piątek, 21 lutego 2014

Chapter Eight: The Joys of a Hangover



Waliło mi w głowie. Dosłownie. Moje skronie pulsowały i czułam, jakby mój mózg miał zaraz eksplodować.

Nie obudziłam się z takim bólem głowy od … cóż… nie pamiętam.

To jak bardzo było do dupy.

Wydałam z siebie mały jęk bólu, otwierając powoli oczy i mrugając kilka razy, równocześnie wdychając głęboko kojący zapach poduszki. Miała ona podobny zapach do wody kolońskiej, którą już znałam, tylko nie wiedziałam skąd.

Wpatrywałam się bezmyślnie przed siebie, patrząc na niebieskie ściany.

Nagle otworzyłam oczy, rozglądając się z niepokojem.

To nie był mój pokój.

Co oznaczało że…

To nie było moje łóżko.

Spojrzałam w dół na poduszkę, na której dopiero co leżałam i poczułam się jeszcze bardziej rozbudzona. Moje serce zaczęło bić histerycznie, uderzając w mojej klatce piersiowej.


Wzięłam kilka głębokich wdechów i rozejrzałam się dookoła, starając się ignorować ból, który praktycznie rozdzielał mi czaszkę.

Gdzie ja do cholery byłam i jak do cholery znalazłam się tutaj?

Zauważyłam coś poruszającego się w rogu pokoju a moje oczy natychmiast zwróciły się w tym kierunku.

Justin leżał na brzuchu, wśród plątaniny koców, wciąż śpiąc. Miał na sobie granatową bluzę i jedną stronę twarzy odciśniętą na poduszce. Jego usta były otworzone a on równomiernie oddychał. Nie mogłam nic zrobić, ale zauważyłam jak spokojnie wyglądał.

Usiadłam lekko na łóżku, patrząc na dół ze zdezorientowaniem. Moje serce wciąż waliło tak jak moja głowa i byłam absurdalnie zmylona.

Zamrugałam kilka razy i spojrzałam nie wyraźnie po pokoju raz jeszcze, po czym zdałam sobie sprawę gdzie jestem.

To jest pokój Justina.

Co znaczy…


Jestem w łóżku Justina.


Cholera


Nie, nie, nie, nie, nie.

To nie mogło się dziać naprawdę.

Zrzuciłam z siebie pościel, szybko badając co mam na sobie. Wciąż byłam ubrana w te same ciuchy co zeszłego wieczoru, wliczając moje szpilki. Czułam natychmiastową ulgę.

Oczywiście nic nie zrobiliśmy, jeśli byłam wciąż w moim ciuchach a on wciąż leżał na podłodze w rogu pokoju.

Ale wciąż…






Jak do cholery dostałam się do jego pokoju?






Co stało się wczorajszej nocy?






Wszystko co pamiętam, to to, że Justin jakoś przekonał mnie abym pojechała z nim na imprezę w Toronto, posługując się wymówką, że musimy skończyć projekt. Zdołaliśmy skończyć większość zarysu w drodze na imprezę, ale co działo się dalej było dla mnie lekko rozmyte.






Niejasno pamiętałam, podążanie za Justinem i spotykanie wielu celebrytów po czym jakoś znaleźliśmy się przy barze. Justin wtedy celowo wyśmiewał się ze mnie, aż nie zaczęłam pić z nim drinków.






Ale to co stało się dalej, było mgłą.






Dręczyłam swój mózg, zastanawiając się co było dalej i co sprawiło, że jestem w sytuacji w jakiej jestem.


Myślę, że Bieber i ja jakoś udaliśmy się na parkiet, co niestety znaczyło, że prawdopodobnie tańczyliśmy razem.






Teraz, gdy o tym myślę, czuję się okropnie jeśli chodzi o nasz „taniec”, który był zbyt brudny niż powinien, zważając na to, że nienawidzimy się






O boże.






Ocierałam się o niego.






Ocierałam się cholera o Douche Face Popstar.






Zachwyt.






Jak to do cholery się stało? Musieliśmy być naprawdę pijani, ponieważ nie ma żadnej opcji abyśmy zrobili to będąc najbardziej trzeźwym.






Nienawidziliśmy się nawzajem z pasją i wiedziałam, że wolałabym obściskiwać się z każdym nieznajomym w klubie, niż ocierać się o Biebera. (Oczywiście, nie będąc pod wpływem alkoholu, który zmienia moje decyzje)






Mówiąc o obściskiwaniu się…






Kontynuowałam odzwierciedlanie . Gdy tańczyliśmy, wydawało mi się, że miałam ochotę pocałować Biebera.






Ew. Nawet myśląc o całowaniu kogoś tak zarozumiałego i cóż dziwkowatego (dosłownie tłumacząc) jak on, czułam obrzydzenie.






Zamknęłam swoje oczy na chwilę, skłaniając siebie to przypomnienia sobie co dokładnie stało się po tym jak tańczyliśmy i poczułam dziwny impuls.






Nagle, moje oczy rozszerzyły się a mój żołądek zwinął. Moje serce przestało bić a ciało zdrętwiało, siedząc tu w zupełnym szoku.






My się obściskiwaliśmy.






Mój dziwny impuls, przypomniał mi jak to obróciłam głowę i do cholery pocałowałam Justina Biebera.






O mój Boże. O mój Boże. O mój Boże!






Obściskiwałam się z nim.






Zaczęłam historyzować, zerkając lekko na miejsce gdzie leżał Justin i wciąż spał.






Przyłożyłam rękę do swoich ust, czując mieszankę obrzydzenia, żalu i niedowierzenia obmywającego mnie.


Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiliśmy, jak zniżyliśmy się robiąc to i dlaczego to zrobiliśmy.






Cóż… wydaje mi się, że alkohol mógłby wytłumaczyć dlaczego, ale wciąż byłam oszołomiona.






Nagle, mój telefon zawibrował głośno, a ja odskoczyłam zaskoczona. Rozejrzałam się po łóżku, usiłując znaleźć miejsce, skąd dochodził dźwięk.






Mój telefon leżał na ziemi.






Szybko pochyliłam się i sięgnęłam po niego, wpatrując się naprzód, gdzie zobaczyłam, że mam nowe wiadomości i 7 nieodebranych połączeń. Stanęłam prosto, krzyżując nogi i patrząc na mój telefon ze zmarszczonymi brwiami.






Otworzyłam zakładkę z nieodebranymi połączeniami: 4 były od Grega, jedno od Natashy i 2 od mojej mamy. Wyszłam z tej zakładki i kliknęłam na skrzynkę odbiorczą, szybko czytając wiadomości. Większość z nich była taka sama: moja mama i Natasha pytające się, gdzie jestem. Greg, jednakże stopniowo stawał się co raz bardziej rozhisteryzowany, aż w końcu dotarłam do wiadomości, którą dopiero co mi wysłał.






Od: Greg






Mandy, naprawdę powinnaś do mnie zadzwonić gdy to odczytasz. Dzwoniłem do ciebie i pisałem od 10 wieczorem wczoraj i nie odpowiedziałaś na nic.






Wow. Ktoś był naprawdę czepliwy.






Wtedy ta niewiarygodna ilość winy wzrosła we mnie, powiększając moją mieszankę uczuć, którą teraz czułam.






Greg i ja byliśmy umówieni na spotkanie wczoraj wieczorem około 9:30, po tym jak skończę moją pracę z Justinem. Pamiętałam jak dzwonił do mnie na przyjęciu, ale ja odrzuciłam połączenie, ponieważ wiedziałam, że będzie zbyt trudno spróbować wytłumaczyć co się działo, przez telefon. Powiedziałam wtedy sobie, że oddzwonię do niego i wytłumaczę gdy już będę w domu.






Cóż… Oczywiście tak się nie stało, zważając na to, że upiłam się, po czym przystąpiłam to ocierania i obściskiwania z innym kolesiem, w którego łóżku się znajdowałam.






A wiec, nawet nie dostałam się do domu.






Nie mogłam uwierzyć, że go istotnie oszukałam. Nie ważne, że ja i Justin nie zrobiliśmy niczego dalszego od zawziętego obściskiwania się w środku klubu. Leżałam obecnie jego łóżku, w przeciwieństwie do tego gdzie powinnam być. Niezależnie od tego jak daleko zaszłam z Justinem, oszukałam Grega.






Byłam gotowa strzelić sobie w twarz.






Ze wszystkich ludzi, z którymi mogłabym oszukiwać innych, z milinów milionów na całym świecie musiałam zrobić to z Justinem Bieberem znanym również jako ogromny dupek i osoba, której strasznie nienawidzę.






To było wystarczająco złe, że oszukiwałam kogokolwiek, ale fakt, że zrobiłam to z Bieberem sprawiało to dziesięć razy gorszym.






Czułam się roztargniona, patrząc na wiadomość od Grega.






Pewnie, jego połączenia i wiadomości mówiły o tym, że był on ewidentnie czepliwym kolesiem, ale też, że martwił się o mnie.






Byłam oficjalnie najgorszą dziewczyną.






Wciąż nie mogłam uwierzyć, że wciągnęłam siebie w taką sytuację i byłam niewiarygodnie wściekła na siebie za to co się stało.






Jak do cholery zamierzałam wytłumaczyć to Gregowi? Albo komukolwiek, uściślając…






Siadając i rozmyślając nad moim kryzysem, w którym się znalazłam, mój telefon zabrzmiał jeszcze raz, wibrując głośno.






Justin poruszył się, otwierając powoli swoje oczy i rozglądając się przez moment. Podniósł swoją rękę z poduszki, badając przez chwile otoczenie po czym obrócił się spotykając moje spojrzenie.






Potarł ręką głowę, ewidentnie nie byłam jedyna z kacem.






W ekstremalnie dziwnym momencie ciszy, podczas którego tylko patrzyliśmy na siebie bez żadnego mówienia. Nagle, mój telefon zadzwonił jeszcze raz.






- Twój telefon jest do kurwy głośny! – skomentował Justin. Jego głos był chrapliwy i szorstki, a w mojej opinii, niewiarygodnie seksowny.






Wewnętrznie uderzyłam samą siebie.






Nie w tym czasie.






Moje oczy powędrowały w dół, gdzie mój telefon rozbrzmiewał w mojej ręcę.






Pojawiła się kolejna wiadomość od Grega.






Postanowiłam ją zignorować i wyłączyć telefon, delikatnie kładąc go na łóżku obok siebie.






Odchrząknęłam cicho.






-Um – wymamrotałam.






Justin po prostu wpatrywał się we mnie obojętnie. Jego włosy były w totalnym nieporządku, co dawało mu wygląd jakby przed chwilą uprawiał seks. Niezależnie od tego, wciąż wyglądał dobrze.






Po kolejnej długiej chwili ciszy, zdecydowałam się odezwać. Prostując się, spojrzałam mu w oczy i westchnęłam.






- Okej – zaczęłam – Co do cholery stało się wczorajszej nocy?






Justin potrząsnął głową nieznacznie. Odwracając swoje spojrzenie od mojego i rozglądając się po pokoju.






- Mam na myśli… Wiem, że byliśmy pijani, ale…






Moja wypowiedź została przerwana, ponieważ drzwi od pokoju się otworzyły, odsłaniając zmęczonego Kenny’ego.






Odskoczyłam w tym samym czasie jak Justin przeklął, patrząc na drzwi.






- Stary – powiedział Kenny na ostatnim tchu, zerkając na Justina –Twoja mama wróciła i nie jest w dobrym humorze. Słyszała o wczorajszej imprezie, wie też, że nie jesteś jeszcze spakowany na wyjazd do Stanów i w ogóle nie jest szczęśliwa. Lepiej posprzątaj tu i zejdź na dół za nim nie przyjdzie i cię znajdzie. Wyjeżdżasz do Atlanty za 2 godziny.






Justin skrzywił się, potrząsając głową.






- Ona dopiero co przyszła?






Kenny kiwnął głową.






- Z kim była zeszłej nocy? – spytał Justin.






- Frank – odpowiedział Kenny.


- Znowu? – spytał Justin z niedowierzaniem.

Kenny przytaknął ponuro.

Justin jęknął głośno, łapiąc się za głowę.

Kenny tylko wzruszył ramionami posyłając mu spojrzenie „Co możesz zrobić?”

- Sorry stary. Ale musisz to posprzątać – powiedział głośno. Po czym odwrócił się i przeniósł swoje

spojrzenie na mnie – A ty lepiej już idź.

Od razu kiwnęłam głową, czując się nieco zastraszona przez niego. Był w porządku kolesiem, ale był także dość duży i groźnie wyglądający.

Kenny przytaknął jeszcze raz zanim nie opuścił pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Zrzuciłam z siebie pościel w tym samym czasie co Justin stanął na podłodze. Schylił się, podniósł koce leżące na ziemi i zaniósł je do swojego łóżka. Rzucił je na poduszki a ja umiejscowiłam swoje nogi na brzegu i wstałam.

Zważając na to, że wciąż miałam dosyć wysokie szpilki (coś o czym teraz zapomniałam), zachwiałam się i prawie upadłam.

Justin natychmiast wyciągnął rękę i chwycił mnie delikatnie za ramię, ratując mnie od upadku.

Gdy odzyskałam równowagę, wyprostowałam się i lekko zarumieniłam.


Justin i ja patrzyliśmy na siebie z lekkim zdziwienie, po czym on natychmiast mnie puścił.

Moment niezręcznej ciszy trwał.

- Er… Dzięki– udało mi się wymamrotać po chwili.

Justin tylko kiwnął głową, odchrząkując głośno i wracając do ścielenia łóżka.

- Mogę ci pomóc – zaczęłam po chwili, wskazując na łóżko.

Zważając na to, że pozwolił mi spać w swoim łóżku, podczas gdy on spał na podłodze (nawet jeśli był pijany i nie świadomy umysłu), czułam, że to jest fair, abym ja posprzątała.

Justin pokiwał głową.

- Jest okej – mruknął.

Dostając wskazówkę, że on chciał tej niezręcznej chwili, po prostu kiwnęłam głową.

Rozejrzałam się dookoła za moją torebką. Leżała na podłodze, gdzie mój telefon wcześniej, szybko schyliłam się i podniosłam ją. Przerzuciłam ja przez ramię i wzięłam do ręki mój segregator od angielskiego, który również był na podłodze.

Obróciłam się aby spojrzeć na Justina, który wygładzał jeden z koców na łóżku.

Nie był skierowany w moim kierunku, a ja nie chciałam stworzyć więcej niezręcznym momentów, więc po prostu odwróciłam się i ruszyłam do drzwi. Poprawiłam moją torebkę na ramieniu, zmierzając w stronę drzwi. Następnie sięgnęłam do uchwytu i popchnęłam je.

Przeszłam przez próg drzwi, jednak zostałam zatrzymana przez chrapliwy głos, który zawołał za mną.

- Myślę, że … do zobaczenia później.

Zatrzymałam się i obróciłam, aby ponownie wejść do pokoju.

Justin stał tam patrząc na mnie, z nieczytelnym wyrazem twarzy.

Nie odpowiedziałam mu. Jedynie patrzyłam się bezmyślnie na niego.

Szczerze, byłam trochę zmieszana, dlaczego zdecydował się do mnie odezwać. Myślałam, że zignoruje mnie u pozwoli mi odejść w ciszy.

W końcu kiwnęłam głową. Potem odwróciłam wzrok i pobiegłam korytarzem.

Udałam się w dół po schodach, wyszłam drzwiami, nie oglądając się za siebie, dzięki czemu szybko dotarłam do mojego samochodu, zaparkowanego na ulicy, obok domu Justina.

Otworzyłam moją torebkę, szukając kluczy. W końcu znalazłam je po długim grzebaniu i kliknęłam przycisk odblokowujący.

Otworzyłam drzwi i wrzuciłam segregator i torebkę na przednim siedzeniu. Trzasnęłam drzwiami i okrążyłam samochód, aby znaleźć się z drugiej strony i usiąść na miejscu kierowcy.

Wzięłam głęboki oddech i siedziałam chwilę w ciszy, wypuszczając go po czasie i wracając do tego co się właśnie stało.

To było absurdalnie niezręczne, przynajmniej.

Oboje oczywiście żałowaliśmy, tego co się stało, zważając na to, że oboje się nienawidzimy, ale co do cholery mogliśmy teraz zrobić?

Nie mogliśmy cofnąć się w czasie i usunąć wydarzeń z poprzedniej nocy.

To było szokujące i szczerze całkiem zakręcone, obudzić się w jego łóżku, ale również mogłam powiedzieć, że jestem szalenie wdzięczne, że nie obudziłam się leżąc obok niego. Przynajmniej jedyne co zrobiliśmy to, obściskiwanie się.

Ale wciąż.

Fakt, że zakończyło się to powrotem do jego domu, a ja nie miałam kompletnego pojęcia jak się tam znalazłam, było wystarczającym powodem aby przysiąść sobie nie picia alkoholu przez resztę życia.

Było niezręcznie, gdy już oboje się obudziliśmy i wiem, że Justin na pewno myślał o wszystkim tak dużo jak ja, ale szczerze mówiąc, było to dupy, że nie mieliśmy szansy przynajmniej pogadać o tym co zaszło.

Teraz on jedzie do Atlatny i nie zobaczę go aż do piątku.

W skrócie, to znaczyło, że nie zobaczę go do dnia w szkole, gdzie będziemy otoczeni przez Ryana, Chaza i Aubrey, i Elise, i Christine, i Natashę, i Grega…

Przeklęłam.

Było gorzej niż myślałam.

Jeśli będziemy mieć okazję porozmawiać, będę mogła przysiąc mu, że niczego nie powiem.

O Boże.

A jeśli on wspomniał o tym, i ktoś się dowiedział?

Byłam skończona.

Genialnie. Teraz zamierzałam spędzić weekend myśląc o tym i zamartwiając się co może się stać następnym razem gdy go spotkam.

Dlaczego nie mieliśmy okazji o tym pogadać?

Oczywiście, nie sądzę aby on był bardziej chętny ode mnie do powiedzenia całemu światu o tym co zrobiliśmy, ale sądzę, że nie mogę mu zaufać.

Jest zarozumiałym, zdemoralizowanym durniem. Wszystko jest możliwe.

Wzięłam kolejny głęboki wdech, próbując się uspokoić od eksplozji pieprzonych myśli, który miały miejsce w moim mózgu.

Martwienie się tym wszystkim nie było najlepszym sposobem na wyleczenie mojego bólu głowy. W fakcie, sprawiało, że ból narastał.

Włączyłam szybko mój samochód, nie chcąc niczego więcej niż wydostania się z domu Justina i wszystkich myśli z nim związanych.

Gdy zaczęłam jechać, nie mogłam nic zrobić, jedynie w pełni odzwierciadlając wydarzenia z poprzednich godzin i całkiem wkrótce poczuć jak łzy spływają po moich policzkach.

Naprawdę zdradziłam Grega i naprawdę obściskiwałam się z Justinem.

Co do cholery było ze mną nie tak?

Gorące i słone łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, gdy ja musiałam nacisnąć na hamulec i stanąć na czerwonym świetle.

Próbowałam je otrzeć, ale stan, w którym byłam ponownie wziął górę nade mną i ponownie zaczęłam płakać.

Byłam obrzydzona samą sobą.

Udało mi się wrócić do domu cało, jednak była cała we łzach a mój ból głowy nie zaprzestawał. Moje skronie mocno pulsowały.

W skrócie, czułam się jak gówno.

Złapałam klamkę a po kilku sekundach otworzyłam drzwi z frustracją. Chwyciłam moją torebkę i rzeczy od angielskiego ze przedniego siedzenia, trzymając je w trzęsących się rękach, zanim nie wydostałam się z samochodu i nie trzasnęłam drzwiami. Zamknęłam samochód i zaczęłam iść w stronę mojego domu. Pobiegłam szybko na schodach na werandzie, zanim nie wyciągnęłam mojego klucza z torebki i nie otworzyłam drzwi. Pchnęłam je i wbiegłam do środka.

Byłam gotowa aby pobiec do mojego pokoju, rzucając wszystkie rzeczy na ziemi i kładąc się na łóżko, gdzie mogłabym wypuścić wszystkie moje emocje wraz ze łzami, gdy spotkałam się z raczej nieprzyjemną niespodzianką.

Moja mama, Renee Nash, pojawiła się tuż przy schodach z nieczytelnym wyrazem twarzy.

- Mandy? – spytała marszcząc brwi.

- Cz-cześć mamo – pociągnęłam nosem, szybko starając się zetrzeć niektóre z moich łez.

- Skarbie, co się stało? – spytała, podchodząc i łapiąc mnie opiekuńczo za ramię.

Szybko pokręciłam głową, odwracając moje spojrzenie od jej i patrząc na ziemie.

- Nic – wymamrotałam.

- Gdzie byłaś wczorajszej nocy? Dzwoniłam do ciebie kilka razy, ale ty nie odebrałaś.

- Przepraszam, miałam zamiar, ale mój telefon się rozładował – skłamałam - Ja… byłam u Natashy. Poszłam do niej, gdy skończyłam pracę nad projektem i spałam tam.

Cóż, nie mogłam powiedzieć jej prawdy. Ona naprawdę lubiła Grega i mogłaby jedynie pomyśleć, że jestem obrzydliwą suką, jeśli dowiedziałaby się o tym. Po za tym, nie da rady wyrazić słowami jak zła by była, gdyby dowiedziała się, że poszłam na jakąś imprezę w Toronto bez jej pozwolenia, upiłam się i obściskiwałam z Justinem oraz wróciłam do jego domu, gdzie skończyłam, śpiąc na jego łóżku.

O nie. Gdyby dowiedziała się, że spędziłam noc w domu jakiegokolwiek chłopca, byłabym martwa.

Dosłownie.

Zabiłaby mnie.

A fakt, że było to w domu kogoś z kim nawet nie randkuję, sprawia wszystko 50 razy gorszym.

Nie miałam żadnego wyboru, tylko kłamać. Nie miałaby nic przeciwko, jeśli myślała, że byłam u Natashy, zważając na to, że Natasha jest moją najlepszą przyjaciółką, zna ją przez tyle lat i uwielbia ją.

I to, że mój telefon się rozładował było logiczną wymówką, dlaczego nie odbierałam, nie oddzwaniałam i nie zadzwoniłam aby powiedzieć jej gdzie jestem.

- Dlaczego jesteś tak zdenerwowana? – spytała Renne, pocierając moje ramie uspokajająco.

Potrząsnęłam moją głową.

Kurwa. Co ja jej na to odpowiem?

Pokręciłam głową wielokrotnie, czując przypływ łez, które zaczęły spływać po mojej twarzy, gdy ja męczyłam siebie aby wymyślić jakąś wymówką.

- Miałyśmy naprawdę poważną kłótnię – szlochałam cicho, wzruszając ramionami – Sama nie wiem. To było głupie i bezcelowe.

- Aw, kochanie – powiedziała Renee pocieszająco, opierając podbródek na mojej głowie o owijając oba swoje ramiona wokół mnie z lekkim przymusem – Przykro mi.

- Jest w porządku – mruknęłam – To był po prostu rodzaj zdenerwowania, ale myślę, że będziemy w stanie się dogadać. Swoją drogą chodziło o coś głupiego.

Renee pochyliła się i pocałowała mój załzawiony policzek.

- Kocham cię, Mandy – powiedziała – Jestem pewna, że wy dwie dacie radę to naprawić.

Kiwnęłam głową.

- Tak, ja też – odpowiedziałam –Uh, myślę, że się zdrzemnę, to było naprawdę parę ciężkich godzin.

Renee kiwnęłam głową na znak ,że rozumie.

- Okej, skarbie – powiedziała.

Posłałam jej szybki uśmiech, dziękując jej, po czym odwróciłam się i pobiegłam po schodach do mojego pokoju, rzucając wszystkie moje rzeczy na podłogę bez myślenia.

Rzuciłam się na łóżko, chowając głowę w poduszce, wypuszczając z siebie wszystkie moje emocje i płacząc histerycznie.

Byłam obrzydzona samą sobą.

I także poirytowana.

Serio… Dlaczego akurat Bieber?

Płakałam przez jakieś dobre 5 minut zanim mój telefon nie zadzwonił.

Zamykając moje oczy na chwilę, jęknęłam głośno, po czym pochyliłam się, sięgając po moją torebkę i znajdując mój telefon w środku.

Spojrzałam na nazwę połączenia.

To był Greg.

Serio?

Nie teraz.

Westchnęłam głośno, wiedząc, że ta rozmowa była nieunikniona i zdecydowałam, że może lepiej mieć ją z głowy teraz zanim Greg peed zamartwi się albo nie dostanie ataku serca.

Niechętnie kliknęłam „odbierz” i otarłam kilka łez.

- Halo? – spytałam. Mój głos brzmiał jakbym była przeziębiona.

- Mandy, dzięki bogu! – Greg zawołał z drugiej strony – Dzwoniłem i pisałem do ciebie cały czas od 10 wieczorem wczoraj i już zaczynałem wariować tutaj. Wszystko w porządku?

Brzmiał serio histerycznie.

- Taa – skłamałam po chwili – Wszystko jest w porządku.

- Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Co stało się wczoraj? Myślałem, że byliśmy umówieni – brzmiał jakby był trochę zraniony.

- Oh boże – zaczęłam, przebiegając ręką po mojej głowie, próbując zignorować ból w mojej skroniach – przepraszam bardzo.

- Mandy, co się dzieje? Wszystko w porządku? – powiedział inny głos, który jak rozpoznałam, należał do Natashy.

Zmarszczyłam brwi lekko zmieszana.

Czytając w moich myślach, Greg szybko wyjaśnił.

- Byłem tak przerażony, że nie odpowiadałaś na moje telefony, dlatego zadzwoniłem do Natashy. Ona również próbowała się z tobą skontaktować, jednak ty nie odbierałaś, więc spotkaliśmy się dzisiaj rano i próbowaliśmy się do ciebie dodzwonić.

- O mój boże. Przepraszam was – powiedziałam, zamykając oczy i chcąc aby ten głupi ból głowy odszedł. Czułam jakby moja czaszka miała przełamać się na pół.

Wypuściłam mały jęk bólu, ale na szczęście, nie sądzę aby Greg czy Natasha zdołali to usłyszeć.

- Ja…uh… wiecie, byłam u Justina – zaczęłam.

- Tak – Greg odpowiedział na ostatnim tchu.

- Więc, skończyliśmy projekt około 9:45, może? – kontynuowałam – Udałam się do domu aby zostawić wszystkie moje rzeczy. I dostałam naprawdę mocnego bólu głowy. To było tak straszne, że jedyne czego chciałam to pójść spać. To była absurdalnie długa noc, ponieważ pracowaliśmy przez kilka godzin. Musiałam spróbować uzyskać pomoc od tego Idioty .(skrzywiłam się w duchu, przypominając sobie jak niepomocny był Justin, gdy usiłowaliśmy pracować nad zarysem) I był po prostu irytujący. Więc byłam bardzo wyczerpana, gdy wróciłam do domu, że byliśmy umówieni, Greg.

- Tak, byliśmy – powiedział Greg.

- Jest mi bardzo przykro – powiedziałam szczerze – Poważnie. Zapomniałam o tym i czuję się okropnie.

- Cóż… Jest okej – wymamrotał Greg, wciąż brzmiał na lekko niezadowolonego – Byłem po prostu lekko rozczarowany, bo nie mogłem doczekać się spotkania z tobą.

- Wiem – powiedziałam – Wiem. I przepraszam ponownie.

- Widziałaś jak dzwoniłem do ciebie około 10? Mówiłaś, że skończysz około 9:30 i dasz znać, ale gdy tego nie zrobiłaś, pomyślałem, że może wciąż pracujesz nad projektem. Postanowiłem poczekać trochę, ale gdy wybiła dziesiąta stwierdziłem, że do ciebie zadzwonię.

- Oh, um… Myślę, że już wtedy spałam – skłamałam.

Oczywiście, pamiętałam gdy Greg do mnie dzwonił. To było wtedy, gdy byłam w klubie i celowo zignorowałam połączenie, gdyż wiedziałam, że będę musiała wyjaśniać co się dzieje.

Planowałam powiedzieć mu co się działo.

Oczywiście przed upiciem się, obściskiwaniem z Justinem i spędzeniem nocy w jego domu.

Teraz, byłam zbyt pochłonięta moim kłamstwem, aby powiedzieć prawdę.

Boże, to było zbyt skomplikowane.

- Widziałaś albo słyszałaś jak któreś z nas do ciebie dzwoniło – spytał Greg – Tash i ja wysłaliśmy ci biliony sms i dzwoniliśmy do ciebie wiele razy wczoraj i dziś rano.

- Tak jak powiedziałam, przyszłam do domu i byłam tak wyczerpana. Padłam na łóżko i zasnęłam

- skłamałam ponownie – I dopiero co się obudziłam. To dlatego odebrałam teraz i to dlatego brzmię tak źle. Spałam przez ten cały czas – zachichotałam sztucznie – Jedynie pamiętam, że byliśmy umówieni i czuję się okropnie.

Była chwila ciszy.

- Poważnie. Bardzo was przepraszam – powtórzyłam – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam, mam na myśli, byłam tak zmęczona i kompletnie o tym zapomniałam! Założę się, że cię wystraszyłam zarówno nie odpowiadaniem na sms i telefony. Spałam przez ten cały czas – przygryzłam swoją wargę z niepokojem – Nie chciałam abyście się martwili. Jest mi tak bardzo przykro.

- Jest w porządku – powiedziała Natasha uspokajająco – Masz racje. Byliśmy nieźle wystraszeni gdy nie odpowiadałaś albo raczej, Greg był nieźle wystraszony – zaśmiała się – Zadzwonił do mnie i był histerycznie przestraszony, że nie odbierałaś i nie odpowiadałaś na sms, więc postanowiłam zadzwonić do ciebie te kilka razy. Skończyłaś wcześniej, wróciłaś do domu, zapomniałaś by wyjść z kimś, zasnęłaś i obudziłaś się 15 godzin później.

Zaśmiałam się nerwowo.

- Yeah.

Cóż. Dzięki Bogu. Natasha ma racje. To zdarzało się wcześniej.

Oczywiście, o boże, nie chodzenie-do-klubu-w-innym-mieście-i-obściskiwanie-się-z-kimś-sławnym-kogo-nienawidziłam- ale przyjście-do-domu-i-zaśnięcie-z-wyczerpania.

Więc dzięki Bogu, ona ma racje.

I dzięki Bogu za Natashę.

Sprawiła, że moje historia stała się bardziej wiarygodna.

Greg westchnął.

- Po prostu cieszę się, że jesteś cała i zdrowa.

- Ja też – zgodziłam się – I dzięki za bycie zaniepokojonym - skłamałam (Nie byłam wdzięczna w ogóle, to jedynie sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej niż teraz) – To pokazuje jak bardzo ci zależy, a ja to doceniam.

Mogłam widzieć jak się uśmiecha.

- To nie problem.

Również się uśmiechnęłam.

- Pójdę wziąć prysznic, się przebrać i tak dalej… ale dlaczego nie wyjdziemy później do Starbucksa, albo coś tym stylu? Ja stawiam, wynagrodzę wam zapomnienie o naszych planach i zaśnięcie.

Greg zaśmiał się.

- W porządku. Brzmi świetnie.

- Czy ja też się zaliczam? – spytała Natasha.

- Tak – odpowiedziałam.

- Super.

- Przyjadę po was za półtorej godziny – oznajmiłam.

- Okej, do zobaczenie więc –powiedział Greg.

- Cześć – zawołała Natasha.

- Cześć wam – odpowiedziałam.

Odłożyłam telefon od mojego ucha i się rozłączyłam.

- Koniec.

Wpatrywałam się w niego przez dłuższy moment, myśląc o tym co się właśnie stało.

Moja mama myślała, że byłam w domu Justina w sprawie projektu a później poszłam do Natashy na noc i jakoś wdałyśmy się w okropną kłótnię.

Natasha i Greg oboje myśleli, że z domu Justina wyszłam około 9:45 i wróciłam do swojego domu, zasnęłam z bólu głowy i dopiero co się obudziłam.

Żadnej z tych historii, nie była nawet zbliżona do prawdy.

To mogłoby być czyimś pomysłem albo złym żartem.

To nie mogło się wydarzyć, prawda?

Czy ja naprawdę okłamałam swoją mamę, chłopaka i najlepszą przyjaciółkę?

Czy ja naprawdę obściskiwałam się z Justinem Bieberem?

Wypuściłam mój telefon z rąk do swojego łóżka, po czym sama położyłam się na nim, jęknęłam głośno i zamknęłam oczy, życząc sobie niczego jak obudzić się i dowiedzieć, że był to tylko okropny, okropny sen.

Ponieważ szczerze.

Byłam strasznie pokręcona.

__________________________________________________________

PRZEPRASZAM!!!!

Oto rozdział 8.
Przepraszam, że tak późno, ale miałam dużo problemów na głowie.
Wasza @bieburscute


Ps. Dziękuję za pomoc @im_purple_ninja

sobota, 8 lutego 2014

Chapter seven: When In Doubt, Lie

-"Więc nie możemy się spotkać dzisiaj wieczorem?”- spytał mnie Greg po drugiej stronie telefonu. Był trochę rozczarowany.

-” Niestety, muszę popracować na projektem Reymera”- odpowiedziałam przepraszającym tonem - "To jedyny wieczór, kiedy  możemy skończyć zarys projektu."-

Greg cicho jęknął.

-" To jest do bani."-

- "Wiem"- Odpowiedziałam - "Pracowałeś już z Natashą nad waszym projektem?" - Przełożyłam telefon do drugiego ucha.

-"Nie, jeszcze nawet nie zaczęliśmy" - Zaśmiał się - "Myślę, że zaczniemy w przyszłym tygodniu."-

Pomiędzy nami zapadła na chwilę cisza.

- "Dlaczego dzisiejszy wieczór jest jedynym, kiedy możecie skończyć wasz zarys?"- Zapytał Greg -" To sobotni wieczór!"

Westchnęłam poirytowana.

- "Idiota wyjeżdża  jutro z miasta i nie będzie go do środy, więc to jedyny moment, gdy możemy to skończyć."-

-" Oh.. "- Przeciągnął -" To irytujące."-

-" Ta "- Odpowiedziałam przeciągając 'a' - "Przecież spotkałam się z tobą wczoraj wieczorem na meczu hokeja."

- "Tak, i dzień wcześniej" - Greg dodał.

- "I dzień wcześniej."-

-" I dzień wcześniej."-

- "I dzień wcześniej "- Krzyknęłam, śmiejąc się.

Greg również się zaśmiał.

To była prawda. Spotkałam się z Gregiem (i z Natashą) wczoraj na meczu hokeja Ryan'a i każdego wieczora każdego dnia w tym tygodniu. Spotykaliśmy się non stop, chodziliśmy do Sturbucksa, do kina, wszędzie. To było tak, jak byśmy chcieli, chodząc na kilka randek pod rząd, nadrobić czas, gdy nie byliśmy razem.  W czasie naszych spotkań poznawaliśmy się nawzajem i stawaliśmy się sobie bliżsi, niż byliśmy dotychczas. To działo się bardzo szybko, ale dodam, że nie miałam nic przeciwko.

Nasza relacja stawała się stałym związkiem ( mimo, że byliśmy ze sobą tydzień, czułam się jakby, to trwało co najmniej miesiąc) i byłam szczęśliwa.

- "Więc spotykaliśmy się bardzo często w tym tygodniu. Na szczęście."- Stwierdził Greg.

-" Mhm." - Odpowiedziałam, szeroko się uśmiechając. - "Jeden wieczór nas nie zabije. Ej.. Zawsze jest jeszcze następny dzień "- Zaśmiałam się.

- "Prawda "- Rzekł Greg, po czym na chwilę zamilkł - "Więc będziesz dzisiaj z Bieber'em wieczorem, co?"

Skrzywiłam się.

- "Zabij mnie "- Powiedziałam gorzko - "Powiedział mi, że jeśli nie dotrę do jego domu do siódmej, pojedzie na jakąś imprezę, co spowoduje, że będę musiała dokończyć zarys sama. "- Zadrwiłam - "Możesz w to uwierzyć? On myśli, że kim jest?!"-

- "Justinem Bieberem "- Odpowiedział Greg, śmiejąc się - "To jest ktoś, kim on myśli, że jest, i niestety dla nas, to ktoś, kim jest. Ze względu na to, że jest sławny, podnosi ego ludzi, z którymi się spotyka (wliczając siebie), razy milion."-

- "Tak, wiem." - Rzekłam.

- "Nie podoba mi się to, że muszę to powiedzieć, ale..."- Zaczął Greg - "Popularni z liceum w Stradford są gorsi, wredniejsi i bardziej powierzchowni od ludzi z mojego poprzedniego liceum w Vancouver."-

- "Naprawdę? "- Spytałam, ciągnąc rozmowę.

- "Tak "- Odpowiedział - "No wiesz, Ryan jest okej, nie znam go osobiście, ale wygląda na kogoś w porządku"-

- "Jako jedyny" - Rzekłam.

-" Tak "- zgodził się ze mną Greg - "Może i nie rozmawiałem z Chazem ani z Justinem, ale byli totalnymi dupkami w stosunku do ciebie nad jeziorem, gdy razem tam pojechaliśmy. Do tego wyglądają na cwaniaków."-

-" I nimi są" - Rzekłam oschle -" Obydwoje są zarozumiałymi dupkami."

- "A Aubrey? Ta dziewczyna co chodzi z Justinem? Ona jest... największą dziwką, jaką kiedykolwiek spotkałem, nieopuszczaną przez swoje klony Elise i Christine."-

- "Masz rację" - Zgodziłam się z Gregiem, po czym wywróciłam oczami - " 'Popularni' w mojej szkole są dziwni. Szczerze, nie cierpię każdego z nich.-"

-" Wszystko, co mogę powiedzieć to to, że cieszę się, że nie zadajesz się z żadnym z nich oprócz Ryan'em. "- Skomentował Greg.

- " Uwierz mi, ja też." - Odpowiedziałam - " Natasha również się cieszy, ona nienawidzi ich bardziej niż ja." - Zaśmiałam się.

- "Żeby być szczerym.. Nie rozumiem dlaczego Ryan należy do "elity" popularnych." - Zaczął Greg -"  Widzę dlaczego jest popularny, ale.. on nie jest taki jak oni."-

-" Tak, jak mówiłam ci któregoś dnia, on, Justin i Chaz są przyjaciółmi odkąd pamiętam." - Wytłumaczyłam -" On i Justin są przyjaciółmi praktycznie od urodzenia. Jak bardzo tego nienawidzę, tak oni są bliskimi przyjaciółmi. Trochę później dołączył do nich Chaz. Ich trójka jest przyjaciółmi przez większość swojego życia. Aubrey, Christina, Elise i reszta osób z tej grupy dołączyli do nich w dziewiątej klasie."-

- "Ryan chodzi z nimi na imprezy? Jest naprawdę fajnym gościem, ale nie wygląda na imprezowicza." - Powiedział niezadowolenie Greg.

- "Chodzi" - Odpowiedziałam prosto - "Ryan jest człowiekiem lubiącym towarzystwo. Lubi imprezy i rzeczy tym podobne."-

-" To dziwne. "- Skomentował Greg.

- "Może. "- Wzruszyłam ramionami.

Greg tylko sapnął.

-" Przepraszam, ale muszę kończyć. Moja przerwa skończyła się jakieś pięć minut temu, więc muszę wrócić do pracy. Mam nadzieję, że uda nam się skończyć szkic do... dziewiątej lub w pół do dziesiątej. Moglibyśmy się wtedy spotkać." - powiedziałam z nadzieją.

- "Pewnie. To brzmi świetnie." - Odpowiedział Greg i było oczywiste, że się uśmiecha.

- "Tak, brzmi dobrze. Do zobaczenia! " - Uśmiechnęłam się szeroko.

-" Pa, kochanie."

Uśmiechając się znacznie szerzej, rozłączyłam się. Następnie schowałam telefon do kieszeni moich spodni i śpiesznie wróciłam do kawiarni, w której pracowałam. Byłam na mojej dwudziestominutowej przerwie, gdy zadzwonił Greg, więc spędziłam ją, rozmawiając z nim.

Teraz był czas, żeby wrócić do pracy.

Była piąta po południu.

Dwie godziny do pójścia do piekła (czytaj do domu Justin'a).

Cztery, cztery i pół godziny do powrotu na ziemię i do spotkania z Gregiem.

Wszystko, co mogę sobie mówić przez resztę wieczoru to trzy proste słowa.

Po Prostu. Oddychaj.




**********



Po pięciu minutach pukania i czekania przed frontowymi drzwiami do domu Justina, Justin otworzył drzwi, patrząc na mnie.

Posłałam mu sztuczny uśmiech.

-" Więc jestem tu i jest... "- Spojrzałam na ekran mojego telefonu -" Szósta pięćdziesiąt osiem."

Ha, i co dziwko?

Justin tylko się skrzywił i zrobił krok w tył, puszczając mnie do środka.

Podążyłam szybko za Justinem, starając się na niego nie patrzeć.

Było oczywiste,  że oczekiwał, że pójdzie na imprezę. Jego włosy były perfekcyjnie ułożone (czyż nie jak zawsze?) i ubrany był w wąskie czarne spodnie, białą koszulkę, czarną skórzaną kurtkę, a na nogach miał ubrane fioletowe Supry, by dopełnić stylizację.

Gdybym miała go ocenić, dostałby 9,75 na 10.

W powietrzu dało się wyczuć przyjemnie pachnącą wodę kolońską.

Kurde, Bieber.

Przestań być tak atrakcyjny. Irytujesz mnie.

Weszłam do jego kuchni. Właśnie odkładałam moją torbę na wyspę, znajdującą się pośrodku pomieszczenia, gdy zauważyłam Justina opartego o futrynę i lustrującego mnie z góry do dołu z uśmiechem na twarzy.

Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego spode łba.

-" Mogę w czymś pomóc, zboczeńcu?"

- "Ktoś się dla mnie wystroił."- Rzekł zadowolony, uśmiechając się szerzej.

Spuściłam wzrok na swoje ubranie. Ubrana byłam w czarne obcisłe rurki, w top w ciemnofioletowe i beżowe paski i w czarne botki na koturnie. Na szyi miałam srebrny naszyjnik, którego kilka dni wcześniej podarował mi Greg i do tego srebrne kolczyki. Moje kasztanowe, średniej długości i proste włosy były prostsze niż dotychczas oraz opadały swobodnie na moje ramiona.

Wyglądałam gorąco.

I nagle, zdałam sobie sprawę, jak oczywiście to wygląda, że ubrałam się tak dla Bieber'a.

Oczywiście nie ubrałam się, żeby komuś zaimponować.

Bynajmniej nie Bieberowi, w każdym razie.

...Okej, byłam ubrana, żeby zaimponować Gregowi, nie Justinowi. Greg i ja zamierzaliśmy się spotkać później, więc gdy przebierałam się po pracy, zdecydowałam, że mogę wyglądać trochę inaczej i ładniej niż zwykle dla Grega.

Ale oczywiście tutaj obecny Chłopak Idiota będzie to tak przekręcał, żeby wyglądało na to, że wyglądam tak, żeby mu zaimponować.

Chciałby.

Skrzywiłam się.

- " Nie pochlebiaj sobie, nie wyglądam tak dla ciebie. "-

Justin uniósł brwi, skrzyżował ramiona i spojrzał na mnie rozbawiony.

-" Naprawdę? "- Zapytał. To było oczywiste, że mi nie wierzy.

Posłałam mu piorunujące spojrzenie, po czym skinęłam głową.

-" Mhm. "- Rzekłam spokojnie.

-" Więc dla kogo się tak wystroiłaś? "- Zapytał, spoglądając na mnie wyczekująco.

-" Dla nikogo. "- Skłamałam, zajmując jedno z wysokich krzeseł obok wyspy w jego kuchni i odwracając się, aby zacząć szukać informacji w książce do angielskiego.-" To się nazywa sobotni wieczór, więc do cholery mogę ubierać się, jak chcę."-

Usłyszałam, jak Justin zakpił.

Zamknęłam na moment oczy, zanim na niego spojrzałam. Wciąż stał w przejściu. Posłałam mu sztuczny uśmiech.

-" Więc teraz, gdy zaczęliśmy rozmawiać o ubraniach, myślę, że mogę zapytać cię o to samo. Jasne jest to, że ubrałeś się tak specjalnie na to spotkanie. Próbuję tylko twojej gry, Bieber."-

Prychnął.

-" Chciałabyś tego Nash, co nie? "-

Przewróciłam oczami.

-" Tak, jak już kiedyś mówiłem, idę dzisiaj na imprezę "- Zadowolony z siebie posłał mi usatysfakcjonowany uśmiech.

-" Mam nadzieję, że nie planujesz tam pójść, zanim nie skończymy tego zarysu." - Powiedziałam, umieszczając mój wskazujący palec na okładce pomarańczowej teczki.

- "Ty naprawdę myślisz, że uda ci się mnie zatrzymać przed pójściem tam?" - Prychnął.

Spojrzałam na niego zmrużonymi oczami.

- "Zrobimy ten pieprzony szkic. Przez to, że od jutra będziesz poza miastem i przez to, że byłeś zajęty w poprzednich dniach, to jedyny wieczór, kiedy możemy go skończyć."-

- " Ile to kurwa nam zajmie? "- Zapytał, krzywiąc się.

Wyrzuciłam ręce do góry.

- " Nie wiem! Jeżeli dalej będziesz tutaj stał i zachowywał się jak dupek, to będziemy tu tkwić kilka godzin! "-

Rzucił mi oschłe spojrzenie, po czym zajął krzesło obok mojego.

-'' Dobrze. "- Mruknął -"  Zróbmy to gówno."-

-" Najlepszy pomysł na jaki kiedykolwiek wpadłeś."- Odpowiedziałam.

Posłał mi piorunujące spojrzenie.

Postanowiłam go zignorować i odwróciłam się w stronę teczki leżącej przede mną. Otworzyłam ją, aby znaleźć notatki, uwagi i wymagania dotyczące projektu. Wyciągnęłam kilka arkuszy papieru i położyłam je przed nami, wygładzając je tak, abyśmy mogli widzieć je idealnie.

-" Masz swoją książkę?" - Zapytałam, po czym na niego spojrzałam.

Skinął głową, wskazując środek wyspy, gdzie leżała kopia "Romea i Julii", którą mu pożyczyłam.

Patrzyłam na niego przez dłuższy moment.

Patrzył na mnie przez chwilę, po czym wstał z krzesła i ruszył w kierunku kopii "Romea i Julii". Wziął ją do ręki, po czym upuścił ją przede mną.

- "Tutaj. "- Rzekł - "Zadowolona?"

-" Coś w tym stylu. "- Powiedziałam oschle.

Spojrzałam na mój zeszyt i przekartkowałam kilka stron, aby znaleźć notatki dotyczące projektu. Przejechałam palcem, śledząc tekst, w dół strony.

-" Okej, wygląda na to, że Reymer chce, abyśmy mięli przynajmniej sześć punktów, w tym każdy z nich ma mieć minimum cztery podpunkty... "- Zamarłam.

Justin zadrwił.

-" Czy ty kurwa żartujesz? "- Mruknął na jednym wdechu - " Będziemy to robić całą noc."-

Rzuciłam mu znaczące spojrzenie, po czym z powrotem odwróciłam głowę, aby spojrzeć na kartkę w moim zeszycie.

-" Chce, żebyśmy wymyślili naszą tezę i podali ogólne streszczenie kierunku, w którego odniesieniu chcemy zrobić prezentację. "- Kontynuowałam.

Justin głośno sapnął i przeczesał ręką swoje włosy.

-" To zajmie wieczność. " - Narzekał półgłosem.
Spojrzałam na niego ze złością.

- "To zajmie wieczność jeżeli będziesz tu siedział i tylko narzekał."-

Justin popatrzył na mnie z irytacją.

-" Okej "- Odpowiedział oschle po chwili.

Z powrotem odwróciłam się w stronę zeszytu i wyciągnęłam z piórnika długopis. Wyrwałam czystą kartkę z zeszytu i zaczęłam pisać:

Mandy Nash & Justin Bieber
Mr. Reymer
Zarys projektu z literatury
1.

Spojrzałam oczekująco na Justina, który wyglądał na zmieszanego.

-" Nie mam pojęcia. "- Rzekł dosadnie.

- " Jezusie, miałam wielkie szczęście, gdy Reymer przydzielił mi tak wspaniałego partnera. "- Odpowiedziałam sarkastycznie.

Justin skrzywił się.

Nagle, usłyszałam jak mój telefon zadzwonił. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i otworzyłam wiadomość.



Od: Greg
Napisz do mnie, gdy skończycie. Przyjdę po ciebie. :) Do zobaczenia



Odpisałam krótko, uśmiechając się z roztargnieniem.

Usłyszałam, jak Justin głośno parsknął.

Opierając się pokusie, aby przewrócić oczami lub wypowiedzieć niedojrzałą odpowiedzieć, spojrzałam na niego.

- "Co?" - Zapytałam gniewnie.

Zauważyłam, że jego oczy skierowane były na ekran mojego telefonu, gdzie moja rozmowa z Gregiem właśnie zniknęła. Było oczywiste, że przeczytał wiadomości, które do niego pisałam.

-" Nic." - Odpowiedział od niechcenia Justin. Uśmiechnął się. -" Słyszałem o tobie i o Loser Boyu. " - Prychnął, potrząsając ramionami przez sposób w jaki parskał.

Zmarszczyłam brwi, starając się utrzymać obojętny wyraz twarzy. Czułam jak na moje policzki wdzierają się lekkie rumieńce.

-" Nie wiem o czym mówisz. "- Odpowiedziałam szybko, uciekając wzrokiem od jego twarzy, po czym wzięłam do ręki mój długopis i zaczęłam pisać coś na kartce, na której zaczęłam robić szkic projektu.

Kątem oka zauważyłam, jak Justin się uśmiecha.

-" Co?" - Syknęłam, podnosząc wzrok, by na niego spojrzeć.

-" Po prostu śmieję się z ciebie i z Loser Boy'a. Jak on ma na imię?"-

Wpatrywałam się w niego. Justin parsknął śmiechem.

-" To jest zabawne, że ty i Loser Boy się spotykacie. Jest nowy, co nie? Nowy, który dziwnie się ubiera? "-

-" Nie ubiera się dziwnie. "- Mruknęłam podirytowana.

...Okej, może Greg nie zawsze ubierał się w najseksowniejsze ciuchy, ale to nie jest tak, że były one nieatrakcyjne. Były one... odpowiednie, czy coś.

Jednak to nie jest powód, żeby ten dupek  się z niego naśmiewał lub naśmiewał się ze mnie, bo się z nim spotykam.

Justin śmiał się teraz głośno.

-" Zamknij się, Justin. " - Mruknęłam, kiwając głową z irytacją.

Nie miałam nastroju na kłótnie z nim.

Justin w końcu uspokoił się na tyle, żeby przestać się śmiać. Jednak wciąż szeroki i głupkowaty uśmiech widniał na jego twarzy.

- "Jak długo jesteście razem? "- Zapytał.

-" Od kiedy to twój interes? "- Spytałam spokojnie, spoglądając na niego pytająco.

Justin podniósł swoje dłonie defensywnie.

- "Tylko pytałem. "- Mruknął.

Wywróciłam oczami.

-" Poważnie, możemy się skupić? "- Wskazałam długopisem na kartkę papieru przed nami.

Skrzywił się zanim niechętnie potakując, przekręcił się na krześle i pochylił się nad kartką papieru.

Powiew zapachu jego wody kolońskiej, spowodował, że wszystko, co chciałam na ten moment, było wtulenie się w jego kurtkę, bym mogła oddychać jego zapachem.

Ej, co jest ze mną nie tak?

O czym ja do cholery myślę?

Pokręciłam głową, by wyrzucić z niej myśli o Justinie i karcąc się za chwilę słabości, po czym wzięłam do ręki długopis i zaczęłam pisać na kartce, naciskając zwiększą siłą, niż było to konieczne.




*********



-"  Boże, spóźnię się. "- Mruknął Justin, sprawdzając godzinę na swoim IPhonie  pod stołem.

Rzuciłam mój długopis na stół.

-" Mam dość! "- Krzyknęłam głośno, wstając z krzesła. -" Co do cholery jest tak wspaniałego w tej imprezie, że nie możesz się zamknąć... Przez ostatnie półtorej godziny marudzisz o tym jak bardzo chcesz iść na tą imprezę, jak bardzo wolałbyś być tam, a nie tutaj, jak bardzo będziesz spóźniony i jaką stratą czasu jest ten projekt. Co do cholery jest tak ważnego w jakiejś głupiej domówce, że musisz tam być?!"-

To była prawda. Pracowaliśmy nad zarysem projektu przez około półtorej godziny (albo raczej ja pracowałam), a Justin tylko marudził i narzekał.

'To jest pojebane.'

'Co ja tutaj kurwa robię?'

'Boże, to strata czasu.'

'Nie wierzę, że przegapię tą imprezę.'

'Już skończyliśmy? Muszę jechać na imprezę.'

'Poważnie... Jak długo to jeszcze zajmie?'

'BĘDĘ SPÓŹNIONY!'

Nie potrafił się zamknąć nawet na sekundę, przez co straciłam cierpliwość. Rozumiałam, że nie chciał być tutaj, zatrzymany w swoim domu ze mną do towarzystwa, pracując nad jakimś niedorzecznym projektem, ale niech mi wierzy, chciałam tutaj być krócej niż on. Im szybciej przestanie narzekać, tym szybciej skończymy projekt i tym szybciej obydwoje będziemy mogli pójść tam, gdzie tylko będziemy chcieli - Justin na imprezę, ja na spotkanie z Gregiem. Więc po prostu pękłam i wyżyłam się na nim.

Justin patrzył na mnie w szoku przez długą chwilę. Zamknął usta, a następnie wstał, dołączając do mnie. Wpatrywał się we mnie z poważną miną.

Z jego ust wydobył się cichy chichot.

-" Domówka? To nie jest żadna domówka. To jest impreza dla Drake'a, który jest moim przyjacielem. Jakiś miesiąc temu obiecałem mu, że przyjdę, a ja nie łamię obietnic. To jest w Toronto, więc zanim tam dojadę minie około czterdzieści pięć minut. To dlatego tak bardzo chcę stąd wyjść. Im szybciej wyjadę, tym szybciej tam będę."-

Wpatrywałam się  niego w niewielkim szoku.

Impreza w Toronto? Dla Drake'a?

.... Okej, mogę przynajmniej zgadywać skąd pochodzi Drake.

Skrzyżowałam niecierpliwie ramiona.

-" Dobrze, a czy kiedykolwiek pomyślałeś, że jeżeli byś się zamknął i przestał marudzić, skończylibyśmy ten zarys znacznie szybciej, i obydwoje moglibyśmy robić to, co naprawdę chcemy? "-

Justin wywrócił oczami, krzywiąc się.

-" Przestań być taką suką. "- Rzekł z rozdrażnieniem.

Pokręciłam głową z oburzeniem, posyłając mu piorunujące spojrzenie.

Pomiędzy nami zapadła długa cisza, kiedy nagle Justin, trzaskając okładką, zamknął mój podręcznik.

-" Koniec"-

- Jaki koniec? - Zapytałam.

-" Wychodzę. Nie obchodzi mnie co powiesz. Skończyłem z tym pojebanym projektem i jadę na imprezę. "- Powiedział, po czym odwrócił się, w kierunku wyjścia z kuchni.

Stałam tam w kompletnym szoku z otwartą buzią.

Czy on żartował?

- "Okej!"- Krzyknęłam głośno, mając dość. - "Jdź na tą chorą imprezę! Skończę ten głupi szkic sama!"-

-"Cokolwiek."- Powiedział przez ramię, wyciągając swój telefon, żeby wykręcić numer.

Odwróciłam się i zaczęłam zamykać wszystkie książki i zeszyty, a następnie ze złością i irytacją wrzuciłam moje rzeczy do torby.

Nie mogłam uwierzyć jakim był samolubnym dupkiem. Wiedziałam, że był zły, ale że aż tak?

Zarzuciłam wściekle torbę na ramię, mrucząc pod nosem ciąg przekleństw, których normalnie nie wypowiadam. Byłam tak wściekła, że marzyłam o tym, aby Justin trafił gdzieś do bardzo gorącego i bardzo dalekiego miejsca pod ziemią.

Zauważyłam go chodzącego koło drzwi wejściowych, rozmawiając przez telefon. Słyszałam jego głos wymawiający kilka razy imię "Kenny", więc mogłam twierdzić, że rozmawia z osobą o takim imieniu.
Chwilę później się rozłączył, patrząc w dół na telefon i następnie chowając go do kieszeni spodni.

W momencie gdy miałam wyjść z kuchni i wściekła opuścić jego dom, nagle zrozumiałam, co tak naprawdę się działo.

- "Wiesz, co? Nie! NIE. Nie zrobię tego chorego projektu sama! To nie fair wobec mnie. "- Krzyknełam, wpadając do salonu, gdzie czekał przy drzwiach. Wskazałam na niego palcem. -"Zostaniesz tutaj dopóki tego nie skończymy."-

-"Nie, nie zostanę. "-Odpowiedział spokojnie.

-"Tak, zostaniesz."- Rzekłam zawizięcie.

 Skończyłem z tym projektem, mam go gdzieś! - krzyknął głośno Justin.

- "Nie, dopóki go nie zrobimy! "- Odpowiedziałam stanowczo. -" Jeśli chcesz, żebym poszła do Reymera i mu powiedziała, że w ogóle mi nie pomagasz, to okej. "- Kiwnęłam głową w stronę drzwi -" Idź!"-

Ewidentnie wyczułam jego słaby punkt.

Justin spojrzał na mnie z widoczną odrazą, krzywiąc się.

W końcu się odezwał.

-" To pojedź ze mną! "- Wykrzyknął. -" Nie zamierzam ominąć tej imprezy i nie zamierzam być bardziej spóźniony, niż jestem! Możemy popracować nad tym w drodze. W końcu to kurwa czterdzieści pięć minut jazdy!"-

-" Nie jadę z tobą na żadną imprezę! "- Wrzasnęłam.

- " To jedyna twoja szansa, Nash. Albo jedziesz, albo robisz to sama!"- Zawołał.  Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, idąc w kierunku czarnego Cadillaca Escalade, który właśnie przyjechał.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego plecy z niedowierzaniem i czystą złością, po czym ruszyłam przed siebie i trzasnęłam wejściowymi drzwiami najmocniej, jak potrafiłam. Szybkim krokiem przeszłam przez podjazd. Szarpnięciem otworzyłam drzwi, wsiadłam do środka i zajęłam miejsce obok Justina, wpatrując się w niego.

-" Jesteś samolubnym dupkiem, wiesz? "- Zapytałam spokojnie.

- " Ale mnie uraziłaś. "- Odpowiedział Justin, lekko się uśmiechając.

Przewróciłam oczami, krzyżując ramiona i patrząc z irytacją przez okno w samochodzie.

Wtedy zauważyłam mężczyznę siedzącego na miejscu kierowcy. Odwrócił się i uśmiechnął się do mnie.

- "Kto to?" - Zapytał mężczyzna, patrząc pytająco na Justina.

-" Mandy. "- Mruknął z irytacją Justin. - "Jest moim partnerem w szkolnym projekcie."- Skrzywił się. - " Mandy, to Kenny, mój szofer.-"

Mężczyzna o imieniu Kenny uśmiechnął się do mnie.

-" Miło cię poznać."-

- "Ciebie też. "- Odpowiedziałam, posyłając mu niewielki uśmiech.

Chociaż on był miły.

Nie, jak ten Dupek obok mnie.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że wpakowałam się w tą sytuację.

Jechałam na imprezę celebryty w klubie w innym mieście z super gwiazdą, której nienawidzę.

Świetnie.





********




-" Wciąż nie skończyliśmy. "- Zrzędziłam z irytacją do ucha Justin'a, kiedy weszliśmy do klubu, w którym huczała muzyka. Ludzie tańczyli wszędzie, uśmiechając się do siebie i popijając alkohol.

-" Trudno." - Syknął w odpowiedzi. -" Jesteśmy tutaj, nic nie możemy z tym zrobić."-

Przewróciłam oczami, wydychając powietrze z frustracją.

Jazda samochodem rzeczywiście trwała czterdzieści pięć minut i nie była, aż tak straszna jak początkowo sobie wyobrażałam ( Kenny był naprawdę fajnym facetem, a Justin nie był przy nim aż taki zły, więc byliśmy w stanie zrobić sporą cześć zarysu), ale mimo to, nie udało nam się zrobić wszystkiego.

Żeby być szczerą, byłam w pewien sposób zdenerwowana.

Kiedy Justin wspominał o tej imprezie, byłam pewna, że to kolejna domówka, na którą wybiera się z Chazem i z Aubrey oraz z resztą dziwek ze szkoły, a tak naprawdę była to ogromna impreza z celebrytami i zamożnymi ludźmi.

Nikogo nie znałam tutaj osobiście, nie licząc Justin'a i Kenny'ego (który gdzieś znikł), i zaczynałam panikować, jak to wszystko zniosę.

Nie chciałam kręcić się wokół Justin'a przez całą noc, ale wobec tego, że był jedyną osobą, którą znałam, a byłam pewna, że nie uda mi się wpasować w to towarzystwo, nie miałam innego wyboru.

Nie mogłam nic na to poradzić, ale byłam pod lekkim podziwem wobec Justina, jak przemierzał przez klub, witając się i podając sobie ręce z ludźmi, których nie wyobrażałam sobie zobaczyć na żywo. On szedł przez klub z lekkością, wyraźnie czuł się komfortowo i swobodnie. Przytulił wiele dziewczyn, które chichotały głośno i rozpoczynały zalotne rozmowy zaraz po zobaczeniu go (większość z nich była od niego starsza, i jestem pewna, że Katy Perry i Kim Kardashian były wśród nich). Został obwołany przez ludzi, którzy go kochali.

Nie rozumiałam tego.

Czy Hollywood to tak naprawdę banda powierzchownych snobów, udających, że go uwielbiają, bo właśnie tak zachowują się tam ludzie, czy on zachowuje się w ogóle inaczej w towarzystwie tych ludzi?

Może po prostu jest bardzo dobry w ukrywaniu przed nimi swojego prawdziwego oblicza?

To jest tajemnica, której wkrótce nie odkryję.

Głównie udawało mi się pozostać w cieniu, podążając ze skrępowaniem za Justinem i starając się być niezauważoną przez gwiazdy, które rozpoznawałam.

Muszę dodać, że prawie zemdlałam, gdy pojawił się Drake, witając się z Justinem jednym z dziwnych męskich "przytuleń" i uśmiechając się szeroko. Podziękował Justinowi za przybycie i natychmiast nawiązał z nim rozmowę.

Drake był jednym z tych, którzy pytali Justina, czy jestem jego dziewczyną. Ciężko powiedzieć, kto był bardziej zakłopotany, gdy padało to pytanie: ja czy Justin.

Na szczęście, Justin był bardzo łagodny w swoich odpowiedziach, machając dłonią lekceważąco i spokojnie, tłumacząc, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Ha. Nigdy.

Szłam obok Justina w kierunku baru, słuchając jak Justin mruczał półgłosem do mnie o kimś, kto spowodował zamieszanie, kiedy był wyrzucany z klubu - najwyraźniej próbował wślizgnąć się na imprezę.
Justin doszedł do baru, gdy mój telefon zaczął wibrować w przedniej kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam go i zerknęłam na ekran, marszcząc brwi.

Greg do mnie dzwonił.

Była prawie 10:15.

Kurde.

Powiedziałam Gregowi, że możemy spotkać się około 9:30 i że napiszę do niego jak skończymy zarys.

Oczywiście to się nie stało. Nawet jeśli wyjechałabym stąd teraz, nie byłabym w domu przed 11, a poza tym nie było możliwości, żeby Justin wyszedł stąd w tej chwili. Jesteśmy tutaj zaledwie od pięćdziesięciu  minut.

Poczułam przypływ paniki i ucisk w brzuchu pod wpływem nerwów.

Co miałam zrobić? Nie mogłam odebrać telefonu. Greg musiałby być totalnie głuchy, żeby nie usłyszeć muzyki lub głośnych rozmów w tle - poza tym musiałabym krzyczeć, żeby mnie usłyszał.

Gdyby to usłyszał, domyśliłby się, że jestem na imprezie, a nie w domu Justina, gdzie tak właściwie powinnam być. Mimo, że nie okłamałabym go, wobec tego, że byłam u Justina wcześniej, nie byłam pewna, jak zachowałby się, gdyby dowiedział się, że jestem na imprezie celebrytów w innym mieście z Justin'em Bieber'em, uprzednio nie informując go o tym. Co więcej, nie byłam pewna, czy łatwo byłoby mu wytłumaczyć przez rozmowę telefoniczną, że żeby skończyć szkic projektu, i nie miałam innego wyboru, musiałam z nim pojechać.

Tak więc, delikatnie nacisnęłam "zignoruj" i schowałam telefon do kieszeni, rozglądając się wokoło.

Czułam się źle i w jakiś sposób winna, ale nie mogłam nic innego z tym zrobić.

Mogłam wszystko wytłumaczyć po powrocie do domu.

Spojrzałam w kierunku baru, szukając Justina.

Tak bardzo jak go nie lubię, i tak bardzo jak boli mnie powiedzenie tego, tak komfortowo czułam się koło niego, ponieważ wiedział, co robi. (Znał większość obecnych tutaj ludzi, co było pomocne.)

Znalezienie go nie zajęło mi dużo czasu. Stał obok baru, trzymając w ręce kieliszek i uśmiechając się w stronę barmana, który kiwał głową z rozbawieniem.

Wywracając oczami, podeszłam do niego.

Wyczuwając moją obecność, Justin odwrócił się twarzą do mnie, przechylił głowę do tyłu i wypił zawartość kieliszka. Odłożył go na ladę i uśmiechnął się do mnie, widocznie zadowolony.

-" Co tam, Nash? "- Zapytał, po czym podniósł kieliszek. - "Dołączysz?"-

Spojrzałam na niego ze złością.

-" Nie dzięki"-

Jego uśmiech się poszerzył. Sięgnął po kieliszek wypełniony alkoholem.

-" Zapomniałem." - Odpowiedział, opróżniając kieliszek. -" Jesteś świętoszką, która nigdy nie została złapana na robieniu czegoś, z czego twoja mama nie byłaby zadowolona. Mandy Nash? Picie alkoholu? Trochę zabawy? Nigdy."-

Podniosłam brwi, krzyżując ramiona i posłałam mu spojrzenie, któremu daleko było do rozbawienia.

- " Poważnie. Kompletnie zapomniałem. Ty nigdy nie pijesz." - Rzekł Justin, uśmiechając się do mnie bezczelnie i popijając kolejnego już drinka.

-" Byłbyś zaskoczony. "- Odpowiedziałam oschle.

Justin uniósł brwi, otwierając z zaskoczeniem usta.  Ewidentnie był zaskoczony.

-" Co próbujesz powiedzieć, Nash?"-

-" Dokładnie to, co powiedziałam: Byłbyś zaskoczony. "- Powiedziałam prosto, wzruszając ramionami.

Justin zaczął chichotać, szeroko się uśmiechając.

- "Jestem pewien, że to tylko gadanie."

- "Skąd to możesz wiedzieć? "- Zapytałam oskarżycielsko. - " Nie znasz mnie."-

-" Znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że jesteś perfekcyjną świętoszką. "- Jego chrapliwy głos przesiąknięty był rozbawieniem i szyderstwem. -" Nigdy nie spróbujesz i nie złamiesz zasad.
Wiedziałam, że stara się zajść mi za skórę i działać mi na nerwy, i tak jak chciałam się temu oprzeć, nie mogłam się powstrzymać."-

To działało, on wygrywał.

Zaciskając lekko pięści, spojrzałam na niego.

-" Naprawdę? Sprawdź mnie." - Powiedziałam spokojnie.

Wciąż się uśmiechając, Justin wskazał na rząd perfekcyjnie ułożonych na barze kieliszków z alkoholem.

- " Dalej Nash. Udowodnij, że nie jesteś małym aniołkiem, którym wszyscy myślą, że jesteś."-

Przypatrywałam się kieliszkom z obawą, krzycząc na siebie w duchu, żeby nie dać wciągnąć się w jego grę.

Nie byłam osobą, która pije, ale jedyną rzeczą, której naprawdę nie cierpiałam, było to, że ludzie uważali mnie za idealną dziewczynę, która co niedzielę chodzi do kościoła i w żaden sposób się nie buntuje.

Mogłabym być buntowniczką, kiedy tylko chcę, i nienawidzę bycia znaną jako "Święta Dziewczyna".

-" Okej." - Rzekłam spokojnie.

Nie zrywając kontaktu wzrokowego z Justinem, zbliżyłam się do lady i podniosłam jeden z kieliszków. Zbliżyłam go do ust i przechyliłam głowę do tyłu, wypijając całą zawartość kieliszka. Poczułam jak ciecz pali moje gardło, opadając w dół.

I nagle, poczułam przypływ buntu.

Spojrzałam z powrotem na Justin'a, uśmiechając się szeroko.

Był, co prawda, trochę zaskoczony, ale wciąż rozbawiony. Seksowny uśmiech wtargnął na jego twarz i chwycił kolejny kieliszek.

Idąc w ślady Justina wypiłam kolejny kieliszek, a następnie jeszcze jeden, i jeszcze jeden.

Justin i ja nie potrafiliśmy przestać patrzeć na siebie nawzajem, pijąc z zawzięciem kolejne drinki.

Zaczynałam czuć, jak moje myśli zaczynają gdzieś uciekać i lekko pijany stan umysłu zaczyna brać nade mną kontrolę. Czułam się beztrosko, czułam zawroty głowy i nieustraszenie, że tej nocy mogłoby się coś nie udać.

Dwadzieścia minut później, ja i Justin śmialiśmy się głośno tak naprawdę bez powodu, zbliżając się do siebie i dotykając się nawzajem. Jego ręka była ciasno owinięta wokół mojej talii, a ja miałam dłoń na jego klatce piersiowej, opierając się o niego, gdy ogarniały mnie fale śmiechu.

Więc co, jeśli oboje byliśmy pijani? W tej chwili nie mogę odróżnić, i szczerze nie ma to znaczenia.

Nagle, mój telefon zadzwonił. Wciąż śmiejąc się na coś, co Justin właśnie powiedział, wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wiadomość tekstową, która była na ekranie. Nad wiadomością widniało powiadomienie, że mam 5 nieodebranych połączeń. Czytałam wiadomość kilka razy, starając się ją zrozumieć:


Od: Greg
Wszystko okej? Pewnie właśnie wróciłaś do domu, zasnęłaś i zapomniałaś do mnie napisać. Mięliśmy się spotkać, ale jest 11:30 i wiem, że to był dla ciebie długi dzień. Zadzwoń/ odpisz, kiedy przeczytasz tą wiadomość. Możemy się spotkać jutro :)

 
Przewróciłam oczami, po czym włożyłam telefon do kieszeni.

Justin pochylił się do mnie i wyszeptał mi do ucha -" Kto to był? "- Jego głos był ochrypły. Poczułam dreszcze na całym moim ciele, gdy jego ciepły oddech otulił moją szyję. Justin położył swoje dłonie na moich biodrach.

-" Nikt." - Odpowiedziałam, posyłając w jego stronę uśmiech.

Odwzajemnił uśmiech, a ja zdałam sobie sprawę, jak bardzo był gorący.

Nagle, piosenka Waka Flocka Flame "No Hands" zaczęła lecieć w głośnikach.

-" Kocham tą piosenkę! "- Wrzasnęłam.

Justin uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym zaczął mnie prowadzić w stronę parkietu, przepychając się przez grupy i pary pijanych osób.

Gdy dotarliśmy na miejsce, które go zadowoliło, Justin zatrzymał się i zbliżył się do mnie, łapiąc mnie delikatnie od tyłu w pasie i przyciągając mnie do niego.


Girl, the way you moving, got me in a trance,
DJ, turn me up, ladies dis yo jam,
I'ma sip mascato, and you gon lose theme pants,
And I'ma throw this money while you do it with no hands.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, przysuwając się tak blisko do jego ciała, jak tylko było to możliwe.
Girl, dropi it to the floor, I love the your booty go,
All I wanna do is sit back and watch you move, while I proceed to throw this cash
Nie pamiętam momentu, gdy czułam się bardziej beztrosko niż czułam się wlaśnie teraz, upijając i ocierając się z Justin'em Bieber'em.
Kontynuowaliśmy nasz 'taniec', ocierając się o siebie tak mocno, jak słowa próbowały przeszyć cały klub.
She said look mah, no hands,
She said look mah, no hands, and no darlin' I don't dance,
I'm with Roscoe, I'm with Waka, I think I deserve a chance.


W tym momencie, poczułam jak Justin się pochyla i przyciska swoje usta do mojej szyi, całując ją delikatnie. Przesuwał swoje usta w dół i w górę, wywołując dreszcze i gęsią skórkę na całym moim ciele.
Gdy kontynuował, raz lub dwa razy poczułam, jak przyciska swój język do mojej skóry.

Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się, patrząc prosto w jego idealne brązowe oczy.

Odwzajemnił uśmiech, a jego twarz rozjaśniła się. Wyglądał jak anioł, a ja poczułam chęć poczucia jego ust naciskających na moje.

Coś w mojej głowie mówiło mi, że to było złe z różnych powodów. Całowanie Justin'a Bieber'a w trakcie imprezy Drake'a było głupie i nie powinnam tego robić. Coś powiedziało mi, że jest szczególnie istotny powód, dlaczego to zły pomysł, ale nie potrafiłam zrozumieć dlaczego.

Wszystko, co wtedy wiedziałam to to, że chciałam poczuć jego usta na swoich.

Tak więc, nie myśląc o niczym innym, położyłam dłonie na jego szyi i zbliżyłam swoją twarz do jego. Następnie przycisnęłam moje usta do niego, czując jakbym właśnie pocałowała miękki aksamit.

Odwzajemnił pocałunek, naciskając swoimi ustami na moje i kładąc dłonie na moje biodra.

Po dłuższej chwili poczułam, jak przejechał językiem po mojej dolnej wardze.

Otworzyłam usta, a Justin wepchnął język do mojej buzi, naciskając na moje usta i zaczynając oplatać mój język swoim. Niedługo potem, mój język był wewnątrz jego ust.

Odetchnęłam, a zapach jego wody kolońskiej wypełnił moje nozdrza. Poczułam przypływ namiętności.

Zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, gdy on wzmocnił uścisk na mojej talii i ponownie wepchnął swój język do moich ust.

Justin pchnął mnie tak, że przywierałam plecami o ścianę. Całował mnie najmocniej, jak potrafił.

To był jeden z najbardziej intensywnych pocałunków, jakich doświadczyłam.

Przypływ adrenaliny spowodował, że śmiało mogłam stwierdzić, że była to najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam.

Po pewnym czasie, który wydawał się godzinami lub nawet dniami, oderwaliśmy się od siebie, z trudem łapiąc powietrze. Nasze klatki szybko się wznosiły i opadały.Patrzyliśmy sobie w oczy tak, jak byśmy widzieli je po raz pierwszy.

A potem, obydwoje się uśmiechnęliśmy.





 ______________________

No i mamy rozdział 7 co o nim myślicie ? Rozdział przetłumaczyła dla was 
Moje tłumaczenie usuneło mi się dwa razy raz jak byłam na początku i teraz jak skończyłam połowa. 
Będę musiała pamiętać następnym razem żeby zapisywać jej :) 

Zapraszam was na naszego Twittera   
Pojawiają się tam spoilery nowych rozdziałów, więc możecie wpadać zapytać się o coś itp. 
Zapraszam was też do oglądnięcia Filmiku Numer 1    oraz Filmiku numer 2

wtorek, 4 lutego 2014

Chapter six: New Proposals and (Un)promising Weekend Plans

- „Więc… co się dzieje?” - Zapytałam, stawiając moją mrożoną, karmelową kawę macchiato na czarnym stole pomiędzy Gregiem, a mną i spoglądając na niego z ciekawością.

Było około godziny siódmej i siedzieliśmy razem w Starbucks, jak umówiliśmy się wcześniej w ciągu dnia. Jak przystało na połowę października, słońce już zaszło, pogrążając miasto w otchłań atramentowej czerni i osłaniając małe uliczki niesamowitym cieniem.

Greg wziął łyk kawy, ustawił kubek obok mojego, uśmiechnął się i pochylił w fotelu lekko do przodu.

-„Chciałem tylko porozmawiać.” - Powiedział po prostu, obdarowując mnie uśmiechem.

- „O…?” - Urwałam, rzucając mu rozbawione spojrzenie.

Uśmiechał się do mnie przez chwilę, spoglądając na mnie w sposób ? Po chwili powiedział. - „Będziesz się ze mną bawić w sobotę? Nad jeziorem?” - Zapytał.

W porządku, widocznie nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie.

Fajnie.

Zatrzymałam się na chwilę, czując że na moją twarz zaczyna wchodzić uśmiech. - „Tak, zrobię to.” -  Powiedziałam powoli, przeciągając z nieco nieufnym spojrzeniem.

- „Co o tym myślisz?” - Zapytał.

Zmarszczyłam lekko brwi. - „Co masz na myśli?” - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Wzruszył ramionami. - „Myślisz, że jeśli tylko… dwoje przyjaciół, to jest chłopak i dziewczyna, spotykają się to jest to zwykłe spotkanie, czy myślisz, że to coś… innego?”

- „A 'coś innego' to znaczy?”

Greg zatrzymał się na chwilę, uśmiechając się do mnie. - „No nie wiem, coś jak… randka?”

Uniosłam brwi nieco zaskoczona.

- „No cóż…” Udało mi się wyjąkać po kilku chwilach. „Hm… Nie jestem pewna. Co Ty o tym myślisz?”

Greg milczał, najwyraźniej myśląc o tym samym, co ja. W końcu wzruszył ramionami. - „Myślę, że to będzie randka.”

Moje brwi uniosły się, jeśli t o możliwe, jeszcze bardziej.

Byłam w szoku.

??

- „Tylko jeśli i Ty to tak potraktujesz.” - Greg dodał szybko niespokojnym głosem. Najwyraźniej pomylił się, co do typu szoku na mojej twarzy.


 Szybko potrząsnęłam głową. - „Nie, nie, nie, z pewnością też tak do tego podejdę.” - Odpowiedziałam. - „Po prostu nie chciałam powiedzieć czegoś, co wyjdzie źle i okaże się przeciwieństwem tego, o czym Ty myślisz, czy coś.” - Ciągnęłam niezręcznie.

Greg przerwał mi krzyknięciem z uśmiechem na twarzy. - „Mandy!”

Gdy przestałam mówić i spojrzałam na niego, miał humorystyczny błysk w oczach. „Wiem, co masz na myśli.” Stwierdziłam uspokajająco, lekko chichocząc.

Odetchnęłam z ulgą subtelnie, wracając do jego uśmiechu. Poczułam jak na mojego policzki wkrada się lekki rumieniec.

- „Tak więc…” - Wymamrotałam szybko, patrząc na niego nieśmiało.

„No… oboje zakładamy, że to będzie bardziej randka niż tylko wylegiwanie się…” - Greg urwał. - „Nie wiem jak Ty, ale… myślę, że chciałbym pójść na więcej randek z Tobą…”

Czułam jak mój żołądek skręca się z podekscytowania, nagle miałam ochotę krzyczeć - „O MÓJ BOŻE!”-  bardzo głośno.

Ale na szczęście, nie jestem na tyle odważna, żeby to zrobić, więc tylko się uśmiechnęłam, przekazując najlepiej jak mogłam moje wewnętrze emocje.

- „Myślę, że brzmi całkiem nieźle.” - Odpowiedziałam, kiwając głową z uśmiechem.

Greg uśmiechnął się do mnie. - „Pytanie brzmi…” - Zaczął po chwili. - „Jak oficjalnie powinniśmy nazywać te spotkania?”

Posłałam mu zaciekawione spojrzenie, naprawdę zainteresowana tym, co miał na myśli.

Uśmiechnął się. - „Spotykasz się ze mną, jako moja randka, czy jako moja dziewczyna?”

Nie mogłam się powstrzymać, poczułam ogromny uśmiech rozprzestrzeniający się na mojej twarzy. -„O co chcesz mnie zapytać?” - Poprosiłam świadomie, uśmiechając się do niego lekko.

Uśmiechnął się z porozumiewawczym błyskiem w oczach. - „Chciałabyś wyjść ze mną? Jako moja dziewczyna?”.

Sikam.

Nie dosłownie. W przenośni. Mówię poważnie, jestem teraz tak podekscytowana, że mogłabym zesikać się w spodnie.

Utrzymałam spokój na twarzy, jak i na zewnątrz, uśmiechając się do niego. - „Hmmm…” - Powiedziałam po chwili, udając że się nad tym zastanawiam. - „To brzmi jak obiecująca i naprawdę kusząca propozycja, ale… nie jestem pewna, czy ten pomysł spodoba się mojemu chłopakowi.”

Na twarzy Grega natychmiast pojawiło się zaniepokojenie. - „Myślałem, że nie masz chłopaka?” Szybko zapytał.

Zmarszczyłam brwi. - „Nie wiedziałeś, że spotykam się z Chace’m Crawford? Wiesz, z Gossip Girl?”

Greg popatrzył na mnie przez chwilę z niedowierzaniem.

Na mojej twarzy nagle pojawił się uśmiech, a widząc to i domyślając się, że to żart, Greg odetchnął z ulgą.

-„Żartuję.”- Powiedziałam uspokajająco, uśmiechając się ciepło.

-„Rany, tak miło z Twojej strony, Mandy.” - Greg mruknął sarkastycznie, uśmiechając się szeroko.

Roześmiałam się głośno. - „Słucham?” - Zachichotałam.

On tylko się do mnie uśmiechnął.

Zapanowała bardzo długa cisza.

-„Tak więc…” - Greg urwał, patrząc na mnie z nadzieją.

-„Tak więc…” - powiedziałam w odpowiedzi.

-„Co Ty na to?” - Zapytał Greg.

-„Och.”- Stwierdziłam, czując się głupio. -„No cóż…” - Na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a ja wstydliwie zerknęłam na niego. - „Tak. Odpowiadam tak.”

Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - „Naprawdę?”

Skinęłam głową. - „Mhm.”

Pochylił się i mnie przytulił.

I nagle, po prostu czułam się dobrze.

***

- „Żartujesz?” - Rzuciłam z goryczą, czując jak szczęka mi opada z czystej irytacji.

 -„Wygląda jakbym żartował?” - Syknął Justin.

Zmrużyłam oczy, krzyżując mocno ramiona.

-„Niestety, Księżniczko, ale jakbyś nie zauważyła, ta praca wymaga opuszczenia tej gównianej szkoły i wyjechania do pięknej, małej, nazywanej Ameryką. Nagrania, wywiady, sesje zdjęciowe, premiery, nagrody, pokazy, gorące fanki…” - Wzruszył ramionami. - „Wiesz.” - Uśmieszek pojawił się na jego twarzy. - „Trzeba jakoś zarabiać miliony, co?”

- „Jesteś świnią.” - Rzuciłam, patrząc na niego z obrzydzeniem.

Zadrwił ze mnie. - „Przynajmniej nie jestem dziwką.” - Odpowiedział.

Parsknęłam. - „To jest to, co myślisz.”

Powiedzmy o krótkim ‘momencie’  wstecz w jego domu kilka dni temu przy naszym ostatnim spotkaniu?

Tak, to mogło równie dobrze nigdy się nie wydarzyć. On i ja powróciliśmy do wzajemnej nienawiści natychmiast przy ponownym zobaczeniu się.

Zwanym też następnym dniem w szkole. Mniej niż 24 godziny później.

Mogliśmy wrócić do stałego obrażania, patrząc na siebie i dając sobie spojrzenia z najgłębszą odrazą.

Łatwiej było po prostu udawać, że nic się nie stało.

Wciąż go nienawidziłam, niezależnie od tego, jakie dziwne gówno gówno zaszło między nami – cały „związek”, który nas łączył, gdy była mowa o naszych rodzicach, czy jakkolwiek nazwać tą rzecz .

I hej – on też wciąż mnie nienawidził, co było całkowicie w porządku.

Był dupkiem, tak czy owak.

Następnego dnia w szkole po naszym ostatnim spotkaniu (wtorek), Pan Reymer oświadczył, że partnerzy mają mieć gotowy kontur swoich projektów do następnego czwartku.

Oczywiście, Justin i ja zanotowaliśmy dość sporo uwag i rzeczy (a raczej, dostałabym sporo uwag – on wciąż próbuje zakończyć czytanie), ale nawet nie zaczęliśmy konturu i nie byliśmy nawet blisko zastanowienia się nad kierunkiem naszego projektu.

Jeśli to nie wystarczy, DoucheFace był na tyle uprzejmy by poinformować mnie, że zamierza jechać w niedzielę do Atlanty pracować nad swoim nowym albumem i robić rzeczy promujące jego karierę i wróci do następnego czwartku.

Był już czwartek.

Kontur miał być na kolejny piątek.

On nawet nie skończył grać, a my nawet nie zaczęliśmy myśleć o zarysie.

… Innymi słowy, byliśmy w dupie.

Byłam na niego całkowicie wkurzona, że zaniedbał poinformowanie mnie o swoim wyjeździe z miasta dwa dni po tym jak Reymer wyznaczył klasie termin konspektu. Oczywiście, Justin latał do i z Stratford przypadkowo w ciągu ostatnich kilku tygodni, a mieliśmy pracować nad całością naszego projektu, ale ciągle nie mogliśmy wnieść niczego ważnego, kiedy Justin pozostawał poza miastem, a to zdarzało się na dzień lub dwa na raz, nigdy pięć dni z rzędu.

Więc to było bardzo poważne.

Justin był zwykle zapatrzonym w siebie i kąśliwym bachorem i odpowiadał, że nie wiedział, że jestem jego matką i był zobowiązany do informowania mnie o wszystkich swoich interesach biznesowych.

Odparłam, że nie ma mowy, mieliśmy zrobić zarys na czas, zanim wyjechał z miasta, co oznacza, że nie uda nam się znaleźć konkretnego terminy, a nasz stopień w całym projekcie spadnie.

Nie ma mowy, do diabła, że tak się stanie.

Od razu wpadamy w kłótnie, sprzeczając się ze sobą o głupi problem.

Tak więc, oto staliśmy teraz, patrząc na siebie z zaciśniętymi szczękami, chcąc drugiemu nie mniej niż śmiesznie bolesnej i nieznośnie długiej śmierci.

Justin zmrużył na mnie złośliwie oczy. - „Twoje powroty do dupy.” - Stwierdził.

-„Widocznie tak robię swoje.” - Odpowiedziałam gładko.

Justin wywrócił oczami.

Przewróciłam oczami. - "Musimy spotkać się z Reymerem by zobaczyć, czy może przedłużyć dla nas termin. Nie ma możliwości, żebyśmy spotkali się i wykonali zarys do następnego piątku.”

Nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się i ruszyłam szybko zmierzając w kierunku sali, gdzie był pokój pana Reymera.

Słyszałam Justina grymaszącego za mną, zanim ruszył po mnie korytarzem, mrucząc coś drażniącego pod nosem.

Wpadłam wściekła do pokoju Reymera. - „Panie Reymer,” - Odezwałam się, maszerując wzdłuż pierwszego rzędu ławek w stronę przodu sali, gdzie było biurko Reymera. - „Musimy porozmawiać o naszym projekcie.”

W tym momencie Justin wszedł do pokoju wciąż mrucząc z irytacją i dołączył do mnie przed biurko Reymera.

Spojrzałam na Justina, który był nachmurzony.

-„Gwiazda pop’u zapomniała mi powiedzieć, aż do dzisiaj, że zamierza wyjechać z miasta na pięć dni w niedzielę. Nie będzie go do późnego czwartkowego wieczoru, a termin jest do piątku. Nawet nie zaczęliśmy i nie ma mowy, że skończymy na czas.” - Stwierdziłam, składając ramiona.

Drugoplanowe spojrzenie pozwoliło mi zobaczyć jak Justin przewraca oczami.

-„Nie wiedziałem, że to jakaś twoja sprawa, żeby wiedzieć kiedy wyjeżdżam z miasta pracować.” -Mruknął.

Spojrzałam na niego. - „To jest moja sprawa, kiedy zakłóca nasz semestralny projekt!”

-„To z tym nie koliduje!” - Odpowiedział stanowczo.

Posłałam mu niedowierzające spojrzenie. - „Poważnie?” - Zapytałam, podnosząc brwi. - „Tak jak mówiłam, nie ma mowy, żebyśmy byli w stanie zrobić projekt przed Twoim wyjazdem z miasta w niedzielę! Powinieneś powiedzieć mi o wyjeździe we wtorek , kiedy praca została przypisana!”

-„Może trzeba było zapytać mnie, czy wyjeżdżam z miasta w ciągu kilku najbliższych dni! To nie moja wina, że jestem osobą zajętą z pieprzoną karierą jako muzyk i nie zawsze mam czas, żeby porozmawiać z Tobą i pamiętaj, że trzeba powiedzieć o tych rzeczach!” - Justin odparł.

-„Język, Panie Bieber.”- Reymer odezwał się ostrzegawczo.

Justin zadrwił głośno. - „Przykro mi.” - Mruknął z irytacją. Odwrócił się, by spojrzeć na mnie z intensywną niechęcią. - „Chodzi mi o to, że to nie jest moja wina.”

- „Jest!” - Rzuciłam ze złością.

Justin odrzucił swoje ręce. -„Jak to diabła, to wszystko ma być moją winą?”- Krzyczał. -„Och, racja, bo mówimy o Tobie. Wszystko jest zawsze moją winą, jeśli chodzi o ten głupi projekt, bo Ty jesteś idealną, małą księżniczką!”

Moje oczy rozszerzyły się w gniewie i zacisnęłam pięści - „To nie moja wina, że nie skończyłeś jeszcze czytania. To nie moja wina, że...Tak, wszystko to nie moja wina, bo jest Twoją winą!” - Krzyknęłam.

Justin otworzył usta z przygotowaną ripostą, ale Reymer szybko mu przerwał.- „Dobra, wy dwoje, uspokoić się. Zobaczymy, co możemy z tym zrobić.”

Ale Justin i ja nie słuchaliśmy go. Staliśmy ze skrzyżowanymi rękoma, patrząc na siebie.

-„Ludzie?”- Reymer zapytał niepewnie.

-„Proszę ponownie obwinić za wszystko mnie.” - Powiedział Justin. Pokręcił głową z goryczą. -„To wszystko jest takim cholernym bałaganem, ponieważ wszystko co możesz to powiedzieć jak bardzo wszystko pieprzę. To bzdura, nie jestem jedyną osobą do opierdalania.”

-„Tak, jesteś.”- Odpowiedziałam gorąco.

-„To dlatego nikt Cię nie lubi!”- Justin krzyknął głośno, patrząc na mnie z obrzydzeniem.

Ogarnęło mnie szalenie silne pragnienie, dotrzeć do niego i go udusić.

Następnie równocześnie, ja i Justin obróciliśmy się ku Reymerowi i syknęliśmy w zgodzie. - „Chcę nowego partnera.”

Reymer spojrzała pomiędzy nas z lekko oszołomioną miną.

-„Nie jestem w stanie wytrzymać z nim dłużej.” - Krzyknęłam ze złością, wskazując palcem na niego.

-„Nie mam zamiaru znosić jej narzekania na nie do końca, kurwa, semestru.”- Justin stwierdził głośno z szydzącą miną na twarzy.

-„Panie Bieber, musisz przestać używać takiego języka.” - Reymer powiedział stanowczo, dając mu surowe spojrzenie.

Justin tylko skrzywił się, pokręcił głową rozgoryczony odrywając wzrok od Reymera na oświetlony dookoła pokój.

Reymer zatrzymał się na chwilę, a jego oczy biegały z jednego na drugie. -„Słuchajcie.” - Zaczął po chwili. - „Wiem, że wy dwoje oczywiście macie problem z dogadaniem się i chciałbym dać wam idealnych dla was partnerów. Naprawdę bym chciał. Ale niestety, jak już mówiłem, kiedy pierwszy raz przypiszę projekt, nie możesz zmienić partnera jakiego dostałeś. Jeśli we dwoje przyszlibyście do mnie trochę wcześniej, na przykład kilka tygodni temu, gdy projekt dopiero się zaczynał, mógłbym uczynić wyjątek. Ale minęły ponad trzy tygodnie, odkąd przypisałem projekt.” - Trzymał ręce z tyłu. -„Naprawdę nic nie mogę zrobić.”

Justin i ja spojrzeliśmy na siebie z obrzydzeniem, zanim oderwaliśmy spojrzenia z oczywistym brakiem zainteresowania.

Odwróciłam się ponownie zirytowana do Reymera. - „Cóż.” - Zaczęłam po chwili. - „Czy jest możliwość, żebyśmy mieli przedłużony termin, czy coś?”

Reymer przerwał na chwilę, dając mi nieco sympatyczne spojrzenie. Westchnął. - „Słuchajcie, Mandy… Justin… Wiem, jaki jest wasz niezwykły przypadek, biorąc pod uwagę obowiązki kariery Justina i to wszystko, ale…” - Odetchnął. - „To tylko kontur. Naprawdę nie powinno to trwać tak długo jak chcecie to robić!” - Odwrócił swoje spojrzenie na Justina. - „Kiedy mówisz, że wyjeżdżasz do Stanów, jeszcze raz?”

-„Niedziela.”- Odpowiedział Justin niskim głosem.

-„Cóż.” - Reymer zaczął cierpliwie, jego głos był cierpliwy i ojcowski, jakby starał się wyjaśnić nam, że jeden plus jeden równa się dwa. - „Dzisiaj jest czwartek. To daje dzisiejsze popołudnie, jutrzejsze i sobotnie do pracy.” - Wzruszył ramionami, odchylając się do tyłu na krześle i kładąc ręce za głowę. -„To powinno być wystarczająco długo, aby zrobić kontur.”

Justin i ja wymieniliśmy zirytowana spojrzenia z zaciśniętymi szczękami.

Nie chcieliśmy spędzać naszych weekendów stoczonych razem przy wielogodzinnej pracy nad pewnym projektem, dziękuję bardzo.

-„Nawet nie zaczęliśmy.”- Wydałam z siebie głośnym rykiem.

Reymer zachichotał. - „Mandy, czy wiesz jak wiele osób nie rozpocznie tego do przyszłego czwartkowego wieczoru? Cholera, niektórzy nie zaczną nawet do pory lunchu w piątek tuż przedzajęciami.” - Wzruszył ramionami. - „To nie ma znaczenia, że jeszcze nie zaczęliście, dwa popołudnia i cały dzień powinny być wystarczającym czasem na wykonanie tego zarysu."

Parsknęłam.

Bieber? Wyjątkowy student?

Jeśli Antarktyda stopnieje.

- „I jestem pewien, że was zarys będzie świetny. Nie będziecie mieli problemu ze skończeniem go.”- Reymer machnął lekceważąco ręką.

Justin patrzył tylko tępo na niego.

-„Więc nie mamy innego terminu?” - Poprosiłam słabo po chwili, patrząc na niego, oczekując wyjaśnienia.

-„Zgadza się.”- Reymer odpowiedział po prostu. - „Zdaję sobie sprawę, że Justin ma wiele obowiązków jako muzyk i być może kilka razy w przyszłości, gdy będzie to możliwe, przedłużę termin dla waszej pary. Ale mimo, że on może być poza miastem  nie znaczy, że nie możecie do siebie dzwonić.” - Zaśmiał się. - „Po to wymyślili Skype, prawda?”

Justin i ja mruknęliśmy cicho pod nosem, kiwając lekko.

Reymer uśmiechnął się. - „I jeszcze jedno.” - Zaczął, jakby sobie coś przypomniał.

Uniosłam brwi.

-„Wiem, że wy dwoje macie pewne trudności z dogadaniem się i oczywiście nie możecie patrzeć oko w oko cały czas. Ale jak mówiłem, po raz pierwszy przypisany partner do projektu w życiu nie jesteś idealnym wyborem do pracy. Czasami można mieć do czynienia z ludźmi, którzy niekoniecznie się lubią, ale należy nauczyć się z nimi dogadywać i współpracować.”- Wzruszył ramionami. -„Myślę, że to będzie świetne doświadczenie dla was obojga.”- Przerwał na chwilę, żeby się uśmiechnąć. -„I hej- nigdy nic nie wiadomo. Do czasu zakończenia semestru wasze zdanie o sobie nawzajem może bardzo się zmienić. Jak wszyscy wiecie, możecie być kimś więcej niż tylko kolegami.”

Justin i ja spojrzeliśmy na siebie kątem oczu.

Poczułam ochotę na wybuchnięcie śmiechem.

Pan Reymer to rozgryzł?

Justin i ja coraz bardziej nie tylko kolegowaliśmy się…

Jak w… przyjaźni?

Ten pomysł jest śmieszny.

Westchnęłam z irytacją. -„Dobrze, dobrze.”- Wzruszyłam ramionami. -„Dziękuję, Panie Reymer.”

-„Tak, dzięki, tak myślę.” -Justin odpowiedział. Wyraz jego twarzy sugerował, ze wcale nie był wdzięczny.

Oczywiście, ani ja nie byłam.

Ale niezależnie od tego, uśmiechnęłam się ponuro do Reymera, kiedy powiedział: -„Nie ma problemu. Do zobaczenia jutro.”

Potem odwróciłam się i szłam tuż obok DoucheLord drogą wzdłuż jednego z rzędów w klasie, w kierunku drzwi. Otworzyłam drzwi i wyszłam z  pomieszczenia tak szybko jak mogłam.

-„Nash! Czekaj.”- Słyszałam chrapliwy głos Justina za sobą.

Skrzywiłam się, przewracając m się zatrzymałam i odwróciłam do niego. Zapytałam: -„Co?”

-„Musimy ustalić coś w związku z pracą.”- Odpowiedział bez tchu.

Odetchnęłam. -„W porządku.”- Odpowiedziałam. -„Jak z tym popołudniem?”

-„Nie mogę, mam wideokonferencję z moim menadżerem.”- Odpowiedział.

Westchnęłam z irytacją. -„Jutro wieczorem?”

-„Idę do Ryana i Chaza grać w hokeja.”

Spojrzałam na niego ze złością.

Szczerze mówiąc, miałam plany na wyjście, ale teraz, kiedy nie dostaliśmy przedłużenia terminu, wewnętrznie ze sobą ustaliłam, że muszę je pominąć.

-„Co?”- Justin syknął. -„Już obiecałem im i Aubrey, że przyjdę.”

Przewróciłam oczami.

-„Dobrze.”- Odpowiedziałam z rozdrażnieniem. -„Wygląda na to, że naszą jedyną opcją będzie sobota. Mam plany na ten dzień, więc możemy pracować nad projektem od siódmej.”

-„Siódmej?”- Zapytał, unosząc brwi. -„Nie da się wcześniej?”

Pokręciłam głową, dając mu bardzo znudzone spojrzenie. -„Dlaczego?”- Spytałam oschle. -„Masz umówiony obiad z królową Anglii?”

-„Ha, ha, bardzo śmieszne.”- Odpowiedział, patrząc na mnie ze złością. -„Faktycznie, mam imprezę tej nocy.”

-„No cóż, przykro mi, będziesz musiał ominąć jedną noc. Jesteś jedyną osobą, która wyjeżdża z miasta, więc musisz obejść się bez jednej imprezy. Sobotnia noc jest jedyna opcją, kiedy możemy zrobić projekt.”- Stwierdziłam.

Zmrużył na mnie oczy. -„Czy po prostu cały czas wolisz być dziwką? Zastanawiam się tylko, bo wydaje mi się, że i Litzy zrobiłaby z tego karierę.”

-„Tylko z Tobą.”- Odpowiedziałam fałszywie słodkim tonem, rzucając przebiegłe spojrzenie.

Skrzywił się, pochylił ku mnie i powiedział agresywnie. -„Siódma, u mnie. Nie spóźnij się albo pójdę na imprezę a Ty będziesz mogła zrobić pierdolony projekt sama.”- Spojrzał na mnie ostatni raz, odwrócił się i ruszył korytarzem, zostawiając mnie stojącą i patrzącą na niego z ogromną nienawiścią.

Co. Za. Idiota.

Jeśli nie pojawię się na czas w jego domu, udupi mnie, a pójdzie pić i uprawiać seks z bandą dziwek z mojej szkoły (razem z Aubrey – prawdopodobnie w tym samym czasie)? A potem będą zmuszona do zrobienia całego naszego zarysu projektu sama?

Bitch, please.

Wiele wskazuje na to, że nadchodzi najgorsza noc w moim życiu, nie ma mowy, że się spóźnię i pozwolę mu wygrać.

 Widocznie wiem jak spędzę moją sobotę w ten weekend.


Niech ktoś mnie zabije.

____________________________________________________

Hej Tutaj Martyna! 
Rozdział ten tłumaczyła dla Was Patrycja, ja sprawdzałam i poprawiałam drobne błędy. 
Mam nadzieję, że rodział 6 się podoba i że będziecie już czekać  na następny :)
Zapraszamy was do zapisywania się w zakładce "informowani" oraz zapraszamy na twittera tego fanfiction :) 




Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x