poniedziałek, 23 lutego 2015

Chapter twenty six part I

Głośny klakson rozniósł się po arenie, kiedy weszłam na trybuny, rozglądając się.
Był dzień, w którym odbywał się jeden z największych meczów hokejowych Ryana tego sezonu, a ja obiecałam mu, że przyjdę.
Więc, Natasha, Greg i ja staliśmy tutaj, próbując znaleźć jakiekolwiek puste miejsca.
Praktycznie wszystkie były zajęte ze względu na fakt, że Stratford grało ze swoim największym rywalem, Ridgeview.
Stratford i Ridgeview rywalizowało ze sobą od zawsze, a uczniowie tych szkół nienawidzili się nazwajem.
Stratford osłabiło się w ciągu ostatnich trzech lat, co tylko zwiększyło presję sportowców.
Mogę mieć tylko nadzieję, że nie będzie zbyt agresywnie.
Wszyscy wiemy, co stało się ostatnim razem, kiedy Ryan wdał się w walkę...
Znalazł się w szpitalu i był w nim prawie trzy tygodnie.
To była jego pierwsza gra, odkąd odzyskał w pełni zdrowie i to sprawiło, że byłam jeszcze bardziej nerwowa niż zwykle.
Musiał grać dobrze i oczywiście chciał pomóc wygrać jego drużynie, ale nie wiadomo co z tego wyniknie, skoro przez dłuższy czas był nieobecny na lodzie.
- Tam. -  stwierdziła nagle Natasha, wskazując palcem w lewym kierunku trybun.
Pokiwała głową, wskazując nam, abyśmy za nią podążyli, kiedy zaczęła się od nas szybko oddalać.
Greg i ja spojrzeliśmy na siebie, zanim ruszyliśmy za nią, starając się nie deptać na nogi innych kibiców w pierwszym rzędzie.
Kiedy dotarliśmy na miejsca wskazane przez Natashe, usiedliśmy i zaczęliśmy obserwować boisko.
Natasha zaczęła gryźć paznokcie, krzyżując mocno nogi i wpatrując się w kilku członków zespołu Stratford.
- Z jakiegoś powodu. - powiedziała, rozglądając się dziko. - Hokej sprawia, że jestem bardzo zdenerwowana.
Greg zachichotał. - To pewnie przez malutki wypadek Ryana.
Odwróciłam się w jego stronę, patrząc na niego.
- Co? - zapytał.
- Co masz na myśli, mówiąc "malutki wypadek"? - zapytałam ostro.
Wzruszył ramionami. - Dokładnie to. - odpowiedział po prostu.
- To nie był wypadek. - stwierdziłam z goryczą. - Oberwał w walce.
- Yeah... i doprowadziła ona do ​​wypadku, przez który skończył w szpitalu. - Greg stwierdził.
Strzelił Natashy spojrzenie i pokręcił głową, naśmiewając się ze mnie.
Przewróciłam oczami, krzyżując ramiona i patrząc w dół na lód.
Boże, czasami był taki irytujący.
Kolejny głośny dźwięk rozbrzmiał na sali, ogłaszając rozpoczęcie ​​gry, a hałas na widowni wzrósł dziesięciokrotnie.
Moje oczy zaczęły wędrować po sylwetkach graczy z przeciwnej drużyny, którzy ślizgali się po lodzie, a Natasha i Greg rozpoczęli rozmowę o szansach wygranej Stratford.
Kiedy poczułam, jak popadam w niekontrolowany stan nudy, mój telefon zaczął wibrować w kieszeni.
Spojrzałam w dół, wyciągając go i marszcząc brwi, kiedy oblokowywałam ekran.
Dostałam nową wiadomość, a kiedy zorientowałam się, kto ją wysłał, poczułam motyle w brzuchu i automatycznie się uśmiechnęłam.
Od: Justin Bieber
hej. spotkajmy się w hali 5. :)
Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy i poczułam zawroty głowy, przez targające mną emocje.
Whoa.
Nigdy nie pomyślałam, że będę tak się cieszyć z wiadomości od Biebera.
Napisałam mu szybką odpowiedź i wstałam, odwracając się w stronę Grega i Natashy i pochylając się nad nimi.
- Idę po coś do picia, a może też coś do jedzenia. - stwierdziłam.
- Och, pójdę z tobą. - Greg zaczął wstawać.
Szybko wystrzeliłam, zaciskając palce na jego ramionach. Przytrzymałam go, dopóki ponownie nie usiadł i zachichotałam nerwowo.  - Jest w porządku. - stwierdziłam. - Myślę, że dam sobie radę.
Greg wyglądał na trochę niezadowolonego, ale pozostał w pozycji siedzącej.
- W porządku... - urwał.
- Chcecie coś? - zapytałam, unosząc pytająco brwi i uśmiechając się fałszywie.
Natasha potrząsnęła głową, a jej blond loczki zatańczyły wokół jej ramion. - Nie, dziękuję. - odpowiedziała.
Greg nadal wyglądał na wkurzonego, ale powoli pokręcił głową. - Nie, jest w porządku. - stwierdził. - Ale-
- Dobra, to idę! - przerwałam mu głośno, uśmiechając się. - Nie wiem, kiedy wrócę, ale do zobaczenia jak najszybciej!
Z wciąż fałszywym uśmiechem przyklejonym do twarzy, podniosłam rękę i pomachałam do nich przez ramię, odchodząc.
- Pa. - mruknęli chórem w odpowiedzi.
Natasha wyglądała normalnie, ale Greg był nadal zły.
Cokolwiek.
W tym momencie, nie dbałam o to szczególnie.
Wyciągnęłam mój telefon i wpatrywałam się w niego, kiedy szłam w stronę wyznaczonego miejsca.
Ledwo zrobiłam kilka kroków, kiedy poczułam obecność kogoś obok mnie.
Spoglądając w górę, ujrzałam Justina, który stał tam, patrząc w innym kierunku.
- Hej. - zawołałam.
- Hej. - powiedział w odpowiedzi.
Rozejrzałam się wokół nas z zaciekawieniem. - O czym ma--
- Cicho. - uciszył mnie, kładąc palec na usta. - Po prostu idź za mną.
Kiwnął głową, aby wskazać, w którą stronę powinniśmy iść i ruszył w dół hali, przeciskając się przez grupy ludzi.
Zachichotałam lekko i poszłam za nim, czując dziwne poczucie wolności, mieszające się z ciekawością.
Starałam się udawać, że za nim nie idę.
Nienawidziliśmy siebie.
Albo... to było to, co wszyscy myśleli, oprócz Ryana. ;)
W końcu, Justin wziął ostry zakręt i wszedł do jakiegoś pomieszczenia.
Poszłam za nim, mamrocząc przeprosiny do ludzi, których mijałam.
Rozejrzałam się, aby upewnić się, że nikt za mną nie był i na mnie nie patrzył, po czym zniknęłam za drzwiami, tak jak zrobił to Justin.
Spojrzałam pytająco na Justina. - Dlaczego tu jesteśmy?
Wzruszył ramionami. - To jedyne miejsce, gdzie możemy być razem, bez otrzymywania dziwnych, podejrzanych spojrzeń.
- Prawda... - zamarłam.
Justin usiadł na małej betonowej półce biegnącej wzdłuż ściany.
- Więc powiedz mi. - stwierdził, a cwany uśmieszek rozświetlił jego twarz. - Kiedy masz zamiar zerwać z Loser Boy?
Patrzyłam na niego przez chwilę z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami.
Potem, po chwili, wzruszyłam ramionami.
- Kiedy masz zamiar zerwać z Ho-Bitch? ***("ho" to skrót od słowa "whore", czyli dziwka, a "Ho-Bitch to coś w stylu dziwko-suki, nie da się tego inaczej przetłumaczyć) - zapytałam.
- Trafiony. - odpowiedział.
Zapadła cisza.
- Ho-bitch? - zapytał Justin, uśmiechając się do mnie.
Wzruszyłam ramionami. - Wymyśliłam to.
Prychnął. - Ładne.
- Cóż, bardzo prawdziwe.
- Trochę jak Loser Boy? Ten termin pasuje mu doskonale. - stwierdził.
Spojrzałam na niego, przewracając oczami i siadając obok niego na półce.
Ale w duchu się uśmiechnęłam.
Greg był luzerem.
Ale z jakiegoś powodu, nie potrafiłam go zostawić.
Jestem dziwną osobą, wiem.
- Więc... co dokładnie teraz zrobimy? - zapytałam z ciekawością po dłuższej chwili, skupiając wzrok na małej plamce gruzu leżającej na ziemii.
Justin odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
- Co masz na myśli? - zapytał.
Wzruszyłam ramionami. - Nie wiem... - wymamrotałam, patrząc na moje paznokcie. - Teraz, gdy mamy... no... rzeczy... - zamarłam niezręcznie.
Teraz kiedy przyznaliśmy, że coś do siebie czujemy.
Ale ja nie mówiłam nic.
 Justin tylko wzruszył głową. -Wszystko zostanie po staremu.- powiedział poprostu.
Spojrzałam na niego.
Spojrzał się na mienie, jego piwnymi oczami. -Co? - zapytał.
Patrzałam się na niego przez chwilę za nim wzruszyłam ramionami, odwróciłam się aby spojrzeć na podłogę betonową.- Sama nie wiem.- Przyznałam.
-To znaczy..- Zaczął powoli Justin.- Nie możemy właściwie... coś zmienić . To nie byłoby...- westchnął.- To nie będzie działać Mandy.-
Przez 'coś zmienić'. Myślałam że znaczy coś w rodzaju nikt nie może nas razem zobaczyć.
Właściwie jak obłąkana wolałam być teraz z nim niż z Gregiem.
Nadal lubiłam Grega w jego romantycznym poszanowaniu ( z jakiejkolwiek zakręconej i psychicznego powodu) i właśnie to był powód dla którego z nim jeszcze nie zerwałam.
Ale zdecydowanie Justina lubiłam bardziej.
Problem był jeden, nie wiedziałam jak były jakie prawdziwe uczucia w stosunku do Aubrey.
Zawsze mówił, że nigdy nie był z nią w 'prawdziwym' związku, ale musiał coś do niej czuć wobec niej to jak zareagował kiedy na imprezie dla Ryana zobaczył ją z innym chłopakiem.
-Tak...- W  końcu zaczął mówić. - Uważam, że masz racje.-
- To po prostu... by się nie udało.- Stwierdził po prostu.- Wiesz, jaka jest nasza szkoła. Jest jak jakiś pieprzony stereotyp piekła. Podobnie kurwa jak... High School Musical czy coś takiego."
Parsknęłam.
- Co? To jest prawda!- powiedział.




-Więc.. - wzruszył.- Ty i ja jesteśmy z dwóch różnych... grup. Nasze grupy nienawidzą się nawzajem.-
-Kiedyś się nienawidziły. - Poprawiłam go.
-Dokładnie.- odpowiedział. - Nie tylko nasi przyjaciele byli by wciekli jakbyśmy byli razem, ale i cała szkoła.-
Uniosłam brew.
-Wiesz co miałem na myśli.- wymamrotał.
Przewróciłam oczami.
-Ryan jest jedyną osobą która wie... o nas.- kontynuował Justin, wskazując na mnie i na siebie. - I nie niech tak zostanie.-
- Nigdy nie powiedziałam, że nie.- odpowiedziałam spokojnie.- Zastanawiam się co będzie dalej.
- Wszystko zostanie takie samo.-  powiedział Justin wzruszył ramionami. -Ty i ja będziemy razem i nikt nie musi wiedzieć.
Patrzałam się na niego pustym wzrokiem.
W końcu zaczęłam mówić.
-Ale..- zaczęłam powoli.- Co z.-
-Zerwiesz z Loser Boy, czy zostaniesz z nim. - Przerwał mi Justin. - Cokolwiek zdecydujesz. Osobiście uważam, że jest psycholem , ale... już to wiesz. Więc myślę, że powinnaś go kopnąć w dupę i zostawać, ale uważam, że żywisz do niego jakieś uczucia i możesz uczynić inaczej.
-Okey..-
Justin wzruszył ramionami i spojrzał na mnie spokojnie.
-Usiałdłam parząc się na niego przez kilka sekund, czekając czy nie chciał kontynuować.
 W rzeczywistości, czekałem na niego, aby ocenić swój romantyczny los.
 Kiedy tego nie zrobił zaczęłam być niecierpliwa.
-Wiec, co z tobą?- zapytałam.
Kręcił głową.- Co ze mną?-
-Aubrey?- Zapytałam podnosząc brew.
-Co z nią?
Spojrzałam na niego.- Co zamierzasz z nią zrobić?-
Patrzył na mnie przez chwilę. - Zamierzam z nią zostać.-  powiedział w końcu. -Tak jak powiedziałem naprawdę nie zamierzam nic zmienić. Nadal zamierzam z nią wychodzić, a ty i ja dalej będziemy spotykać się za ich plecami. Powiedziałem te, rzeczy o Loser Boy ponieważ jest irytujący jak diabli i myślę że naprawdę powinnaś go rzucić. niezależnie ode  tego czy byłem na zdjęciu czy nie.
Przewróciłam oczami, krzyżując ręce i posyłając mu spojrzenie.
 -Ty  nawet nie lubisz Aubrey!- zaczęłam. - Powiedziałeś tak, że to z nią nie jest naprawdę! Ona nie dba o ciebie, tylko...- Wskazałam niezdarnie na jego ręce. - Co ty możesz zaoferować?- skończyłam
Justin uśmiechnął się do mnie. - Oczywiście to nie jest, właściwie ty się o troszczysz?- zapytał.
Wyciągnął rękę, a ja go w nią uderzyłam. -Zamknij się.
Uśmiechnął się.- Ja tylko mówię.
-Spójrz.- zaczęłam.- Szczerze lubisz ją czy nie?
 -Szczerze lubisz Loser Boy?
 -Dlaczego upierasz się, żeby go nazywać?
- Ponieważ on nim jest.
-W porządku, naprawdę lubisz tą sukę?
-Nie odpowiem ci dopóki mi nie odpowiesz.
-Zapytałam pierwsza!
-Ile masz lat?
 Jęknęłam głośno posyłając mu groźnie spojrzenie.- Jesteś irytująca.
- Język.
Spojrzałam na niego.
On pokręcił głową i uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego przez dobre dwie sekundy. Wzdychając, stwierdziłam: -Szczerze mówiąc lubię Grega. Nie wiem dlaczego, ale go lubię. Z jakiegoś powodu, ja po prostu... Nie wiem. Nie mogę z  nim zerwać.
 Justin wziął głęboki wdech, powoli na niego spojrzałam na jego poirytowanie na twarzy.
- W porządku. - zaczęłam.- Odpowiedziałam na pytanie teraz twoja kolej.
Spojrzał na mnie przez długi moment, zanim zaczął mówić spojrzał w ścianę. - Lubię ją.- powiedział po prostu.
Uniosłam brwi.- Naprawdę?- zapytałam?
-Tak, naprawdę.- odpowiedział jego oczy spojrzał w mojej. Wzruszył ramionami.- To jest coś jak z Gregiem. Nie wiem dlaczego ją lubię.
Chciałam krzyczeć. - Ale ona cię nie lubi!
To było trochę niegrzeczne.
Więc tylko kręciłam głową, ugryzłam się w policzek, starając się oczywiście nie zrobić tego za mocno.
- Więc co z tym?- Zaczęłam po chwili ciszy, spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
-Wystarczy, dzięki.- powiedział nonszalancko. Dał mi dziwne spojrzenie i prychnął. - Skąd się to wzięło?
Wzruszyłam ramionami.- Po prostu się zastanawiałam. Chciałam zmienić temat. wiesz.
-Racja.- powiedziała, patrząc prosto przed siebie.
Zignorowałam to, pozostając w ciszy. - Czy twoja mama jest nadal z tym dupkiem?
-Frankiem? Tak.- odpowiedział Justin, jego twarz momentalnie posmutniała. Jego oczy stały się zimnie, a  ciało napięte.
Spojrzałam na niego sympatycznie.
- Ale ja się nim nie przejmuję. Ten dupek chce tylko moich pieniędzy, ale w tym tempie, jeśli poślubi moją mamę dostanie je.-  zaczął Justin.
Zatrzymał się na moment, spojrzałam na niego takiego smutnego i zamyślonego.
Kiedy w końcu zaczęłam mówić, mój głos był niepewny. - Więc..- zaczęłam.- Kończysz 18 lat w marcu... prawda?
Spojrzał na mnie kiwając głową.
-Więc..- zaczęłam kontynuować.- Więc... ty będziesz pełnoletni i wszystkie pieniądze będą wtedy twoje, prawda? Więc...
Justin zmarszczył brwi, spojrzał w ziemie jakby przyswajał moje słowa.
Kiedy nagle spojrzał na mnie. -Mandy...- zaczął szybko. - Cholera jesteś geniuszem.
Spojrzałam na niego.- Erm.. Nie bardzo...- zaczęłam powoli.
- Nie, nie myślałem o tym! Masz rację. - Wykrzyknął podniecony, uśmiech był widoczny na jego twarzy.- Wystarczy, że ożeni się z moją mamą za 6 miesięcy, jeśli się zdecyduje. Będę mieć wtedy osiemnaście lat. Nie będzie mógł wtedy ruszyć moich pieniędzy i Dickwad nie będzie wstanie nic zrobić! I wtedy moja mama będzie mogła w końcu zobaczyć, to wszystko co ja widzę od kilku miesięcy, kiedy mówiłem ją, że jest kanalią i może zobaczy, że mam rację.
Uśmiechnęłam się ciepło
Nadal patrzył się na mnie z podziwem.- Kurwa jesteś genialna!- wykrzyczał w końcu.
Cały czas się uśmiecha, przytulił mnie z zaskoczenia.
Odwzajemniłam uśmiech.
Pochylił się i pocałował mnie, nie zamykając oczu.
Jego usta ledwo dotknęły moich kiedy  usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
Justin i ja otworzyliśmy oczy. Przez chwilę nie widzieliśmy nikogo po czym Justin szybko wymamrotał.- Chodź. Wróć na miejsce, możemy spędzić później wolny czas razem.
Stanął prowadzać mnie do drzwi na klatkę schodową.

Odepchnęłam jego dłoń szybko, więc ludzie nas nie dostrzegli. Uśmiechnęłam się za nim poszłam  w moją stronę.
Chodziłam po rzędach i szukałam Natashy i Grega.
Zajęło mi kilka minut zanim ich znalazłam.
-Hej.- Powiedziałam kiedy do nich doszłam.
- Gdzie ty byłaś?- zapytał Greg,- Czekaliśmy na ciebie wieki. Pisałem nawet do ciebie 5 razy.
-N- naprawdę?- Wymamrotałam nerwowa wyciągnęłam telefon z kieszeni, aby to sprawdzić.
Oczywiście, wysłał mi pięć, albo sześć wiadomości, cały czas czekał, aż odpowiem potrzebowałam pomoc.
-Tak, gdzie byłaś Mandy? Skończyłaś lekcje 25 minut temu. - kontynuowała Natasha.
-Ja tylko... - wzruszyłam ramionami -Tak wiem.- powiedziałam.
Natasha uniosła brwi. -Myślę, że poszłaś się napić.- zaczęła.
-Tak.- skłamałam.
-Kiedy...- urwała wpatrując się w moje ręce. - gdzie to jest?
Czuję jak ściska się mój żołądek.
Cholera.
-Oh, um...- Zaczęłam głośniej rozglądając się nerwowo.- To było tylko... Ja...- Wskazałam przez ramię starając się wymyślić najbardziej przekonującą historię.
Boże, kłamanie jest niezdrowe.
I robię to za często.
- Kolejka była wielka i wiesz... to było... szalone.- zaczęłam kręcić głową. - Naprawdę stałam 15 minut w kolejce, a kiedy byłam na początku kolejki zdałam sobie sprawę, że nie stać mnie na to wszystko.
Dobry Boże mam nadzieję, że to kupią.
Bo jeśli nie... Mogę powiedzieć, że jestem pijana.
Greg i Natasha się na mnie spojrzeli i Natasha w końcu powiedziała.- To jest do bani.
Odetchnęłam z ulgą, śmiejąc się nerwowo. -Tak wiem, prawda?- Usiadłam obok Grega.- Co mnie ominęło?
Natasha i Greg spojrzeli się na siebie posyłając sobie dziwne spojrzenia. Po czym spojrzeli na mnie uśmiechając się do mnie.
-Po prostu brakowało najbardziej ekscytującej rzeczy jakąkolwiek widziałam.- Natasha powiedziała bez gródek.
Zmarszczyłam brwi z zakłopotaniem.


***
Justin Bieber

-Gdzie byłeś?- Zapytała Aubrey.
Prawie wybuchłem śmiechem jak zobaczyłem jak wygląda.
Jej strój był krzywo założony włosy rozczochrane jakby właśnie była molestowana przez stado szczurów.
Była pełna furii, ale zdziwiło mnie, że jej lewe około było czarne.
Aubrey miała podbite oko.
Tłumiąc śmiech, spojrzałem na nią. -Co.-zatrzymałem się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.- Co ci się stało?-
-Teraz to nie ma znaczenia.- odpowiedziała Aubrey.- Gdzie byłeś?
-Szukałem czegoś do jedzenia.- odpowiedziałem.
Aubrey spojrzał na mnie bez mrugnięcia okiem przez dłuższą chwilę, zanim stwierdził oschle: -Oczywiście.
Wzruszyłem ramionami.- Co zrobiłaś, że masz podbite oko?- Wskazałem na jej oko.
Obok mnie widziałem jak Rob parska śmiechem.
-Przegapiłeś to stary. - zaczął.- to było cholernie, zabawne.
Aubrey przerwała mu posyłając mu najbardziej przerażające spojrzenie na jakie było ją stać.
-Balme the Ridgeview Secondary, suki.- Zaczęłam chłodno z agresją.
Kiedy odeszła ja i Rob spojrzeliśmy się na siebie.
Chwila ciszy.
I obaj zaczęliśmy się śmiać



____________________
Postanowiłam sama to tłumaczyć bo wszyscy się podają. rozdziały będę tłumaczyć w wolnym czasie czyli tylko czwartek i piątek.  Przepraszam za błędy następną cześć zaczynam już tłumaczyć może do niedzieli dodam :)

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x