sobota, 18 października 2014

Chapter twenty three fragent II

Wreszcie zdecydowałam się spojrzeć na kartę podpartą na stole. Została ozdobiona czerwonymi i czarnymi paskami i prezentowała zdjęcie gigantycznego kawałka ciasta z dyni. Z lewej strony zdjęcia znajdował się slogan reklamowy, zachęcający czytelników do zamówienia ich "sezonowego" deseru.

Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, czekając, aż Greg zdecyduje się odezwać.

Westchnął, a mój wzrok natychmiast powędrował w górę, aby na niego spojrzeć.

- Spójrz, Mandy.- powiedział cicho. - Naprawdę mi przykro. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co powiedzieć. Wiem, że jesteś na mnie wkurzona i rozumiem to. Ja tylko... - westchnął. - Czy naprawdę tak źle się zachowywałem, że chcesz ze mną zerwać? - był zraniony, zdesperowany.

- Nigdy nie powiedziałam, że chcę z tobą zerwać. - odpowiedziałam, mój głos był spokojny, a wyraz twarzy neutralny. - Powiedziałam, że potrzebuję przestrzeni. To różnica.

Spojrzał na mnie w milczeniu, po czym powoli skinął głową. - Dobrze. Rozumiem.

Zapadła cisza.

- Ale możemy o tym porozmawiać? Mam na myśli... co to "potrzebuję przestrzeni" oznacza? To nie znaczy, że możemy zerwać? - zaczął histeryzować.

- Ciszej. - uciszyłam go spokojnie, rozglądając się, aby upewnić się, że nikt go nie słyszał.

Nie było zbyt wielu klientów w barze; głównie starsze pary i okazjonalnie jakaś rodzina. Wszyscy siedzieli w odległch stolikach.

Ale nadal. Nie chciałam nikomu przeszkadzać, a już na pewno nie chciałam, aby ktokolwiek słyszał nasze osobiste problemy.

- Przepraszam. - mruknął, wysyłając mi błagalne spojrzenie. - Ale naprawdę muszę wiedzieć, co masz na myśli.

- Nie wiem, Greg. - powiedziałam, wzruszając ramionami. - To znaczy... Myślę, że chcę zrobić sobie przerwę, ale to nie znaczy, że zrywamy. - westchnęłam, przebiegając dłonią przez włosy. - Naprawdę nie wiem. Jestem przytłoczona przez twoje zachowanie ostatniej nocy. I ta nasza walka... to po prostu... - potrząsnęłam głową. - Nie wiem.

Wypuścił powietrze. - Ale jestem zdezorientowany, Mandy! - zawołał. - To znaczy, rozumiem, że zachowałem się nieco irracjonalnie w nocy, żądając wyjaśnień, dlaczego jesteś z Chazem i gdzie odeszłaś, ale-

- Nieco irracjonalnie? - powtórzyłam, niedowierzając w jego słowa. - Greg, jesteś o wiele bardziej niż trochę irracjonalny. I to zawsze! - spojrzałam na niego smutno. - To jest to, Greg. Nie zachowujesz się jak mój chłopak. Zachowujesz się jak mój ojciec. Ty... - westchnęłam. - Zawsze jesteś taki wymagający i... po prostu zawsze musisz wiedzieć wszystko o tym, gdzie byłam i co robiłam. Jesteś zbyt
nadopiekuńczy. To irytujące.

Patrzył ponuro na swoją kawę z dziwnym wyrazem twarzy. - Po prostu o ciebie dbam, Mandy. - powiedział w końcu niskim głosem. Jego wzrok powędrował w górę na moją twarz. - Dlatego to robię. Nie chcę, żeby coś ci się stało.

Przyznaję, pochlebiło mi to.

Ale jednocześnie, poczułam się przez niego trochę nieswojo.

Jasne, byłabym bardzo zdenerwowana, gdyby coś mu się stało, ale umawialiśmy się tylko półtora miesiąca. To nie tak, że jestem w nim zakochana. To powinno być naturalne dla nas obojga; niepokoić się o siebie.

Chodzi mi o to, szczerze mówiąc, że to tylko szkolny związek.

To nie tak, że będziemy brali ślub.

- Cóż... - zaczęłam. - Szanuję to, ale... w tym samym czasie... - powiedziałam powoli, starannie dobierając słowa. - Czasami po prostu przesadzasz, jesteś trochę szalony i zbyt zaborczy wobec mnie. Wiem, że nie chcesz, abym flirtowała z kimś innym, robiła coś głupiego, czy cokolwiek. Ale... powinnam chociaż mieć prawo do rozmawiania z innymi chłopakami.

Spojrzał na mnie dziwnie.

- Jesteś zazdrosny nawet wtedy, kiedy po prostu z kimś rozmawiam. - powiedziałam spokojnie. - Żaden facet nie może mnie dotknąć nawet na sekundę, ponieważ od razu jesteś chorobliwie wkurzony. Byłeś zły nawet o moje zdjęcie na Facebooku z Chazem Somersem i Justinem Bieberem, i... - wzruszyłam ramionami. - To było po prostu głupie. To nie była moja wina, że ​​pojawili się tam i to nie była moja wina, że ​starali się ze mną flirtować. Nawet nie robiłam nic... złego na tym zdjęciu. - powiedziałam. - Owinęli wokół mnie ramiona. Przecież się nie całowaliśmy czy coś. Mam na myśli... Rozumiem, że się zdenerwowałeś, bo myślałeś, że to spotkanie było tylko dla rodziny, a oni na nim byli. Ale... po prostu przesadziłeś.

- Wiem. - odpowiedział Greg, kiwając głową. - Wiem, i żałuję. Naprawdę, Mandy.

Westchnęłam. - Po prostu... nie możesz się tak zachowywać. Nie chcę umawiać się z moim tatą. Wolałabym z moim chłopakiem, dzięki.

Greg spojrzał ponownie na swoją kawę, wpatrując się w nią tępo.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której żadne z nas nic nie mówiło.

- Wszystko dobrze? - zapytała nasza kelnerka, zatrzymując się przed pójściem do kuchni i patrząc na nas pytająco.

Skinęliśmy głową w milczeniu, strzelając jej uśmiech.

Odwzajemniła go, mrucząc szybkie: - Dajcie mi znać, jeśli będziecie czegos potrzebować. - zanim ponownie odeszła, spiesząc się.

Odwróciłam się w stronę Grega.

- Więc... - zaczął niezręcznie, klaszcząc w dłonie. - Słuchaj. Ja... popracuję nad sobą. Obiecuję. Postaram się nie być tak bardzo... nadopiekuńczy. Okay?

- Ale nie możesz po prostu- - westchnęłam.- Greg, nie możesz obiecać, że spróbujesz. Musisz to rzeczywiście zrobić.

- Wiem. - odpowiedział natychmiast. - I to zrobię. Naprawdę, Mandy, zrobię.

Nie odpowiedziałam. Po prostu na niego spojrzałam.

Westchnął. - Słuchaj. -  zaczął cicho. - Naprawdę mi przykro. Nie chciałem być tak bardzo zaborczy i cię zdenerwować. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to. Naprawdę. I zrobię wszystko, żeby przestać być tak czepliwym.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której patrzyłam na niego ze smutkiem.
Zaczął mówić miękkim głosem. - Robiłem te rzeczy, bo zależy mi na tobie. - powiedział słabo. - Naprawdę, Mandy. Bardzo mi na tobie zależy. I naprawdę, naprawdę, naprawdę musisz dać mi drugą szansę. Proszę nie... rób sobie ode mnie przerwy. Proszę. - splótł swoje dłonie, jakby prosząc.

Westchnęłam, czując się wewnątrz okropnie. Gryzło mnie poczucie winy i szczerze nie wiedziałam, co zrobić.

Chodzi mi o to, on naprawdę był czepliwy i zaborczy. Byłam zmęczona tłumaczeniem mu się za każdym razem, kiedy rozmawiałam z kimś z przeciwnej płci. Skończyłam z jego dokuczliwym, wymagającym i ogólnie irytującym zachowaniem.

Ale w głębi duszy... naprawdę o niego dbałam. Niezależnie od tego, że go zdradzałam, zależało mi na nim. Był miły, słodki, zabawny i był naprawdę dobrym człowiekiem. Oczywiście, miał swoje wady, ale posiadał również wiele dobrych cech.

I jego często irracjonalne zachowanie pokazało, że naprawdę mu na mnie zależy.

To było coś, o czym nie mogłam powiedzieć o każdym innym mężczyźnie, z którym kiedykolwiek miałam jakąś formę romantycznego związku.

Westchnęłam ponownie, łącząc razem moje palce i wpatrując się w Grega, który z nerwowym i przerażonym wyrazem twarzy bawił się swoimi palcami.

- Dobrze. - powiedziałam w końcu spokojnym głosem. - Dobrze, dam ci kolejną
szansę.

Jego twarz pojaśniała, a on ożywił się, prostując się i patrząc na mnie tak, jakbym była jego Bożonarodzeniowym prezentem. - Naprawdę? - zapytał.

Przytaknęłam.

- Więc nie zrywamy?

Pokręciłam głową.

- Nie robimy... przerwy czy coś? - zapytał.

Znowu potrząsnęłam głową. - Nie.

Odetchnął z ulgą, a  ogromny uśmiech pojawił się na jego twarzy. - O mój Boże, Mandy, nie masz pojęcia, jak bardzo jestem teraz szczęśliwy.

Zaśmiałam się i uśmiechnęłam szczerze do niego.

Nagle wstał i uśmiechając się jeszcze szerzej, oparł się na stole, chwycił moje ramiona i żłożył na moich ustach pocałunek.

Zamarłam zaskoczona, a on odsunął się, uśmiechając.

Odwzajemniłam jego uśmiech i rozejrzałam się nerwowo, upewniając się, czy ktokolwiek to zauważył.

Oczywiście, to był uroczy i spontaniczny gest, ale będę naprawdę zawstydzona, jeśli ktoś był tego świadkiem.

Jedyną osobą w barze, która patrzyła w naszym kierunku, okazała się być małą dziewczynką, wyglądającą na około cztery lata. Stała na krześle i patrzyła prosto na nas, podczas gdy kobieta, która prawdopodobnie była jej matką, szarpnęła ją za ramię, upominając ją cicho i sycząc: - Nie, Clara. Siadaj.

Odwróciłam się w stronę Grega.

Wciąż się do mnie uśmiechał, wyglądając na naprawdę szczęśliwego.

I ja również się uśmiechałam, ale nagle przed moimi oczami pojawiły się żywe obrazy pewnego bruneta, supergwiazdy; w środku samochodu, na dachu szkoły, w jego pokoju.

Poczułam nieprzyjemne szarpnięcie w żołądku, a mój uśmiech powoli zniknął i został zastąpiony przez inny, fałszywy.

Nienawidziłam tego.

Nienawidziłam tego, że czułam coś do dwóch zupełnie różnych facetów w tym samym czasie i nie mogłam nic z tym zrobić.

Nie zrozumcie mnie źle, czułam się okropnie przez cały czas, ale kiedy o tym myślałam, wydawało mi się, że powinnam czuć się jeszcze gorzej.

Nienawidziłam tego, że nawet jeśli skończyłabym związek z Gregiem, nie było sposobu, żebyśmy mogli być z Justinem razem. To po prostu nie może się stać, i hej - on ma Aubrey.

Nienawidziłam tego, że bez względu na to, co zrobiłam, te uczucia po prostu nie chciały odejść. Nie było od nich ucieczki.

To mnie torturowało, ale z jakieś szalonej, chorej, śmiesznej, skandalicznej, praktycznie nieznanej przyczyny...

Nie chciałam tego przerywać.

Byłam oficjalnie chora.

************
Justin Bieber

- Justin! Hej! - wykrzyknęła Nicole Hulstein, rzucając mi się na szyję i przytulając mnie mocno.

- Heej. - wycedziłem w odpowiedzi, posyłając jej jeden z moich uśmiechów i poprawiając swoje włosy.

- Co u ciebie? - zapytała.

Wzruszyłem ramionami.
- W porządku. A u ciebie?

- To samo. - odpowiedziała,
śmiejąc się.

Muzyka pulsowała wokół nas, kiedy staliśmy w środku klubu w Los Angeles. Byliśmy na urodzinach Miley Cyrus, w otoczeniu wielu innych gwiazd. Stałem tam, próbując znaleźć Drake i uśmiechając się szeroko.

Nicole była osiemnastoletnią modelką, którą znałem od kilku miesięcy. Była bardzo zalotna i prawie zawsze wisiała na jakimś facecie. Biorąc pod uwagę to, że pracowała dla Victoria's Secret, jej ciało było kurewsko niesamowite.

Miała niebieskie błyszczące oczy, jasną, porcelanową skórę i proste, blond włosy. Ubrana była w czarną sukienkę z cekinami, szczelnie przylegającą do jej ciała i z głębokim, sporo odkrywającym dekoltem.

Nie, żebym narzekał.


Wydawało mi się, że przyłapała mnie na obczajaniu jej, kiedy gorący uśmieszek rozprzestrzenił się na jej twarzy. Zrobiła krok bliżej. - Podoba ci się to, co widzisz, Bieber?

Posłałem jej uśmiech, śmiejąc się lekko.

Hell yeah, oczywiście, że podobało mi się to, co widziałem.

Była jak młodsza wersja Megan Fox.

Każdy facet chciał ją
pieprzyć.

Ale to, że Nicole wiedziała, że ​​była gorąca, irytowało mnie.

Była większą dziwką niż Aubrey.

I to był ten problem.

W tym momencie minął nas kelner z pełną tacą drinków.

Diva Nicole, uniosła rękę, zatrzymując go i rzucając mu groźne spojrzenie za nieofiarowanie jej żadnego napoju. Podeszła do niego bez słowa i chwyciła z tacy dwa kieliszki.

Nicole zadrwiła, kręcąc głową. - Upewnię się, że ten idiota zostanie zwolniony. - mruknęła.

Przewróciła oczami i wyprostowała się nieco, wypinając jej piersi i strzelając mi uwodzicielski uśmiech. - Tutaj, kochanie. Wyglądasz jakbyś potrzebował drinka. - powiedziała szybko, wręczając mi jednego z shotów.

- Mój zespół kazał mi obiecać, że nie będę dzisiaj pił. - stwierdziłem przepraszająco, strzelając jej spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że żałuję, nawet jeśli było inaczej.

Oczywiście, chciałem się upić. To była połowa zabawy na imprezach gwiazd. Szczególnie uwielbiałem pić z Miley - była szalona.

Ale mój zespół kazał mi obiecać, że nie będę spożywać alkoholu,  ponieważ następnego dnia miałem mieć ogromny wywiad i konferencję prasową - i hej, nie widziałem Miley dłużej niż kilka minut, więc były szanse, że nawet nie będę miał okazji do picia z nią.

Nicole żachnęła się. - Aww, biedne dziecko. Zapomniałam, że to nielegalne. - zaśmiała się, kręcąc głową. - To znaczy, wiem, że mam osiemnaście lat i wszystko, ale nadal nie mogę legalnie pić w USA. Chociaż, przynajmniej jestem prawnie dorosła i nie muszę słuchać mojego zespołu. - przewróciła oczami, potrząsając głową.

Zapadła cisza.

- Och, daj spokój, tylko jeden shot. - powiedziała przekonująco, uśmiechając się do mnie uwodzicielsko. Położyła dłoń na biodrze i przekrzywiła głowę. - Dla mnie? - spytała, unosząc brwi i zaciskając usta w seksowny sposób.

- Dobrze. - mruknąłem.

Uśmiechnęła się. - Boże, kocham Cię. - stwierdziła. - Tutaj, na zdrowie. - powiedziała, wyciągając swój kieliszek w moją stronę.

Stuknęliśmy się i  zarzucając do tyłu nasze głowy, opróżniliśmy kieliszki.

Boże, to paliło.

Ale w tym samym czasie... było dobre jak skurwysyn.

Nicole pstryknęła palcami, a kelner pojawił się u jej boku. Postawiła puste szklanki na jego tacy i wzięła dla nas kolejne shoty.

Potem odwróciła się do mnie i chwyciła między palce mój krawat.

Pociągnęła za niego, dopóki nie stanąłem dokładnie przed nią, a jej ciało przyciśnięte było do mojego.

- Jesteś gorący, Justin. - stwierdziła, chichotając zalotnie. - Poważnie, jesteś seksowny.

Parsknąłem. - Dziękuję, kochanie. - odpowiedziałem. - Ty też jesteś bardzo gorąca.

Mrugnęła do mnie. - Wiem, że jestem.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której jej oczy podróżowały powoli w dół, badając każdy centymetr mojego ciała. Gdy jej wzrok dotarł na ziemię, z powrotem na mnie spojrzała.

Uśmiechnęła się. - Jestem śmiertelnie poważna, jesteś seksowny jak diabli. Nie zamierzam kłamać, mam coś do młodszych chłopców. Szczególnie do takich gorących jak ty. - mrugnęła do mnie.

Uśmiechnąłem się.

- Nie masz dziewczyny, prawda? - powiedziała, bardziej stwierdzając, niż pytając.

Niemal natychmiast do głowy przyszedł mi obraz Mandy.

Zamrugałem zaskoczony.

Co do cholery? Mandy nie była moją dziewczyną.

- Tak, aktualnie mam. - powiedziałem. Nicole nadal wędrowała wzrokiem po moim ciele, po czym wyciągnęła rękę i zaczęła wodzić palcami po mojej piersi. - No cóż, będziemy musieli to zmienić na dzisiejszą noc, prawda? - szepnęła ochryple.

Skrzywiłem się nieznacznie, ale zignorowała mnie.

Zamiast tego, skinęła głową w kierunku kolejnego shota, którego trzymałem w ręku, każąc mi pić.

Kiedy nie zaaregowałem, przybrała zdenerwowany wyraz twarzy. - Dalej, kochanie. - powiedziała stanowczo. - Po prostu to wypij. To tylko shot. - uśmiechnęła się.
 Potrząsnąłem głową i posłałem jej kolejny z moich firmowych uśmiechów, po tym uniosłem kieliszek do ust i wypiłem jego zawartość.

Nicole uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Dobry chłopiec.

Położyłem obie ręce na jej talii i uśmiechnąłem się.

- Wiesz co jest najzabawniejsze? - spytała, przechylając głowę na bok i zagryzając wargi.

- Co?

- Nie sądzę, że kiedykolwiek robiliśmy coś niegrzecznego razem. - stwierdziła.

Uśmiechnąłem się tylko.

-Dziwne. Jesteś... jedną z najgorętszych gwiazd w naszym wieku. Nie mogę uwierzyć, że nigdy nic razem nie zrobiliśmy.

Prychnąłem, pozwalając moim oczom ześlizgnąć się ponownie na jej sukienke.

Czułem znajome uczucie, ktore doświadczałem podczas picia, i wszystko, o czym mogłem myśleć to, jak bardzo była gorąca.

To była prawda: nigdy nie zrobiłem z nią czegoś więcej.

Ale chciałem tego już od dłuższego czasu.

Po prostu nigdy nie dostałem na to szansy - gdy zdarzyło nam się być na tych samych uroczystościach, ona zawsze przebywała z innym facetem.

Teraz była moja kolej.

Ale znowu, z jakiegoś dziwnego powodu, obraz Mandy pojawił się w mojej głowie.

Tak, muszę przyznać - odkąd Mandy i ja zaczęliśmy nasz romans, nie robiłem nic nieodpowiedniego z innymi dziewczynami, oprócz Aubrey oczywiście.

Ale Nicole była taka gorąca.

Nie chciałem jej, ale w tym samym czasie... pragnąłem.

Jej palce przejechały po mojej klatce piersiowej i szyi, powodując u mnie dreszcz.

- Dlaczego nie pójdziemy gdzieś, gdzie jest więcej... prywatnie? - zaproponowała Nicole, uśmiechając się do mnie kusząco.

Odwzajemniłem jej uśmiech. - Pozwól mi się najpierw upić. - odpowiedziałem.

Uśmiechnęła się szerzej. - Oczywiście. - a po tym wzięła szklankę i przycisnęła ją do ust, przesuwając głowę do tyłu i spożywajac jego zawartość.

Następne co pamiętam, to zaślepiające pożądanie, kiedy chwyciłem ją mocno w pasie. Potem przycisnąłem swoje usta do jej i pocałowałem ją mocno, pozwalając mojej dłoni zacisnąć się na jej tyłku.

Pocałowała mnie ostro, wpychając swoj język do środka moich ust i trzymając mnie mocno za włosy.

Nie obchodziło mnie to, że byłem pół-pijany i robiłem to wbrew mojej woli.

Nie obchodziło mnie rownież to, że w chwili, w której ją pocałowałem, wokół nas rozbłysło pięć różnych lamp błyskowych.

Co więcej, naprawdę nie obchodziło mnie to, że miałem dziewczynę o imieniu Aubrey, lub ładniejszą dziewczynę o imieniu Mandy, z którą miałem romans i rzeczywiście coś do niej czułem (w przeciwieństwie do Aubrey, która była po prostu dobra do pieprzenia).

Wszystko, co się liczyło to  fakt, że w końcu całowałem się z Nicole Hulstein.

I w końcu robiłem to, o czym każdy facet w moim wieku marzył.

Była gorąca jak diabli. I naprawdę dobrze całowała.

Właśnie to - to było wszystko, co miało dla mnie znaczenie.


*********

Aubrey Woods


- Um... hej Aubrey? -  zawołała Elise głosem pełnym wahania.

- Co? - rzuciłam, trzaskając moim telefonem, kiedy skończyłam nagrywać wiadomość głosową dla Justina. Gdzie on do cholery był?

Potrząsając głową, wepchnęłam telefon do kieszeni i zmarszczyłam brwi.

- Ty... nie wchodziłaś dzisiaj na Perez Hilton, prawda? - rozległ się głos Elise.

- Co? - zapytałam roztargniona, odwracając się do niej. - Nie, dlaczego? Nigdy nie byłam na tej stronie.

Elise zachichotała nerwowo. - Och.

- Dlaczego? - powtórzyłam, zaczynając się irytować.

Elise czasami zachowuje się jak idiotka.

- Cóż... nic, tylko... -
Elise odchrząknęła. - Po prostu... Nie wiem, po prostu to.. coś.

 - O czym mówisz? - syknęłam, podchodząc do niej i pochylając się nad jej ramieniem, aby spojrzeć na ekran komputera.

Wzięłam ostry wdech, a Elise spojrzała na mnie nerwowo, chociaż ledwo to zauważyłam. Wszystko, co mogłam zrobić, to gapić się w ekran.

Na środku różowej strony Perez Hilton był obraz Justina - mojego chłopaka - który całował się z Nicole Hulstein.

- Jaja sobie ze mnie robisz?! - krzyknęłam, patrząc na ekran przed mną. Zepchnęłam Elise i chwyciłam w dłonie laptopa. Trzymając go w śmiertelnym uścisku, przewijałam w dół, aby rozpocząć czytanie artykułu.

Opisano w nim urodziny Miley Cyrus, które odbywały się wczorajszej nocy.

Nie wiedziałam o tym.

Co to do cholery było?

Czułam budujący się we mnie gniew, kiedy oglądałam wszystkie zdjęcia.

Justin i dziwka Nicole pożerali swoje twarze - Justin ściskał jej tyłek, a ona wpychała mu do gardła język.

Nagłówki mówią, że to skandal, który niszczy idealny, czysty autorytet Justina.

W dupie. Nie był doskonałym aniołem. Wiedzieli o tym wszyscy, którzy go znali.

Ale nie mogłam uwierzyć, że ta dziwka miała tyle odwagi. Nicole Hulstein była kurwą, ale nigdy nie pomyślałam, że zabierze się za Justina.

Nie obchodzi mnie, jak gorąca jest i jak wiele pragnie jej facetów.

I nawet nie obchodziło mnie to, że ciągle się oszukiwaliśmy i zdradzaliśmy.

On jest mój.

Siedziałam tam zmartwiona przez dobrą minutę lub dwie, kiedy Elise siedziała obok mnie, patrząc nerwowo pomiędzy mną i ekranem komputera.

Odwróciłam się do niej, oddychając ciężko i zaciskając pięści.

Widząc jej wyraz twarzy, domyśliłam się, że dokładnie wie, jak się teraz czuję.

I był jeden sposób, aby się tego pozbyć.

Całkowite i kompletne zalanie.


______________
Dziękuję za przetłumaczenie :*
Przepraszam za to, że rozdziały są tak rzadko

sobota, 4 października 2014

Chapter twenty three ( Fragment)

Wziełam głęboki wdech i powolny wydech, wpatrywałam się na stół gdzie niezgrabnie siedział Greg, wyglądał nieswojo i niespokojnie.
Przez chwile siedzieliśmy w czerwonym winylu, wschłuchani w kelnerki z noszącymi zamówienia na tacach i przyjmującymi zamówienia od innych klientów, z kuchni dochodziły głośne głosy gotującego się grill'a i frytkownicy. W tle grała cicha muzyka a za oknami było widać ponury deszczowy wieczór. Na zewnątrz było wadliwie a wokół mętne kałurze, nie było widać brawie żadnych przechodniów – jedyni których dało się zauważyć byli ubrani w płaszcze przeciw deszczowe. Determinicyjnie śpieszyli się jakby mieli lepsze miejsce do schowania się przed tą ponurą pogodą.
Westchnełam. “Okay, um...” Zaczełam przerywać cisze która między nami była odkąd przyszliśmy tu i zamówiliśmy dwie małe kawy oraz frytki.“Przyszliśmy tu porozmawiać, więc...zaczynajmy.”
Oczy Greg'a rozglądały się nerwowo po restauracji, aż wkońcu spotkał moje.
Wewnętrznie, znów westchnełam.
Praktyczne cały dzień spędziłam na rozmyślaniu o tym co wydarzyło się poprzedniej nocy, oraz o wszystkich wydarzeniach które zeszły w tańcu.
Przeżywanie dziwnych uczuć do Justin'a kiedy tańczyłam z Greg'iem, uciekanie z Justin'em i zostanie przyłapanym przez Ryan'a, wyjaśnianie Ryan'owi wszystkiego i obiecywanie mu że dotrzymam sekret w tajemnicy, pójście do domu Justin'a z Natashą i Greg'iem na after-party, wyjście z Justin'em praktycznie zostać przyłapanym na tym przez Aubrey, walka z Greg'iem i powiedzenie mu że potrzebuję przestrzeni ...
Kiedy teraz o tym myśle, to poprostu szlone że tyle wydarzyło się jednej nocy.
Nie zerwałam z Greg'iem, przynajmiej nie oficjalnie. Powtarzałam mu wielokrotnie przed domem Justin'a, potrzebuję tylko przestrzeni - i szczerze mówiąc nie bardzo wiem, co to znaczy i jak to wpływa na nas w dłuższej perspektywie.
Zgodziłam się z nim o tym porozmawiać później, jednak, i tak o to skończyliśmy właśnie tu, w środku tej zaniedbanej małej jadłodajni w centrum miasta.
Racja” powiedział Greg, bębniąc palcami na matach stołowych “Porozmawiajmy.”


Wziełam jeden z pierścionków na moim środkowym palcu i obracałam go w tą i z powrotem z roztargnieniem, czekając aż chumura niezręcznej ciszy która między nami znów zapadła się wypełni.
“Ja tylko...” Greg stuknął palcami w stół , wydechnął i ręką przejechał po swoich włosach. Patrzył na mnie smutno, z nieco desperackim wyrazem twarzy. “Przepraszam za to...wiesz, za to jak się zachowałem ostatniej nocy. "To było...bardzo głupie.”
Tu nie chodzi tylko o ostatnią noc Greg.” Odpowiedziałam. “To jak zachowałeś się zeszłej nocy... zachowujesz się tak przez cały czas.”
Wiem.” Zgodził się, kiwnął głową wpatrując się w dół. “Wiem.”
Nic nie powiedziałam. Nieznacznie się pochyliłam, wyprostowałam się i przeżuciłam włosy przez jedno ramię.
Patrzyłam na niego przez stół, czekając aż znów zacznie mówić, ale on tylko siedział, wpatrywał się w plamkę na rogu jego podkładki.
Więc...” Spróbowałam, szturchnełam go delikatnie żeby zaczął mówić.
On był tym, który chciał, aby "porozmawiać o tym" tak źle.
W tym momencie, nasza kelnerka – niska, przysadzista pani po piędziesiątce podeszła do naszego stolika – postawiła dwie filiżanki kawy naprzeciwko siebie.
Proszę bardzo.” Zaćwierkała. Wtedy wzieła mały talerzyk złotych frytek z zagięcia jej ramienia, gdzie były od początku – postawiła je na śroku stolika. “Proszę bardzo dzieci!” Wykrzykneła. Rzuciła nam pomięty uśmiech, zmarszyczyła swój nos i formując usta – z czerwonym wiśniowym tanim błyszczykiem. - w promienny uśmiech. “Smacznego!”
Przez moment patrzyłam jak odchodzi, poczułam lekkie ukłucie irytacji przez to że nazwała nas 'dziećmi'. Moje oczy powędrowały do kawy którą dla mnie przyniosła. Szklanka była zrobiona z chińskiej białej porcelany, różowa szminka była widoczna w obręczy szkalnki.. Mimowolnie, zrobiłam grymas, pochnełam filiżanke zdala od siebie z niechęcią, nagle zapominając jaką ochotę miałam na kawę przed przyjazdem.
Spojrzałam w stronę Greg'a który opróżniał pudełko z kostkami cukru i mały karton śmietanki później dodawając do do swojej kawy. Wziął łyżkę i powolnie mieszł ciemno brązową zawartość kubka, wyciągnął rękę i chwycił frytkę, włożył do buzi i ugruzł z satysfakcją.
Poczułam pustkę co do moich wypowiedzi. “Erm...przypomnij mi dlaczego ze wszystkich miejsc chciałeś iść tutaj żeby porozmawiać?” Spytałam patrząc jak Greg bierze do ręki kawę i upija z niej jeden łyk.
Położył ją spowrotem, oblizał usta i spojrzał na mnie przez stół. Wzruszył ramionami. “Nie wiem.” Odpowiedział. “Myślałem że chcieliśmy napić się kawy?”
Moje oczy powędrowały do innej śpieszącej się kelnerki, balansowała z trzema tacami wypełnionymi humburgerami, wązkimi szklankami wody gazowanej, i porcją frytek. “Tak, ale...Nie myślałam o tym żeby przyjść tu na obiad.” Odpowiedziałam niezręcznie. “Ja, um...więc...Myślałam żeby zamówić kawę i iść w jakieś bardziej prywatne miejsce do rozmowy. Nie sądzisz że jest tu trochę...um...otwarto?” Spojrzałam na niego i złączyłam pytająco brwi.
Czerwonawy odcień powoli sączył się do jego twarzy i nagle spojrzał zakłopotany i przestraszony. “Oh, um...Nie pomyślałem o tym.” Odpowiedział niezdarnie drapiąc się w głowe.
Skinełam głową, przegryzłam wargę i pozwoliłam moim oczom rozejrzeć się po pomieszczeniu.
___________
 Fragment rozdziału przetłumaczony przez
, której bardzo dziękuję :* Co powiecie na podzielenie rozdziałów, żeby z jednego rozdziału było kilka ?

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x