zdradzanie!

Zamknęłam ciasno oczy i schowałam twarz w dłoniach, czując jak uderza we mnie silna fala emocji. Coś za moimi oczami ogłaszało mi o nadchodzących łzach  i wiedziałam, że jestem na krawędzi od załamania się tu i teraz przed dwoma chłopakami.

Ale nagle, nieoczekiwanie, zdumiewająco poczułam, jak ktoś pocieszająco kładzie na moich plecach dłoń, zapewniając mnie, że nieważne jak pewne rzeczy źle wyglądały, będzie lepiej.

I nawet bez patrzenia wiedziałam, że był to Justin.

Mogłam oczekiwać, że był to Ryan, ale biorąc pod uwagę obecne ustawienie, było to niemożliwe.

I nagle, w sposób niewytłumaczalny i bez ostrzeżenia, poczułam się milion razy lepiej, tak jakby huragan ulgi właśnie we mnie uderzył.

Chociaż nawet jeśli nie powinnam czuć się lepiej w związku z zaistniałą sytuacją - niezależnie od zżerającego mnie od środka poczucia winy przez ostatnie tygodnie - coś w tym, że Justin położył w ten  sposób swoją dłoń, sprawiło, że poczułam się lepiej.

Ale także sprawiło, że poczułam się zmieszana.

To nie było coś co arogancki, dupkowaty Justin Bieber zrobiłby normalnie, niezależnie od naszej relacji ukrywających się przyjaciół z korzyściami.

To prowadziło z powrotem do momentu wcześniej, kiedy zapytał się mnie, w tym samym pomieszczeniu dotykając czołem moje, czy jest jedynym, który chciałby, żeby nasza relacja nie była sekretem.

Musiał czuć do mnie dokładnie to, co czułam do niego niezależnie od słów, które powiedział Ryanowi.

Musiał.

... Prawda?

- Posłuchaj - powiedział po chwili Justin niskim głosem, wyrywając mnie z moich myśli. - Wiemy, że to złe. Uwierz, wiemy.

Podniosłam głowę, szybko wycierając pojedynczą łzę, która spłynęła właśnie po moim policzku, w nadziei że ani Justin, ani Ryan tego nie zauważyli.

Justin spoglądał na mnie, a przez jego wyraz twarzy (szeroko otwarte oczy i delikatnie uchylone usta, poważny wyraz twarzy) śmiało mogłam stwierdzić, że widział tę łzę.

I wiedział, że jestem smutna.

Justin powoli oblizał usta, wpatrując się we mnie przez długą i ciężką chwilę. Nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego, odezwał się.

- Wiemy, że nie powinniśmy tego w ogóle zaczynać - powiedział, odwracając wzrok do Ryana. - Ale nie możemy teraz tego przerwać.

- Dlaczego nie? - zapytał Ryan, oczywiście nie widząc logiki w argumencie Justina.

- Ponieważ - zaczął Justin. Wypuścił powietrze, odwracając się twarzą do mnie. - Ponieważ, em - wzdychnął.

- Ponieważ to zbyt trudne - powiedziałam niskim głosem, patrząc na moje dłonie. Podniosłam wzrok, łapiąc spojrzenie Ryana i wpatrując się głęboko w jego oczy. - Już to zaczęliśmy i... nie możemy tego przerwać - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem. Jest... jak jest. To byłoby zbyt trudne, żeby to przerwać, zostały jeszcze trzy miesiące do końca semestru i przez ten czas musimy pracować nad projektem Reymera - wzruszyłam jednym ramieniem. - Nie ma sposobu, żebyśmy byli w stanie to zakończyć, to wymykanie się, przyjaźń z korzyściami, jeżeli musimy spotykać się sam na sam przez następne trzy miesiące - odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na Justina, który patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

Ukrywając targające nim emocje i zmieniając wyraz twarzy na neutralny, pokiwał głową.

Ponownie odwróciłam głowę twarzą do Ryana, żeby posłać mu spojrzenie jasno mówiące: "Proszę, zrozum, że aktualnie naprawdę LUBIĘ twojego najlepszego przyjaciela. Lubię również swojego chłopaka, ale chciałabym spotykać się z nimi obydwoma. Wiesz, "najlepsze z obu światów"? " * delikatny uśmiech z nadzieją*

Ryan patrzył na mnie i w tym momencie zdałam sobie, że dokładnie zrozumiał to, co chciałam mu przekazać.

Kontynuował wpatrywanie się we mnie przez długi moment.

W końcu pokiwał głową z pustym wyrazem twarzy.

I momentalnie wiedziałam, że zrozumiał.

Może i niekoniecznie się z tym zgadzał, ale rozumiał.

- Więc... - zaczął po chwili. - Co chcecie, żebym zrobił?

Ani Justin, ani ja się nie odezwaliśmy, pewnie dlatego, że żadne z nas nie wiedziało dokładnie, co chcieliśmy.

Przez oczywiste powody żadne z nas nie spodziewało się takiej sytuacji, więc nie byliśmy przygotowani na odpowiedzi do tego typu pytań.

- Mam na myśli... - zaczął Ryan, przerywając chwilową ciszę. - Oczywiste jest, że i tak będziecie się spotykać, nieważne co powiem i nie ma tu nic, co mógłbym z tym zrobić. Nie zrozumcie mnie źle, cieszę się, że macie... tą rzecz... ponieważ Justin, jesteś moim najlepszym przyjacielem, a ty Mandy moją kuzynką. To fajne. Chciałbym tylko, żeby Greg i Aubrey nie byli w to wciągnięci, zostawcie ich.

Pokiwałam tylko głową.

- Nie zgadzam się z tym całkowicie. Mam na myśli, nie mam nic przeciwko "przyjaciołom z korzyściami". Sam byłem w takiej relacji. Ale... to całe ukrywanie się i wymykanie? Nie mogę uwierzyć, że żadne z was mi o tym nie powiedziało! Przypuszczałem, że jestem przyjacielem waszej dwójki!  - wyglądał na lekko zranionego. Spojrzał na nas. - Jak długo to wszystko trwa?

Justin i ja spojrzeliśmy na siebie niezręcznie.

Hmmm... nie mogę powiedzieć, że znam odpowiedź, bo będąc całkowicie szczerą, nie miałam zielonego pojęcia, ile to trwa.

- Kilka tygodni? - zasugerowałam.

- Więcej niż miesiąc - dodał Justin.

Brwi Ryana zmarszczyły się, gdyż ewidentnie poczuł się zraniony.

- Posłuchaj, przepraszam, że ci nie powiedziałem - rzekł Justin. - Ale nie mogłem, wiedziałem, że zareagujesz tak jak teraz i oszalejesz.

- Tak, to samo ze mną - mruknęłam.

- Więc... kiedy dokładnie zamierzaliście powiedzieć o tym innym? Zamierzaliście poczekać, aż zerwiecie z Aubrey i Gregiem? Czy czekaliście, aż ktoś was przyłapie? Co? - zapytał Ryan.

Ponownie, Justin i ja na siebie spojrzeliśmy.

- My... jeszcze o tym nie myśleliśmy - wymamrotał Justin, ucichając i niezręcznie opadając na blat ławki za nim.

Ryan westchnął, kładąc łokieć na ławce i opierając na dłoni głowę, i potarł lewą skroń.

Justin i ja siedzieliśmy, patrząc na Ryana z niepokojem.

Hmm... to w ogóle nie było niezręczne.

W końcu ponownie podniósł na nas wzrok z zdesperowanym wyrazem twarzy.

- Poważnie... co chcecie, żebym z tym zrobił?

Założyłam za ucho kosmyk włosów, biorąc głęboki wdech i wypuszczając powietrze bardzo powoli.

- Mógłbyś - zaczęłam potulnie, ucinając i wzdychając. - Nie wiem... mógłbyś... nikomu nie mówić? - spojrzałam na niego nerwowo.

Kątem oka widziałam siedzącego obok Justina ze złączonymi dłońmi, patrzącego na Ryana z poważnym wyrazem twarzy.

Ciężko było powiedzieć, czy lub nie zgadzał się z moją propozycją.

Ale uwzględniając fakt, że nic nie mówił, mogłam zakładać, że chciał tego co ja: kontynuowania tego w sekrecie.

Ryan patrzył się na mnie przez długą chwilę.

- Czy ty chcesz, żebym udawał, że nie widziałem tego, co widziałem i nie mówił nikomu, że wasza dwójka jest... w jakimś związku za wszystkich plecami i jesteście przyjaciółmi z korzyściami? - zapytał w końcu.

Pokiwałam głową i widziałam, jak obok Justin również kiwa.

Westchnął, przeczesując dłonią włosy.

- Myślę - zaczął po chwili. - Przypuszczam, że... - wyglądał na lekko zakłopotanego.

- Co? - zapytałam, nawiązując do tego, jak wyglądał.

Wzruszył ramionami.

- Taa, mogę to zrobić - powiedział prosto. - To po prostu... jest ciężkie do przyjęcia, wiecie?

- Tak, wiem - odpowiedziałam.

- Naprawdę przepraszamy, że nie powiedzieliśmy ci o tym. I przepraszamy, że musiałeś dowiedzieć się w taki sposób - powiedział szczerze Justin.

Ryan pokiwał głową.

- W porządku - odpowiedział. - Uważam, że to dziwne, ale jeśli to to, co chcecie robić, to to róbcie. Nie zamierzam próbować was powstrzymać.

- Dziękuję - powiedziałam cicho.

- Ta, dzięki - szemrał Justin.

Ryan tylko pokiwał głową.

- Więc... - zaczęłam po chwili powoli. - Obiecujesz, że nie powiesz nikomu? I mam na myśli nikomu? - zapytałam dla jasności.

- Ta, obiecuję - odpowiedział Ryan.

Bez odezwania się, wstałam z ławki i podeszłam do Ryana, otaczając go ramionami i ciasno przytulając.

- Dzięki, Ry - szemrałam do jego ucha. - Jesteś najlepszym kuzynem na świecie.

Zaśmiał się.

- Jakżeby inaczej - odpowiedział. - I nigdy tego nie zapominaj.

Zaśmiałam się w momencie, kiedy podniósł się z ławki, stając prosto i otaczając mnie ramionami, żeby przytulić mnie jak należy.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie.

Spojrzałam na Ryana z niepokojem, marszcząc nerwowo brwi.

- Jesteś pewien, że wszystko okej?

Pokiwał głową z powagą.

- Tak. Ponownie, to jest dziwne i... nieoczekiwane, ale eh... wydaje mi się, że sobie z tym poradzę.

Zaśmiałam się i usłyszałam, jak za moim plecami Justin również się śmieje.

Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego, łapiąc z nim w tym samym momencie kontakt wzrokowy.

Odwdzięczył się uśmiechem i nagle poczułam przechodzący przez moje ciało strzał elektrycznych iskierek.

Czując, jak się rumienię, z powrotem odwróciłam się do Ryana.

- Tak właściwie, to co tutaj robiłeś? - zapytałam z ciekawości.

- To audio-wizualna sala, praktycznie tutaj mieszkam! - wykrzyknął, wskazując palcem na Justina. - Bracie, to dlatego powiedziałem, że jest zawsze otwarta, mówiłem, jak bardzo muszę się tutaj szybko dostać, żeby sprawdzić coś na projekt, który mam zadany!

Oczy Justina otworzyły się szeroko w zaskoczeniu i przygryzł niezręcznie usta.

- Oh. Prawda. Ups.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

Czy on był poważny?

Czy ten chłopak naprawdę usłyszał tylko to, co chciał usłyszeć?

Jeżeli słuchałby tego, co mówił Ryan, kiedy wspomniał, że ta klasa jest zawsze otwarta, ta sytuacja nigdy nie miałaby miejsca.

Szlag by go trafił.

Chłopcy naprawdę byli czasami głupi, poważnie.

- Dzięki - powiedziałam sarkastycznie.

Wzruszył tylko ramionami.

- To nie moja wina - bąknął ściszonym głosem.

- Tak, twoja! - odpowiedziałam głośno.

- Nie, nie moja! - wykrzyknął.

Przewróciłam oczami, przełykając, i odwróciłam się do Ryan, który, ku mojej niespodziance, uśmiechał się z rozbawieniem.

- Miło zobaczyć jak znów się sprzeczacie. Przynajmniej nie wszystko się zmieniło.

Posłałam mu tylko spojrzenie, na co się uśmiechnął.

- Dobrze, więc... powinienem sprawdzić to, co miałem sprawdzić i stąd iść. Moja para i ukochana dziewczyna będzie się ciekawić, gdzie byłem tyle czasu. I myślę, że... z wami będzie tak samo...

- Ta - rzuciliśmy zgodnie z Justinem.

Złapaliśmy kontakt wzrokowy i zauważyłam, jak uśmiecha się do mnie.

- Przypuszczam, że...  w takim razie powinniśmy już iść - powiedziałam niezręcznie.

- Poczekajcie - zawołał nagle ostrym głosem Ryan.

Justin i ja szliśmy już w kierunku drzwi, dlatego nagle zatrzymaliśmy i odwróciliśmy się w jego kierunku.

- Nie idźcie razem, inaczej ludzie zaczną coś przypuszczać. Nienawidzicie się, zapomnieliście?

Chwila ciszy.

- Dobre spostrzeżenie - rzekł Justin i odwrócił się twarzą do mnie. - Idź pierwsza, okej?

Pokiwałam głową.

- Okej, pa! - powiedziałam. Pomachałam do ich dwójki (gdy ci obydwoje wykrzyknęli "pa") i odwróciłam się, wychodząc z klasy, biorąc głęboki wdech i wypuszczając go powoli.

Może i zostaliśmy przyłapani, ale przyłapani przez odpowiednią osobę.

***

Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim i jeszcze wcześniejszym rozdziałem. Ciepło na sercu się robi, kiedy widzę, że ktoś docenia pracę i czas, które wkładam w tłumaczenie. Pozdrawiam! 
Mój twitter, piszcie i pytajcie, kiedy macie ochotę :)


sobota, 9 sierpnia 2014

Chapter Nineteen: A Changing Of Tides

-Wow- Rachel Litzy, starsza siostra Natashy, skomentowała z podziwem, otwierając szeroko oczy i usta w zdziwieniu. – Wyglądasz-

- Tak gorąco! – zakończyła za nią głośno Natasha, szczerząc zęby w uśmiechu. Podskoczyła trzpiotowato, jej blond włosy zatańczyły w powietrzu. – Poważnie, Mandy! O mój Boże!

Zarumieniłam się, patrząc na moje paznokcie i oglądając je zawstydzona, na moich policzkach utrzymywało się różowe zabarwienie.

- Dziękuję – powiedziałam cicho.

-Chłopcy będą się za tobą oglądać całą noc. Nie kłamię – oznajmiła Rachel, jej niebieskie oczy błyszczały. Założyła kosmyk swoich ciemnobrązowych włosów za ucho, uśmiechając się ciepło. – Tak samo będzie z tobą, siostra. – oznajmiła, wskazując głową na Natashę.

Natasha promieniała.

- Dzięki – powiedziała.

Natasha i ja spotkałyśmy się u niej w domu, żeby przygotować się na bal listopadowy, który miał się odbyć dzisiaj, żebyśmy mogły się pomalować, ułożyć sobie nawzajem włosy i się ubrać. Rachel wróciła na weekend z college’u i chętnie poczekała na nas, żeby zobaczyć, jak wyglądamy.
Odkąd jesteśmy z Natashą przyjaciółkami prawie przez całe nasze życie, tak długo znałam Rachel, więc również byłyśmy blisko.

- Poważnie, Mandy? Twój chłopak? Greg? Nie będzie mógł od ciebie odciągnąć rąk – rzekła Rachel.

Zaśmiałam się.

- O Boziuuu – speszyłam się, przewracając żartobliwie oczami.

- Pewnie ma rację – zgodziła się w rozbawieniu Natasha.

Pokręciłam głową. Moje oczy powędrowały na Natashę, więc się uśmiechnęłam.

- Wyglądasz pięknie, Nat – oznajmiłam.

- Dzięki – odpowiedziała. Patrzyła w dół na swoją suknię z uwielbieniem, gładząc ją. Była to dopasowana jak ulał beżowa sukienka bez ramiączek do połowy uda. Miała dekolt jakby w kształcie serca i wielobarwne satynowe paski przecinające gorset wokół, dodając nieco koloru i trochę lub więcej seksowności. Do sukienki dobrana była oszałamiająco współczesnych z kwadratowym obcasem para balerinek. Jej blond włosy były jak te Ke$hy – jak perfekcja, rozrzucone na jej ramionach jako wyraz dzikości, miały o wiele większą objętość, więc wydawało się jakby było ich trzy razy więcej niż zazwyczaj. Na jej powiekach błyszczał cień, a usta zabarwiał delikatny różowy błyszczyk.

Tak.

Gdybym była lesbijką, zakochałabym się.

-  O której ma przyjechać Greg? – zapytała z ciekawością Natasha, sprawdzając na telefonie godzinę.

- O 6:30? – odpowiedziałam, rzucając okiem na zegar wiszący na ścianie, żeby dowiedzieć się, która była godzina.

6:27. Powinien za chwilę już być.

Zażenowanie powędrowałam do marnego lustra Natashy, zakładając kosmyk włosów za ucho i przyglądając sie samej sobie.

Moja sukienka, tak jak Natashy, była do połowy uda i bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca. Była jasno różowa jak wata cukrowa, a materiał był delikatny i zwiewny. Była dopasowana w talii z pikowanym drapowaniem opadającym na jedną stronę i ze ścieżką róż na skos gorsetu. Nałożyłam trochę różu na policzki i cień wokół moich brązowych oczu, przpominających kształtem migdały, dodając cielistego błyszczyku na usta, żeby zachować naturalny wygląd. Moja skóra, na którą nałożyłam mgiełkę, praktycznie błyszczała, a łydki wyglądały na niewyobrażalnie wymoledowane przez dwunastocentymetrowe czarne szpilki, które miałam na stopach.

Uśmiechnęłam się do siebie, spoglądając wyżej, żeby przyjrzeć się swoim włosom. Z pomocą Rachel wyprostowałam je zanim stały się solidną taflą. (Naturalnie były proste, ale dzięki prostownicy stały się perfekcyjne). Błyszczały w ciemności, opadająć wdzięcznie na moje ramiona kilka centymetrów przed dekoltem sukienki. Wydawały się bardziej kasztanowe niż zwykle i mogłam poczuć, jakie były miękkie, gdy opadały na moją nagą skórę.

Przygryzłam wnętrze policzka, czując dziwne uczucie przechodzące przeze mnie, a na moich ustach pojawił się niekontrolowany uśmiech.

Czułam się piękna.

Coś związanego z sukienką i z tym jak ułożyłam włosy, jaki zrobiłam makijaż, powodowało, że czułam się, jakbym mogła zrobić wszystko.

Odwracając się do Natashy i Rachel, które pochłonięte były w małej konwersacji, otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi głośny dzwonek do drzwi.

Natasha natychmiastowo popatrzyła na mnie, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Greg – zaszczebiotała.

Odwróciła się szybko i przebiegła przez pokój, Rachel szła tuż za nią, i we dwie ruszyły do drzwi wejściowych.

Słyszałam dźwięk otwieranych drzwi i muzykalny głos Natashy.

- Hej! – wykrzyknęła.

Później słyszałam tylko niewyraźne odgłosy rozmowy, jak Natasha i Rachel  nawiązały z Gregiem konwersację.


Sprawdziłam swoje odbicie w lustrze jeszcze raz, a później podniosłam bransoletkę z komody, zakładając ją na nadgarstek i robiąc kilka kroków w kierunku drzwi.

Przeszłam przez nie i  przesuwałam się do przodu w kierunku ogromnych drewnianych schodów, które prowadziły do otwartego przedpokoju domy Litzów.

Widziałam Grega ubranego w niebieską koszulę i czarne spodnie z rękami w kieszeniach, z uśmiechem rozmawiającego z dwoma siostrami. Natasha i Rachel stały do mnie plecami, więc nie widziałam wyrazu ich twarzy, ale widziałam jak Greg zaśmiał się głośno na coś, co powiedziała jedna z nich.
Powoli zaczęłam schodzić ze schodów, przesuwając moją dłoń wzdłuż brązowej barierki i patrząc pod stopy, żeby nie potknąć się na szpilkach i nie wylądować tyłkiem na samym dole.

Bo to byłoby bardzo atrakcyjne.

Nie.

Nagle Natasha rzuciła na mnie okiem, po czym ponownie odwróciła się do Grega i trąciła go łokciem.

Natychmiastowo spojrzał do góry i  widziałam, jak wyraz jego twarzy momentalnie zmienia się z ciekawości na podziw.

- O mój... – ucichł. – Mandy! – zawołał głośno, przyglądając się mi z szeroko otwartymi oczami. – Wow. Wyglądasz... – przełknął, ewidentnie nie wiedząc, co powiedzieć. - Wow.

Zaśmiałam się krótko.

- Dzięki. Też źle nie wyglądasz.

I nie wyglądał.

Fakt faktem wyglądał naprawdę dobrze.

- Dzięki – odpowiedział, a następnie zbliżył się do schodów i  wyciągnął w moim kierunku dłoń, pomagając mi zejść z ostatnich dwóch stopni i wciąż się ciepło uśmiechając.

Zanim się zorientowałam, otoczył mnie ramionami w krótkim uścisku.

Kiedy się odsunął, posłał mi uśmiech i odwrócił się twarzą w kierunku dwóch pozostałych dziewczyn.

- Powinniśmy już jechać? – zapytał, spozierając na mnie pytająco.

Natasha i ja spojrzałyśmy na siebie i wzruszyłyśmy ramionami.

- Pewnie – rzekła Natasha. – Bal zaczyna się za niedługo, więc możemy.

Pokiwałam ze zgodą.

- Poczekajcie! Zrobię wam tylko kilka zdjęć! – wykrzyknęła Rachel, gramoląc się do kuchni po jej aparat cyfrowy.

Śmiejąc się, czekaliśmy we trójkę na jej powrót.

Kiedy była z powrotem, pozowaliśmy w różnych kombinacjach (we trójkę, Natasha i ja, ja i Greg, Greg z Natashą), a gdy Rachel zrobiła niezliczoną ilość zdjęć, uśmiechając się szeroko, przeglądała wszystkie na ekranie aparatu, wykrzykując przeróżne komentarze na temat tego, jak słodko wszyscy wyglądaliśmy.

Jakoś po dziesięciu minutach pozowania, czułam jak stojąca obok mnie Natasha robi się niespokojna.
-Okej, Rach! Musimy już wychodzić – oznajmiła, śmiejąc się.

Rachel odłożyła zrezygnowana aparat.

- W porządku – rzekła.

Podeszłam do niej i przytuliłam ją, dziękując za ułożenie moich włosów i obiecując, że wkrótce się zobaczymy.

- Kocham cię, dziewczyno – zaśpiewała, przytulając mnie ciasno.

Odsunęłam się i ruszyłam w kierunku samochodu, gdy Natasha i Greg również się z nią żegnali.

Kiedy skończyli, wyszli na zewnątrz. Zajęliśmy miejsca w samochodzie Grega i po sprawdzeniu, czy każdy z nas ma bilet i uczniowski identyfikator (inaczej nie wpuściliby nas na bal), ruszyliśmy w kierunku szkoły.

***

Justin Bieber’s POV




Normalnie nienawidzę szkolnych bali.

Naprawdę.

Są stratą czasu uwzględniając fakt, że bez problemu mogłem pójść na jakąś imprezę w Hollywood, gdzie są ludzie tego samego typu (np. gorące dziewczyny w skąpych strojach), a do tego leci dobra muzyka i jest prawdziwy alkohol (w przeciwieństwie do tego owocowego ponczu).

Ale przez Aubrey, która nie potrafiła przestać skomlić i marudzić, że chce, żebym z nią poszedł, i przyjaciół, którzy również udali się na ten bal, właśnie przechodziłem przez frontowe drzwi szkoły, obejmując Aubrey za talię.

Elise i Christina szły obok Aubrey, z ożywieniem dyskutując z ich przyjaciółkami Kelsey Lynx i Riley Winter. Znałem Kelsey i Riley w miarę dobrze, bo były częścią naszej „paczki”, a poza tym kilka razy byłem z nimi na imprezie.

A przez to, że z nimi imprezowałem, najprawdopodobniej obściskiwałem się z obydwoma, kiedy byłem pijany.

Ups.

Ryan szedł obok mnie ze swoją dziewczyną Beccą Bemmer, która prawdopodobnie była najmilszą dziewczyną, która się z nami zadawała. Uśmiechała się radośnie, trzymając jedną rękę założoną wokół ręki Ryana.

Z drugiej strony szedł Chaz z jego... em... koleżanką? Nazywała się Leah Monsato i była absolutnie prześliczna, ale patrząc na to, że był to Chaz ciężko było określać ją jako jego dziewczynę.

Chaz nie wdawał się w związki.

Był on raczej chłopakiem typu „pieprz-każdą-dziewczynę-która-jest-gorąca-bez-żadnych-zobowiązań”.
Którym... przypuszczam, o tym myśląc... sam byłem.

Ehh, bynajmniej do teraz.

Czy coś.

- Bieber! – usłyszałem za sobą.

Odwracając głowę, zauważyłem mojego znajomego, Roba Jenkisa, idącego w naszym kierunku z szerokim uśmiechem na twarzy.

Pokiwałem do niego, również się uśmiechając.

- Co tam, Rob? – zawołałem.

Dogonił nas i uścisnął rękę ze mną, Ryanem i Chazem, kiwając głową do dziewczyn i rzucając w ich stronę pozdrowienia.

Razem w jedenastkę dowlekliśmy się do sali gimnastycznej, gdzie bal się odbywał.

Poczułem, jak Aubrey chwyta moją dłoń i pociera ją kciukiem, spoglądając na mnie uwodzicielsko.

- Może pójdziemy do mnie po balu? – szepnęła do mojego ucha, stając na palcach. Poczułem jej ciepły oddech na szyi. – Moich rodziców nie ma w domu, więc wiesz...

Odsunęła się i przygryzła wargę, ewidentnie próbując wydać się seksowną, gdy patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.

Korciło mnie, żeby zapytać się, czy nie wolałaby się spotkać z tym gościem, z którym była tam, gdzie mieszka Penny, ale wiedziałem, że wywołałoby to przedstawienie, więc tylko pokiwałem głową.

- Pewnie – odpowiedziałem.

Miałem na myśli, wyglądała naprawdę gorąco.

Miała na sobie najkrótszą czarną sukienkę, jaką kiedykolwiek widziałem. Ledwie zakrywała jej tyłek i miała głęboki dekolt w kształcie litery V, odsłaniający dużo skóry.

I mam na myśli, naprawdę bardzo dużo.

Nie, żebym miał coś przeciwko.

Była moją dziewczyną i wyglądała absurdalnie gorąco.

Ale jednocześnie sprawiało to, że wyglądała jak dziwka.

(Bardziej niż normalnie wyglądała.)

- Chodźmy tam! – krzyknęła Riley, wskazując palcem na wolne miejsce na parkiecie, gdzie mogliśmy wszyscy tańczyć.

Cała nasza grupa podążyła za nią, gdy w głośnikach zaczęła lecieć piosenka Britney Spears „Till The World Ends”.

Nie mogłem się powstrzymać od pochwycenia wzrokiem całej sali gimnastycznej, kiedy zbliżaliśmy się do obranego przez nas celu, jakbym kogoś szukał.

I... będąc całkowicie ze sobą szczerym... szukałem.

Ale próbowałem siebie przekonać, że robiłem to tylko dlatego, że chciałem zobaczyć, jak wyglądała ona i jak żałośnie wyglądał jej chłopak, a nie dlatego, że chciałem po prostu zobaczyć ją.

Bo to naprawdę nie było powodem.

Plus, to naprawdę była zabawa czubić się z nią.

To nie tak, że aktualnie mi na niej zależy.

Nie uważam tak.

Nie mogłem nic na to poradzić, ale poczułem się delikatnie zawiedziony, kiedy zdałem sobie sprawę, że jeszcze jej nie ma, więc skupiłem swoją uwagę z powrotem na Aubrey, która posuwała się do mnie bardzo powoli z dziwnym wyrazem twarzy, z innym niż kiedy ma brudne myśli w głowie.

Czasami było naprawdę fajnie mieć ją jako kumpla/dziewczynę do pieprzenia, ale czasami wyglądało na to, że to była jedyna rzecz, na której jej zależało.

Seks.

Cały czas.

24/7.

Ze mną i każdym kolesiem, na którego mogła rzucić swoje ręce.

... Okej, może jestem hipokrytą, uwzględniając fakt, że byłem taki sam (tyle, że z dziewczynami oczywiście).

Fanki, praktycznie każda gorąca dziewczyna w szkole, Aubrey, inne celebrytki...

Ta, wszystkie z nich.

I nie wiem dlaczego, projekt z Mandy Nash coś z tym zmienił.

Te dni minęły, kiedy  korzystałem z każdej możliwej okazji do uprawiania seksu.

Zamiast tego, robiłem to tylko z Aubrey.

(No i oczywiście obściskiwałem się z Nash).

To było dziwne, ale w jakiś sposób Mandy zastąpiła wszystkie inne dziewczyny.


Zawsze zdradzałem Aubrey, ale były to jednorazowe sprawy, które nigdy nic nie znaczyły.

Ale ta cała sprawa z Mandy?

To ewoluowało do ciągnącej się sprawy, w coś w co często gruntownie uczestniczyłem.

Co nigdy nie zdarzyło się z nikim innym, oprócz z osobą, z którą obecnie byłem (W tym wypadku - z Aubrey).

A najzabawniejsza rzecz?

Mandy była, tak jak jej już mówiłem, jedyną osobą, przed którą się otworzyłem, nie wliczając mojej mamy lub kogoś z mojego teamu.

I ja wciąż nie wiedziałem, co to tak naprawdę znaczy.

Mam na myśli oczywiście... jest inna.

Boże, nawet nie wiem, dlaczego do cholery się tym martwię.

To po prostu nie ma sensu, że ma na mnie taki wpływ.

Heh, jest gorąca (ale nie jestem pewien, czy o tym wie) i uwielbiam się z nią całować.

Ale czasami zastanawiam się, czy czuję do niej coś więcej niż tylko pożądanie.

Nagle, moje przemyślenia zostały przerwane przez obrzydliwie głośny chichot Elise i Christiny.

- Czy to Mandy Nash? - zapytała Riley, unosząc brwi i spoglądając pytająco na Beccę, Leahę i Kelsey.

- O mój Boże! - wykrzyknęła Kelsey, odwracając się, żeby patrzeć w kierunku drzwi na salę. - Myślę, że tak!

Becca zmrużyła oczy w tamtym kierunku. Szeroki uśmiech wkradł się na jej usta.

- To na pewno ona!

Leah wzdychnęła.

- Wow... - mruknęła.

- Wspaniale wygląda! - krzyknęła Becca, trącając ramieniem Ryana. - Patrz, Ry.

- Łee - rzekła Aubrey z niesmakiem, niezainteresowana przyglądając się swoim paznokciom.

- Ta- mruknęła ze zgodą Christina.

Ryan, Chaz i Rob odwrócili się, żeby spojrzeć w stronę wejścia, żeby dostrzec to, o czym wszyscy mówili.

Ryan szeroko się uśmiechnął.

Chaz zagwizdał.

- O cholera - skomentował.

Rob pokiwał głową z potwierdzeniem.

- Posunąłbym ją - rzekł.

Chaz zachichotał, kiwając głową ze zgodą. Obydwoje przybili piątki.

Natychmiastowo poczułem, jak moje ciało się napina, a delikatna fala irytacji przechodzi przez moje ciało.

Co do cho- ?

Skąd to się wzięło?

Leah posłała Chazowi karcące spojrzenie, a ten momentalnie przestał się śmiać.

Potrząsając tylko głową, odwróciłem się, żeby spoglądnąć w kierunku wejścia, chcąc dokładnie zobaczyć, co takiego związanego z Mandy powodowało, że wszyscy się tak zachowywali.

I nagle... zauważyłem ją.

Poczułem to dziwne uczucie w brzuchu i wydawało mi się, jakby moje serce nagle przestało bić z zaskoczenia.

Nie zrozumcie mnie źle, wiem, że takie rzeczy dzieją się w babskich i tandetnych filmach, ale takie coś nigdy mi się nie przytrafiło i takie rzeczy nie dzieją się mnie.

Nie jestem  żałosny, dziękuję bardzo.

Ale coś co widziałem, sprawiło, że byłem oniemiały.

Wyglądała prześlicznie, piękniej niż kiedykolwiek.

Wszystko na niej wyglądało pięknie, zaczynając od idealnie dopasowanej sukienki do jej połyskującej skóry, i na moment zapomniałem o naszej ukrywanej relacji, w której byliśmy.

Kusiło mnie, żeby odejść od moich przyjaciół, wliczając moją dziewczynę (której wygląd pamiętałem jak we mgle w tym momencie), i pójść prosto do Mandy i ją pocałować.

Ale nie z pożądaniem.

Tylko w... prawdziwy sposób.

Autentyczny.

Zostałem przywrócony do rzeczywistości i przypomniałem sobie, że nasza relacja fakt faktem była sekretem, o którym nikt nie miał pojęcia ani nikt nie mógł mieć pojęcia, kiedy Loser Boy podszedł do niej i otoczył ją ramieniem w talii.

Pochylił się i wyszeptał jej coś do ucha, na co zarumieniła się, uśmiechając.

Boże, jak ja chciałem czasami zabić tego spiętego, natrętnego dupka.

Nagle poczułem, jak Aubrey łapie mnie za nadgarstek, zaciskając palce i ciągnęła moją rękę, dopóki na nią nie spojrzałem.

Uśmiechała się sztucznie, marszcząc brwi.

- Dlaczego przyglądasz się tej irytującej, pyszałkowatej suce i jej obrzydliwym przyjaciołom? - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Praktycznie się na nią ślinisz!

Kelsey i Riley, które stały niedaleko, odwróciły się do nas z ciekawością, ewidentnie podsłuchawszy to, co powiedziała Aubrey.

- Nie ślinię się na nią - rzekłem, posyłając spojrzenie Aubrey i ignorując dwójkę dziewczyn. - Cholernie jej nienawidzę, dlaczego więc miałbym się na nią ślinić?

Aubrey puściła mój nadgarstek i skrzyżowała ramiona, przekrzywiając głowę. Zmarszczyła brwi.

- Uważasz, że wygląda gorąco czy coś?

Miałem poczucie, że Elise i Christina również słuchały.

Ale ponownie je zignorowałem.

- Nie- odpowiedziałem spokojnie. - Jest suką i jest kurewsko wkurzająca. W ogóle nie uważam, że jest atrakcyjna.

To było definitywnie jedno z największych kłamstw, jakie kiedykolwiek komuś powiedziałem, ale hej - to co liczyło się najbardziej to to, że mi uwierzyła, czyż nie?

Przez twarz Aubrey przemknął cień zadowolenia, a na ustach pojawił się uśmiech.

- Lepiej nie - odpowiedziała.

Posłałem jej uśmiech.

Wewnętrznie wydałem grymas niezadowolenia.

Co za popieprzona suka.

(I nie, tym razem nie mówiłem o Mandy.)

Kątem oka widziałem, jak Ryan mruknął coś do Chaza, i razem, on i Becca, ruszyli do przedniej części sali.

- Gdzie idziecie? - zapytałem ciekawy, odwracając się twarzą do Ryana, tak żeby wiedział, że mówię to do niego.

-Idziemy z Beccą przywitać się z Mandy- wytłumaczył Ryan, wskazując palcem przez ramię miejsce, w którym Greg, Natasha i Mandy tańczyli.

Pokiwałem raz głową w zrozumieniu.

- Pójdę z wami - powiedziałem po chwili.

Brwi Aubrey się zmarszczyły i widziałem, jak Elise i Christina otworzyły szeroko oczy, będąc w szoku.

Odwróciłem się twarzą do Aubrey, udając szeroki, ogromny uśmiech, gdy w mojej głowie układał się pewien plan.

- Chcę trochę z nich pożartować, świetna okazja, czyż nie? - powiedziałem, jeszcze szerzej się uśmiechając. Pochyliłem się i łapiąc nadgarstek Aubrey, pociągnąłem ją tak, że była teraz przyciśnięta do mnie. Położyłem dłoń na jej plecach, najniżej jak mogłem, praktycznie dotykałem jej tyłka, i szemrąłem do jej ucha. - Później wrócę i spędzimy trochę czasu we dwójkę, przygotowując się na później oczywiście.

Poczułem, jak drży,  kiedy mój oddech uderzył o jej szyję.

Odsunąłem się, posyłając do niej największy i najbardziej arogancki uśmiech kiedykolwiek.

Natychmiastowo odwzajemniła uśmiech, uwielbiając mój pomysł.

- Brzmi świetnie - sapnęła zmysłowo w odpowiedzi, posyłając mi krótkie spojrzenie i uśmiech.

Pokiwałem do niej głową, widząc, jak Elise i Christina przewracają oczami.

Obydwie się zamknęły. Były takimi samymi sukami, jak ich najlepsza przyjaciółka.

Tak, nazwałem swoją dziewczynę suką.

Nie obchodziło mnie to, że z nią chodziłem, tak jak powiedziałem Mandy, to, co było pomiędzy mną a Aubrey, nie było w żaden sposób prawdziwym związkiem, a wszystkim, na czym jej zależało, był seks.
Robiła to z każdym bez względu na wiek. Nawet nie pomyślała o tym, żeby związać się z kimś na poważnie czy żeby na kimś jej zależało.

Byłem po prostu kolejnym pionkiem w jej grze.

- Do zobaczenia za chwilę - rzekłem do Aubrey.

I puszczając jej talię, odwróciłem się, pośpieszając w kierunku Ryana i Becci, idących do Mandy i jej przyjaciół.

                                                                                     ***
Mandy Nash's POV

Szczerze czułam się szczęśliwa.

Byłam z Natashą i Gregiem, cała nasza trójka tańczyła do "Blow" Ke$hy, nie przejmując się niczym.

Po prostu chcieliśmy się świetnie bawić.

Gdy weszliśmy, natychmiastowo omiotnęłam wzrokiem pobliską część pomieszczenia, szukając pewnej osoby. 

Również natychmiastowo go znalazłam otoczonego swoimi przyjaciółmi i jego sukowatą dziewczyną, która wyglądała - jak zwykle- ździrowato, ale jednocześnie pięknie.

Jeżeli ma to jakiś sens.

Wiedziałam, że jest o wiele ode mnie piękniejsza, więc było to nieco rozczarowujące widzieć ją z Justinem, który wyglądał oczywiście bardzo gorąco.

Miał na sobie białą koszulę i spodnie khaki, a jego włosy były jeszcze bardziej perfekcyjne niż zazwyczaj, uniesione do góry w nieładzie. Uśmiechał się szeroko, ukazując rząd błyszczących białych zębów i wydawał się na szczerze szczęśliwego.

Co było atrakcyjne na każdym.

Ale w pewien sposób zraniło mnie to w środku, wiedząc, że świetnie się bawił z Aubrey.

Po kilku chwilach przestałam się na niego patrzeć i skupiłam się na dwójce moich najlepszych przyjaciół, i po kilku nieznacznych minutach kompletnie zapomniałam o całym tłumie zgromadzonym w kącie sali.

Wszystkim, co się dla mnie liczyło, była moja najlepsza przyjaciółka i mój chłopak, i to jak świetnie zamierzaliśmy się bawić tego wieczoru.

- It's time to lose your mind,

And let the crazy out,

(This place about tuh)

Tonight, we're taking name, cause

We don't mess around. - Natasha i ja zaśpiewałyśmy, co sił w płucach, śmiejąc się, gdy muzyka zagrzmiała między nami.

Nagle, jakkolwiek, zostało nam to przerwane przez kogoś, kto klepał mnie w ramię.

Odwróciłam się, żeby zobaczyć stojącego tam Ryana i jego "niedawno nabytą" dziewczynę Beccę. Obydwoje promienieli, patrząc na mnie.

- Hej! - wykrzyknęłam, przytulając obydwoje.

- Hej! - odkrzyknęli.

- Mandy, wyglądasz naprawdę prześlicznie! - wykrzyknęła Becca, patrząc na mnie z podziwem.

Uśmiechnęłam się do niej ciepło.

- Aww, dziękuję, ty także! - odpowiedziałam.

- Dzięki- odpowiedziała.

- Ta, powalasz, kuzynko - rzekł Ryan, przewieszając ramię przez moje ramiona i całując mnie w policzek. - Wyglądasz strasznie gorąco.

Zaśmiałam się.

- Dzięki, Ry. Ty także.

Zachichotał.

- Becca, znasz Natashę i Grega, prawda? - zapytałam, unosząc brwi pytająco i wskazując na moich przyjaciół stojących przed nami. 

Becca pokiwała głową.

- Tak, spotkaliśmy się w zeszłym tygodniu - powiedziała. Uśmiechnęła się ciepło do Natashy i Grega, machając ręką na powitanie.

Nie mogłam nic poradzić, ale zauważyłam, jak Greg zaciska szczękę z irytacją i posyła Ryanowi (który wciąż trzymał ramię na mnie) spojrzenie.

Natychmiastowo poczułam się wkurzona.

Co do cholery?!

Ryan jest moim kuzynem.

Dlaczego do cholery Greg miałby być zazdrosny o to, że obejmuje mnie ramieniem i pocałował mnie w policzek?

To nic nie znaczyło poza zwykłym kuzynowskim gestem.

Dobry Boże.

Miałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam jak ktoś odchrząkuje i podchodzi do mnie z drugiej strony, otaczając mnie ramieniem.

Greg momentalnie spojrzał, jakby chciał kogoś zabić.

Wiedziałam, kto właśnie przyszedł, zanim nawet spojrzałam, ponieważ do moich nozdrzy dochodził znajomy zapach wody kolońskiej, ale mimo wszystko odwróciłam głowę.

- Co tam, Nash? - zapytał arogancko Justin, posyłając mi głupi uśmieszek.

Boże, ale on był gorący.

Zabrał rękę z moich ramion, kiwając głową do Ryana, który także cofnął rękę.

- Hej- powiedziałam niezręcznie.

- Co ty tutaj robisz, Bieber? - zapytała z irytacją Natasha, krzyżując ramiona i wydając dźwięk niezadowolenia. - Nikt cię tutaj nie chce.

- Tego nie wiedziałem, Litzy. Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. - powiedział lekko Justin, uśmiechając się.

Podniosłam stopę, stając obcasem na jego nodze i starając się zachować, jak najbardziej potrafiłam, neutralną twarz.

Poczułam, jak się napiął i mogłam śmiało powiedzieć, że korciło go, żeby odwrócić się do mnie i domagać się wyjaśnienia, dlaczego do cholery to zrobiłam.

Ale on wiedział dokładnie jak i ja, za co to było.

Musiał przestać wygadywać sugestywne wyrażenia jak te, bo Natasha i Greg mogliby zacząć coś podejrzewać.

- Co masz do cholery na myśli? - domagał się głośno Greg, krzyżując ramiona.

Justin wzruszył ramionami.

- Nic, co ktoś taki jak ty byłby w stanie zrozumieć - rzekł oschle. 

Usłyszałam po mojej lewej, jak Ryan przypadkowo parska. 

Zamknęłam tylko na moment oczy, zanim je otworzyłam, żeby powoli odwrócić głowę w stronę Justina. 

- Tak właściwie to szedłem za Ryanem - powiedział w tym momencie Justin. - Myślałem, że idziesz po poncz - powiedział, zwracając się do swojego przyjaciela. 

Ryan wzruszył ramionami.

-Chcesz trochę? 

Justin wzruszył ramionami. 

- Nie, ale Aubrey pewnie tak.

Ryan się uśmiechnął.

- Mam cię.

- Co za dżentelmen - powiedziała fałszywie słodkim głosem Natasha, posyłając Justinowi spojrzenie z największą odrazą.

- Wiem, okej?  - powiedział lekko Justin. - Ale tylko wtedy, kiedy chcę - mrugnął do niej okiem.

Przewróciła oczami, potrząsając głową i wydając grymas niezadowolenia.

- Świnia- mruknęła bez tchu.

Odwróciłam się kompletnie twarzą do Justina, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Dlaczego nie pójdziesz zrobić tego, co próbowałeś? Jak Natasha wspomniała, nikt cię tutaj naprawdę nie chce, a twoja najdroższa Aubrey na pewno już się martwi - posłałam mu szyderczy uśmiech.

Od razu odwdzięczył się takim samym uśmiechem.

- Nie ma potrzeby bycia taką suką, Nash. Przepraszam, że próbowałem być towarzyski. 

Uniosłam brwi.

- Towarzyski? Przez przychodzenie tutaj i bycie dupkiem? - zaśmiałam się sztucznie, patrząc mu prosto w oczy, jako znak, że nie jestem poważna, mówiąc to. - Ta, naprawdę świetnie.

- Auć. Ostro - odpowiedział. - Zabolało, Nash. Naprawdę, to naprawdę boli - powiedział rozdrażniony.

Spojrzał na mnie, skanując każdy centymetr mojego ciała.

Wiem, że robił to, żeby być zmierzłym, ale nagle poczułam się zażenowana. 

- Gdzie patrzysz, Bieber? - prychnął nagle Greg, wpatrując się w Justina z cieniem zazdrości na twarzy. 

Ewidentnie zaczynał się zamartwiać faktem, że Justin jest międzynarodową gwiazdą i ma więcej doświadczenia z dziewczynami niż on, gdy ten własnie mnie (dziewczynę Grega) obczajał. 

Nie przypominając... Justin był prawdopodobnie najgorętszym chłopakiem w całym pomieszczeniu.

Taa... pamiętacie skalę, o której nadmieniłam wcześniej? 

Greg dostał... 6, czy coś takiego?

A Justin... 11.5.

Justin przeniósł swój wzrok posyłając rozbawiony uśmiech Gregowi, prychając.

Greg wyglądał, jakby patrzył na niego spode łba z wściekłością.

Przewróciłam oczami.

- Po prostu nas zostaw - powiedziałam do Justina, wiedząc, że Greg bliski był załamania nerwowego.

- Chętnie - rzekł oschle i, kiwnąwszy ostatni raz głową do Ryan, odwrócił się, żeby odejść.

Ale kiedy myślał, że wszyscy wrócili do normalnej rozmowy i skupili swoją uwagę z dala od niego, stanął tuż za mną, kładąc dłoń na mojej talii.

- Spotkajmy się w sali 148 - szepnął skrycie do mojego ucha.

Kiwnęłam tylko głową, wskazując, że usłyszałam, zanim się odwrócił i szybko zniknął w tłumie.

Skupiłam swoją uwagę z powrotem na moich przyjaciołach wystarczająco szybko by zauważyć, jak Becca odwraca głowę, by spojrzeć na mnie.

- Wow... ty i Justin naprawdę się nienawidzicie, prawda? - zapytała.

- Tak - odpowiedziałam szybko. - Fakt faktem gardzimy sobą z pasją - skłamałam. - Jest zboczonym fiutem i prawdopodobnie jest najbardziej irytującą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam.

Ryan się zaśmiał.

- Myślę, że to nawet śmieszne, jak bardzo się nienawidzicie. Wiedzieliście, kim jesteście przez lata, ale nigdy nie rozmawialiście aż do teraz. (Są partnerami w projekcie z angielskiego) - wytłumaczył Becce, która potaknęła. Odwrócił się z powrotem twarzą do mnie z rozbawionym uśmiechem na twarzy. - To zabawne. Ledwo co się znacie, ale od zawsze jesteście wrogami.

- Ehh, to musi być coś nie tak z twoimi przyjaciółmi, Ry, ponieważ tak samo jest z Chazem - rzekłam, śmiejąc się. - Jego też nienawidzę.

- A on nienawidzi ciebie? - zapytała zaskoczona Becca.


Potaknęłam głową.

- Mhm - odpowiedziałam, uśmiechając się. 


Pozwólcie mi to tutaj wyjaśnić: Becca aktualnie nie chodzi do naszej szkoły. Należy do tego samego kościoła co Ryan i dzięki temu właśnie się spotkali. Dopiero co zaczęli się spotykać, więc zna jego i moich przyjaciół, ale nie zna za dobrze historii między obydwoma grupami.

Becca wyglądała na nieco zaskoczoną, kiwając powoli głową.

Uśmiechnęłam się, patrząc w miejsce, gdzie stali Natasha i Greg.

Oczy Grega biegały po cały pomieszczeniu z paranoi, szukając kogokolwiek, kto mógłby podejść i skomentować mój wygląd. 

Jakkolwiek, Natasha stała sztywno z ciasno skrzyżowanymi rękami, mrużąc podejrzliwie na mnie oczy, miała chłodny wyraz twarzy.

Zaśmiałam się nerwowo, patrząc na nią z lękiem.

- Co? - zapytałam.

- Co on właśnie do ciebie powiedział? - zapytała, patrząc na mnie długo i twardo.

Poczułam, jak zamieram i jak mój żołądek się zaciska.

Nie miałam pojęcia, że ktoś wtedy patrzył.

Ponownie nerwowo się zaśmiałam, marszcząc brwi ze sztucznym zmieszaniem.

- O czym mówisz? - zapytałam. - Kto coś do mnie powiedział?

- Bieber - odpowiedziała. - Chwilę temu.

Uwaga Grega natychmiastowo przeniosła się na nas, a jego mina zmieniła się na czujną.

- Co? - zapytał.

Zauważyłam, że Ryan i Becca także przestali rozmawiać, żeby patrzeć na nas.

Potrząsnęłam delikatnie głową, starając się znaleźć jakąś wiarygodną wymówkę.

- Nie wiem, o czym mówisz - rzekłam.

- Tak, wiesz - powiedziała spokojnie Natasha, w jej głosie słyszalne było wzburzenie. - Chwilę temu. Bieber szepnął ci coś do ucha, a ty pokiwałaś głową. Co powiedział?

- On co? - zapytał groźnie Greg, krzyżując ramiona i zaciskając szczękę w irytacji. Przeniósł swoje spojrzenie na mnie, wpatrując się we mnie oczekująco.

Ryan i Becca wymienili osłupiałe spojrzenia, obydwoje ewidentnie byli zaskoczeni nagłą zmianą atmosfery.

- Nie-nie wiem, o czym -

- Tak, Mandy, wiesz! - sapnęła Natasha. - Widziałam to!

Udawałam zmieszanie przez chwilę, zanim udałam, jakbym nagle zrozumiała, o co chodziło.

- Ahhh -  rzekłam. - To - zaśmiałam się krótko. - To było bez znaczenia, jak zwykle zachował się jak dupek. Wyszeptał coś obrzydliwego, że... wraca do swojej gorącej dziewczyny czy coś. Nie wiem dokładnie, bo ledwo co go usłyszałam.

Natasha wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę.

- Powiedział coś o  wracaniu do swojej gorącej dziewczyny? - zapytała widocznie nieprzekonana. Uniosła brwi. - Dlaczego niby miałby czuć potrzebę, żeby ci to powiedzieć?

- Nie wiem - odpowiedziałam. - Jest dziwny, nie mam pojęcia - potrząsnęłam głową. - Mam na myśli, tak jak powiedziałam, nawet nie wiem, co naprawdę powiedział, nie byłam w stanie usłyszeć, co dokładnie powiedział. Jest tu za głośno.

Natasha kontynuowała wpatrywanie się we mnie podejrzliwie.

- Jestem szczera, Natasha - rzekłam przez muzykę, zaczynając być poirytowana. - Poważnie.

Wpatrywała się we mnie przez kolejną długą chwilę jak Greg, zanim w końcu zaczęli sprawiać wrażenie, że zaakceptowali prawdę i wzruszyli ramiona, odwracając się do Ryana i Becci, którzy wciąż wyglądali  na doszczętnie zmieszanych.

Piosenka, która wtedy leciała ("What the hell" Avril Lavigne), zatrzymała się, a z głośników rozniósł się po całej sali gimnastycznej głos DJ'a.

- Mam nadzieję, że każdy się dobrze bawi! - zawołał. - Ta piosenka jest dla wszystkich pięknych par tutaj.

Wewnętrznie jęknęłam, gdy z głośników zaczęły wypływać pierwsze akustyczne dźwięki gitary.

Greg spojrzał na mnie wyczekująco, mały uśmiech formował się na jego ustach.

- Zatańczmy, piękna! - krzyknął Ryan, łapiąc za dłoń Becci.

Zachichotała i we dwoje pomachali do nas, wykrzykując "Do poźniej!", zanim odwrócili się i pośpieszyli w kierunku pustego miejsca na parkiecie, gdzie zaczęli swój wolny taniec.

Przyglądałam im się przez moment, zanim odwróciłam się do Grega, który szerzej się do mnie uśmiechał.

- Może zechciałabyś ze mną zatańczyć?  - zapytał.

Uśmiechnęłam się mściwie do wewnętrznego poczucia winy i adrenaliny z powodu niezręcznej sytuacji, która miała miejsce chwilę temu, i pokiwałam twierdząco głową.

- Tak, chciałabym - odpowiedziałam cicho, uśmiechając się ciepło.

Natasha wzdychnęła teatralnie.

- Pójdę sobie stanąć niezręcznie przy misce z ponczem - rzekła.

Posłałam jej przepraszające spojrzenie.

Zaśmiała się i pomachała do nas.

- Żartowałam. Miłej zabawy. Do zobaczenia, gołąbeczki!

I z tym, odwróciła się i odeszła od nas, po drodze spotykając kilka innych dziewczyn, które nie miały pary.

Odwróciłam się do Grega, który wyciągnął do mnie swoją dłoń, którą następnie chwyciłam.

Poprowadził mnie do środka parkietu, gdzie się zatrzymaliśmy. Odwrócił się twarzą do mnie, kładąc dłonie na mojej talii, uśmiechając się w dół z dziwnym adorującym wyrazem twarzy.

Chciałabym móc to cofnąć, ale jedynie się uśmiechnęłam.

Zbliżyłam się i położyłam dłonie na jego karku, kładąc głowę na jego ramieniu, kiedy zaczęliśmy tańczyć do rytmu piosenki.

Well I'm not the type / Nie jestem typem

To hand my heart over / Żeby podawać serce na dłoni

Thought I was stonger / Myślałam, że jestem silniejsza

So I'm wonderin' why / Więc zastanawiam się dlaczego

I can't shake this feeling / Nie mogę strzepnąć tego uczucia

Look what you're doing to me / Patrz, co ze mną robisz


No I'm not the type, not the type / Nie jestem typem, nie tym typem

To move in quickly / Żeby zbliżać się zbyt szybko

Whenever you're near me / Kiedykolwiek jesteś przy mnie 

I just can't deny / Nie mogę zaprzeczyć

The way that I'm feeling / Sposobowi, w jaki się czuję

I don't know wahat happens to me / Nie wiem, co się ze mną dzieje

I get nervous, I get breathless / Denerwuję się, nie mogę złapać oddechu

When you're here next to me and / Kiedy jesteś obok mnie


Some people wait for a lifetime / Niektórzy czekają przez całe życie

To feel like this baby / Żeby poczuć się jak to dziecko

They keep waiting / Wciąż czekają

So lets take a chance / Więc łap szansę

While it's here, while we can / Kiedy tu jest, kiedy możemy

We can make it / Możemy to zrobić

But don't keep me waiting for you / Ale nie sprawiaj, że wciąż muszę na ciebie czekać

On you. / Na tobie.*

Poczułam dziwne uczucie w środku, kiedy wsłuchiwałam się w słowa piosenki, kiedy muzyka wdzięcznie przecinała całe pomieszczenie i wiele ludzi wokół nas tańczyło.

Zmarszczyłam z niezadowoleniem brwi, a moje spojrzenie powędrowało do góry, żeby spotkać się z widokiem tańczącego powoli Justina z Aubrey.

Także miała głowę na jego ramieniu... i chyba po raz pierwszy wyglądali spokojnie.

Szczęśliwi. Pogodni. Słodcy.

Jak prawdziwa para.

I nagle poczułam, jakby coś we mnie w środku właśnie pękło, a przez moje ciało przeszło dziwne i nieznajome uczucie.

Naraz, nie chciałam być tam na parkiecie z Gregiem nigdy więcej.

Well, it's friday night (I just tried to call you) / Więc jest piątkowa noc (Właśnie próbowałam się do ciebie dodzwonić)

I wonder where you are / Ciekawie się, gdzie jesteś

Is everything alright? / Czy wszystko jest w porządku? 

I wanna be with you / Chcę być z tobą

I wish I could reach you / Chciałabym móc do ciebie podejść

I wish I could see you right, and oh / Chciałabym cię zobaczyc, i

I'm so anxious / Jestem tak niespokojna

I don't want to lose you / Nie chcę cię stracić

Or lose what we have, cause / Lub stracić tego, co mamy, bo

Some people wait for a lifetime / Niektórzy czekają przez całe życie

To feel like this baby / Żeby poczuć się jak to dziecko

They keep waiting / Wciąż czekają

So lets take a chance / Więc łap szansę

While it's here, while we can / Kiedy tu jest, kiedy możemy

We can make it / Możemy to zrobić

But don't keep me waiting for you / Ale nie sprawiaj, że wciąż muszę na ciebie czekać*

Nagle poczułam, jak przechodzi przeze mnie smutek, i powoli i w sposób niewytłumaczalny zrozumiałam, jakiego uczucia doświadczałam, patrząc na Justina, który tańczył powoli i romantycznie z Aubrey.

To było utęsknienie.

Poczułam pewne pragnienie, że chciałabym, żeby tym, z którym tańczę, zamiast Grega był on.

Czułam się okropnie. Wina przesiąknęła moje ciało, kiedy trzymałam głowę na ramieniu Grega, marząc, żeby to był ktoś inny.

I gdzieś głęboko w środku czułam, że tańczę ze złą osobą.

Some people wait, / Niektórzy czekają,

Thinking some day, / Myśląc, że któregoś dnia

They'll find something better, / Znajdą coś lepszego,

But I'm not afraid, of making mistakes, / Ale nie boję się popełniania błędów

So I'll, / Więc

I'll take my chances. / Skorzystam z moich szans.

Some people wait for a lifetime / Niektórzy czekają przez całe życie

To feel like this baby / Żeby poczuć się jak to dziecko

They keep waiting / Wciąż czekają

So lets take a chance / Więc łap szansę

While it's here, while we can / Kiedy tu jest, kiedy możemy

We can make it / Możemy to zrobić

But don't keep me waiting for you / Ale nie sprawiaj, że wciąż muszę na ciebie czekać*

Nagle spojrzenie Justina, które skupione było na podłodze, kiedy powoli obracali się w miejscu, posunęło się do góry i skrzyżowało z moim, wpatrując się we mnie z poważnym wyrazem twarzy.

Moje pragnienie momentalnie się podwoiło, a przez moje ciało przeszła kolejna fala smutku.

Nie pytajcie, skąd to wszystko.

Mam na myśli, wiedziałam, że go lubię, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to uczucie stało się tak prawdziwe.

To wszystko przecinało mój umysł, ale mimo to desperacko pragnęłam znaleźć się w jego ramionach i zatańczyć z nim zamiast z Gregiem.

A kiedy jego spojrzenie spotkało się z moim i wpatrywaliśmy się w siebie przez parkiet przez czas, który wydawał się dniami, wiedziałam, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam jak i dlaczego, że czuł się tak samo jak ja.

Some people wait for a lifetime / Niektórzy czekają przez całe życie

To feel like this baby / Żeby poczuć się jak to dziecko

They keep waiting / Wciąż czekają

So lets take a chance / Więc łap szansę

While it's here, while we can / Kiedy tu jest, kiedy możemy

We can make it / Możemy to zrobić

But don't keep me waiting for you / Ale nie sprawiaj, że wciąż muszę na ciebie czekać*

No,

For you. / Na ciebie.

Wtedy piosenka dobiegła końca i pary wokół nas się rozłączyły, uśmiechając się szczęśliwie do siebie, kiedy DJ wykrzyczał jakieś oklepane ogłoszenie, przełączając na kolejną piosenkę, która była znacznie szybsza i nieprzyjazna parą.

Greg przewrócił oczami i jęknął głośno.

- Boże, my nigdy nie pozbędziemy się tego dzieciaka, nieprawdaż? - mruknął ostro.

Zaśmiałam się krótko jak zazwyczaj, a w sali rozbrzmiał wysoki głos Justina.

Oh-oh-oh-oh,

Oh-oh-oh-oh,

Oh-oh-oh-oh,

Oh-oh-oh-oh,

You know you love me, 

I know you care, 

Just shout whenever,

And I'll be there

Stłumiłam rozbawiony uśmiech, kiedy wszyscy w sali oszaleli i zaczęli śpiewać, ile sił w płucach, niektórzy krzycząc do Justina i rozbawienie trącając go łokciem.

Wskroś sali złapałam jego spojrzenie i posłałam mu uśmieszek.

On tylko wzruszył ramionami ewidentnie zadowolony z siebie. Kiedy Greg zaczął szukać Natashy, a Aubrey zatraciła się w wykrzykiwaniu z Elise i Christiną słów piosenek, zauważyłam, jak rusza ustami, chcąc mi coś przekazać.

Zmarszczyłam brwi, nie do końca pewna, co właśnie powiedział.

Powiedział to ponownie, ale ja wciąż nie wiedziałam, o co chodziło.

Potrząsnęłam tylko głową, wzruszając ramionami w zamęcie.

Wyciągnął wtedy swój telefon i zaczął naciskać palcami na ekran, pisząc wiadomość za pewne do mnie.

Dyskretnie pokiwałam do niego głową, zanim wyciągnęłam mój telefon z kopertówki i odblokowałam go, zauważając, że właśnie wysłał mi wiadomość.

- Gdzie jest Tasha? - zapytał Greg, pochylając się do mnie.

Szybko przysłoniłam telefon, odwracając go tak, że nie był w stanie zobaczyć ekranu. Wzruszyłam ramionami.

- Nie jestem pewna - odpowiedziałam głośno, przekrzykując muzykę, kiedy właśnie zaczął się refren i wszyscy zaczęli wykrzykiwać tekst piosenki niewyobrażalnie głośno.

Zmarszczył brwi w niezadowoleniu, wyciągając szyję, tak że mógł szukać wśród setek uczniów znajdujących się w sali.

Złapałam korzyść z jego chwilowego zainteresowania, żeby sprawdzić wiadomość, którą wysłał mi Justin.

Od: Justin Bieber

spotkajmy się w pokoju 148 teraz

Spostrzegłam wtedy, że Justinowi udało się wymsknąć od Aubrey i jego przyjaciół.

- Chodźmy tędy - rzekł Greg, wskazując głową w prawą stronę.

- O...kej - powiedziałam powoli.

Zanim zdążyłam zaprotestować, czy powiedzieć nawet słowo, złapał moją dłoń i zaczął mnie przeprowadzić, szukając jakiegokolwiek znaku naszej przyjaciółki.

Stwierdzając, że jest to idealna możliwość, żeby go porzucić oraz żeby nie wyglądało to dziwnie, odchrząknęłam i klepnęłam go w ramię.

- Stój! - zawołałam.

W tym samym momencie, kiedy zaczyna się część Ludacrisa w "Baby", Greg odwrócił się do mnie.

- Pójdę do toalety - rzekłam. - I pójdę się napić, jestem trochę spragniona. Spróbuję też znaleźć Natashę.

Pokiwał głową.

- Okej.

- Będę z powrotem... za trochę. Nie wiem, ile to zajmie, w łazienkach zawsze są długie kolejki. Może pójdę do tej, która jest dalej - rzekłam.

- Spróbuj pójść do tej koło sali przedmiotów przyrodniczych - zasugerował Greg. - Powinna być otwarta i jest wystarczająco daleko, więc może nikogo tam nie będzie.

Uśmiechnęłam się.

- Ta, spróbuję. Będę za trochę! - zawołałam.

I z tym, odwróciłam się i pośpieszyłam przed siebie, z determinacją przechodząc pomiędzy gromadami kolegów z klasy, zanim doszłam do wyjścia z sali gimnastycznej. Otworzyłam ponownie wiadomość Justina, żeby sprawdzić jeszcze raz numer sali, a później ruszyłam wzdłuż korytarza w poszukiwaniu jej.

Zajęło mi kilka minut zmierzanie w wybranym kierunku przez słabo oświetlone korytarze mojej szkoły, sprawdzając drzwi różnych pomieszczeń, żeby zobaczyć jaki mają numer.

W końcu, co wydawało się latami, znalazłam pokój 148. Wyglądało na to, że była to klasa do angielskiego, ale nigdy nie miałam tutaj lekcji.

Powoli otworzyłam drzwi, rozglądając się dookoła, z ciekawością szukając jakiegokolwiek znaku Justina.

Kiedy drzwi się zamknęły, mignął mi, zbliżając się do mnie z lewej strony, i następną rzeczą, jaką wiedziałam, było to, że złapał mnie za dłoń, przyciągając do siebie.

Jego usta zbliżyły się do moich i poczułam, jak mocno mnie całuje, pocierając jedną ręką moją talię, a drugą trzymając w moich włosach.

Instynktownie pocałowałam go z powrotem, kładąc obydwie dłonie na tyle jego szyi i odwzajemniając nacisk na jego usta.

- Hej - powiedział chrapliwie, przerywając na krótką chwilę pocałunek. Ponownie przycisnął swoje usta do moich i kontynuował całowanie mnie, zabierając dłoń z mojej talii i bawiąc się moimi włosami z drugą dłonią.

W odpowiedzi tylko przekręciłam głowę, żeby mieć bardziej komfortowy kąt, i otworzyłam usta, kiedy go pocałowałam.

Poczułam, jak wkłada swój język do środka i przez moment  poczułam się kompletnie oderwana od rzeczywistości przez jego smak.

Wzięłam oddech, wdychując jego perfumy i czując, jak zdejmuje dłonie z mojej głowy i kładzie je na mojej talii.

- Hej - powiedziałam w odpowiedzi, mówiąc szybko w czasie krótkiej przerwy w naszym pocałunku.

Zaczął naprowadzać mnie do tyłu, nie tracąc kontaktu z moimi ustami. Kontynuował intensywne całowanie mnie, wkładając w to jak najwięcej pasji i uczucia, ile było możliwe.

Zanim się zorientowałam, popchnął mnie do tyłu na ławkę.

Chyląc się nieco do przodu, chwycił mnie ciasno za biodra i uniósł do góry, nigdy nie odrywając ust od moich. Posadził mnie najwyższym miejscu ławki, tak że teraz byłam nieco bliżej poziomu jego wzrostu. Uśmiechnął się szybko, zanim pochylił się i ponownie mnie pocałował, zbliżając moją szyję do niego. Ponownie wepchnął swój język do środka, a ja zadrżałam, przeplatając mój język z jego.

Podniosłam rękę do góry i bawiłam się kilkoma guzikami jego koszuli, powoli rozpinając je, więc trochę jego skóry było widoczne. Wtedy ponownie umieściłam dłoń na tyle jego szyi, przyciągając jego twarz bliżej i uśmiechając się, kiedy otworzył usta przez pocałunek.

W końcu, co wydawało się latami, oderwał się ode mnie, ciężko oddychając. Jego usta były szeroko otwarte, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, kiedy patrzył mi prosto w oczy z nieczytelnym wyrazem twarzy.

Również ciężko oddychałam, będąc kompletnie zdyszana, kiedy również się w niego wpatrywałam.

Wciąż trzymał jedną dłoń wokół mojej szyi. Poczułam, jak powoli chwyta część moich włosów, następnie opuszczając rękę.

Wtedy zabrał kosmyk opadających mi na oko włosów.

- Wow, Nash - skomentował pomiędzy oddechami. - Muszę powiedzieć, że świetnie całujesz.

Uśmiechałam się do niego przez chwilę, zanim parsknęłam.

- Dobrze wiedzieć - odpowiedziałam.

Uśmiechał się szeroko, robiąc krok do tyłu i siadając na ławce w rzędzie obok mnie.

- Gładka robota, szeptanie mi do ucha - skomentowałam. - Prawie nas wystawiłeś, Natasha cię widziała i domagała się, żebym jej powiedziała, co powiedziałeś.

Uniósł brwi.

- I jak sobie z tym poradziłaś? - zapytał.

Wzruszyłam ramionami.

- Wymyśliłam coś i powiedziałam, że nie dosłyszałam, co powiedziałeś - ponownie wzruszyłam ramionami, wskazując palcem na niego z surowym wyrazem twarzy. - Ale musisz przestać tak robić.  Tak, i mówić, rzeczy typu "Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie" - powiedziałam, robiąc w powietrzu cudzysłów. - Moi przyjaciele są szaleni, zaczną być podejrzliwi. To zajmie pięć sekund Natashy - która jest geniuszem - żeby złożyć dwoje w całość i domyśleć się, co się dzieje.

Podniósł ręce do góry w obronnym geście.

- Okej, okej. Przepraszam.

Posłałam mu delikatny uśmiech i wygładziłam dół sukienki, krzyżując kostki i huśtając nimi nieprzytomnie za końcem ławki.

- W każdym bądź razie, skąd wiedziałeś, że ta sala będzie otwarta? - zapytałam ciekawa, rozglądając się dokoła.

Wzruszył ramionami.

- Ryan powiedział, że zawsze jest otwarta. To audio-wizualna klasa, więc ma tutaj lekcje i akurat tak się stało, że wspomniał coś o tym, że jest zawsze otwarta, zaraz zanim to przyszliśmy.

Pokiwałam głową, ponownie się rozglądając z ciekawością.

W pomieszczeniu było ciemno, ale ze względu na przygaszone światło dochodzące z korytarza i prostokątnych okien, które znajdowały się na jednej ze ścian, widziałam przycienione sylwetki wszystkiego (ławek, sprzętu video i tak dalej) i wyraźnie mogłam wyczytać mimikę twarzy Justina.

Zauważyłam, jak oczy Justiny wędrują w kierunku moich stóp (którym wciąż huśtałam w przód i w tył), a następnie przyglądając się mnie centymetr po centymetrze, przeniosły się na moją twarz. Jego wyraz twarzy był poważny i jedyne co był w stanie zrobić, to wpatrywać się we mnie w ciszy.

Czując się nieco zażenowana, zachichotałam nerwowo i założyłam kosmyk włosów za ucho.

- Co? - zapytałam.

Wzruszył ramionami.

- Nie wiem - szemrał.

Posłałam mu spojrzenie.

Ponownie wzruszył ramionami, a pomiędzy nami zapanowała długa cisza.

Wtedy, po dłuższej chwili, w końcu się odezwał.

- Po prostu... - zaczął, jego ochrypły głos docierał wprost do mnie. - Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy... ale Loser Boy to szczęściarz.

Zmarszczyłam brwi i poczułam jak moje usta się otwierają.

Okej. Zaczekaj.

Cofnij.

Co właśnie Justin Bieber do mnie powiedział?

Był zazdrosny o Grega?

...Em...

Zmarszczyłam na niego brwi, jakbym czekała, aż głośno się roześmieje i wykrzyczy, że całkowicie żartował, że nigdy nie uważałby, że Greg to szczęściarz.

Ale zamiast tego, wzruszył ramionami.

- Ja, em... - odchrząknął niezręcznie. - Nie wiem, czy ktoś ci to już dzisiaj powiedział. Pewnie... eh, pewnie tak - ponownie odchrząknął, wpatrując się w podłogę. - Powiem to, tak czy siak.

Zapanowała długa cisza, w czasie której czekałam, aż coś powie.

Wtedy spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy, patrząc mi prosto  w oczy.

- Wyglądasz naprawdę pięknie - powiedział cicho i wzruszył ramionami. - Eh... jeszcze piękniej niż zazwyczaj, mam na myśli - posłał mi delikatny uśmiech.

- Dziękuję - odpowiedziałam cicho, czując się ekstremalnie dotknięta jego słowami.

Nigdy nie pomyślałabym, że nasze relacje ewoluują do tego.

Nawet kiedy zgodziłam się na sekretny romans z nim i nawet kiedy zdałam sobie wewnętrznie sprawę, że go lubię, nie zaczęłam nawet pojmować możliwości, że mnie tak zaskoczy i będzie taki... inny.

Więc...

Nawet nie umiem tego opisać.

To nie było w stylu Justina Biebera, którego znałam i obserwowałam przez mnóstwo lat.

Ale nie narzekam.

- Więc... em - odchrząknął ponownie Justin. - Ta, Greg to szczęściarz.

Posłałam mu uśmiech i  zapanowała przedłużająca się cisza.

- Aubrey jest szczęściarką - rzekłam potulnie po chwili.

Justin spojrzał na mnie, a przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia, zanim uśmiechnął się do mnie szczerze i prawdziwie.

- No ja myślę, że jest, czyż nie? - rzekł zadowolony z siebie, uśmiechając się do mnie szeroko, jakby wskazywał, że żartuje.

Zaśmiałam się.

Przez długi moment wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, zanim się pochylił i zszedł z ławki, podchodząc do mnie i kładąc dłonie po obydwóch stronach mojej twarzy, patrząc mi prosto w oczy.

- Jestem jedynym, który nienawidzi faktu, że to musi być sekret? - wyszeptał chrapliwie, jego oczy migotały.

Potrząsnęłam głową.

Zaśmiał się krótko.

- Co? - zapytałam cicho.

Przez chwilę nic nie mówił.

- Nigdy nie pomyślałaś, że to, co jest między nami, jest prawie jak historia Romeo i Julii? Ta sztuka, o której robimy projekt? Twoi przyjaciele to Kapuleci, a moi Montekowie. Wzajemnie się nienawidzą i nie potrafiliby znieść nas razem.

Zaśmiałam się delikatnie.

- Nie, nigdy o tym nawet nie myślałam, ale... Teraz, kiedy o tym myślę... Ta, masz rację.

Zaśmiał się ponownie, przyciskając delikatnie usta do moich. Następnie się odsunął, wciąż trzymając moją twarz w dłoniach, zanim arogancko się odezwał.

- Ale nie zabiłbym się dla ciebie.

Otworzyłam buzię z drwiącym niedowierzaniem, posyłając mu spojrzenie.

On tylko wybuchnął śmiechem, wskazując, że tylko żartował.

I następną rzeczą, którą wiedziałam, był on całujący mnie zachłannie w usta.

Miałam obydwie dłonie po moich dwóch stronach oparte o ławkę, kiedy wepchnął język do moich ust, przesuwając dłonie z mojej twarzy do włosów.

Oderwałam się od jego ust i przysunęłam się do niego, przyciągając go jednocześnie do siebie i przyciskając usta do jego szyi. Zaczęłam ją całować i poczułam, jak zadrżał. Cały czas całując jego skórę, przeniosłam usta na jego szczękę, a stamtąd na jego usta, gdzie pocałowałam go mocno.

Wydał cichy, gardłowy dźwięk i natychmiastowo odwdzięczył mój pocałunek, pobudzając zażartą falę intensywnych emocji pomiędzy nami.

Poczułam jak puścił jedną dłonią moje włosy, przenosząc ją na moje gołe kolano. Wtedy zaczął powoli przesuwać ją do góry, powodując u mnie dreszcze.

Podwinął kawałek mojej sukienki, kiedy masował górną część mojego uda, wpychając język do moich ust i całując mnie, aż ledwie mogłam złapać oddech.

Odsunęłam się na chwilę, łapiąc z trudem powietrze, zanim przebiegłam dłońmi przez jego włosy, wpatrując się w jego oczy, zanim zamknęłam ciasno oczy i ponownie go pocałowałam.

Całowaliśmy się zachłannie, ledwie pamiętając, gdzie jesteśmy czy ile czasu minęło, odkąd się spotkaliśmy.

Szczerze nie miało to znaczenia. Cieszyliśmy się z lekko fizycznego i intensywnego przekazywania uczucia.

Jaka niemiła niespodzianka nas spotkała, gdy drzwi do sali się otworzyły, a do środka ktoś wszedł, zapalając przy tym światła.

Justin i ja momentalnie się od siebie oderwaliśmy, a Justin odskoczył do tyłu, szybko przeczesując włosy, żeby były mniej więcej w takim samym stanie jak wcześniej. Natychmiastowo poprawiłam sukienkę, naciągając ją tak, że zasłaniała więcej ciała niż dotychczas.

Ale było za późno.

Ryan stał w wejściu z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami z największym niedowierzaniem.

- Co jest kurwa? - wykrzyczał, nie wierząc w to, co zobaczył. Jego oczy przeskakiwały ze mnie na Justina i z powrotem.

Wyglądał na bardziej oszołomionego i wkurzonego, niż kiedykolwiek go ujrzałam.

I może było tak dlatego, że ledwo co wszedł i wpadł na nas, ale zdążył zobaczyć wszystko.

***
OOOOOPSSS. TO SIĘ POROBIŁO.
I jak, co myślicie o rozdziale?

* Jeżeli chodzi o tłumaczenie piosenki, wiem, że nie jest dokładne, ale tłumaczyłam je ja, bo niestety żadnego nie znalazłam, ale mam nadzieję, że chociaż w części przekazało to, co miało przekazać.

Pozdrawiam :)



Zapraszam was Serdecznie na dwa blogi
He's no good <LINK>
Dark Hope <LINK>








Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x