czwartek, 31 lipca 2014

Chapter Seventeen: Distractions

Wzięłam głęboki wdech, rozpaczliwie starając się wymyśleć jak najlepszą odpowiedź
.
- Emm – zaśmiałam się nerwowo  - C-co masz na myśi? Skąd wiesz, że oni tam byli? – niezręcznie podrapałam się po szyi.

- Skąd wiem, że oni tam byli? – powtórzył pytająco zimnym głosem.

Pokiwałam głową, czując  coraz większą suchość w gardle.

- Mhm – odpowiedziałam.

- Ktoś, o kim Natasha mówi, że jest twoją kuzynką, wrzucił zdjęcie waszej trójki na facebooka.  – odpowiedział gorzko Greg.

Zamarłam, czując jak ściska się mój żołądek.

Co?

To był ten nagły moment, kiedy miałam przebłysk pamięci i przypominałam sobie całą sytuację, kiedy to Penny zrobiła nam zdjęcie swoim nowym aparatem,  i mnie – o kurwa – siedzącą na kanapie z Bieberem i Somersem, którzy ohydnie obejmowali mnie swoimi ramionami.

Wzięłam głęboki wdech, wypuszczając go z falą nerwów.

- Oh- rzekłam trzęsącym się głosem.

Spotkałam się z donośną ciszą na drugim końcu. Westchnęłam.

- Posłuchaj – powiedziałam zrezygnowana – To nie jest tym, na co wygląda.

- Oh, naprawdę? Bardzo chcę usłyszeć jak się z tego tłumaczysz. – prychnął gorzko – Konkretnie powiedziałaś mnie i Natashy,  że nie możemy przyjść na imprezę Ryana, bo jest tylko „dla rodziny”. Ale Bieber i Somers – którzy są kompletnymi idiotami i w żaden sposób nie są spokrewnieni z Ryanem ani z tobą – mogą? Gówno prawda!

Zamknęłam na moment oczy, zanim otworzyłam je, żeby zobaczyć siedzącego naprzeciwko mnie Justina, przygryzającego wargę i uśmiechającego się z pewną satysfakcją do mnie.

- Nawet nie wiedziałam, że mają przyjść – powiedziałam prawdę – Uwierz, Greg.  Nie wiedziałam. Po prostu przyszli! Faktycznie teraz jestem pewna, że to Ryan ich zaprosił, ale nie mogłam tego przewidzieć, nie mogłam nic z tym zrobić. Przyszli jakoś pół godziny po mnie.

Przerwałam na chwilę, słuchając ciszy, która zapanowała pomiędzy nami.

- I .. – kontynuowałam – Mam na myśli... Chaz i Justin są praktycznie jak rodzina Ryana w każdym razie. Nie jestem zaskoczona, że byli zaproszeni, ale ty nie powinieneś być.  Szczerze na Boga, to było rodzinne spotkanie, ale ich dwójka znają i są bliżej mojej wielopokoleniowej rodziny niż ty, więc to nie ma większego znaczenia, że przyszli.

- A co z Natashą? Z nią jest tak samo – wytknął Greg.

- W pewien sposób – powiedziałam, wahając się. –Ale.. Nie znasz mojej rodziny, Greg. Mówimy tutaj o moich wszystkich ciociach i wujkach, i kuzynach , i o innych ludziach. Tasha jest moją przyjaciółką, nie Ryana. Oczywiście, zna go naprawdę dobrze i w ogóle, ale... to ja jestem jej najlepszą przyjaciółką. Justin i Chaz są najlepszymi przyjaciółmi Ryana, nie moimi. Uwzględniając to, to było przyjęcie dla Ryana i to ma sens – wzruszyłam ramionami.

Greg był cicho przez kilka bardzo długich i bardzo wolnych momentów, ale i tak wyczuwałam napięcie emanujące pomiędzy nami.

- Czegoś tutaj nie łapię – po chwili zaczął mówić niskim głosem Greg - ...dlaczego do cholery to zdjęcie było zrobione? Co ich dwójka robiła obejmując cię? I od kiedy im na to pozwalasz?

Myślałem, że ich nienawidzisz, i jeżeli nie jestem w błędzie, obydwoje nienawidzą ciebie!

Moje oczy natychmiastowo zwróciły się w stronę Justina.

Tak... obydwoje mnie nienawidzą.

Albo i nie.

Moje spojrzenie padło na podłogę samochodu Justina, kiedy Greg kontynuował krzyczenie ze złością.

- I dlaczego nagle nazywasz ich po imieniu?! – domagał się odpowiedzi               Greg – To nie ma sensu, Mandy! Ci idioci cię nienawidzą i ty przez cały czas mówiłaś mi, że czujesz do nich to samo, ale późniejidziesz na rodzinne przyjęcie, na którym ta dwójka się zjawia, i nagle decydujesz ściskać się z nimi na kanapie i zrobić to cholerne zdjęcie!

Zamnknęłam oczy, zaciskając moco powieki i czując się, jakby mój mózg miał zaraz eksplodować.
Czy on kiedyś się zamknie? Naprawdę.

-  To wszystko jest popaprane! – kontynuował – I tego nie rozumiem!

Chwilowa pauza.

- I tego nie lubię! – warknął.

Kolejna pauza.

Westchnęłam, wypuszczając całe powietrze z płuc, jak najwolniej mogłam.

Podniosłam dłoń do twarzy i potarłam nią oko, starając się ochłonąć.

- Posłuchaj – zaczęłam po chwili – Nie lubię ich. Oni nie lubią mnie. To zdjęcie nie przedstawia
wszystkiego, co się tam wydarzyło. Byłam w pokoju z Ryanem i moją kuzynką Penny (która zrobiła to zdjęcie i następnie wrzuciła je na Facebooka). Chaz i Justin przyjechali, i natychmiastowo przyszli do tego pokoju, ponieważ było to miejsce gdzie był Ryan i ludzie w ich wieku. W telewizji właśnie leciał mecz hokeja, w którym grali The Leafs, więc oczywiście ich dwójka chciała go obejrzeć. Penny wyszła porozmawiać z dorosłymi, Ryan zajmował jedną kanapę, ponieważ leżał, i jedynym miejscem, gdzie mogli uśiąść, była kanapa, na której siedziałam.

- Uwierz mi – kontynuowałam – Nie chciałam siedzieć koło nich i jestem pewna, że oni także nie mięli chęci usiąść obok mnie. Ale to zrobili, i Chaz mówił wiele ohydnych rzechy... to było irytujące. Nie miałam wyboru. To oni byli tymi, co przyszli i usiedli obok mnie. Nie chciałam wstać i wyjść, ponieważ też chciałam obejrzeć ten mecz – wzruszyłam ramionami.

- Okej, więc dlaczego cię obejmowali? I ponownie, dlaczego nazywasz ich po imieniu? – upomniał się Greg.

- To oni położyli swoje ramiona na mnie – rzekłam, podkreślając każde słowo – Nie mogłam nic z tym zrobić. Wiesz jacy oni są, obydwoje są... zboczeńcami.

Kątem oka widziałam, jak ramiona Justina zaczynają się trząść, kiedy poddał się napadowi cichego śmiechu.

Machnęłam do niego ręką z irytacją, pokazując mu, że ma się zamnkąć. Kontynuował jednak śmianie się, trzęsąc głową.

Przewróciłam oczami, skupiając się ponownie na telefonicznej konwersacji z Gregiem.

- I nie wiem, dlaczego nagle zaczęłam nazywać ich po imieniu, nie wiem, w czym jest problem.  To nie Harry Potter, Greg, oni nie są Malfoyem czy Snapem. Chyba mam prawo nazywać ich, jak chcę do cholery, nieważne czy będzie to ich imię czy nazwisko.

- Czy ty właśnie porównałaś Chaza i mnie do Malfoya i Snapa?- Justin zapytał niskim głosem, którego ton był przesiąknięty rozbawieniem, po czym ponownie wybuchnął śmiechem.

Przybliżyłam się do niego i przyłożyłam dłoń do jego ust, mając nadzieję, że uda mi się stłumić jego śmiech na tyle, żeby Greg nie był w stanie tego usłyszeć.

- Ta, ale to wciąż jest absurdalne–rzekł beznamiętnie Greg – Prawie w ogóle nie mówiłaś na nich „Chaz” lub „Justin” przez cały czas, odkąd cię znam.

 Justin cicho podważył moje palce z jego ust, a ja mrugnęłam oczami, żeby spojrzeć na niego.

Uśmiechał się do mnie z rozbawieniem, ściskając przez chwilę moją dłoń, zanim ją puścił. Wciąż się uśmiechając, posunął się do przodu, coraz bardziej przybliżając się do mnie. Pochylił się i przycisnął usta do mojej szyi, całując ją raz.

Natychmiastowo poczułam, jak gęsia skórka pojawia się na mojej skórze,ale szybko skupiłam się z powrotem na konwersacji.

- Tak, jak mówiłam, szczerze nie wiem – rzekłam do Grega z oczywistą irrytacją w głosie.

Trąciłam Justina łokciem, poganiając go w nadzieji, że przestanie całować moją szyję.

Jedynie się uśmiechnął, zanim ponownie się pochylił i pocałował moją szyję. Trąciłam go mocniej  w żebra, ale zachowywał się tak, jakby tego nie poczuł, kontynuując to, co robił.

- I poważnie dalej nie rozumiem w czym jest problem! – zapłakałam, przerywając niewielką ciszę, która zapanowała pomiędzy mną a Gregiem.

Greg westchnął z ewidentną złością.

- To po prostu nie ma sensu – powtórzył.

- Dlaczego nie? – zapytałam poirytowana.

Bełkotał przez chwilę, ewidentnie myśląc nad dobrą odpowiedzią.

- Hmm... to po prostu.. ty.. to przyszło jak grom z jasnego nieba! To jest dziwne, dziwaczne i inne! To nie jak ty! Naprawdę tego nie rozumiem! Nie rozumiem całej tej sytuacji!

Coraz trudniej było mi skupiać uwagę na tym, co mówił Greg, uwzględniając fakt, że czułam gorący oddech Justina na swojej szyi, gdy kontynuował całowanie jej. W pewnym momencie poczułam, jak otwiera usta, delikatnie przygryza skórę, a następnie dotyka ją językiem. Natychmiastowo zadrżałam i mogłam powiedzieć, że czułam jak Justin się uśmiecha.

Ponownie spróbowałam go odepchnąć, ale on nawet się nie poruszył, więc byłam zmuszona, kolejny raz, ponownie skupić się na rozmowie z Gregiem, robiąc co w mojej mocy, żeby nastroić się na to, co mówił.

Nienawidziłam być tak zdenerwowaną praktycznie w trakcie kłótni.

- To wszystko… to mnie wkurza, Mandy! I to bardzo! – mówił Greg – Nienawidzę tego, że muszę do ciebie dzwonić i kłócić się z tobą przez telefon, bo to jest po prostu absurdalne! To mnie.. to mnie wkurwia, okej?!

- Ale nie powinno, Greg! –jęknęłam – Tu nie ma nic, na co mógłbyś być wściekły! Ja.. – zdekoncentrowałam się przez Justina, dotykającego mnie delikatnie za talię, odchylającego w bok głowę, żeby mieć lepszy kąt do całowania mojej szyi. – Nie okłamałam cię o niczym, co zdarzyło się tego wieczoru – kontynuowałam po chwili, skupiając się z powrotem na rozmowie. – Nie zapraszałam tej dwójki. Nie.. – odchrząknęłam, czując jak Justin dotyka językiem moją skórę – Nie prosiłam ich, żeby usiedli obok mnie – zamknęłam oczy, chcąc nie myśleć o tym, jak bardzo chciałam się rozłączyć tu i teraz i pocałować namiętnie Justina.

Znowu.

- Nie chciałam ich tutaj – krzyknęłam głośno, czując jak rośnie we mnie frustracja i brak chęci do ciągnięcia dalej tej rozmowy. – Gdybym wiedziała, że przyjdą, zaprosiłabym ciebie i Natashę. Przysięgam. To zdjęcie jest głupie i wprowadza w błąd, i szczerze nie jest tak wielką rzeczą, jak myślisz. Wiesz jacy oni są,  oni są egoistycznymi idiotami, którzy myślą, że mogą mieć każdą dziewczynę, więc robią głupie, zalotne rzeczy jak to. Ale to nic nie znaczy ani dla nich, ani dla mnie, i ta cała kłótnia jest niepotrzebna! Moje uczucia do nich się nie zmieniły. Nienawidzę ich, oni  nienawidzą mnie i tyle – powiedziałam pewnie.

Usłyszałam stłumiony śmiech Justina, a jego gorący oddech uderzył w moją skórę ponownie, powodując, że po moim kręgosłupie przeszła fala dreszczy. Zadrżałam, czując, jak moje ciało się napina.

- Ale.. – zaczął Greg.

- Przestań! – powiedziałam głośno, mając w końcu dość całującego moją szyję i dekoncentrującego mnie Justina. Podniosłam dłoń i odepchnęłam go.  On jedynie usiadł prosto, a na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek.

- Przestań co? – zabrzmiał głos Grega doszczętnie zmieszany.
I wtedy uświadomiłam sobie, że powiedziałam to głośno, i natychmiastowo zamarłam.

- Emm – nerwowo się zaśmiałam – Przepraszam, mówię do psa Penny. Cały czas próbuje mnie ugryźć. – posłałam Justinowi znaczące spojrzenie, na co jedynie wzruszył ramionami.

- Oh – doszła odpowiedź Grega.

- Przepraszam – odchrząknęłam niezręcznie – Em, co próbowałeś powiedzieć?

- Chciałem powiedzieć, że..- Greg westchnął – W sumie to już nie pamiętam, co chciałem powiedzieć! – prychnął zirytowany.

Zamknęłam oczy na moment, biorąc głęboki wdech.

- W porządku – mruknęłam po chwili- Zapomnijmy o tym, okej? Ta cała kłótnia jest śmieszna.

Naprawdę, Greg. Jest głupia. Zostawmy to i ruszmy dalej. To zdjęcie to nieporozumienie, wszystko wytłumaczyłam i powiedziałam ci prawdę. Czas o tym zapomnieć.

Sprzeciwiłam się impulsowi, żeby przewrócić oczami, czując niekontrolowane poczucie matczynego posunięcia.

Od kiedy musiałam go tak niańczyć?

Szczerze.

Czas dorosnąć.

Greg westchnął.

- No dobra – rzekł tępo.

- Muszę kończyć, bo rozmawialiśmy przez naprawdę długi czas, więc muszę wrócić do rodziny – powiedziałam cierpliwie – Porozmawiamy później, okej?

- Tak, okej. Możemy się jutro spotkać? – zapytał.

- Niestety muszę pracować – powiedziałam prawdę, starając się brzmieć, jakbym naprawdę bardzo żałowała tej niefortunnej informacji.

Westchnął.

- Okej, to może cię odwiedzę?

- Pewnie, brzmi dobrze – rzekłam.

- W porządku. Przepraszam, że się tak wkurzyłem. 

- Nie ma sprawy, rozumiem.

To miałam na myśli.

Gdybym zobaczyła go na takim zdjęciu z Aubrey Woods, byłabym nieźle wkurzona.

Więc uważam, że ma logiczny powód, żeby być wściekłym.

Ale wciąż było wkurzające, jak przeciągał kłótnię.

- Porozmawiamy później – w telefonie zabrzmiał głos Grega – Miłej zabawy na reszcie przyjęcia.

- Dzięki, pa – powiedziałam.

- Pa.

I z tym, rozłączyłam się, jęcząc głośno i pozwalając mojej głowie teatralnie opaść do tyłu na siedzenie.

Kątem oka widziałam jak Justin uśmiecha się do mnie, a moment później usłyszałam, jak ponownie wybucha śmiechem.

- Co dokładnie jest takiego zabawnego? – zapytałam, przekręcając głowę w lewo, żeby spiorunować go wzrokiem.

Wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Chyba cała wasza rozmowa, przypuszczam.

- Słyszałeś wszystko, co mówił? –zapytałam.

Pokręcił głową.

- Nie, ale to co istotne, tak – parsknął – Nie rozumiem, dlaczego wciąż z nim jesteś. Jest jak obsesyjny prześladowca.

- Em.. więc – mruknęłam poirytowana –Myślę, że to nie twój interes, dlaczego wciąż z nim jestem – rzekłam, spoglądając na niego.

Wzruszył ramionami.

- Tak jak to nie jest twój interes czy lub nie rozmawiałem z mamą więcej o Franku? Albo jak bardzo zależy mi na Aubrey?

Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem przez dłuższą chwilę, zanim odezwałam się oschle.

- Punkt dla ciebie – obróciłam się w fotelu twarzą do szyby, z irytacją krzyżując ramiona.

- Tak, jak mówiłem. On jest jak prześladowca. Poważnie, Nash, on jest nienormalnie natrętny jak na
17-letniego chłopaka – rzekł Justin. Wzruszyłam ramionami.

- Ta, wiem – odpowiedziałam spokojnie. 

Wpatrywał się we mnie z uniesionymi brwiami przez długą chwilę, zanim nagle się roześmiał.

- Okej…? – ucichł. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na niego.

- Okej, co? – prychnęłam.

- Jeżeli wiesz, że jest takim prześladowcą, dlaczego wciąż się z nim spotykasz? – zapytał.

- Jeżeli wiesz, że Aubrey cię zdradza, dlaczego wciąż z nią jesteś? – odgryzłam się.

Patrzył się na mnie przez moment z poirytowanym wyrazem na twarzy.

- To co innego .

Skrzyżowałam ramiona.

- Jak to?

- Ponieważ ja też ją zdradzam i ona o tym wie. Nie jesteś aż tak natrętna jak Loser Boy – odpowiedział.

Zmrużyłam oczy, patrząc na niego.

- Myślałam, że już stwierdziliśmy, że nic z tego nie należy do naszego interesu?

- Jeżeli jesteśmy już w temacie,  mimo wszystko i tak byśmy o tym porozmawiali – odpowiedział chłodno Justin – Plus, dałem ci już odpowiedź w kwesti Woods. Teraz twoja kolej powiedzieć mi o Loser Boyu.

Skrzyżowałam mocniej ramiona, przygryzając ze złością policzek, żeby powstrzymać się od naskoczenia na niego. Czasami potrafił być bardzo irytujący.

- W porządku – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. – Lubię go. Bardzo. Okej? Dlatego znoszę jego marudną nadopiekuńczość. Pewnie, często jest to strasznie irytujące, ale przynajmniej wiem, że naprawdę mu na mnie zależy i lubię go wystarczająco, żeby przymknąć oko na tę niewielką wadę.

Justin prychnął.

- Niewielką? – zapytał z niedowierzaniem.

Posłałam mu wrogie spojrzenie, na co uniósł ręce w obronnym geście.

- Okej. Dobrze. Cokolwiek, to twój dziwny wybór.

- Dziękuję – odpowiedziałam chłodno, opadając plecami na fotel.

Na długą chwilę zapanowała cisza.

- Czekaj, nie łapię – zaczął po chwili, przerywając ciszę – Jeśli lubisz go tak bardzo, dlaczego zdradzasz go ze mną? – zapytał.

Odwróciłam się, żeby spojrzeć mu  w oczy.

- Jeżeli lubisz Aubrey do tego stopnia, że zobaczenie jej z innym kolesiem (chociaż i tak wiedziałeś, że cię zdradza, angażuje się w takie działania)cię rani, dlaczego zdradzasz ją ze mną? Lub z kimkolwiek? – zapytałam, unosząc brwi i oczekując odpowiedzi.

Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Naprawdę zamierzamy znowu to robić? – zapytał oschle.

Zmarszczyłam brwi, przewracając oczami.

Kolejna ekstremalnie długa i raczej napięta cisza zapanowała między nami, gdy obydwoje siedzieliśmy poirytowani.

- Naprawdę nie wiem, dlaczego zdradzam go z tobą – dodałam po chwili głosem przesiąkniętym po brzegi irytacją – To mnie wkurza i nie ma żadnego sensu, ale… to jest, czym jest – wzruszyłam ramionami, odwracając głowę w jego kierunku – To – powiedziałam – To moja odpowiedź.

Pozostał cicho, rozmyślając nad tym, co właśnie powiedziałam.

W końcu, po chwili, odezwał się, a jego zachrypnięty głos dotarł do mnie.

- Też nie wiem, dlaczego zdradzam ją z tobą – powiedział – I naprawdę nie wiem, dlaczego stałaś się jedyną osobą, z którą ją zdradzam. (I jedyną, z którą zdradziłem ją więcej niż raz, jeśli to się liczy.)- wzruszył ramionami – Przypuszczam, że jestem taki sam jak ty.

Kolejna chwila ciszy.

- I tak jak już ci powiedziałem – kontynuował niskim głosem, brzmiąc naprawdę uwodzicielsko –
Jest w tobie coś innego.

Spojrzałam wtedy na niego z ciekawością w oczach. Moje usta, które były delikatnie rozchylone, zamknęły się, formując się w delikatny uśmiech.

- Heh, co mogę powiedzieć? – rzekłam zadowolona z siebie, wzruszając ramionami w żartobliwy pyszałkowaty sposób.

Zaśmiał się, kręcąc głową i wpatrując się we mnie z rozbawieniem.  Przez chwilę panowała cisza, zanim zdecydowałam się odezwać.

- Chyba powinniśmy... wrócić na przyjęcie – powiedziałam powoli, szczypiąc się w ramię – Nie było nas przez naprawdę długi czas i ludzie pewnie zauważyli, że nas nie ma.

- Brzmi dobrze- rzekł, kiwając głową.

Obróciłam się, żeby otworzyć drzwi, wyciągając prawą dłoń do klamki, ale nagle Justin zatrzymał mnie, chwytając mój nadgarstek.

- Ale poczekaj – powiedział zdecydowanie – Najpierw muszę coś zrobić.
Przekręciłam głowę i spojrzałam na niego, unosząc pytająco brwi.

- To powinno być bardzo oczywiste, co zamierzam zrobić, ale tak czy siak to zrobię – rzekł cicho, uśmiechając się do mnie.

I z tym pochylił się i pocałował mnie, przybliżając się i chwytając moją twarz w swoje dłonie.
 Otrzymując nagły powrót do uczuć, których doświadczyłam, kiedy całował moją szyję, przycisnęłam mocno usta do jego, czując przechodzącą przeze mnie falę szczęścia.  Pochylił się bardziej,będąc jeszcze bliżej mnie, więc położyłam swoją dłoń na jego karku.

Byłam praktycznie przyciśnięta do szyby, kiedy zbliżył się jeszcze bardziej, a nasz pocałunek stopniowo stawał się coraz bardziej intensywny.

Poczułam jak jedna ręka Justina osuwa się z mojej twarzy na talię, gdzie palcami z roztargnieniem wyznaczał ścieżkę, przyprawiając mnie o dreszcze.

Odchyliłam głowę w bok, żeby mieć lepszy kąt, całując go namiętnie. Wtedy poczułam, jak powoli chwyta dół mojej koszulki, podnosząc ją nieznacznie i ukazując kawałek mojego brzucha.

Gdy jedna z moich dłoni znalazła się we włosach Justina, usłyszałam głośny chichot dochodzący gdzieś z oddali. Obydwoje zamarliśmy, leżąc praktycznie w poprzek siedzenia pasażera w jego samochodzie. On trzymał moją koszulkę w połowie mojej talii, a moje dłonie praktycznie zawiązywały supły w jego włosach.

Powoli odsunęliśmy się od siebie i Justin ostrożnie usiadł, spoglądając za szybę w kierunku źródła hałasu.

W poprzek ulicy, Aubrey i chłopak, z którym była, wyszli z domu, śmiejąc się głośno i idąc w dół drogi. Aubrey ohydnie chichotała i trzymała się kurczowo dłoni chłopaka, zbliżając się do niego i okazjonalnie dotykając go kusząco po twarzy. Przeszli przez małe skrzyżowanie i poszli najkrótszą drogą do chodnika, który szedł równolegle do miejsca, w którym zaparkowany był samochód Justina.

- Kurwa – mruknął Justin, kiedy zorientował się (w tym samym czasie, co ja), że Aubrey i jej najnowszy chłopak-zabawka obecnie przemierzali chodnik i za niedługo przejdą obok jego samochodu, i nie było mowy o tym, że nie zauważyli dwóch sylwetek przyciśniętych do szyby. Za niedługo Aubrey rozpozna samochód Justina, a wtedy domyśli się,co się dzieje.

Wystarczyłoby jedno stuknięcie w szybę i wściekła Aubrey, żeby zmusić Justina do wyjawienia prawdy, do złapania mnie i jego razem.

Justin praktycznie rzucił się do tyłu przez przerwę pomiędzy siedzeniem kierowcy a siedzeniem pasażera, upadając na tylne siedzenia. Zanim zdążyłam zrozumieć, co się dzieje, poczułam jak rzuca się do przodu, łapiąc mnie za rękę i następnie ciągnąc do tyłu.

Poleciałam do przodu, lądując na nim tak, że byliśmy twarzą w twarz, leżąc w niezwykle krępującej pozycji na tylnych siedzeniach.

- Auć! – powiedziałam, czując jak moje kolano uderza o kant jednego z siedzeń.

- Przepraszam – wyszeptał w atramentowych ciemnościach.

Przez delikatne światło, które wpadało do środka przez okno, mogłam ledwie zobaczyć jego pobłyskujące oczy.

Stopniowo moje oczy przyzwyczaiły się, więc byłam w stanie zobaczyć jego twarz. Jego usta powoli uformowały się w uśmieszek.

- Wow, Nash. Nie wiedziałem, że tak bardzo chcesz się na mnie rzucić – powiedział sugestywnie.
Zmarszczyłam brwi, odpychając się tak, że leżałam na podłodze obok niego, mocno się kurcząc.

- To świetny – zaczęłam sarkastycznie, ale natychmiastowo uciszył mnie, podnosząc do góry dłoń.

Wtedy usłyszałam wkurzający głos Aubrey, będący coraz bliżej i bliżej.

- Mam na myśli, to sąsiedztwo jest takie urocze! – zapiszczała, głośno chichocząc – Nie miałam nwet pojęcia, że ono istnieje.

- Oh, kochanie, istnieje. Będziesz spędzać tu znacznie więcej czasu, jeżeli mogę pomóc – odpowiedział głęboki głos z wyczuwalną, absurdalną sugestią.

Aubrey wydała dziwny dźwięk.

- Mam nadzieję – odpowiedziała uwodzicielsko, śmiejąc się piskliwie.

 Ich głosy powoli ucichły, kiedy szli przed siebie, nie zwracając nawet odrobiny uwagi na samochód Justina.

Justin westchnąl z ulgą i odwrócił głowę, żeby spojrzeć na mnie.

- Było blisko –rzekłam bez tchu.

- Myślisz? – zapytał sarkastycznie.

Posłałam mu tylko spojrzenie.

Westchnął, dźwigając się z podłogi i siadając na jednym z siedzeń. Naciągnęłam koszulkę i powtórzyłam czynności, które wykonał Justin, zajmując miejsce obok niego.

- Więc… co robimy? – zapytałam – Musimy się dostać z powrotem do domu, ale…

- Nie możemy ryzykować, że Aubrey i jej pieprzony kolega nas zobaczą – Justin dokończył za mnie.

Wzruszyłam ramionami.

- Myślę, że powinniśmy pójść teraz i pobiec. Może będą właśnie gdzieś w drodze i nie będzie ich tutaj przez jakiś czas.

Przez moment był cicho, ale po chwili poczułam, że odwrócił głowę, spoglądając na mnie.

Przekręciłam głowę i tak po prostu wpatrywałam się w niego. Odwdzięczył się tym samym, wpatrując się we mnie z emocją w oczach, której nie potrafiłam odczytać.

Zapanowała długa cisza, cisza, która nie była niezręczna, a przyjemna w pewien sposób. W końcu

Justin przemówił cichym głosem.

- Jesteś naprawdę piękna, wiesz o tym?

Poczułam, jak moje serce przyśpiesza, a oczy rozszerzają się z niedowierzaniem. Byłam, szczerze mówiąc, kompletnie i całkowicie zaskoczona i zszokowana, gdyż nie spodziewałam się takich słów z jego strony.

Czy on naprawdę to do mnie powiedział?

Justin Bieber. Justin Bieber.

Ten dupkowaty  idiota - gwiazda popu, z którym mam dziwne relacje… właśnie nazwał mnie… piękną?

- Co? – zapytałam cicho, zastanawiając się, czy możliwe by było, że źle go zrozumiałam. Wzruszył ramionami.

-  Nie wiem, czy ktoś ci już to powiedział, ale to… prawda.

Kontynuowałam wpatrywanie się w niego z niedowierzaniem całkowicie zszokowana, nie wiedząc co powiedzieć.

W końcu, wydawało się, że minęły lata świetlne ciszy, w których wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, opanowałam się i znalazłam zdolność, żeby się odezwać.

- Czy ty właśnie nazwałeś mnie pię-

- Wróćmy na przyjęcie – powiedział szybko Justin, przerywając mi i wstając pośpiesznie.  Wciągnął się z powrotem na przednie siedzenie, wyciągnął kluczyki z deski rozdzielczej, gdzie je zostawił, i otworzył drzwi, wyskakując z samochodu.

Siedziałam w szoku przez długi moment, nie będąc pewną jak dokładnie mam potraktować tą sytuację.  Wtedy Justin wepchnął głowę z powrotem do samochodu.

- No chodź, Nash! Musimy się pośpieszyć! – ponaglił mnie, a ja w końcu byłam w stanie się
poruszyć.

Wspięłam się na przednie siedzenie, znalazłam na podłodze rzuconą kurtkę (która znalazła się tam w
niewiadomy sposób, za pewne rzucona w połowie obściskiwania się w aucie) i wyślizgnęłam się z samochodu, zamykając za sobą delikatnie drzwi.

Justin patrzył się na mnie przez moment, zanim zamknął samochód z charakterystycznym dźwiękiem kluczyków.

Bez żadnego słowa odwrócił się i ruszył wzdłuż chodnika, kierując się do domu Penny.

Przyglądałam się jego oddalającej sylwetce zanim zorientowałam się, że ja też powinnam udać się w tym samym kierunku.

Ruszyłam więc, idąc w dół pozornie niekończącego się betonowego odcinka prowadzącego do domu mojej kuzynki.

Ale jak szłam, byłam przytłoczona myślami jak „Czy to naprawdę właśnie się wydarzyło?”, więc ledwo dostrzegłam, kiedy moje nogi zaczęły się ruszać  lub nawet lekki chłód późno-nocnego powietrza.

Moje życie jest zbyt skomplikowane.

------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, z tej strony nowa tłumaczka. Jeżeli chcielibyście pogadać, czy macie jakieś pytanie, znajdziecie mnie TUTAJ. Mam nadzieję, że miło się wam czytało, pa! :)

niedziela, 13 lipca 2014

Chapter Sixteen: Miles Away

Miłego czytania :) 
*******************

-Będę zaraz z powrotem – mruknęłam do Penny, wstając z sofy i kierując się w stronę korytarza.

Mecz hokeja skończył się kilka minut temu, a Ryan i Chaz wyszli do kuchni po jedzenie i napoje, aby świętować zwycięstwo Leafs. Justin gdzieś zniknął (rzucając mi znaczące spojrzenie, aby przypomnieć co kazał mi zrobić kiedy rozmawialiśmy w kuchni), a dorośli i reszta członków mojej rodziny była gdzieś rozproszona po całym domu.

Tak, tylko ja i Penny zostałyśmy w pokoju.

-Dokąd idziesz? – zapytała Penny z ciekawością, patrząc na mnie, jak dotarłam do drzwi.

Odwróciłam się do niej, uśmiechając się ciepło.
-Um.. Myślę, że coś zostawiłam w samochodzie i zamierzam po to iść – skłamałam.

Całkiem dobre, biorąc pod uwagę, że wymyśliłam to na miejscu.

(Chociaż powiem.. Naprawdę muszę skończyć z tym kłamaniem. Dość szybko to do mnie wróci i ugryzie mnie w tyłek)

-Oh, okej – odpowiedziała, kiwając głową i uśmiechając się.

Rzuciłam jej szybki uśmiech, zanim się odwróciłam i udałam do przedpokoju. Przeszłam przez całą jego długość i dotarłam do drzwi wyjściowych.

Otworzyłam je i wyszłam na zewnątrz, zamykając za sobą. Zapięłam swoją kurtkę, czując, jak przenikliwy wiatr uderzył w moją twarz; biorąc pod uwagę, że zbliżał się koniec października, pogoda zaczęła spadać do bardzo niskich temperatur.

Rozejrzałam się z zaciekawieniem, mrużąc oczy przed ostrym wiatrem i próbując dostrzec dokąd udał się Justin.

Niestety dla mnie, było strasznie ciemno na dworze, przez co bardzo trudno było cokolwiek zobaczyć, oprócz ciemnych samochodów na ulicy. (nie wspominając, że to robiło wszystko o dziesięć razy straszniejsze)

Kilka latarni tępo świeciło w wieczornym powietrzu, nadając ponure zestawy światła na wyznaczonych częściach ulicy.

Widziałam większość trawnika moich kuzynów, ze względu na jego ostre oświetlenie, ale niezależnie od tego  gdzie spojrzałam, nie mogłam zobaczyć nic, co chociaż trochę przypominałoby osobę.

-Justin, gdzie do cholery jesteś? – syknęłam, bardziej do siebie, niż do kogoś.

Naprawdę. Sposób w jaki powiedział mi żeby się spotkać po meczu hokeja, a potem niepokazywanie się jest okropne.

Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni, gniewnie klikając i przygotowując do wysłania mu wiadomości, chcąc się dowiedzieć gdzie jest, gdy nagle usłyszałam chrapliwy głos, wołający mnie.

-Yo, Nash!

Moja głowa powędrowała w górę i ujrzałam profil Justina, opierającego się swobodnie o bok samochodu.

Skinął palcem, przywołując mnie w jego stronę.
-Tutaj.

Schowałam mój telefon i nieśmiało zaczęłam schodzić po schodach w jego stronę.

-Co jest? – zapytałam po dotarciu do niego, mój głos był niski i cichy.

Wzruszył ramionami.

-Porozmawiajmy – stwierdził.

Patrzyłam na niego przez chwilę.

-Co? – zapytałam.

-Nie możemy porozmawiać w środku? – zapytałam, dźgając palcem moje ramię – Jest tu ciemno i strasznie. No i zimno.

Choć było ciemno, a jego twarz była głównie ukryta w cieniu, nie mogłam zobaczyć jakie daje mi spojrzenie.
-Chciałem porozmawiać na osobności. O ile, oczywiście, wiesz, chcesz, żeby twoja mama, reszta twojej rodziny, Ryan i Chaz (którzy wszyscy myślą, że się nienawidzimy) zobaczyli i usłyszeli naszą rozmowę – wzruszył ramionami – To zależy od ciebie.

Spojrzałam na niego chłodno krzyżując ramiona.

Dupek.

-Dobra – mruknęłam – Ale tu jest bardzo zimno.

Odwrócił głowę, wpatrując się w dół ulicy, w kierunku, w którym inna mała ulica miasta przecinała się z kolejną.

-Chodźmy do mojego samochodu – powiedział – To aż tam – wskazał w kierunku, w którym właśnie patrzył.

Patrzyłam na niego przez chwilę.

-Będzie ciepło, plus, jest dość daleko i nikt nas nie zobaczy. Chyba, że ktoś pójdzie ulicą w dół od domu Penny. I jedyną osobą, która by to zrobiła to Chaz, któremu dałem się przejechać i uwierz mi, nie zrobi tego. Myśli, że jestem gdzieś w domu, nie będzie mnie szukał w moim samochodzie – powiedział – I wiesz, jakie ma nastawienie do ciebie, więc..

-To nie tak, że on się martwi o to, gdzie poszłam. O ile w ogóle to zauważy – skończyłam za Justina, mój głos zawierał ślady goryczy.

W tej ciemności mogłam zobaczyć niewielki uśmiech formujący się na twarzy Justina.
-Ktoś tu brzmi, jakby był trochę zawiedziony – stwierdził, a jego głos brzmiał, jakby był z siebie zadowolony.

Spojrzałam na niego, krzyżując mocno ramiona.
-Nie obchodzi mnie to – powiedziałam stanowczo – Chaz interesuje mnie tak bardzo, jak ja jego.

-Zabawne, to brzmi tak, jak się czułaś w stosunku do mnie, przez około.. Dwanaście lat? – zapytał.

-Nigdy się nie poznaliśmy, gdy przyjaźniłeś się z Ryanem. Spotkałam cię może z.. trzy razy, zanim wróciłeś do szkoły średniej w Stratford tego roku. A kiedykolwiek cię spotykałam, to nie było nic dłuższego, niż kilka minut – stwierdziłam dziarsko. Nagle wskazałam na niego palcem – I nie próbuj zaprzeczyć, że nie czujesz się tak samo w stosunku do mnie.

-To prawda, nienawidziłem cię – odpowiedział – Tak naprawdę to nadal za tobą nie przepadam. Potrafisz wkurwiać, jak nikt inny.

Wyciągnęłam rękę i uderzyłam go w ramię.

-Ała! – zawołał.

-Tak, irytująca jak cholera, z wyjątkiem, kiedy się z tobą spotykam – syknęłam.

Roześmiał się głośno.
-Żartowałem, jezu. To nie jest tak, że cię nie lubię.

-Yeah, lubisz mnie – stwierdziłam z zadowoleniem, podnosząc brwi nieco sugestywnie – Słyszałam, co powiedziałeś do mnie w klasie.

-Powiedziałem, że lubię się z tobą spotykać – poprawił mnie – Początkowo powiedziałem, że cię lubię, tak, ale potem się poprawiłem i powiedziałem prawdę.

Przewróciłam tylko oczami.

Cokolwiek.

-W każdym razie – powiedziałam, potrząsając głową, chcąc zmienić temat – Niezależnie od tego, jak się czuję w stosunku do Chaza, to jest to samo co czuję do ciebie, może jakies dwa tygodnie temu, nienawidzę Chaza. Podobnie jak on nienawidzi mnie. I nic się nie zmieni. Jest kompletnym dupkiem, nie wspominając, że jest bardzo zboczony. Nie wiem jak Ryan mógł się zaprzyjaźnić z tobą i nim. Nauczyłam się, żeby cię znosić-

-Bo mnie lubisz – wtrącił Justin, uśmiechając się bezczelnie.

Zamknęłam oczy na chwilę, po czym je otworzyłam i popatrzyłam na niego z rozdrażnieniem.
-Nauczyłam się cię znosić – powtórzyłam powoli – Ale nigdy nie będę w stanie znieść Somersa.

Justin wzruszył ramionami.
-Po pewnym czasie da się przyzwyczaić do tego jak bardzo jest zboczony – stwierdził od niechcenia – I tak, może być dupkiem, ale jest też moim najlepszym przyjacielem. I są ku temu powody.

-Zanim przejdziemy wszystkie Stand By Me, możemy iść do twojego samochodu? Nie czuję moich palców – powiedziałam.

…………………Tak, to było przesadą.

Ale było zimno.

-Dobrze – odpowiedział – Chodź.

Wyciągając klucze z kieszeni, zaczął iść po chodniku, wskazując, abym szłam za nim. Otuliłam się ramionami, by zatrzymać jak najwięcej ciepła i pobiegłam za nim, by go dogonić.

Szliśmy w milczeniu, aż dotarliśmy do czarnego Range Rovera, który był zaparkowany na brzegu krawężnika.

Justin kliknął raz na klucze, co spowodowało migotanie światła reflektorów i wyłączenie, zanim ruszył wokół samochodu, otwierając drzwi od strony kierowcy i wsiadł do środka.

Pozwoliłam sobie na lekki wydech i otworzyłam drzwi od strony pasażera, siadając i zamykając za sobą drzwi.

Odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć. Patrzył na mnie.

Nagle wyciągnął rękę i nacisnął kciukiem na przycisk, co spowodowało, że światło oświetliło dwa przednie fotele.

Odetchnęłam.

-W porządku, więc.. porozmawiajmy.

Skinął głową, uśmiechając się do mnie.
-Porozmawiajmy – powtórzył.

Chwila ciszy nas ogarnęła, w ciągu której patrzyliśmy się na siebie.

-Rozmawiałeś ze swoją mamą o Franku? – zapytałam, moje oczy migotały instynktownie, gdy
zobaczyłam jeszcze lekkiego siniaka na twarzy Justina.

Wzruszył ramionami.
-O czym?

Dałam mu irytujące spojrzenie.
-Wiesz o czym – odpowiedziałam.

Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a jego twarz była bez żadnych emocji, zanim wreszcie się odezwał.

-Nie – powiedział.

-Dlaczego nie? – zapytałam z przerażeniem – Jak myślisz, co reszta świata poczuje, gdy zobaczą cię takiego? Twoi psycho fani oszaleją.

Uśmiechnął się.
-To się nazywa makijaż, Nash. Chłopaki też czasami muszą go nosić, gdy są w show biznesie. Nie chodzi o szminki i o makijaż oczu, ale.. wiesz. Rzeczy, które.. wiesz.. sprawiają, że dobrze wyglądamy – wzruszył ramionami – Będą w stanie rozwiązać ten problem w jednej chwili. Nikt nie musi wiedzieć.

-A ludzie z twojego teamu nie będą się zastanawiać skąd to masz? Manager? – zapytałam.

-Powiem to, co powiedziałem mojej mamie: Wdałem się w bójkę z kimś z przeciwnej drużyny hokejowej, z którą graliśmy, gdy pobili Ryana – wzruszył ramionami – Proste.

-I nie wpadniesz w kłopoty za robienie tego? – zapytałam, marszcząc brwi z zamieszania – Powinieneś mieć ten czysty image, mimo wszystko.

Justin wzruszył ramionami.
-Jak powiedziałem, zakrywamy to, więc moi fani tego nie zobaczą. To nie będzie miało znaczenia – popatrzył mi w oczy, strzelając mi uspokajający wygląd – Nic mi nie będzie, naprawdę.

Patrzyłam na niego przez chwilę, nie będąc pewna, czy mu uwierzyć. Wzruszyłam ramionami.
-W porządku, dobrze – odpowiedziałam wzdychając.

Rzucił mi uśmieszek.

Był kolejny moment ciszy, gdzie Justin odwrócił się, odchylając głowę do tyłu na fotelu i kładąc ręce za głową.

-Więc Loser Boy coś podejrzewa, tak? – zapytał, odwracając się i posyłając mi bezczelny uśmieszek.

Odetchnęłam.
-Tak – odpowiedziałam półgłosem – Cóż, podejrzewa przez to, że ciągle się do ciebie kleję.

Ten uśmieszek znacznie urósł, gdy oderwał ode mnie wzrok i zaczął patrzeć przed siebie przez szybę.
-Szkoda – odpowiedział, nadal się uśmiechając.

Zmarszczyłam brwi, zwężając podejrzliwie oczy na niego.
-Chcesz, żeby się dowiedział? – zapytałam po chwili milczenia.

Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie, przygryzając wargę.
-Nie – stwierdził, cień jego uśmieszku pozostał na jego twarzy.

-Dlaczego więc powiedziałeś ‘szkoda’?

Wzruszył ramionami.
-Nie wiem – odpowiedział, odwracając głowę do mnie, uśmiechając się.

Nadal na niego patrzyłam przez zmrużone oczy.

-Gdyby się dowiedział, wtedy twoja przyjaciółka Litzy też by się dowiedziała. Jestem pewien, że Ryan, a następnie Chaz by się również dowiedzieli, a później cała szkoła – stwierdził Justin – A ja na pewno nie chcę, żeby tak się stało.

-Ja też nie – powiedziałam.

Zapanowała kolejna chwila ciszy.

-To także oznacza, że twoja kochana dziewczyna też by się dowiedziała – powiedziałam, przerywając milczenie i patrząc przez szybę na zaciemnioną uliczkę, która rozciągała się pod samochodem.

-Tak, ona też – powiedział cicho.

-Jestem zaskoczona, że ona albo Chaz nie sprzeciwili się tobie, że przychodzisz do mojego domu pracować nad projektem z Gregiem i Natashą.

Wzruszył ramionami.
-Myśleli, że pracuję tylko z tobą.

Parsknęłam.
-Dobrze wiedzieć – odpowiedziałam.

Nagle, usłyszałam stłumiony dźwięk chichotu wewnątrz samochodu i dostrzegłam dziewczynę wychodzącą z innego samochodu, trochę na dole jezdni. Wyglądała na nasz wiek, i była bardzo chuda. Miała na sobie skąpy t-shirt, który ledwo zakrywał jej brzuch i rurki. Uśmiechała się do faceta, który również wyglądał na nasz wiek (ewentualnie starszy), przebiegający zalotnie ręką po włosach.

Mruknął coś do niej, a ona zachichotała głośno. Stanęła na palcach i złożyła mu pocałunek w kąciku jego ust.

-Powracając do tematu twojej dziewczyny.. – zamarłam wpatrując się w dwie postacie w oddali.

Ręka Justina natychmiast wyłączyła górne światło, pogrążając nas w całkowitej ciemności.

Instynktownie zsunęłam się z siedzenia, mając nadzieję, że nie zostaniemy zauważeni.
Spojrzałam na niego i mogłam zauważyć, że patrzył na się Aubrey Woods i tego faceta. Twarz Justina była poważna, ale jego oczy lśniły gniewem w świetle księżyca.

Spojrzałam ponownie do przodu, kierując wzrok na parę w oddali.

Aubrey głośno krzyczała, bawiąc się jego rękami i pozwoliła mu odprowadzić się w stronę domu.

Gdy dotarli do drzwi, zatrzymała się szybko, położyła dłonie po obu stronach jego twarzy i stając na palcach pocałowała go namiętnie.

On przesunął dłonie na jej talię i oddał pocałunek, popychając ją lekko do tyłu, podgrzewając atmosferę.

To było dziwne, widzieć Aubrey Woods w tej samej okolicy, gdzie mieszka mój kuzyn.

Szczególnie biorąc pod uwagę, że jakoś tak się stało, że byłam w tej chwili z jej chłopakiem.

Mówiąc o niezręcznych sytuacjach.

Przyznam, że miałam nerwowe motylki w brzuchu w tym momencie.

Nasza dwójka nadal patrzyła w ciszy, jak nieznajomy nastolatek zaczął podnosić koszulkę Aubrey.

Odsunęła się od niego i zachichotała, uśmiechając się zalotnie w jego stronę, zanim coś mu szepnęła.

Odwzajemniając jej uśmiech, pocałował ją jeszcze raz i otworzył drzwi do ciemnego domu, wchodząc do środka i ciągnąc za sobą Aubrey.

Drzwi zamknęły się za nimi, pozostawiając mnie i Justin w niezręcznej ciszy.

Moje oczy powędrowały w prawo, by na niego spojrzeć.

Jego twarz była zimna, a on siedział cały spięty na fotelu, jego całe ciało wyglądało jakby zesztywniał, a jego szczęka była zaciśnięta.

Ale też zauważyłam coś innego..

Było coś w jego oczach, coś zupełnie nieoczekiwanego, coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.

Justin Bieber został zraniony.

-Nie denerwuj się, albo staniesz się hipokrytą – powiedziałam – Mimo wszystko, jesteś tu ze mną, nie z nią.

Nie mogłam pomóc, ale to powiedziałam.

Mimo wszystko było to 100% prawdą.

Justin spojrzał na mnie z najmniejszym śladem zaskoczenia.

To było tak, jakby zdawał sobie sprawę, że go obserwowałam.

-Kto powiedział, że jestem zdenerwowany? – zapytał po chwili, oblizując usta i patrzył na mnie z powagą w samochodzie.

Podniosłam tylko brwi.
-Nikt tego nie powiedział – odpowiedziałam spokojnie.

Tylko się na mnie spojrzał.

-I szczerze mówiąc.. Nie powinieneś się czuć zdenerwowany – stwierdziłam, nie dbając czy moje słowa były surowe, czy nie – Jesteś zawsze z innymi dziewczynami, a ona z innymi chłopakami – wzruszyłam ramionami – Tacy jesteście, jak powiedziałeś. Stając się zły, kiedy widzisz ją z kimś innym, sam będąc z kimś innym byłoby hipokryzją.

Nadal na mnie patrzył przez dłuższą chwilę. Wreszcie coś powiedział, jego głos był niski.
-Mam nadzieję, że wiesz, że nie byłem widziany z żadną inną dziewczyną oprócz Aubrey, do czasu, kiedy my zaczęliśmy kręcić.

Jego słowa odbiły się echem w powietrzu, a ja czułam, jak moje oczy rozszerzają się mimo woli. Szok, jak fala tsunami we mnie uderzył.

Był poważny?

Przełknęłam ślinę, chcąc ulżyć mojemu gardłu, ale stało się ono suche.

-I tylko dlatego, że wiem, co Aubrey robi za moimi plecami, nie znaczy, że to widziałem – stwierdził – Nie jestem przyzwyczajony do oglądania jej z innymi facetami. Zawsze robiliśmy swoje rzeczy, gdy drugiego nie było w pobliżu – skinął głową w moim kierunku – Lubię to. Jesteśmy mile od Stratford, wiedziałem, że nie było sposobu, by nas złapała. Aż do.. cóż.. Widziałem to i uświadomiłem sobie, że jest możliwość, że ona myśli dokładnie to samo – wskazał palcem w stronę domu, po drugiej stronie ulicy.

Spojrzałam tępo na niego, niepewna, co mam powiedzieć.

Jak ktoś reaguje na takie cos takiego?

-Cóż.. – zaczęłam niezdarnie, przełykając ślinę jeszcze raz i pokręciłam głową – Słuchaj, um.. Przepraszam. Nie miałam tego-

-W porządku – odpowiedział, kręcąc głową – Naprawdę mnie to nie obchodzi. Mam na myśli.. jak powiedziałem wcześniej.. To nie jest tak, że mamy z Aubrey prawdziwy związek. Miałem z tobą o wiele więcej lepszych rozmów niż z nią. I znam cię tylko od kilku miesięcy.

Rzuciłam mu mały uśmiech.

Nagle, jakkolwiek, poczułam dziwny smutek i spojrzałam się w dół na swoje dłonie, wykręcając je niezgrabnie na moich kolanach.

-Cóż, uh.. Zgaduję, że naprawdę ci na niej zależy.. wiesz, jeśli widok jej z kimś innym sprawił, że się zdenerwowałeś.. – zamarłam.

Nie wiem dlaczego, ale poczułam się rozczarowana, gdy to powiedziałam i szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego poczułam potrzebę, aby powiedzieć to głośno, ale był ku temu jakiś powód, po prostu to zrobiłam.

-Nie – odpowiedział spokojnie.

Spojrzałam na niego z szerokimi oczami.

Wzruszył ramionami.
-Tak, jak mówiłem.. Ona nawet mnie nie słucha. Podobnie, jak połowa ludzi w moim zyciu.

Spojrzałam na niego ze smutkiem, czując współczucie dla niego.

-I nie zabolało mnie to – stwierdził stanowczo, wskazując ponownie na drzwi od domu, do którego weszli Aubrey i ten chłopak.

Ale bez względu na to, co próbował mi powiedzieć, nie byłam przekonana.

Nagle, przez ciemność, widziałam zmianę wyrazu jego twarzy z poważnej na lekko zadowoloną z siebie, jego usta uformowały się w sugestywny uśmieszek.

-Zaczynamy, brać wszystko na poważnie – skomentował.

Zaśmiałam się cicho.
-Tak.

Nastąpiła długa pauza, gdzie dwójka z nas siedziała w milczeniu, pochłonięta własnymi myślami.

W końcu zdecydowałam się odezwać.

-Więc, dlaczego chciałeś się spotkać? – zapytałam, odwracając się, by spojrzeć na niego z zaciekawieniem – Nigdy nie mówisz poważnie o ‘rozmowie’ – stwierdziłam.

Uśmiechnął się do mnie, wzruszając ramionami.
-Prawdopodobnie masz rację – zaśmiał się.

-W porządku.. – zamarłam, uśmiechając się do niego z zainteresowaniem – Potem..

-Co potem? – zapytał.

Spojrzałam tylko na niego.
-Co chciałeś robić?

-No cóż.. Tak naprawdę to chciałem z tobą porozmawiać. Jak nauczyłaś się niedawno, jestem zdolny w przemowach – uśmiechnął się do mnie – Ale.. – kontynuował po chwili, bębniąc palcami po kierownicy – Myślę, że było cos jeszcze co chciałem zrobić.

-Co? – zapytałam, uśmiechając się do niego.

Wzruszył jednym ramieniem, uśmiechając się sugestywnie.
-Nie wiem – odpowiedział od niechcenia – Może to – i z tym pochylił się i przycisnął usta do moich, całując mnie mocno.

Odsunęłam się szybko, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami.

-Justin – syknęłam, spoglądając nerwowo dookoła – Co, jeśli ktoś nas widzi?

-Jak już wspomniałem, jesteśmy mile od Stratford. Nikt, kogo znamy tu nie mieszka, z wyjątkiem Penny. Chaz, Ryan i reszta są w Penny domu, z twoją rodziną i świetnie się bawią, a Aubrey zniknęła z tym facetem. Nikt nas nie zobaczy – odpowiedział, wzruszając ramionami – Plus, jest ciemno, a my jesteśmy w środku samochodu. Ktoś musiałby mieć niezwykle dobry wzrok, by nas zobaczyć.

Patrzyłam na niego przez chwilę i wzruszyłam ramionami.
-Prawda.

Uśmiechając się, Justin znowu się pochylił i przyłożył swoje miękkie usta do moich.

Uśmiechnęłam się odruchowo przez pocałunek, a moja ręka automatycznie pobiegła na jego kark. Pocałowałam go, subtelnie przechylając głowę na bok.

Justin wzmocnił intensywność pocałunku i przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp.

Otworzyłam usta, umożliwiając mu pogłębić pocałunek.

Położył jedną rękę na mojej szyi, przesuwając palcami po włosach. Poruszał się nieco do przodu, przybliżając się do mnie bliżej.

Czułam ciepło, gdy kontynuowaliśmy pocałunek, a ja przysunęłam się do niego bliżej, przechylając głowę na drugi bok.

Jego wolna ręka spoczywała na mojej talii, zaczynając powoli ją masować, powodując, że moja koszulka lekko się podwinęła, gdy wepchnął swój język głębiej do moich ust.

Nasze spotkanie, by ‘porozmawiać’ szybko przemieniło się w coś większego i muszę przyznać, że była to jedna z najbardziej ekscytujących rzeczy, jakie doświadczyłam w dość długim czasie.

Nie sądzę, bym kiedykolwiek lizała się z facetem w jego samochodzie.

Było gorąco.

Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej, wdychając jego zapach.

Boże, świetnie całuje.

Gdy zaczęłam ciągnąć za końce jego miękkich włosów i całując go mocno, poczułam, jak mój telefon wibruje w mojej kieszeni.

Zignorowałam to i kontynuowałam całowanie Justina, powodując, że dalej lizaliśmy się w jego samochodzie.

Kilka chwil później, mój telefon znowu zawibrował, choć tym razem towarzyszył mu głośny dzwonek.

Justin i ja odsunęliśmy się od siebie, zupełnie bez tchu i próbowaliśmy łapać powietrze. Wciąż trzymając jego kark, patrzyliśmy sobie w oczy, zanim puściłam go, wyciągając swój telefon z kieszeni i spojrzałam na ekran.

-Kto do cholery do mnie dzwoni? – mruknęłam pod nosem, moja klatka piersiowa szybko opadała i unosiła się.

Nie mogłam sobie pomóc, ale czułam się lekko zirytowana, że Justin i ja musieliśmy przerwać w takim momencie.

Spojrzałam na ekran mojego telefonu i natychmiast poczułam, jak coś przewraca się w moim żołądku.

Greg.

-Kto to? – chrapliwy głos Justina rozbrzmiał w moich uszach, był kompletnie zdyszany (i niezaprzeczalnie seksowny).

Jęknęłam.
-Greg – odpowiedziałam cicho.

Justin uniósł brwi.

Podniosłam jeden palec, jakbym chciała mu powiedzieć, żeby nic nie mówił.
-Muszę na to odpowiedzieć, albo on dostanie szału – stwierdziłam jako wyjaśnienie.

Szybko biorąc wdech, w nadziei, że będę normalnie oddychać, dotknęłam ‘odbierz’ i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-Halo? – zapytałam bez tchu, rozglądając się niezręcznie.

Justin po prostu siedział i uśmiechnął się do mnie, wyraźnie z czegoś zadowolony.

-Mandy? – zapytał Greg. Mogę powiedzieć, ze był zły.

-Tak? – odpowiedziałam, przejeżdżając ręką po twarzy Justina, starając się zedrzeć ten jego irytujący uśmieszek z twarzy.

-Gdzie jesteś? – odezwał się Greg.

-Rodzinna impreza dla Ryana, o której ci mówiłam.. – stwierdziłam powoli, marszcząc lekko brwi.

Byłam zirytowana.

Idealny czas, Greg, naprawdę. Po prostu świetnie.
Wspaniały wyczucie czasu, gdy jestem w trakcie lizania się z najgorętszym facetem w szkole, nie wspominając, najsłynniejszym nastolatkiem na świecie.

Tak. Jesteś mistrzem, Greg.

Naprawdę.

Nie.

-Naprawdę? – zapytał Greg – Rodzinna impreza?

-Mhm.. – powoli zamierałam – Dlaczego?

Jego głos brzmiał na gorzki i fałszywy, czułam, że nie był z czegoś zadowolony.

Rosła we mnie obawa.

Co było nie tak?

-Po prostu mi przypomnij.. – zaczął Greg – Jaka część rodziny obejmuje Chaza Somersa albo Justina Biebera?

Moje oczy rozszerzyły się i czułam jak rośnie ból w moim żołądku.

Skąd wiedział?

-Um.. – mruknęłam, chichocząc nerwowo.

Justina twarz zmieniła się. Był lekko zaniepokojony i zmarszczył brwi pytająco.

Greg milczał, najwyraźniej czekając na moje wyjaśnienie.

Zachichotałan ponownie, wertując mój mózg, w nadziei, że znajdę odpowiedź na jego pytanie.

Jedno było pewne:

Byłam w głębokim gównie.

Jeszcze raz.

Cudownie.

wtorek, 8 lipca 2014

Chapter Fifteen: No Sleep

Uśmiechnęłam się do niego nerwowo, czując dziwne uczucie w żołądku.

-N-naprawdę? - zapytałam nawiązując rozmowę i starając się zachować spokojnie.
Zachichotałam nerwowo
-O-o czym? - odchrząknęłam, chowając kosmyk włosów za ucho.

Greg wziął głęboki oddech, odwracając głowę w stronę salonu i wskazując przez ramię, żebym za nim poszła.

Przygryzłam wargę z niepokojem i nieśmiało ruszyłam za nim, stawiałam ostrożne kroki idąc przez hol do salonu.

Greg odwrócił się i usiadł na oparciu fotela, położył ręce na kolanach i popatrzył na mnie, a jego twarz była pozbawiona emocji.

Skinął głową w stronę fotela, który stał na przeciwko jego, dyskretnie wskazując na mnie żebym tam usiadła.

Nerwowo przełknęłam ślinę, zanim usiadłam na brzegu fotela, kładąc ręce na oparciach.

Adrenalina i nerwy krążyły w moich żyłach, sprawiając że serce mocno waliło w mojej klatce piersiowej.

Na kilka chwil zapadła cisza, oboje siedzieliśmy i patrzyliśmy na siebie.

Świetnie. Po prostu wspaniale.

Odchrząknęłam cicho.
-Więc... - zaczęłam - O czym chcesz ze mną porozmawiać?

-Chciałem porozmawiać o Bieberze - stwierdził, patrząc mi w oczy.

Wywróciłam oczami, chcąc wyglądać na wkurzoną tym tematem.
-Idiota - mruknęłam, uśmiechając się fałszywie - Co z nim?

Greg patrzył na mnie przez chwilę z ewidentnym zamieszaniem, marszcząc brwi.

-Nadal nie wiem dlaczego stanęłaś w jego obronie wcześniej...-powiedział powoli, patrząc na mnie podejrzliwie.

Poczułam nerwowe motyle w brzuchu, ale przełknęłam ślinę i starałam się nimi nie przejmować.
-Naprawdę nie wiem dlaczego - skłamałam, wzruszając ramionami - Ja-ja nie wiem.

Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, mrużąc oczy i mierząc mnie, czekał aż się przełamię.

Zachowałam spokój, dzięki czemu na mojej twarzy nie było żadnego wyrazu.

Jedno potknięcie i może mi powiedzieć, że jestem w środku jednego, wielkiego kłamstwa.

-Słuchaj, ja po prostu - westchnęłam, kręcąc głową - Przepraszam, nie powinnam rzucić się na ciebie, zwłaszcza przed....no...no wiesz...nim i... - znowu westchnęłam - To musi być naprawdę głupie i dziwne i nie chciałam tego.

Greg nadal patrzył na mnie bez emocji.

Tak, przyznaję. Uległam i przeprosiłam.

 Ale co innego mogłam zrobić? Jeżeli bym nie przeprosiła lub nie zachowywała się tak jakbym żałowała krzyczenia na niego przy Natashy i Justinie, domyśliłby się o co chodzi.

Kiedy siedziałam i patrzyłam na Grega, nerwowo gryząc wnętrze mojego policzka i mimo wszystko nie tracąc nadziei, że uwierzy w nieszczere przeprosiny, które właśnie mu powiedziałam, przyszedł mi do głowy plan. Plan, w który zaangażowane było kolejne kłamstwo na stosie dużego bałaganu w którym byłam.

Przebiegły, ale genialny.

-Słuchaj, ja... - westchnęłam, złączając moje dłonie na kolanach i próbując wyglądać jakbym miała wyrzuty sumienia. Wpatrywałam się w podłogę, marszcząc brwi tak bardzo, jak to możliwe.
-Jestem ostatnio bardzo zestresowana. - mruknęłam ze smutkiem - Cały ten projekt jest szalony i uciążliwy i irytujący i... - jęknęłam - nienawidzę tego. Nienawidzę tego że muszę pracować z tą.... idiotyczną męską dziwką. I wiem, że wcześniej trzymałam jego stronę, co było zupełnie głupie i szczerze mówiąc nie wiem co sobie myślałam. Ja po prostu.. ja nie sypiam ostatnio, bo jestem zestresowana tym projektem i byłam naprawdę w złym nastroju, robiłam i mówiłam jakieś głupie rzeczy. Nie miałam na myśli połowy rzeczy, które mówiłam ostatnio.

Zatrzymałam się na dłuższą chwilę, spoglądając na niego niepewnie, łącząc moje brwi z najmniejszą nadzieją.

Patrzył na mnie przez chwilę, jego szczęka opadła o pól cala, ale nie mogłam powiedzieć co przeżywa.

W końcu, po kilku długich, powolnych, piekielnie denerwujących chwilach zamknął usta i powiedział.
-Oh - brzmiał jakby był zdenerwowany. Nagle przeszła przez niego fala niepokoju. - Cóż, wszystko w porządku? - wyciągnął rękę nad stolikiem i przeczesał moje włosy, patrząc na mnie ze smutkiem -Nie spałaś?

Pokręciłam głową nieznacznie.
-Nie - skłamałam.

To była kompletna bzdura, ale jak miałam oderwać go od mojego stawania w obronie Biebera.

-Aww, kochanie - powiedział ze smutkiem - Przykro mi - miał czujny wyraz twarzy, spojrzał na mnie surowo - To przez Biebera?

Patrzyłam na niego z nieco rozszerzonymi oczami, czując skręcenie żołądka. Przełknęłam ślinę, zanim powoli skinęłam głową.
-Tak. Jest takim dupkiem, że mnie to stresuje. - mruknęłam.

... Dobrze.

Będę szczera w tej sprawie.

Justin Bieber jest dupkiem.

Nie mam wątpliwości że nie.

I tak, przyznaję to. Stresuje mnie w danym momencie.

Ale nie ma żadnego związku pomiędzy tym, że jest dupkiem i faktem, że mnie stresuje.

Nie, Nie.

Powodem dlaczego mnie stresuje jest to że jesteśmy przyjaciółmi-z-korzyściami, ukrywamy-nasz-związek-przed-moim-chłopakiem-jego-dziewczyną-moją-najlepszą-przyjaciółką-jego-najlepszymi-przyjaciółmi-moim-kuzynem-i-zasadniczo-przed-wszystkimi-znajomymi-i-rodziną-nie-wspominając-o-ośmiu-milionach-jego-psychopatycznych-fanek-co-oznacza-że-przed-prawie-całym-światem.

O tak.

Niedopowiedzeniem jest mówiąc, że to jest tylko odrobinę stresujące.

-Przykro mi. Jeżeli chcesz to mogę go kopnąć w dupę. - stwierdził, wzruszając ramionami.

Roześmiałam się.
-Nie jestem pewna czy on i jego przyjaciele zgodzą się na to.

-Więc, zajmę się nim i Somersem, ale muszę przyznać, źle się czuję z tym, że będę musiał walczyć przeciwko twojemu kuzynowi. - powiedział.

Tylko zachichotałam.

Właśnie wtedy poczułam, że mój telefon wibruje w kieszeni moich jeansów. Odsuwając się od Grega, wysunęłam go z kieszeni i odblokowałam go, a potem otworzyłam wiadomość którą właśnie dostałam.

Od:Penny
Hej Manderz! Nie widziałam cię przez wieczność! Urządzamy dzisiaj małe przyjęcie rodzinne w moim domu dla Ryana, bo właśnie wyszedł ze szpitala! Musisz przyjść! Nie widziałam cię przez wieeeczność. <3

Moje brwi natychmiast wystrzeliły w górę, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Ryan wyszedł ze szpitala?

Szybko napisałam, że jestem bardzo podekscytowana i na pewno przyjdę.

Penny to kuzynka moja i Ryana, jest od nas o rok młodsza i dogadujemy się. Niestety, mieszka w innym mieście, więc często jej nie widuję.

Ale jestem gotów jechać pół godziny do jej domu aby zobaczyć moją rodzinę i Ryana, który nie leży już na tym okropnym szpitalnym łóżku.

-Co jest? - zapytał z lekko zmarszczonymi brwiami.

-Ryan wyszedł ze szpitala! - krzyknęłam, patrząc na Grega.

Uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Naprawdę?

Skinęłam głową, przygryzając wargę i uśmiechając się.
-Mhm-powiedziałam - Jestem bardzo szczęśliwa.

-Ja też! To jest niesamowite.

Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
-Dziękuję. - spojrzałam na mój telefon, moja odpowiedź na wiadomość Penny właśnie została wysłana - Tak, moja kuzynka właśnie napisała do mnie i powiedziała, że robi dzisiaj imprezę rodzinną dla niego w jej domu. Więc na pewno muszę pojechać go zobaczyć!

Greg uśmiechnął się do mnie z prawdziwą ekscytacją kiedy nagle, jego uśmiech powoli zniknął i został zastąpiony lekką dezaprobatą.
-Czekaj ... dzisiaj? - powiedział, jakby prosząc o wyjaśnienie.

Skinęłam głową, uśmiechając się.
-Mhm!

-Myślałem, że ty, ja i Natasha spotkamy się dziś wieczorem? - Greg zapytał wyraźnie zdezorientowany. - Tasha przyjdzie na w trochę więc wszyscy możemy coś zrobić ...

Czułam jak najmniejszy kłopot spada na mnie.
-Oh. - Odpowiedziałam - No cóż... - Uśmiechnęłam się - To znaczy... mój kuzyn właśnie wyszedł ze szpitala, Greg. Chcę spędzić czas z wami i w ogóle, ale... to trochę dla mnie ważniejsze, mogę spędzić czas z moją rodziną i po prostu być z nim.

Greg pokiwał głową ze zrozumieniem, drapiąc się po głowę niezdarnie.
-Tak. - odpowiedział, kiwając głową. - Tak, rozumiem. Przepraszam. To było głupie z mojej strony.

Zaśmiałam się cicho.
-W porządku. - Odpowiedziałam.

Zapadła długa, nieco niezręczna cisza, podczas której tylko siedzieliśmy.

Nagle odezwał się Greg, kierując wzrok na mnie.
-No... czy możemy przyjść z Natashą? To znaczy... Chciałbym lepiej poznać Ryana i chciałbym spotkać twoją rodzinę - Wzruszył ramionami. - I w ten sposób mógłbym jeszcze spędzić czas z tobą.

Przygryzłam wargę.
-No cóż... To znaczy, chciałabym, żebyście przyszli, ale... Myślę, że to tylko rodzinne spotkanie
-uśmiechnęłam się
-Przykro mi.

-Oh, w porządku - odpowiedział, kiwając głową, to było oczywiste, że był rozczarowany. Spojrzał na mnie i skinął głową raz jeszcze. - Rozumiem.

-Przykro mi. - powtórzyłam, robiąc wszystko, aby brzmieć szczerze.

To była prawda. Rodzinne grono na ogół było ograniczone tylko do rodziny. Ale część mnie tak naprawdę nie chciała tam Grega.. Ja po prostu nie byłam gotowa do wprowadzenia go do całej mojej rodziny.

Nie wiem dlaczego, po prostu nie.

-Nieważne, w porządku. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Wstał z krzesła, a następnie, wyciągnął ręce. - Zgaduję, że chcesz żebym sobie poszedł? - Spojrzał na mnie pytająco.

Skinęłam głową, uśmiechając się do niego
-Tak, przepraszam. To ma być w domu mojej kuzynki Penny, a ona mieszka pół godziny drogi stąd, więc... chyba powinnam już jechać.

Greg pokiwał głową.
-W porządku. To brzmi dobrze.

-Dziękuję za zrozumienie. I przepraszam za moje szalone wahania nastroju dzisiaj. Muszę tylko nadrobić zaległości w moim spaniu. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie krótka impreza, więc będę mogła wrócić do domu wcześniej i iść do łóżka. - roześmiałam się.

Greg roześmiał się w odpowiedzi.
-Tak, mam nadzieję.-odpowiedział i objął mnie.
-Powiem Natashy, że nie może możemy się spotkać później - Wymamrotał w moje włosy.

-Dobrze, dziękuję - Mruknęłam.

Oderwaliśmy się od siebie, Greg pochylił się i pocałował mnie, przyciskając wargi do moich zanim odsunął się i uśmiechnął się do mnie serdecznie.

Odwzajemniłam uśmiech, nagle czując się bardzo winna.

Cóż, przynajmniej nie kłamałam w sprawie tej imprezy ...

Odprowadziłam go do drzwi, ściskając i całując go ostatni raz. Stałam w drzwia i oparłam swoje ramie o framugę, patrząc, jak szedł chodnikiem do samochodu, który był zaparkowany na drugiej stronie ulicy.

Rozejrzał się i pomachał do mnie, uśmiechając się.

Pomachałam gdy wsiadł do samochodu i zamknął drzwi.

Machałam i uśmiechałam się się przez cały czas, zanim ruszył i zniknął za zakrętem.

W chwili gdy on i jego samochód zniknął z pola widzenia, mój uśmiech zniknął, a ja zamknęłam drzwi, jęcząc.

Dziś dostarczono mi za dużo szaleństwa niż mogę udźwignąć.

*****************

-Cieszę się, że z tobą wszystko w porządku - Powiedziałam z ulgą, przytulając Ryana po raz setny i uśmiechając się do niego.

Zaśmiał się.
-Czuję się dobrze, Mandy - Zapewnił mnie, uśmiechając się z rozbawieniem. - Naprawdę. To był tylko wstrząs mózgu,to nic wielkiego.

Roześmiałam się.
-No ale to nadal mnie stresuje - Odpowiedziałam.

Byłam w domu Penny i siedziałam na kanapie z Ryanem, oglądając telewizję. Penny również była z nami w pokoju. Moja mama, kilka moich ciotek, wujków (w tym rodzice Ryana) i przypadkowych kuzynów było w innych pomieszczeniach domu.

Byłam na imprezie rodzinnej przez około pół godziny, ale wszyscy którzy byli wcześniej ponad godzinę, w ten sposób już nacieszyli się Ryanem.

Ryan roześmiał się, uśmiechając się do mnie.
-Więc co się działo jak mnie nie było? - Zapytał.

Wzruszyłam ramionami.
-Eh, dobrze. W szkole też, tak myślę.

-Spoko - odpowiedział.

-Szkoda, że nie chodzę do tej samej szkoły co wy - Penny stwierdziła ze smutkiem, przeczesując ciemne brązowe włosy - Brakuje mi bycia z wami. Jestem zazdrosna, że jesteście zawsze ze sobą.

Ryan i ja spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się.

-Cóż ... nie jesteśmy zawsze razem. - Powiedziałam - Mamy tylko dwie lekcje razem.

-Tak, ale jednak. - Penny powiedziała, opierając brodę na dłoni. - Tęsknię za wami.

Ryan uśmiechnął się do niej.
-My za tobą też, Penn.

Zachichotała, wstając z krzesła i podchodząc do nas, rzuciła ręce na nasze szyje, pociągając nas ku niej.
-Kocham was kooochani.

Oboje się roześmialiśmy

-Ja ciebie też kocham, dziewczyno. - Odpowiedziałam.

Penny jęknęła nagle, odwracając się, by spojrzeć na mnie z podnieceniem.

-Co? - zapytałam z niepokojem, spoglądając na nią nerwowo.

-Więc ... Mały ptaszek powiedział mi, że ktoś teraz ma drugą połówkę - Powiedziała, uśmiechając się porozumiewawczo.

Zamarłam, czując skręcenie żołądka.

Czekaj ... co?

Zachichotałam nerwowo, patrząc na nią z najwyższym poziomem strachu.

Patrzyła na mnie wyczekująco, zanim zaśmiała się lekko.

-Wiesz... Słyszałam, że masz chłopaka? Greg, czy co? - Zapytała.
-Oh, - zarumieniałam się - Tak.

Natychmiast poczułam ulgę.

Przez chwilę myślałam że chodzi jej o Justina.

Ale potem zdałam sobie sprawę, jak głupia byłam, bo nikt inny nie wiedział o tym.

Nawet Ryan i Natasha.

I tak zostanie,dziękuję bardzo.

-To takie ekscytujące! - Penny krzyknęła, uśmiechając się do mnie. - Jestem bardzo szczęśliwa.

Zarumieniłam się, uśmiechając się.
-Tak, dziękuję. To naprawdę fajny facet, jest bardzo słodki, więc ... jest dobrze.

Uśmiechnęła się do mnie pozytywnie.

Zanim mogłam opowiedzieć o dalszych szczegółach, zadzwonił dzwonek, na co wszyscy odwróciliśmy głowy w kierunku drzwi.

-Kto to? - Penny zapytała ze zmieszaniem, wstając i udając się w stronę drzwi. - Każdy jest tutaj....

Ja i Ryan wzruszyliśmy ramionami, również zmieszani tak jak ona.

Kiedy Penny dotarła do drzwi i chwyciła klamkę aby je otworzyć, Ryan uświadomił sobie coś, wzdychając.

-Oh - powiedział - To musi być-
Z
anim zdążył dokończyć, Penny otworzyła drzwi, odsłaniając dwóch nastoletnich chłopaków stojących w progu.

Jeden miał na sobie szare jeansy, biały T-shirt, czarną skórzaną kurtkę i ręce schowane do kieszeni, a drugi miał na sobie czarne dżinsy i czerwoną koszulkę.

 -Justin i Chaz - skończył, kiedy Justin Bieber i Chaz Somers weszli do domu, strzelając wymuszony uśmiech Penny i mówiąc jej zalotne 'Hej'. (Biorąc pod uwagę to, że Penny była bardzo ładna, szybko włączyli swój urok, robili to zawsze kiedy znaleźli atrakcyjną dziewczynę.)

Poczułam skręt żołądka i to, że moje ciało zastygło w bezruchu....

...Naprawdę, Boże?

Naprawdę?

Musiałeś mi to zrobić?

Cóż, ja nie zgodziłam się na to żeby Natasha i Greg przyszli. Przynajmniej to czyni wszystko mniej niezręcznym.

-Oh, hej - Penny stwierdziła,ściskając ich - Nie wiedziałam, że przyjdziecie!

Penny, moja kuzynka jest blisko ze mną i Ryanem więc jest również blisko z naszych najlepszych przyjaciół.

Podsumowanie: ona zna Justina i Chaza tak długo, jak Ryan i ja.

-Odpisaliśmy na twojego sms'a i napisaliśmy że przyjdziemy - Justin odpowiedział.

Chaz przytaknął.

-Oh. - Penny odpowiedziała, marszcząc brwi - Naprawdę?

Skinęli.

Penny uśmiechnęła się do nich.
-Och, przepraszam! Nie sprawdzałam mojego telefonu w ciągu ostatnich godzin. Musiałam przegapić wasze sms'y. Przepraszam.

Chaz wzruszył ramionami.
-Dobrze - odpowiedział. Jego oczy powędrowały przez jej ramię w stronę reszty domu, jakby szukając kogoś.

Nie trwało długo aby jego oczy odbyły podróż do salonu, w którym z Ryanem siedzieliśmy na kanapie.

Jego twarz natychmiast rozpromieniła się.
-Butler! Hej! - Zawołał.

Uwaga Justina natychmiast przerzuciła się z Penny na Chaza, szybko podążył za jego wzrokiem, szukając swojego najlepszego przyjaciela. Jego oczy odnalazły mnie jako pierwszą, a wyraz jego twarzy zmienił się z zamieszania na lekkie zadowolenie w ciągu kilku sekund.

Widząc Ryana, on też się uśmiechnął i razem, on i Chaz weszli do salonu.

Ryan wstał, uśmiechając się.
-Hey chłopaki! - krzyknął szczęśliwie, witając się z nimi i robiąc dziwne skomplikowane uściski.

-Jak się czujesz? - Zapytał Justin.

Ryan wzruszył ramionami.
-Eh, w porządku. Moja głowa nie boli aż tak bardzo, więc jest w porządku.

-Mam nadzieję, że wiesz, że prawie wszyscy moi fani wariowali - Justin powiedział, uśmiechając się. - Powiedziałem im o tym, co się stało i oszaleli.

Chaz zmienił głos na wysoki i naśladował niektórych fanów Justina.
-O mój Boże, co my zrobimy bez Ryana? On jest za bardzo sexy! On musi wyzdrowieć! O Boże, proszę, niech będzie w porządku! Przyszły ojciec moich dzieci musi przeżyć! Oh, Biebergasm, jest tak kurwa gorąco. On nie może być ranny!

Ryan i Justin parsknęli śmiechem, uśmiechając się do swojej najlepszego przyjaciela z uznaniem.

-Cóż, możemy powiedzieć im, żeby się uspokoili i że nic mi nie jest. - Ryan odpowiedział.
-Jeszcze lepiej, - Powiedział, wyciągając jego telefon z tylnej kieszeni. - Powiem im teraz.

Justin uśmiechnął.
-Idź na całość.

-Tylko czekajcie na to aż będę miał kilka gorących dziewczyn upewniających się czy lepiej się czuję - Ryan stwierdził, sugestywnie, mrugając do innych.

Wywróciłam oczami.

Mój kuzyn i jego przyjaciele są tacy dziecinni czasem..

..co chyba jest dobrze w pewnym sensie, ale...

-Co Nash? - Chaz krzyknął uśmiechając się do mnie.

Widocznie widział mój mały wyraz twarzy.

-Co?-Odpowiedziałam.

-Co?-zapytał.

-Co?

-Co

-Co?

-Co?

-CO?

-Dobra, zamknijcie się! - Ryan krzyknął, uciszając zarówno Chaza i mnie (który miał zamiar coś odpowiedzieć ale zamknął usta)

Zapadła niezręczna cisza, zanim Ryan pokręcił głową, uśmiechając się z rozbawieniem.

-No, jesteśmy w tym pokoju i mamy TV tutaj, wiec możemy obejrzeć mecz - Justin stwierdził, podchodząc i siadając na kanapie obok mnie, strzelając mi uśmieszek.

-Kto gra? - Ryan zapytał marszcząc brwi.

-The Leafs - Justin krzyknął, patrząc na Ryana jakby był szalony.

Zapadła cisza na chwilę.

-Och - Ryan stwierdził w końcu. Roześmiał się. - Zapomniałem, że grają dzisiaj.

Justin tylko pokręcił głową, marszcząc brwi z rozczarowaniem z powodu nieświadomości swojego przyjaciela w sprawie takiego zdarzenia, które bardzo zmienia życie, zanim odwrócił się i zaczął szukać pilota.

-Tutaj - powiedziałam sucho, zbierając pilota ze stolika przed nami i przekazując Justinowi.

Strzelił mi subtelny uśmieszek, zanim przejął go ode mnie.
-Dziękuję. - Powiedział.

Dobrze, to pierwsze.

Szybko kliknął w stronę telewizora, a Ryan i Chaz wbiegli do pokoju. Ryan upadł na kanapę, która była obok tej na której Justin i ja siedzieliśmy, a Chaz rozglądał sie, jakby zastanawiając się, gdzie usiąść.

Wzruszył ramionami, zanim ruszył dumnym krokiem do kanapy i usiadł obok mnie.

-No cóż, równie dobrze - Powiedział. - Przesuń się, Nash - powiedział, szturchając moją nogę w kolanie.

Rzuciłam mu pełne wyrzutu spojrzenie.
-Słucham? - odpowiedziałam, podnosząc brwi.

Przysięgam, mógłby być najbardziej nieuprzejmą osobą. Byłoby inaczej, gdybyśmy byli przynajmniej przyjaciółmi lub nawet byłby nieco przyzwoitszy dla mnie. Ale biorąc pod uwagę to, że jest wręcz przeciwnie, wydawało mi się to śmieszne, że on po prostu się zachowuje tak.

Chaz westchnął z irytacją.
-Proszę? - Zapytał, a jego głos ociekał nudą.

Złożyłam ręce mocno na piersi, zanim niechętnie przesunęłam się na lewo, znajdując się jeszcze bliżej Justina co było nieco niewygodne.

To było złe mając go tak blisko mnie, ale być jeszcze bliżej było po prostu... no... przytłaczające.

Chaz następnie usadł na kanapie, opierając swoje nogi na podnóżku przed nim i wpatrując się w telewizor, gdzie The Leafs grali.

Chaz następnie obrócił rękę za moje ramiona i strzelił do mnie uśmiech.
-Dzięki, Nash.

Obok mnie, czułam spiętego Justina, choć jego oczy pozostały mocno przymocowane do ekranu telewizora, uważnie obserwując wydarzenia w grze.

...ciekawe...

Przewróciłam oczami, przesuwając rękę Chaza z dala ode mnie.
-Cokolwiek - Mruknąłem. - Nie miałam wyboru, nie?

Chaz zastanowił się przez chwilę, a potem potrząsnął głową.
-Nie, nie.

Spojrzałam na niego z rozdrażnieniem zanim zwróciłam wzrok na ekran telewizora.

Czworo z nas siedziało i oglądało mecz hokeja w milczeniu przez około dziesięć minut, wszyscy byli tak pochłonięci grą, że nikt nie rozmawiał.

Po kolejnym dłuższym okresie milczenia, w którym oglądaliśmy happeningi z imprezy sportowej, Penny, która poszła się porozmawiać z innymi gdy Justin i Chaz przybyli, weszła z powrotem do pokoju, rozglądając się z zaciekawieniem.

Zauważyła Ryana, który wyciągnął się na jednej kanapie oraz Chaza, Justina i mnie stłoczonych na innej kanapie, wszyscy patrzyli bez mrugnięcia okiem na ekran telewizora. Ryan mruczał rzeczy pod nosem, Justin przygryzał wargę (dodam, że w śmiesznie i nieumyślnie uroczy sposób), a Chaz potrząsał nogą w oczekiwaniu.

Kiedy Penny otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, Chaz uderzył ręką w kolano ze złością i krzyknął:
-Och, dajcie spokój! - ponieważ drużyna przeciwna strzelił gola.

Justin i Ryan zarówno jęknęli, kładąc głowy w ich rękach w rozczarowaniu.

Ja tylko westchnęłam, patrząc, jak na ekranie pojawiła się reklama.

Penny zachichotała.
-Wow. Chłopaki są naprawdę zabawni, kiedy oglądają mecz hokeja.

Ryan rzucił jej uśmiech.
-Tak, wszyscy jesteśmy przywiązani to tego.

-I dla dobrego pieprzonego powodu! - Chaz powiedział głośno. Wyrzucił ręce w górę - Chodzi mi o to, co to kurwa było? Co oni robią?

Justin pokręcił głową z niesmakiem.

Penny się roześmiała.
-W porządku, może powinnam pójść do innego pokoju...

-Nie, zostań! - Ryan krzyknął, uśmiechając się szeroko. - Oboje są idiotami, którzy są czują ból kiedy ich drużyna ginie

-Oni się nie pozabijają - Justin mruknął. - Oni po prostu ... nie robią nic dobrze w tej chwili.

-Prawda - Ryan zgodził się.

-Muszę powiedzieć, że kocham ten mały układ tutaj. - Penny skomentowała, wskazując w stronę Chaza, Justina i mnie, i uśmiechając się. - Czy jesteś trochę zgnieciona tam, Mandy?

-Trochę - Odpowiedziałam, nerwowo chichocząc.

Cóż, to prawda. Zostałam posadzona pomiędzy Chazem i Justinem i choć tak naprawdę nie przeszkadza mi to (przynajmniej z powodu jednego z dwóch chłopców...), to było nieco dziwne.

-Och, zamknij się, wiesz, że to kochasz. Wiem, że uważasz nas cholernie seksownych, Nash.
-Chaz stwierdził, rzucając jego ramię wokół mnie ponownie. - Wiem, że w tajemnicy chcesz dotknąć nas obu.

Wywróciłam oczami.
-Chciałbyś, Somers.

-Nahh, na pewno się z nim zgadzam. - Justin stwierdził, uśmiechając się i decydując się przyłączyć na drwiny. Oplótł rękę wokół mojej talii.

Obecnie byłam obwieszona przez zarówno Chaza Somersa i Justina Biebera.

Dobrze, delikatnie mówiąc, ciekawe.

-Jesteście świniami - mruknęłam, starając się ignorować motyle w brzuchu które poczułam, kiedy Justin położył rękę na mojej talii.

-Niezależnie od tego, nadal tego pragniesz. - Chaz stwierdził zadowolony z siebie, uśmiechając się do mnie. Wzruszył ramionami. - Oczywiście.. każdy chce - Jego oczy powędrowały do Penny, aż patrzył jej prosto w oczy. Mrugnął do niej. - Nie mam racji?

Używając jego zarozumiałych sposobów, Penny tylko przewróciła oczami.
-Oh, cokolwiek. - Stwierdziła, machając lekceważąco ręką.

Chaz parsknął śmiechem.

-Jestem z wami, Penn. Sorry chłopaki, nigdy nie zrobię tego żadnemu z was. - Ryan stwierdził, chichocząc.

Chaz zmarszczył nos.
-Uczucie jest odwzajemnione.

Penny się roześmiała. Patrzyła na mnie kiedy nadal byłam pomiędzy Chazem i Justinem i nagle jej twarz rozjaśniła się.

Zanim zauważyłam, wyciągnęła aparat cyfrowy z tylnej kieszeni.
-Tutaj, zróbmy zdjęcie! - Zawołała. - Właśnie dostałam ten aparat kilka tygodni temu. - Trzymała go przed sobą i dostosowywała kilka ustawień. Skierowała aparat w stronę kanapy, na której siedzieliśmy.
-Dobra, na trzy powiedzcie 'ser'!

Chaz i Justin nachylili się do mnie, uśmiechając się szeroko. Strzeliłam Penny przesadne spojrzenie, zanim też wyprostowałam się i pozowałam do aparatu, uśmiechając się.

-Raz, dwa, trzy. - Penny stwierdziła, naciskając spust migawki mocno palcem.

Aparat błysnął jasno, robiąc subtelne 'klik' i robiąc zdjęcie.

Penny spojrzała na ekran aparatu, uśmiechając się kiedy obraz się pokazał.
-O mój Boże, to jest słodkie! - Zawołała.

Ja tylko przewróciłam oczami z rozbawieniem, wychodząc z uścisku Justina i Chaza, kiedy Penny odwróciła się i zrobiła zdjęcie Ryanowi na kanapie.

-Pójdę po coś do picia - powiedziałam do nikogo, wstając z sofy i poprawiając koszulę.

Przeszłam przez salon, do holu, aż dotarłam do kuchni.

Kiedy nalałam sobie szklankę coli, pozułam, że ktoś jest za mną i umieścił swoje ręce lekko na mojej talii.

Podskoczyłam, rozlewając napój na podłogę.

Znajomy, chrapliwy głos wybuchnął śmiechem, a ja odwróciłam, by spojrzeć na Justina, krzyżując ramiona z irytacją.
-Co robisz? - syknęłam kiedy rzuciłam się w stronę lady i urwałam kilka papierowych ręczników, aby wytrzeć rozlaną ciecz na podłodze.

Justin wzruszył ramionami.
-Nie wiem. - odpowiedział szczerze.

-Cóż, nie...  - potrząsnęłam lekko głową, szorując śladu plamy na podłodze. - Spróbuj coś.
Udało mi się skończyć po chwili, wstając i rzucając ociekającą wilgocią masę papierowych ręczników do kosza.
-Ryan, Somers i Penny są w drugim pokoju. Nie wspominając, cała moja dalsza rodzina jest tutaj. Łącznie z moją mamą - rzuciłam mu znaczące spojrzenie.

 Uniósł ręce, wzruszając ramionami.
-Nie będę - odpowiedział. Powolny uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy. - Cóż ... po namyśle ...

Uniosłam brwi, krzyżując ramiona z irytacją.

Zachichotał.
-Żartuję. Rany, relaks, Nash. Nie musisz być taka spięta.

Tylko spojrzałam na niego z irytacją, zanim odwróciłam się i zaczęłam nalewać napój do nowej szklanki.

-Dzisiejszy dzień minął zaskakująco dobrze. - Justin powiedział, siadając na ladzie obok mnie, machając nogami w przód i w tył - Twój chłopak jest irytujący jak diabli, to znaczy, że jest jeszcze gorszy niż Litzy, ale podobało mi się jego zaskoczenie.

-Zamknij się.-mruknęłam pod nosem.

On tylko parsknął.

-Dobrze, na pewno coś podejrzewał. - Powiedziałam, patrząc na Justina i biorąc łyk napoju - Chciał wiedzieć, dlaczego byłam po twojej stronie. Zapytał mnie o to, kiedy wyszliście. Musiałam zrobić coś i stwierdziłam że nie spałam i miałam dziwny nastrój albo coś w tym stylu.

-Dlaczego byłaś po mojej stronie? - Justin zapytał, uśmiechając się do mnie porozumiewawczo.
-Jestem ciekawy.

-Jestem pewna, że wiesz dlaczego. - mruknęłam pod nosem, kręcąc głową i odmawiając sobie spojrzenia na niego.

-Nie, nie wiem - Justin stwierdził, uśmiechając się i wyraźnie ciesząc się tego. - Proszę mi wyjaśnić. Chciałbym wiedzieć dlaczego.

Spojrzałam na niego z irytacją i miałam powiedzieć mu obłudną uwagę, gdy Ryan, Chaz i Penny weszli do kuchni, rozglądając się z zaciekawieniem.

Szybko wzięłam łyk drinka i spojrzałam na Justina jakbym miała wstrzyknąć w niego jad.
-Zamknij się, Bieber. - splunęłam - Jesteś zboczeńcem.

Justin załapał o co chodzi, uśmiechnął się do mnie.
-Ale tak jak Chaz mówił, wiem, że chcesz mnie dotknąć.

Wywróciłam oczami.

Penny i Ryan wymienili spojrzenia, podczas gdy Chaz tylko uśmiechnął się do Justina.

Troje z nich zanurzyło się w przekąski, Justin zeskoczył z blatu, kierując się z powrotem z kuchni do salonu, aby sprawdzić, czy reklamy się skończyły.

Kiedy mijał mnie, nachylił się i delikatnie szepnął mi do ucha:

-Spotkajmy się na zewnątrz, gdy mecz się skończy, dobrze?

Wzdrygnęłam się na czując jego gorący oddech przy moim uchu i przez chwilę byłam nieco zaskoczona. Szybko odzyskałam spokój, skinęłam głową, patrząc na niego wymownie.

Uśmiechnął się do mnie zanim szybko odszedł w kierunku drugiego pokoju.

Oh, on dobrze wiedział co musi zrobić, aby łatwo wywrzeć na mnie skutek.

Wiedziałam na pewno, że to nie może być zdrowe.

******

-Czekaj... co do - Natasha powiedziała, marszcząc brwi, kiedy patrzyła na ekran swojego laptopa, mrużąc oczy ze zmieszaniem widocznym na jej twarzy.

-Co? - Greg zapytał, spoglądając na nią.

Siedzieli w sypialni Nataszy; w telewizji leciał jakiś film, oboje wylegiwali się na podłodze dyskutując o tym jak bardzo martwią się o Mandy - Greg mówił Natashy o tym, dziewczyna że nie śpi ostatnio ze względu na projekt.

Natasha siedziała na przeciwko komody z skrzyżowanymi nogami, z roztargnieniem przeglądała Facebooka, kiedy zobaczyła coś na tablicy, natychmiast zaalarmowała.

-Kim jest Penny Butler? - Natasha zapytała z niedowierzaniem.

Greg wzruszył ramionami i pokręcił głową.

-Nie mam pojęcia - odpowiedział. - Może siostra Ryana?

Natasha pokręciła głową.
-Nie, on nie ma siostry o imieniu Penny.

-Nie wiem, może kuzynka? - Greg zaproponował.

Natasha spojrzała na niego z pustym wzrokiem, zanim olśniło ją i uderzyła się w czoło.
-Ohhh! Tak, to Mandy i Ryana kuzynka! O mój Boże, czuję się jak idiotka, znam ją od zawsze!

Greg zaśmiał się. Spojrzał na nią z nieco rozbawionym wyrazem twarzy.
-Dlaczego pytasz o nią?

Natasha otrzeźwiała, odwróciła się do ekranu swojego komputera i spojrzała na niego, powoli wykrzywiając twarz.
-Cóż... ona po prostu dodała zdjęcie na Facebooka... i oznaczyła Mandy, Biebera i Somersa.

-Czekaj, co? - Greg powiedział z trwogą podchodząc do niej i wpatrując się w ekran z niedowierzaniem.

Natasha przytaknęła ponuro, zanim kliknęła na link, aby zdjęcie otworzyło się.

To zdjęcie Penny dodała godzinę lub dwie temu, Mandy siedziała na kanapie w domu Penny, Chaz obejmował ją ramieniem a ręka Justina była na jej talii. Siedzieli blisko siebie, uśmiechając się radośnie do aparatu.

Natasha i Greg patrzyli na zdjęcie z niedowierzaniem, żadne z nich przez chwilę nie odzywało się.

-Okej ... co kurwa? - Natasha zapytała z niedowierzaniem, kiedy w końcu odzyskała głos.
Szybko kilkała na zdjęcia, niektóre z Ryanem i innymi członkami rodziny Butler i rodziny Nash, było też kilka Mandy i Ryana kiedy obejmują się. Natasha spojrzała na dolną część ekranu gdzie wyświetliła się nazwa albumu.

-Butler wraca do biznesu - powiedziała cicho, ciągle klikając na zdjęcia.

Wróciła do zdjęcia Mandy, Chaza i Justina, ona i Greg oglądali je jeszcze przez chwilę.

Greg pokręcił głową z niesmakiem, przygryzając wargę. Prychnął z niedowierzaniem.

-Tak, rodzina tylko, co? - Splunął.

Natasha uniosła brwi, wyraźnie wkurzona.

_____________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale są wakacje i moja orientacja z dniami tygodnia jest słaba, to co następny rozdział w niedzielę? (o ile nie pomyli mi się znowu) 
Rozdział przetłumaczyła dla was @IM_PURPLE_NINJA a dodała Paulina. Nie będę już wam zawracać głowy miłych wakacji :)
Zapraszam na naszego wattapad i twittera :)

wtorek, 1 lipca 2014

Chapter Fourteen: Too Close For Comfort

-Hej, skarbie - Greg stwierdził, uśmiechając się do mnie i wchodząc do mojego domu.

Odwzajemniłam uśmiech.
-Hej. - Odpowiedziałam.

Pochylił się i mocno pocałował mnie w usta, a odsuwając się, uśmiechnął się do mnie.

Zamknęłam drzwi za nim i odwróciłam się twarzą do niego.
-Um ... Natasha już jest, siedzi w salonie. - Powiedziałam - Czekamy tylko na Justina.

Greg przewrócił oczami.
-Oczywiście. - Mruknął.

Nerwowo zachichotałam, zanim odchrząknęłam. Dźgnęłam palcem jego ramię.
-Chodźmy znaleźć Tashę.

Greg pokiwał głową.
-W porządku. - odpowiedział.

Następnie poszedł za mną przez hol, do salonu, gdzie Natasha obecnie wylegiwania się na jednej z kanap. Zmarszczyła brwi kiedy oglądała beżowy arkusz, który trzymała w rękach.

Spojrzała na nas kiedy weszliśmy i uśmiechnęła się.
-Hej! - powiedziała, przerzucając jej długie blond loki na ramię.

Greg posłał jej uśmiech
-Hey Natasha - Stwierdził.

-Gotowi? - Spytała, krzyżując nogi i usiadła prosto na kanapie.

-Musimy poczekać na Justina.- powiedziałam, marszcząc brwi.

Natasha i Greg przewrócili oczami.

-Możemy zacząć bez niego. - Natasha stwierdziła, machając ręką lekceważąco. - I tak nie będzie za wiele pomagał - mruknęła półgłosem.

Miała rację.

-Prawda - westchnęłam, siadając na jednym z skórzanych foteli, zgrupowanych wokół dużego stoliku, który stał po środku pokoju - Ale - zaczęłam po chwil. - On jest moim partnerem, więc wolę żeby był tutaj. Wy nie potrzebujecie go od czasu kiedy jesteście partnerami, ale wolałabym żeby tutaj był, gdy zaczynamy wszystko, więc nie muszę tłumaczyć sobie dwadzieścia razy.

Greg prychnął.

Spojrzałam na niego dziwnie.

Wzruszył ramionami.
-Ten dzieciak to głupek. Prawdopodobnie będziesz musiała pytać czy zrozumiał dwadzieścia razy - Parsknął ponownie. - Jak to jest, nawet jeśli czekaliśmy na niego przed rozpoczęciem, to będzie trwać, zanim coś załapie.

Natasha parsknęła śmiechem.

Nie mogłam się powstrzymać, ale poczułam nagłe ukłucie irytacji, przez to w jaki sposób moi przyjaciele się zachowywali.

...Dobrze, więc może byłam obłudna, biorąc pod uwagę to, że kilka tygodni temu, miałam dokładnie takie samo zdanie (drwiłam z poziomu inteligencji Justina), ale przez tą nową rzecz z nim, zmieniłam to. Widziałam, że on na pewno nie był idiotą, w przeciwieństwie do niektórych z jego przyjaciół *kaszel kaszel * CHAZ SOMERS *kaszel kaszel *. W rzeczywistości może on być bardzo mądry, gdy tylko chciał być.

To była tylko kwestia tego, że nie chciał pokazać tej strony.

Przypuszczam jednak, że to jedna z jego stron (i rzeczy o nim), o której nie wszyscy wiedzieli.

I wciąż nie mogę przeboleć faktu, że chłopak jego mamy uderzył go.

Justin był nadużywany.

Nie mogłam nic zrobić.

To znaczy, Justin zrobił postęp, mówiąc mamie o tym, ale oczywiście go nie słuchała.

Po prostu trudno  mi uwierzyć, że matka zaniedbuje to, co jej syn mówił o kimś z kim się spotyka, kiedy doszło do poważnych spraw takich jak fizyczne znęcanie się i przemoc.

Może Justin po prostu nie postarał się, aby powiedzieć jej o tym. Może nie był nieugięty.

Nie wiem dlaczego do cholery nie był, ale myślę, że każdy może się zgodzić, że Bieber to dziwne dziecko...

Ale muszę przyznać, widząc go z tym podbitym okiem codziennie i wiedząc, że jestem jedyną osobą, która zna prawdziwą przyczynę (oprócz  idioty który mu to zrobił) jest lekko ... przerażające.

Szkoda, że nie mogłam nic zrobić.

Nie chciałbym, aby zobaczyć Franka raniącego go ponownie...

Nie pytaj mnie, skąd do cholery te wszystkie szalone ochronne uczucia troski o Justina pochodzą.

Tak, jestem w jakimś dziwnym tajnym romansie z nim.

Ale to w żaden sposób nie oznacza, że jestem nagle w nim zakochana i naprawdę dbam o niego.

On po prostu jest do obściskiwania się.

Wracając do tematu.

Naprawdę nie sądzę, że jest coś, co mogę zrobić. To znaczy, nie mogę podejść do Pattie i powiedzieć:

"Cześć Pattie, wiem, że nie znasz mnie bardzo dobrze, ale jestem przyjaciółką twojego syna o numerze  pięćset siedemdziesiąt dwa przecinek trzy w okresie i muszę powiedzieć... Twój psycho chłopak którego nigdy nie spotkałam w całym moim życiu, obił Justinowi twarz w ostatni weekend, i to jest powód dlaczego ma podbite oko. Justin mówi, że próbował powiedzieć ci, ale biorąc pod uwagę jego doświadczenie i zgodnie z tajnymi uczuciami Justina, nie zawsze go słuchasz, więc jest zrozumiałe, dlaczego nie uwierzyłaś mu. Ale tak naprawdę powinnaś i to może być dobry pomysł, aby rzucić swojego chłopaka zanim zrobi coś gorszego jak gwałt na Justinie. Dzięki!"

Oh yeah. To byłoby po prostu cudowne.

Nie.

Pokręciłam głową, a następnie aby usunąć go ze swoich dziwnych myśli, wybrałam by spojrzeć w górę na Natashę i Grega, którzy badali ich notatki z zainteresowaniem.

Greg stukał nogą z zniecierpliwieniem.

Spojrzał w kierunku drzwi.
-Gdzie on jest? - Mruknął z irytacją.

Spojrzał na mnie wyczekująco, jakby myśląc, że chciałbym magicznie przekazać mu odpowiedź na to pytanie.

-Nie wiem. - Odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

Mam ochotę przewrócić oczami.

Skąd do diabła, mam wiedzieć, gdzie  jest Justin? To nie tak, że jestem jakimś czarodziejem, który mógł przewidzieć przyszłość, a także wiedzieć, gdzie każdy był w każdej chwili.

-No cóż, napisz do niego i powiedz mu żeby ruszył dupę! Im szybciej zaczniemy tym szybciej może wyjść-Greg mruknął.

Odetchnęłam z irytacją.
-Będzie tu, kiedy przyjdzie. To naprawdę nie zrobi różnicy kiedy przyjdzie kilka minut później - potrząsnęłam głową z irytacją.

Greg spojrzał na mnie z frustracją i nierozliczonym grymasem na jego twarzy.
-Tylko napisz do niego! - Powiedział.

-Nie - powiedziałam z irytacją.

-Dobrze. - Greg powiedział. - Ja to zrobię. - I bez słowa sięgnął do przodu i chwycił mój telefon ze stolika.

Tylko spojrzałam na niego.

I tak naprawdę nie obchodzi mnie to, że wziął mój telefon, bo nie miałam tam niczego czego nie mógłby zobaczyć.

Ale było to trochę niegrzeczne, że po prostu wziął go tak bez pytania.

Przewróciłam oczami, składając ręce z irytacją i odchylając się do tyłu na fotelu, kiedy kliknął przycisk.

Odblokował ekran i właśnie zacisnął kciuki, gdy wypuścił głośne parsknięcie.

Natychmiast spojrzałam na niego, unosząc brwi.

Natasha też spojrzała na niego z zainteresowaniem.

-"Kocham Justina"? - Greg zapytał sarkastycznie.

Poczułam że mój żołądek się skręca. Co do-?

Zeszłam z fotela i podbiegłam do Grega, wpatrując się w telefon z zmarszczonymi brwiami.
-Co?

Na przednim ekranie telefonu, wpisane jako banner były rzeczywiście słowa: kocham Justina

Natychmiast przewróciłam oczami, kiedy zdałam sobie sprawę, że musiał to zrobić kiedy zapisywał numer telefonu a ja tego nie zauważyłam.

-Och - Stwierdziłam. - On to zrobił - potrząsnęłam głową z irytacją.

Greg parsknął śmiechem.
-Co za dupek.

Natasha też wyglądała na całkiem rozbawioną.
-Nie to, że jest pewny siebie czy coś... - Urwała, a jej głos był wypełniony po brzegi z sarkazmem.

Parsknęłam czując nieposkromioną chęć zgodzenia się z nią.

Bo... no... ona ma rację. Kiedy wzięłam telefon od Grega i zaczęłam usuwać banner, usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Nareszcie - Greg mruknął pod nosem.

Wyskoczyłam z kanapy, chowając telefon do kieszeni i przechodząc z pokoju do holu.

Otworzyłam drzwi, aby zobaczyć Justina stojącego z rękami w kieszeniach szarych jeansów. Miał czarną skórzaną kurtkę na założoną na białą koszulę, która przedstawiała wyrzeźbiony ABS.

Nie mogłam się powstrzymać przed patrzeniem na jego brzuch, miałam chyba ślinotok jak jakaś idiotka, więc szybko odchrząknęłam i spojrzałam na niego.

-Cześć - Stwierdziłam niezręcznie.

Strzelił mi sugestywny uśmieszek.
-Hey - Odpowiedział w swoim chrapliwym seksownym głosem. Podszedł do mnie i owinął rękę wokół mojej talii delikatnie, oparł dłoń o moje biodro i przyciągnął mnie do siebie.

Szybko się odsunęłam, biorąc jego rękę ze mnie i chichocząc nerwowo.
-Spóźniłeś się. - stwierdziłam - Natasha i Greg są już tutaj.

Tylko wzruszył ramionami w 'Nie-obchodzi-mnie-to' sposób, unosząc brwi pytająco.
-Salon? - zapytał.

Zajęło mi chwilę, aby ogarnąć co dokładnie miał na myśli, ze względu na fakt, że byłam nieco zatracona w jego oczach.

Szybko przyniosłam się do życia i skinęłam głową.

-Tak. - Powiedziałam.

Strzelił do mnie jeden z jego nieodpartych uśmiechów (których, dodam, że nie normalnie - lub przynajmniej, nie robił przed rozpoczęciem naszego małego romansu) przed odwróceniem się i pójściem do salonu.

-Miło, że w końcu pojawiłeś się, Bieber. - Natasha splunęła gorzko w chwili, gdy zobaczyła Justina.

Poszłam za nim do pokoju, składając ręce razem i gryząc wargię kiedy patrzyłam jak Justin ją zignorował i usiadł na fotelu, na którym siedziałam wcześniej.

Usiadłam obok niego, chwytając moje rzeczy z dala od stolika i odchrząkając.

-Dobrze, dobrze... zaczynajmy.

Greg patrzył na Justina z lekko oburzonym wyrazem twarzy.

-Stary - powiedział. - Tutaj siedzi Mandy.

Justin spojrzał na niego z zdezorientowaniem.

-Zejdź - Greg rozkazał po chwili.

-Jest w porządku - stwierdziłam szybko, widząc zdenerwowanego Justina - Nie obchodzi mnie to w ogóle, w porządku.

Greg nadal patrzył na Justina z wyrazem czystej nienawiści.
-Poważnie, Bieber. - Powiedział po chwili. - Rusz dupę z tego krzesła.

-Greg - powiedziałam ostro. Patrzyłam na niego ostrzegawczo - To nie ma znaczenia! Poważnie, to nie jest wielka sprawa, to tylko pieprzone krzesło. Zostaw go w spokoju.

O co do cholery mu chodzi? Szczerze. Nawet nie narzekałam i patrzyłam zirytowana.

I nawet nie zauważyłam, że Justin usiadł na tym cholernym fotelu.

Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie, gdzie siedziałam albo czy mam krzesło.

Dlaczego do cholery Greg czuje potrzebę, aby zrobić coś wielkiego i uczynić ten dzień niezręcznym?

Pokręciłam głową ze złością, czując nagłe uderzenie Grega.

Niezwykle mocne.

-Stary - Justin zaczął spokojnie. - Masz jakiś kurwa problem? Jak Mandy powiedziała, to kurwa krzesło.

Dziękuję za werbalizowanie moich myśli, Justin.

Greg tylko zacisnął zęby z zirytowanym wyrazem twarzy.
-Daj Mandy ten fotel z powrotem - Splunął.

-Greg.To nie ma znaczenia. - Spojrzałam na niego, jakbym chciała powiedzieć: Poważnie?

On tylko wzruszył ramionami na mnie.
-Przykro mi, ale ten kurwa kutas wkurza mnie.

-Więc będziesz dla niego dupkiem za krzesło? - zapytałam chłodno.

-Dlaczego, do diabła jesteś po jego stronie? - Greg syknął, mrużąc oczy z niedowierzaniem i stukając palcem w kierunku, w którym Justin siedział.

-Nie jestem po jego stronie, po prostu staram się, żebyś nie wyszedł na idiotę - odpaliłam.

Greg spojrzał nieco zaskoczony na mnie.

Wtedy zauważyłam twarze Nataszy i Justina, którzy obserwowali kłótnię.

Natasha siedziała tam w szoku, patrząc nieco zaskoczona.

Justin też wyglądała nieco zaskoczonego, ale miał też najmniejszy ślad rozbawienia wyryty na jego twarzy.

Westchnęłam, kręcąc głową.
-Popatrz, po prostu... zaczynajmy. - mruknęłam, otwierając segregatory i przerzucając strony głośno.

Ale to był jeden z tych momentów, w którym wszystko miało być niezręczne, niezależnie od tego, co kto zrobił.

Greg patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, zanim odwrócił się do swoich segregatorów, patrząc na Justina.

Przewróciłam oczami.

Powinien przestań zachowywać się jak dziecko.

Poważnie.

-Więc co dokładnie mamy zrobić w tej części projektu? - zapytałam, z najmniejszym śladem zarówno goryczy i zniecierpliwienia w głosie.

-Mamy podsumować sposoby wpływu na poszczególne nośniki społeczeństwa i kultury. Mamy położyć nacisk na sposób, w jaki media wpływają zarówno na kulturę Kanady jako pojedynczego kraju i świata jako całości.-Natasha odpowiedziała, mówiąc po raz pierwszy w kilka minut. Przeniosła jej grzywkę za ucho, kiedy czytała z beżowego arkusza przez nią.

Justin i ja jęknęliśmy.

Następnie odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na siebie w tym samym czasie.

Niezręcznie.

Najwyraźniej Justin nie czuł tego samego, bo po prostu uśmiechnął się do mnie dyskretnie.

-Więc... -zaczęłam - Gdzie powinniśmy zacząć?

-Dlaczego nie zacząć od stwierdzenia, jak - głos Nataszy przerwał dźwięk telefonu Justina.

Z grymasem wyciągnął swój telefon z kieszeni, patrząc na ekran.

-Muszę to odebrać, mój menadżer dzwoni. - Stwierdził, patrząc na mnie.

-Dobrze. - Odpowiedziałam.

-Sorry - Stwierdził. - Zabije mnie, jeżeli nie odbiorę - zerkając na mnie, wstał, spiesząc do drugiego pokoju i przyciskając jego telefon do ucha.

Słyszałam, jak mówił "Halo?", gdy szedł do kuchni, zanim odwróciłam się do Nataszy i Grega.

Natasha wyglądała na nieco niespokojną, Greg miał ręce skrzyżowane, a jego twarz była jasno czerwona.

-Co?-warknęłam, patrząc na niego.

Jego spojrzenie było na mnie i mogłam zobaczyć gniew wyryty na jego twarzy.

-To jest niegrzeczne. Staramy się pracować nad tym cholernym projektem. Nic dziwnego, że nigdy nic  nie robi, gdy pracujesz za niego, wstaje i odchodzi, aby odebrać cholerny telefon za każdym razem kiedy dzwoni.-Pokręcił głową z niesmakiem.

Byłam tak zaskoczona, że jest to niepokojące.

Nigdy nie widziałam tej strony Grega. Greg był zwykle taki słodki i opiekuńczy. Dlaczego, do diabła, nagle był złośliwy?

-Powiedział, że to jego menadżer. - Odpowiedziałam tępo.

Greg zadrwił.
-Tak?

-Greg - stwierdziłam, śmiesznie poruszona - W przeciwieństwie do każdego z nas, on robi karierę.

-Masz pracę.-Greg zauważył, wskazując na mnie.

-Tak, ale nie jako światowej sławy gwiazda muzyki pop. - Odpowiedziałam, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. - Jestem szczęśliwa, że ma czas na pracę.

-Nie musiał odebrać jego telefonu w czasie naszej sesji - Greg stwierdził. - To jest po prostu niegrzeczne.

-Nawet nie zaczęliśmy! Powiedział, że jest mu przykro, Greg! On ma zobowiązania, on nie jest normalnym dzieckiem, jak reszta z nas! To był jego menadżer, myślisz że oddzwoni? Co by było jeśli chodziło by o coś ważnego?

Greg tylko skrzyżował ramiona i potrząsnął głową, patrząc z niezadowoleniem.

Natasha odchrząknęła cicho.
-Eee... może powinniśmy po prostu zacząć projekt. Justin będzie z powrotem w sekundę.

-Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego jesteś nagle po jego stronie - Greg stwierdził głosem, ignorując Natashę i patrząc na mnie. - On jest wrogiem tutaj. Myślałem, że go nienawidzimy. Myślałem, że go nienawidzisz!

-Nigdy nie powiedziałam, że nie - Odpowiedziałam spokojnie.

.... Ja nie.

Nie kocham go, czy naprawdę go lubiłam, ale na pewno nie cierpię go.

To znaczy, lubiłam go na tyle, aby całować się z nim więcej niż jeden raz za plecami mojego chłopaka.

...To przyprawia mnie o mdłości.

-Ale ja tylko staram się być rozsądną tutaj i dać mu trochę luzu. On jest dupkiem, tak, ale ... bądź wdzięczny, że postanowił pokazać się tutaj w ogóle. - powiedziałam, wzruszając ramionami.

Muszę przyznać, że byłam całkiem zadowolona z siebie i sposobu w jakim byłam w stanie ogarnąć to wszystko tak spokojnie.

Tak, miałam zamiar wysadzić Grega w powietrze kilka razy, ale nie pozwoliłam mojemu wewnętrznemu poczuciu winy i zamieszaniu, przejąć nade mną kontroli, żebym zrobiła coś zupełnie nieudanego lub całkowicie nieracjonalnego.

Greg przewrócił oczami, krzywiąc się.
-Tak, chyba masz rację. - Mruknął pod nosem.

Westchnęłam, patrząc na moją pracę i czując ogromny ból głowy.

Szczerze mówiąc nie chce tego robić.

Zatrzymana z Justinem, Gregiem i Natashą na najbliższe godziny w tym samym pokoju, próbując pracować nad projektem.

Tortura.

Czyste. Piekło.

Kiedy siedziałam tam, pławiąc się w mojej pracy i chcąc być gdzieś indziej, Justin wszedł do pokoju, patrząc na jego telefon.

Ledwie przekroczył próg, kiedy zatrzymał się i spojrzał w górę.

Wszyscy patrzyli na niego.

-Hej Mandy - powiedział - Czy mogę z tobą porozmawiać?

Zmarszczyłam brwi lekko.

Um ... dobrze?

O czym chciał ze mną porozmawiać?

-Jasne ...-zamarłam.

Odwrócił się i ruszył z powrotem z pokoju, idąc w stronę kuchni, gdzie odszedł przed chwilą, żeby odebrać  telefon.

Gdy wstałam z kanapy, ujrzałam Grega kręcącego głową z goryczą.

I wtedy spotkałam spojrzenie Nataszy, które mówiło "Czego on chce?"

Wzruszyłam ramionami, nie mając bladego pojęcia jak wyglądałam, zanim odwróciłam się i wyszłam z pokoju za Justinem.

-Zaraz będę z powrotem. - mruknęłam pod nosem.

Natasha i Greg kiwnęli głowami, zanurzając się w swoich arkuszach.

Mój umysł pozytywnie zasypany myślami. Rozejrzałam się po pokojach z roztargnieniem, kiedy szłam z salonu, przez hol i do kuchni, zamykając za sobą drzwi.

Justin stał na środku, marszcząc brwi i trzymając telefon w ręku, prawdopodobnie pisał sms'a.

Jego oczy natychmiast powędrowały w górę, skupiając się na mnie.

Uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Hey - Stwierdził. Zablokował jego telefon i wsunął go do tylnej kieszeni dżinsów.

-Co jest? - zapytałam.

-Co jest, co? - odpowiedział, marszcząc brwi bardzo nieznacznie.

-O czym chcesz ze mną porozmawiać? - Zapytałam, zaczynając czuć się poirytowana i lekko zniecierpliwiona.

Uśmiechnął się ponownie.
-Och - Stwierdził, patrząc rozbawiony. Wzruszył ramionami. - Nic.

Zmarszczyłam brwi.

Co do cholery?

-Nic? - powtórzyłam - Więc dlaczego-

Przerwał mi, kiedy podszedł, chwycił mnie w pasie i przywarł swoimi wargami do mnie, całując mnie ostro.

Automatycznie oddałam pocałunek, nie będąc do końca pewna, co się dzieje.

Rozłączyliśmy się po chwili, oddychając ciężko.

Patrzyłam na niego z nieco dzikim wyrazem twarzy.

-Chciałem tylko to zrobić - odpowiedział, wzruszając ramionami.
Jego ręka wciąż była owinięta wokół mojej talii.

Bez słowa, zamknął oczy i pochylił się znowu, wplątał wolną rękę w moje włosy i pocałował mnie mocno.

Moje ręce udały się do jego szyi, stałam  na moich palcach, aby mieć lepszy dostęp do niego, całując go namiętnie.

Czy kiedykolwiek wspomniałam, jak dobrze pachnie?

Przysięgam.

Jest cholernie dobry w całowaniu.

Lepszy niż Greg.

Tak.

Smutne, ale prawdziwe.

Boże, Mandy, przestań!

Przestań porównywać Justina do swojego chłopaka, gdy całujesz się z nim! To tylko sprawia, że wszystko jest milion razy gorsze.

Skupiłam swoją uwagę z powrotem na Justinie, otwierając usta, kiedy pchnął jego język do środka. Udał się następnie z powrotem do mnie, prowadząc mnie na ścianę.

Przechylił głowę na bok i pocałował mnie namiętnie, trzymając mnie w pasie.

Moje dłonie powędrowały na jego twarz, trzymając ją delikatnie i wciskając się bliżej niego.

A potem, nagle, wizerunki Nataszy, Grega, i dziwnych starych kobiet kiwających palcem na mnie z wyrzutem przyszły przez mój umysł i oderwałam się od Justina, trzymając jego twarz w dłoniach i wpatrując się w niego z lękiem, z rozszerzonymi oczami.

Zachichotał. - Co? - Zapytał.

-Zwariowałeś? - syknęłam, puszczając go i kręcąc się w jego uścisku. Szybko schowałam kosmyk moich włosów za ucho.

Justin po prostu patrzył na mnie.

-Justin, - powiedziałam. - Moja najlepsza przyjaciółka i chłopak są w drugim pokoju! Tuż obok nas! - syknęłam, pokazując palcem przez ramię w stronę drzwi do kuchni, które doprowadziły w kierunku salonu. - Nie możemy tego robić!

Justin wzruszył ramionami, uśmiechając się.
-Dlaczego nie?

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Jesteś głupi? - szepnęłam - Nie możesz posłuchać tego co mówię? Nie możemy po prostu... - wskazałam dziko między nami - Robić tego.

-Co? Całować się? - Justin stwierdził głośno, uśmiechając się.

Wyciągnęłam rękę i przyłożyłam  do jego ust. - Zamknij się! - powiedziałam. - Przysięgam na Boga, jeżeli jedno z nich słyszało że-

-Oni mnie nie usłyszeli - Justin powiedział rozdrażniony, biorąc moją rękę z jego ust.

Skrzyżowałam ramiona i spojrzałam na niego.

Uśmiechnął się.
-Dlaczego tak się boisz, Nash?

-Bo nie chcę, żeby się dowiedzieli.

Wzruszył ramionami.
-Jak do diabła  życie miałoby być zabawne, gdyby nie było jakiegoś ryzyka?

-Jestem gotowa zaryzykować i się dowiedzieć. - odpowiedziałam sucho.

Justin zaśmiał się, kręcąc głową i uśmiechając się.
-Kogo to obchodzi, jeśli się dowiedzą? Oboje są spiętymi sukami, tak.

-Zależy mi. - Odpowiedziałam. - Jak powiedziałam, to mój chłopak i najlepsza przyjaciółka!

-Tak, oczywiście nie dbasz o swojego chłopaka tak bardzo jeśli całujesz się ze mną. - Justin odpowiedział szybko, wskazując między nami. - I - parsknął. - No cóż, to nie do końca wygląda tak, jakby wszystko było  dobrze między wami kiedy się kłóciliście - Uśmiechnął się. - Co się stało? Kłopoty w raju?

-Tak, - mruknęłam. - Kłopot o nazwie "ty"

Justin uśmiechnął.
-No cóż, muszę przyznać. Pochlebia mi, że trzymasz moją stronę. Biorąc pod uwagę, że mnie nienawidzisz i to wszystko. - Jego uśmiech był jeszcze szerszy, szybko zmienił się w bezczelny uśmiech.

Wywróciłam oczami.
-To jest po prostu głupi pomysł, aby to robić, gdy siedzisz kilka metrów ode mnie. - Powiedziałam. - Mamy zamiar dać się złapać.

Wzruszył ramionami.
-Nie widzą nas wszędzie. - Powiedział po prostu.

-To dlatego, że drzwi są zamknięte. - odpowiedziałam sucho.

Uśmiechnął się.
-Dokładnie tak.

A potem pochylił się i pocałował mnie ponownie.

Czując się nieco zirytowana, ale przytłoczona jego dziwną zdolnością pozbycia się moich myśli i zdrowego rozsądku, pocałowałam go, pozwalając mu wcisnąć mnie ponownie w ścianę.

Pociągnęłam go za włosy lekko, czując ich miękkość.

Otworzył usta, włożyłam do nich język, badając jego usta i czując jego wspaniały smak.

Zaciągnęłam się jego zapachem, przechylając głowę na bok i stając się stopniowo coraz bardziej zatracona w pocałunku.

Nagle usłyszałam odgłos zbliżających się kroków i głos Nataszy.
-Mandy?

Justin i od razu zerwaliśmy się, stając w znacznej odległości od siebie.

Kurwa Kurwa Kurwa Kurwa Kurwa.

Pospiesznie poprawiłam koszulkę i moje włosy, wycierając usta i próbując odzyskać oddech.

Zaledwie kilka sekund później drzwi do kuchni otworzyły się i Natasha weszła, patrząc ciekawie.

-Tu jesteś... - Urwała. Jej oczy biegały tam i z powrotem, między Justin i mną - Czy wszystko w porządku?

-Tak - Zapewniłam ją natychmiast. - Wszystko jest w porządku. Justin po prostu potrzebował porozmawiać ze mną o tym, kiedy wyjedzie z miasta i takie tam.

-To po to mój menedżer dzwoni. - Justin dodał.

Świadomie przesunęłam ręką po włosach, a następnie uśmiechnęłam się nerwowo do Natashy. Moje serce waliło w mojej klatce piersiowej i czułam uchodzące emocje z mojego ciała.

Uśmiechnęła się do mnie.
-Dobrze, dobrze ... gotowi by wrócić do pracy?

Justin i ja skinęliśmy głową w zgodzie.

A potem, nie patrząc na siebie i uważając, aby nie iść zbyt blisko siebie, poszliśmy za Natashą z kuchni z powrotem do salonu.

Uśmiechnęłam się nerwowo do Grega, bardziej wyglądało to jak grymas, usiadłam na jednym z krzeseł, sięgając do przodu i chwytając moje książki stoliku, odchrząkając.

Moje oczy powędrowały na bok, zatapiając się w spojrzeniu Justina, który dyskretnie patrzył się na mnie.

Uśmiechnął się do mnie.

Czułam się instynktownie uśmiecham się lekko, ale odwróciłam się, nie chcąc robić niczego, co wygląda podejrzanie dla Grega i Natashy i ujawnić to, co Justin i ja naprawdę robiliśmy..

Czułam przypływ adrenaliny w moich żyłach, kiedy siedziałam tam i studiowałam notatki, pogrążona w myślach o tym, co się właśnie stało.

Oczywiście, to było spontaniczne, ekscytujące i nowe.

Ale to było również ryzykowne, nieodpowiedzialne, niewierne, i - przede wszystkim - po prostu głupie.

Jeśli Natasha nie powiedziałaby mojego imienia albo gdyby weszła w zaledwie kilka sekund wcześniej, najprawdopodobniej widziałaby mnie i Justina.

I to byłby - co najmniej - straszne.

Wiedziałam, że tu i teraz, że jeśli miałam zamiar dalej robić to... z Justinem, to będziemy musieli być o wiele bardziej ostrożniejsi.

******************

-Pa - zawołałam, machając do Nataszy i uśmiechając się.

Po nieznośnie długich, niezręcznych i bolesnych trzech i pół godzinach, nasza mała sesja się skończyła.

Justin wyszedł już, spiesząc się w celu spotkania się z Chazem (najbardziej prawdopodobne było to, żeby przygotować się na jakąś imprezę).

Natasha wyszła wkrótce po nim. Miał wrócić i spotkać się z Gregiem i mną później, kiedy wyjdziemy wieczorem.

Tak, zostałam tylko ja i Greg.

Zamknęłam drzwi za Nataszą, biorąc głęboki oddech i wypuszczając go, czując stres i niepokój.

Odwróciłam się od drzwi, by wrócić do pokoju, aby znaleźć Grega, gdy zobaczyłam, że stoi kilka metrów dalej z skrzyżowanymi rękami.

-Oh, hej. - powiedziałam, uśmiechając się do niego serdecznie.

Po tym jak zirytowana byłam wcześniej, nie mogłam się powstrzymać, ale czułam się szczęśliwa, widząc go i wiedząc, że zostaliśmy tylko we dwoje.

Wreszcie.

Bez Bieberaa odciągającego mnie.

Bez Natashy, która powodowała zakłopotanie lub powikłanie.

Tylko Greg i ja.

:)

Greg miał jednak nieco poważny wyraz twarzy i na pewno nie czuł tego samego co ja.

Widząc to, zmarszczyłam brwi  lekko.
-Co jest?- zapytałam.

-Musimy porozmawiać - odpowiedział, patrząc na mnie, jakby widział w moją duszę.

Czułam, że moje całe ciało jest napięte.

Przełknęłam ślinę.
____________________________



Rozdział przetłumaczony przez @IM_PURPLE_NINJA
Następny rozdział za 6 dni i pojawi się na stronie do godziny 22.00
Zapraszamy na naszego twittera @DarkBluePL
i wattpada  http://www.wattpad.com/55733838-dark-blue
Jeśli nie komentujecie a czytacie proszę napiszcie chciaż na tt ważą opinię dodając  #DarkBluePL do waszego tweetu :)

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x