czwartek, 17 kwietnia 2014

Chapter Eleven: Temptations

-W porządku, kolego - powiedział, wszystkie ślady uprzejmości natychmiast zniknęły. Zmrużył groźnie oczy na mnie. - Musimy pogadać.

-Dawaj, bro. - powiedziałem z obrzydzeniem, krzyżując ramiona i podnosząc brwi, patrzyłem na niego z rozbawieniem.

Skrzywił swoje usta, jego wyraz twarzy zmienił się na najwyższy poziom irytacji.
-Spójrz. - zaczął ostro - Możesz myśleć, że tylko dlatego, że jesteś jakimś znanym piosenkarzem, że wszystkie dziewczyny ślinią się na twój widok, że możesz być wielki i potężny dla nikogo, albo każdego. Możesz myśleć, że jako osoba z dochodami dla tej rodziny, możesz kontrolować swoją matkę i mówić jej z kim powinna, a z kim nie powinna się spotykać.

Poczułem szalone pragnienie wybuchnięcia śmiechem.

-Znam ten typ - kontynuował, wskazując na mnie palcem - Jesteś denerwującym i aroganckim dupkiem, który myśli, że jest gorący. Wyolbrzymiłeś to, myśląc, że możesz mieć wszystkie dziewczyny i alkohol.

Parsknąłem.
-Myślę? - powiedziałem sarkastycznie - Wiem, że mogę mieć dziewczyny i alkohol jakie chcę.

Skrzywił swoje usta jeszcze bardziej. Pochylił się ku mnie i zmrużył oczy ze złością.
-Ona wie, co robisz w wolnym czasie, Bieber. Twoja matka. Ona widzi, że zamieniasz się w obrzydliwie bogatego kobieciarza, który jeździ na jego wysokim koniu, myśląc, że ma prawo dane przez Boga i może rozkazywać wszystkim dookoła.

Wydałem z siebie ostry śmiech.
-Tak - zacząłem- "Obrzydliwie bogaty" - powiedziałem za pomocą cudzysłowów - Założę się, że po prostu kochasz to, czy nie?

Uniósł brwi groźnie.

-Widzisz, w tym rzecz, Frank - powiedziałem, przesuwając się na siedzeniu, żeby było mi wygodnie. - Możesz myśleć, że masz na mnie wszystko i możesz myśleć, że dokładnie wiesz kim jestem, ale..... - uśmiechnąłem się szyderczo - Ja ciebie też widzę.

Frank jeszcze bardziej zmrużył oczy.
-Czy tak? - warknął przez zaciśnięte zęby.

Skinąłem głową.
-Mhm - odpowiedziałem - Więc zorientowałeś się co robię z dziewczynami, które codziennie przyprowadzam do domu. Oczywiście wiem, że moja mama też o tym wie. I tak jak ty, ona jest świadoma tego, co robię i gdzie wychodzę w weekendy kiedy nie pracuje. - parsknąłem - Ale i ja zorientowałem się co
chcesz robić.

Nadal patrzył na mnie gniewnie, jakby wyzywał mnie, żebym powiedział wszystko co siedzi w mojej głowie.

-Jesteś tylko małą wersją naciągacza - powiedziałem, uśmiechając się do niego - Jesteś tylko pasożytem, Frank. Wiem, czego chcesz i na pewno nie jest to serce mojej matki.

Roześmiał się, kręcąc głową z rozbawieniem.
-Wy, dzieciaki w tych czasach. Wasze głowy tkwią cholernie daleko od waszych dup, że myślicie, że wiecie wszystko o wszystkich, a inni są w porządku, z wyjątkiem ciebie.

-Tak, ale tym razem wiem, że mam rację - odpowiedziałem.

-Oh, masz? - zapytał, wstając i pochylając się groźnie nad mną.

Wyciągnąłem rękę i popchnąłem go.
-Odejdź ode mnie.

Spojrzał na mnie z najwyższą odrazą.
-Jesteś nieudacznikiem, Bieber. - Splunął. - Twoja sława nie potrwa zbyt długo.

Parsknąłem.
-Więc dlaczego kłopocesz się zostaniem?

Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko przerwałem mu, trzymając ręce w górze.
-Oh, czekaj, czekaj, czekaj. Rozumiem. Wiem dokładnie co robisz. Będziesz tak długo z moją mamą jak to możliwe, aby zdobyć jak najwięcej pieniędzy, sławy i jakiegoś innego gówna. Gdy wydaje się, że wszystko schodzi na psy, po prostu pozbędziesz się nas.

-Nie tak, jak by to było dla ciebie nowym doświadczeniem, teraz co? - warknął, dając mi zadowolony uśmieszek - Przypomnij, gdzie jest twój ojciec teraz?

-On nie porzucił mnie! - splunąłem ze złością, stając twarzą w twarz z Frankiem. Nagle poczułem intensywny przypływ furii - On wciąż jest w moim życiu.

Zachichotał.
-Tak, tak podobnie jak ci wszyscy po nim, skończyli z twoją matką i opuścili ją i opuścili ciebie. Dlaczego myślisz że tak jest, Bieber? Huh?

Patrzyłem na niego, grymas tworzył się na mojej twarzy.

-To dlatego, że jesteś bezwartościowy. - Frank uśmiechnął się szyderczo. - Jesteś tak arogancki
i tak boleśnie irytujący - Potrząsnął głową, uśmiechając się. - Nikt nigdy nie mógłby dbać o Ciebie.-Roześmiał się szorstko. - Nikt nie dba o ciebie. Nawet twoja własna matka. Ciągle narzeka jak dotarłeś to takiej postawy i myślisz, że jesteś Bogiem.

Nadal patrzyłem na niego, zaciskając pięści ze złości. Zaśmiał się.

-Twoja własna matka nie może cię znieść. Oh, i to nie jest dlatego, że twoja mała dziewczynka nie rozmawia z tobą? Jedynym powodem, że ona i inne dziewczyny pieprzą się z tobą to to, że jesteś sławny i masz ładne łóżko. Twój ojciec odszedł, bo nie chciał mieć do czynienia z tobą. Wszyscy inni ludzie, którzy byli z Pattie odeszli, bo cię nie lubią. Nikt się o ciebie nie troszczy.

-Wynoś się. - Powiedziałem głośno.Wskazałem palcem ze złością w kierunku drzwi.

Frank zaśmiał się złowieszczo i zrobił krok do przodu.
-Twoja matka i ja spotykamy się, Bieber, czy tego chcesz, czy nie. - Uniósł ręce - I nie możesz nic kurwa zrobić - Wyciągnął rękę i poklepał mnie po ramieniu, chichocząc.

Wyrwałem się z jego uścisku, odpychając go ode mnie tak mocno, jak mogłem.
-Nigdy kurwa więcej mnie nie dotykaj! - krzyknąłem głośno, ciężko oddychając.

Frank głośno się roześmiał.
-Mam nigdy więcej cię kurwa nie dotykać? - Wyciągnął rękę i popchnął mnie raz. - Nie. Właśnie kurwa dotknąłem cię, co masz zamiar z tym zrobić, co?

-Wyjdź - powiedziałem, dysząc - z mojego domu. -  wskazałem palcem na drzwi.

-To nie będzie tylko twój dom - Frank powiedział. - Wkrótce - uśmiechnął się - To będzie nasz dom.

Byłem tak śmiesznie wkurzony, miałem ochotę wyrzucić go przez okno w kuchni.

-Tak to prawda. Pomiędzy twoją matką i mną robi się coraz poważniej. - stwierdził, uśmiechając się - I nic nie możesz z tym zrobić. Mimo, że - kontynuował, chodząc po kuchni i udając, że myśli -Muszę przyznać, że jesteś całkiem inteligentnym dzieciakiem.

Zwęziłem oczy ze złością.

-Masz rację. Mam coś do pieniędzy, to znaczy..... kto nie? I tak, w tej chwili zrobisz zupełnie miłą wypłatę - prychnął - Biorąc pod uwagę to, że nie masz jeszcze osiemnastu lat nie masz prawa do swoich pieniędzy, ale.....lada chwila wyjdę za twoją matkę - zły uśmieszek uformował się na jego twarzy - Ja - zaśmiał się.

-Nie dotkniesz ani centa z moich pieniędzy, jeśli będzie to ostatnia rzecz którą zrobię -powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-Będziemy musieli zobaczyć, jak zdołasz wyliczyć tego jednego - powiedział szyderczo z rozbawieniem.

-Jesteś chorym sukinsynem - splunąłem - Poważnie. Pierdol swoją matkę, czy coś.

Frank uniósł brwi, nagle wyglądał na bardzo wkurzonego.
-Co powiedziałeś do mnie? - Zapytał.

-W zasadzie nazwałem się skurwysynem - odpowiedziałem spokojnie. Wzruszyłem ramionami
-To nie potrwa długo, kiedy moja matka zobaczy jak dużym kłamiącym kutasem jesteś.

-Naprawdę nie wiesz kiedy trzymać usta zamknięte, nie? - ryknął.

-Nie, raczej nie. - odpowiedziałem, niewzruszony jego gniewem - Nie do żałosnych pedałów jak ty.

Frank wyglądał na absolutnie wściekłego. Jego oczy rozszerzyły się z twardym błyskiem w nich, a usta wykrzywiły się w brzydkim grymasie. Chwycił mnie za szyję i podniósł pięść ze złością, a następną rzeczą jaką wiem, to to, że opuścił ją i uderzał mnie tak mocno jak mógł w twarz.
Jęknąłem z bólu, zataczając się i ściskając oko. Czułem się tak jakbym po prostu był ślepy; piekący ból pulsował pod moim okiem i mogłem poczuć jak robi mi się siniak.

-Ty pieprzony dupku! - wykrztusiłem.

-To powinno cię nauczyć jakie komentarze mówić do mnie, niewdzięczny draniu! - krzyknął.

Oddychał ciężko, a ja patrzyłem na niego w szoku. Frank wziął głęboki oddech, wcześniej grymas rozprzestrzenił się na jego twarzy, zachichotał.

-I wspaniałą rzeczą jest to, że możesz powiedzieć Pattie, właśnie wygrałem wszystko czego chcesz, ale ona nie uwierzy w żadne słowo z twoich pieprzonych ust. Trudno mi to tobie mówić, Superstar, ale twoja matka wstydzi się takiego syna! Oczywiście, w świetle reflektorów, świat cię kocha, ale ona wie, kim naprawdę jesteś, nie lubi cię! Nie ufa ci, ale mi jak diabli ufa! Więc możesz jej o tym powiedzieć, ale ona mi uwierzy a nie tobie.

Potrząsnął głową, szyderczo na mnie patrząc z goryczą, jego pierś unosi się i opada szybko ze względu na fakt, że ciężko dyszy z czystej złości.

-Tylko poczekaj, Bieber - mam zamiar poślubić twoją matkę, a później mam zamiar wydymać ciebie i twoją matkę! - odwrócił się i wybiegł z pokoju bez słowa.

Patrzyłem za nim z niedowierzaniem, czując wściekłość jakiej nigdy nie czułem. Chciałem za nim pobiec i skopać jego tyłek. Chciałem, żeby zapłacił za wszystko co mi powiedział i co zamierza zrobić. Ale nagły ból w prawym oku mnie powstrzymał. Westchnąłem ponownie, ściskając oko i dysząc. Podbiegłem do zamrażarki i otworzyłem drzwi, chwytając okład z lodu, który był na jednej z półek. Przyłożyłem go do oka, zanim ze złością zatrzasnąłem drzwi zamrażarki. Usiadłem na jednym ze stołków barowych i uderzyłem w blat z goryczą, wkurzony na sytuację i zły na siebie, że bezradnie działałem i nic więcej nie zrobiłem. Ten dupek zapłaci za to. Chciałbym się upewnić co do tego. Chociaż, muszę przyznać..... jak siedziałem tam wściekły, w pobliżu wielkiego śmiecia Franka, nie mogłem się powstrzymać, ale zastanawiałem się czy to co powiedział jest prawdą. Myślę, że w głębi duszy wiedziałem, że Pattie nie była bardzo dumna z tego, że mnie ma.  Zawsze byłem ciężarem dla niej, od pierwszego dnia. To był wypadek. Nie chciała mnie. A to, że ona i mój tata rozstali się sprawiło, że czuję się jeszcze bardziej bezwartościowy. To dlatego nigdy nie miałem poważnego związku dziewczyną i dlatego zawsze uprawiałem sex i piłem.Chciałem uwagi jedynej kobiety, na której zależało mi najbardziej. Chciałem poczuć się kochany przez kogoś. I tak.... byłem znudzony randkami mojej mamy z innymi kolesiami. Byłem także znudzony tym, że mnie zostawiała. To, co Frank mówił, że moja mama się mnie wstydzi i zawsze narzeka na to co robię pchnęło mnie na krawędź. Chciałem jej uwagi. Nie żeby się mnie wstydziła. Myślę, że zachowuję się inaczej kiedy jestem w centrum uwagi i inaczej kiedy jestem w domu. Kiedy śpiewam, jestem w innym świecie. Moje prawdziwe oblicze wyszło, bo mogłem teleportować się do miejsca gdzie chciałem być. Szalona strona mnie może odejść i dobrze się bawić, kiedy mam robić to co kocham w karierze i nigdy nie myślałem, że będę musiał. Ale kiedy zostałem sprowadzony do rzeczywistości, przypomniało mi się jak moja mama się czuje w stosunku do mnie, jak czuje się mój tata i wszyscy inni faceci, którzy spotykali się z moją się czuli. Przypomniałem sobie, jak Aubrey, którą chciałem tylko do sexu. Jak inne dziewczyny do sexu. Jak moi przyjaciele, którzy wyglądali, że dobrze się bawiąc ze mną, kiedy byliśmy pijani. Świat nie widział i nie wiedział o tej części mnie. Ale to niestety większość mojego życia. Powoli roznosi mnie to. Uderzyłem ponownie pięścią w blat, czując gniew i  desperacje i ból i przede wszystkim - zakłopotanie. Dlaczego nie mogę korzystać z życia i być w centrum uwagi cały czas? Wybranie powrotu do liceum Stratford aby być absolwentem szkoły był głupim błędem, bo to sprawiło, że wszystko w moim życiu pogorszyło się dziesięciokrotnie. Wcześniej miałem tylko do czynienia z facetami, którzy spotykali się z moją mamą i wykorzystywali ją. Teraz miałem do czynienia z jej największym dupkiem, stresem w szkole, spotykaniem się z przyjaciółmi i faktem, że wszystkie dziewczyny chciały sexu ze mną, sławy lub/i fortuny.
Pokręciłem głową z goryczą, mrucząc ciąg przekleństw pod nosem, wszystkie skierowane do Franka. Wziąłem okład z oka, wstałem i odniosłem go do zamrażarki. Podszedłem w kierunku mojego telefonu, który leżał na ladzie i podniosłem go, widząc, że mam kilka nowych sms'ów od Ryan'a i Chaz'a. Spoglądając w górę, zobaczyłem się w małym lusterku, które wisi na szafce nad ladą. Wyglądałem jak gówno. Miałem podbite oko, masywny czarno-niebieski siniak uformował się pod nim, a moje włosy sterczały w różne strony. Moje usta tworzą grymas i ze złością uderzyłem pięścią w szafkę.

-Kurwa! - krzyknąłem głośno. - To jest kurwa bzdura! - krzyknąłem, odwracając się i kopiąc krzesło z furią.

Oddychając ciężko, zatopiłem się w fotelu, który nadal był w pozycji pionowej i ukryłem twarz w rękach. Rozpaczliwie chciałem być w trasie czy coś. Przynajmniej wtedy musiałbym robić show, aby odciągnąć się od tego gówna. Po kilku chwilach siedzenia w moim nieszczęściu, starając się nie myśleć o tym wszystkim, co się stało w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin usłyszałem dzwonek do drzwi. Zmarszczyłem brwi w lekkim zamieszaniu. Co jest kurwa? Kto był przez drzwiami?

-Przysięgam na Boga, jeżeli to pierdolony Frank, to mam zamiar skopać mu dupę bardzo mocno.-mruknąłem gniewnie pod nosem, wstając i dostrzegając moją drogę z kuchni w kierunku drzwi frontowych.
Kiedy byłem przy drzwiach, zajrzałem przez mały wizjer z zmarszczonymi brwiami, zastanawiając się, kto do cholery wtrąca się, kiedy jestem wkurzony. Ujrzałem znajome kasztanowe włosy i piękne czekoladowo-brązowe oczy, poczułem dziwne uczucie w moim brzuchu. Potem jęknąłem. Zapomniałem, że Mandy i ja mieliśmy pracować nad tym pieprzonym projektem. To już była dziewiąta? Spojrzałem na zegar zamontowany na pobliskiej ścianie i zobaczyłem, że jeszcze pięć minut. Wywróciłem oczami zanim otworzyłem drzwi z irytacją.

-Cześć - powiedziała szorstko, przechodząc obok mnie, nawet nie patrząc. Miała ręce pełne książek i segregatorów.

-Cześć - odpowiedziałem z śladem zniecierpliwienia i irytacji w głosie.
Naprawdę nie miałem ochoty na współpracę teraz.

-Moja mama chce mnie w domu o dziesiątej trzydzieści, więc po prostu rozpocznijmy pracę. - powiedziała żwawo, kładąc jej książki się na stolik, który stał na środku salonu. Wsunęła jej grzywkę za ucho.

-Mam nadzieję, że zrobimy wszystko przed - urwała.

Spojrzała na mnie i patrzyła w szoku.

-O mój boże, co ci się stało w twarz? - krzyknęła.

Cholera. Zapomniałem, że mam podbite oko.

-Nic - mruknąłem w odpowiedzi. Podrapałem czoło, niedbale zakrywając moje prawe oko.

-Justin! - powiedziała, wciąż patrząc na mnie z przerażonym wyrazem twarzy - Masz podbite oko!

-Czuję się dobrze - skłamałem, mój głos ociekał natarczywością i niecierpliwością.

-Co się stało? - spytała, marszcząc brwi.

-Po prostu.... - zrobiłem kilka przypadkowych gestów, starając się szybko wymyślić przekonywujące kłamstwo, które nie sprawi, że zabrzmię jak kompletny idiota. - upadłem i uderzyłem się w głowę -  wzruszyłem ramionami, kręcąc głową, aby wskazać, że to nic poważnego.

Wgniecenie pomiędzy jej brwiami pogłębiło się, kiedy nadal na mnie patrzyła. Było oczywiste, że mi nie wierzy.

-Daj spokój, po prostu zacznijmy projekt - mruknąłem po chwili niezręcznego milczenia.

Mandy's POV


Nadal nie mogę uwierzyć w to co powiedział. Miał podbite oko i twierdził, że to dlatego, że upadł..... Jaki kretyn upada i podbija sobie oko? Tak, żaden. To wyglądało, jakby było spowodowane przez osobę i nie miałam zamiaru stać tam i wierzyć w jego oczywiste kłamstwo. Ale kto do cholery, uderzył go i dlaczego? I dlaczego jest taki zakłopotany?

-Słucham, um....poważnie. Po prostu.... zacznijmy - mruknął, a ja nadal stałam i patrzyłam na niego.

Zachowywał się tak dziwnie. Zaledwie kilka godzin wcześniej, był zwykłym dupkiem, próbując drwić ze mnie, omawiając nasze obściskiwanie się. Teraz, udawał niezręczność i uchylał się. A to tylko dalszy wzrost ogólnej niezręczności, który spadł między nami od tamtej nocy w klubie. Westchnęłam i poszłam za nim w stronę kanap, które zostały ustawione wokół stolika. Usiadłam na jednej z nich i spojrzałam na niego.
Naprawdę wyglądał strasznie. Jego prawe oko było spuchnięte i posiniaczone, a włosy nie były tak dokładnie ułożone jak zawsze. Co więcej, wyglądał na........zestresowanego.  Nie wyglądał tak wcześniej w szpitalu, szczerze mówiąc, niepokoi mnie to. Nie pytaj dlaczego, bo nie mam pojęcia dlaczego miałabym nagle troszczyć się o niego. Ale z jakiegoś powodu, od dnia w którym mówiliśmy o rozstaniu jego rodziców i o tym jak mój tata zostawił mnie i moją mamę, kiedy byłam mała, wszystko było.... inne.
Tak, nadal nienawidziliśmy siebie, i będą całkowicie szczera, tak, rzeczywiście nadal go nienawidzę. Ale miałam też trochę więcej szacunku do niego. Może dlatego, że podzieliłam się z nim sekretem, o którym mało kto wiedział. On zrobił to samo. Nie sądzę, że dwie osoby mogą dzielić tajemnice, bez rozwoju jakiejś formy wzajemnego szacunku dla siebie, nawet jeśli mogą one próbować to ukryć pod ich nienawiścią. Nadal był dupkiem, a rzeczy nadal były śmiesznie niezręczne odkąd obściskiwaliśmy się, kiedy byliśmy pijani i obudziłam się w jego łóżku. Był nadal całkowicie pewny siebie, a ja nadal jestem strasznie wkurzona, na to, że mam go jako partnera. Z jakiegoś powodu, czuję do niego jakąś subtelną formę troski, spod mojej zewnętrznej niechęci wobec niego. A widząc go tak pobitego i zdenerwowanego, było powodem do niepokoju.

Wyciągnęłam jeden z moich segregatorów ze stołu, przez wzięciem jednego z zeszytów i otworzeniem go. Chwyciłam pióro i zaczęłam kartkować strony zeszytu w poszukiwaniu listy notatek, dotyczących następnej części projektu. Spojrzałam na Justina. On też przeszukiwał notes, z małą dezaprobatą na twarzy. Poprawił włosy i przerzucił stronę, jego oczy podróżowały po kartce, czytając to co nabazgrał.

Odchrząknęłam cicho. - Um ... słyszałeś coś więcej na temat Ryana? - zapytałam, patrząc na niego z lekko podniesionymi brwiami.

Spojrzał na mnie, z  lekko rozchylonymi ustami. Patrzył na mnie przez chwilę, jego oczy patrzyły w  moje oczy a następnie powędrowały do ust, zanim potrząsnął głową.

-Nie, odkąd byliśmy w szpitalu. - odpowiedział w swoim chrapliwym głosem, który, przyznaję, był niezaprzeczalnie seksowny. I nie mógłam nie zauważyć, że lekko poczerwieniał, kiedy powiedział słowo "byliśmy".

-Oh. - Odpowiedziałam cicho.

-Ryan i Chaz pisali do mnie, ale nie miałem okazję zobaczyć co - Wymamrotał.

Skinęłam głową

-Och-

Skinął głową i nastała niezręczna cisza między nami. Moje oczy wędrowały po pokoju, tak jak wiele myśli przez mój umysł.
Zmarszczyłam brwi lekko.

-Czy twoja mama jest w domu? - zapytałam z ciekawością.
I nie dlatego, że myślałam o tym, dlaczego miałoby mnie to obchodzić, ale pytanie nagle uderzyło mnie i  odruchowo wypowiedziałam je.

-Nie - Justin odpowiedział. - Jest obecnie w sklepie.

Skinęłam głową w odpowiedzi.
Wtedy przypomniałam sobie, auto odjeżdżające sprzed domu Justina.

-Czy ona właśnie wyszła? - zastanawiałam sie.

-Jakąś ... godzinę temu ...-Justin urwał, marszcząc brwi.

..... Dobrze, więc przykro mi było na niego patrzyć z podbitym okiem, ale muszę przyznać, że wyglądał jak badass, co było niesamowicie sexowne. Można powiedzieć, że wygląd bad boy'a pasował do niego.

-Godzinę temu? - zdziwiłam się, szybko oczyszczając moją głowę z dziwnych (i denerwujących) myśli o jego wyglądzie.

Powoli skinął głową, patrząc na mnie dziwnie. Oczywiście, był zdezorientowany.

-Ale - wyciągnęłam rękę w stronę drzwi - Ktoś właśnie odjechał z twojego podjazdu.

I wtedy poczułam sie trochę głupio. To prawdopodobnie Aubrey lub jeden z kumpli Justina. Oparłam się pokusie wywrócenia oczami, kiedy nagle i raczej nieprzyjemnie wykonałam to.

-Oh - powiedział, z mrocznym głosem - To musiał być Frank.

-Frank? - zdziwiłam się, patrząc na niego w zupełnej dezorientacji.

Kim do diabła był Frank?

Justin skinął głową z irytacją. Skrzywił się.

-Kim on, um.... jest? - zapytałam niepewnie.
Wiedziałam, że prawdopodobnie nie powinnam być taka ciekawska, jeżeli chodzi o jego życie, biorąc pod uwagę, że się nienawidzimy, ale ciekawość zawsze przejawiała tendencje do najlepszego pokazania mnie.

-Chłopak mojej mamy - splunął, patrząc na stolik z goryczą.

To było wtedy, kiedy to imię wydawało mi się być znane. Słyszałam imię Frank wcześniej i wydawało mi się przypomnieć je niedaleko Justina, ale nadal byłam trochę zagubiona. Prawie jęknęłam, gdy przypomniałam sobie, że za pierwszym razem kiedy byłam w jego domu, aby pracować nad projektem, imię Frank zostało użyte. Jego mama powiedziała mu, że ktoś o imieniu Frank przychodzi na obiad, a Justin dokładnie miał ten sam wyraz twarzy, który miał teraz: obrzydzenie i irytacja.

Spojrzałam na Justina, z dezaprobatą na twarzy, zauważyłam, że kręci głową z goryczą i odchyla się na kanapę. Przesunął ręką po włosach, a mój wzrok padł po raz kolejny na dużego siniaka wokół jego oka.
I nagle wszystko miało sens.  Czułam się tak jakby żarówka zapaliła się w mojej głowie, kiedy zdałam sobie sprawę dlaczego (i przez kogo) Justin miał podbite oko.

-Mówiłeś, że twoja mama wyszła około godziny temu? Ale Frank wyszedł, kiedy ja przyszłam? - Zapytałam, mój głos chwiał się gdy patrzyłam na Justina w lekkim szoku. Moje ręce, które spoczywały na kolanach, drżały lekko.

Miałam nadzieję, że to, co myślałam, było nieprawdą ale to było jedyne logiczne rozwiązanie. Justin opuścił szpital zupełnie normalne wyglądając kilka godzin wcześniej. Wraca do domu, je obiad z jego mamą i mamy chłopakiem. Jego mama wyszła około godzinę temu do sklepu i Justin zostaje sam z jej chłopakiem. Przyszłam kiedy jego mamy chłopak wyszedł i nagle, Justin ma podbite oko i wygląda na zestresowanego. To wszystko ma sens, ale to było po prostu zbyt straszne dla mnie.
Justin spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy i skinął głową.

-Tak.. - urwał.

Najwyraźniej myślał, że zachowuje się dziwnie i nie wiedział co się ze mną dzieje.

Przysunęłam się do niego o kilka centymetrów, patrząc na niego z niepokojem i troską.

-Justin....Czy - przerwałam, wydech - Czy Frank ci to zrobił? - zapytałam cichym głosem.
Wymieniłam z Justinem spojrzenia i widziałam ból ukryty w głębi jego oczu.

-On ci podbił oko? - wyciągnęłam rękę i delikatnie dotknęłam jego policzka. Jeden z moich palców przejechał po siniaku, skrzywił się, wypuszczając małe westchnięcie.

-Przepraszam - wyszeptałam, natychmiast cofając rękę.

Nastała długa i bardzo niezręczna cisza. Justin odchrząknął, odwracając wzrok i patrzył przed siebie.
Wreszcie powiedział, jego chrapliwy głos był pełen oczywistego bólu.

-Tak. Tak, zrobił to.

Moja ręka poleciała na usta, patrzyłam na Justina w szoku. Czy on mówi poważnie? Miałam nadzieję, że moje myśli nie były prawdziwe. Jak, do cholery, mógł mu to zrobić? Dlaczego jego mamy chłopak odważył się nawet go dotknąć? Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie się dowiedziałam, i nagle ogromna fala niepokoju, obawy, zdenerwowania, i ... współczucia (?) zalała całą mnie.

-Wszystko w porządku? - zapytałam cicho. Wciąż wpatrywałam się w niego z bólem.

-Czuję się dobrze - odpowiedział natychmiast, nadal uciekając wzrokiem.

Był zakłopotany. Nagle poczułam się źle, rozkopując to. Nie powinnam być tak cholernie wymagająca.

-Justin - zaczęłam.

-Nic mi nie jest! - krzyknął, patrząc na mnie.

Patrzyłam na niego ze strachem na twarzy, zaskoczona jego nagłym gniewem. Odchrząknął niezgrabnie i zamknął oczy.

-Przepraszam - mruknął po chwili.

Nic nie powiedziałam, po prostu wpatrywałam się w niego.

-Ja po prostu - odetchnął - Po prostu cholernie go nienawidzę - nisko ryknął.

Spojrzałam na niego z sympatią i pozwoliłam milczeniu otoczyć nas, zanim znów się odezwałam.

 -Dlaczego .. - potrząsnęłam lekko głową. - Dlaczego on ... zrobił ci to?

Justin westchnął, kręcąc głową z niesmakiem.

-Bo powiedziałem mu, że wiem, co stara się robić.

Zmarszczyłam brwi. Widząc to, Justin zaczął wyjaśniać niskim głosem.

-Wykorzystuje moją mamę. Podobnie jak każdy facet, z którym była próbuje to zrobić. Wykorzystuje ją, żeby dostać się do moich pieniędzy i sławy. Powiedziałem mu, przejrzałem go na wylot, a on przyznał mi rację. Powiedział, że wszystko jest na poważnie między nim i moją mamą i że kiedy będą małżeństwem, to  ma legalny dostęp do wszystkich moich pieniędzy, zabierze je i odejdzie.-Justin pokręcił głową z goryczą.-Miał odejść tak jak każdy inny facet przed nim. Nawet mój ojciec.

Spojrzałam na niego ze smutkiem, niepewna, co powiedzieć.Justin wziął notatnik, który był na jego kolanach i rzucił go na stół ze złością.

-On jest takim pieprzonym dupkiem. Uderzył mnie, bo nazwałem go pedałem. Powiedziałem mu, że przejrzałem go, ale ... - Pokręcił głową. - Miał rację, kiedy powiedział mi, że moja mama nigdy nie wierz mi, tylko jemu.

-Dlaczego  twoja mama nie uwierzy tobie? - zapytałam cicho, mój ton głosy zalany był niepokojem.
Justin zadrwił.

-Bo wstydzi się , że jestem jej synem. - Potrząsnął głową, zatrzymując się na dłuższą chwilę, zanim westchnął. - Frank powiedział mi, że nie dba o mnie.

-To nie jest prawda. - Powiedziałam.

-Naprawdę? - Justin zapytał, patrząc na mnie, śmiejąc się ostro. - Bo to z pewnością wydaje się, że droga do mnie. W kółko, spotyka się z tymi dupkami, którzy chcą moje pieniądze. I tak w kółko, próbowałem powiedzieć jej to, co próbują zrobić, i ostrzec ją. Ale za każdym razem, ona mnie nie słucha i kończy się to zranieniem jej. Jej to po prostu nie obchodzi. Nie chce mnie słuchać! Powiedziałem jej, że Frank to najgorszy facet, powiedziałem jej, że nie jest odpowiedni dla niej, ale przecież ona nie chce słyszeć ani słowa tego co mówię. Wiem, że mam rację. - Justin powiedział stanowczo. - Frank wprost przyznał mi się. Ależ oczywiście, ona mnie nie posłucha. Nikt nie słucha mnie. - Odetchnął z frustracji.

Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

-Dlatego związek z Aubrey jest tak popieprzony! - Stwierdził, odrywając wzrok od moich oczu. - My nawet nie jesteśmy w związku! Wszystko co robimy to - przerwał, kręcąc głową z goryczą.

Byłam trochę zaskoczona jego nagłym przypływem gniewu, czułam się bardzo zła dla niego. Oczywiście, pozwolił wydostać się każdemu uczuciu, które było w nim był obecnie uczucie, nie brzmiało to jakby był szczęśliwy.
Wziął głęboki oddech, jakby uspokajając się nieco.

-Dlatego nigdy nie miałem prawdziwego związku. Dlatego moi przyjaciele ledwo wiedzą, co myślę o odejściu mojego taty. To dlatego, że ledwo nawet wiem, jak się czuję o ... niczym. Nikt nie dba o mnie, wystarczy kurwa słuchać!

Spojrzałam na niego w szoku. Nikt nie troszczy się o niego? Czy był załamany?

-Obchodzisz mnie - powiedziałam cicho bez myślenia. Poczułam, że moje policzki oblały się czerwienią. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie przyznałam się. Nie mogłam uwierzyć, że własnie powiedziałam Justin'owi Bieber'owi, że obchodzi mnie. Od kiedy zależy mi na nim? Od rana, byłam wkurzona, myśląc o tym jak bardzo go nienawidzę! Nagle czuję jakąś troskę wobec niego, gdy widzę go z podbitym okiem, więc wybrałam, aby powiedzieć mu, że obchodzi mnie? Co było ze mną nie tak?

-Że co? - zapytał cicho, patrząc na mnie w lekkim szoku.

-Ja.... Ja... dobrze, ja - odetchnęłam, jąkając się i desperacko próbując ukryć słowa, które powiedziałam.

-Czy to prawda? - Justin zapytał ponownie po przerwie, jego chrapliwym głosem.

-Cóż ... Ja .. - westchnęłam, czując jak bardzo niezręcznie było.

Ale okazało się, przyznaje, że to, co powiedziałam nie koniecznie było prawdą. Justin wyciągnął rękę i dotknął bok mojej twarzy. Spojrzałem na niego, a następnie poczułam jeden z przejawów troski, a także najmniejszego strachu. Justin nachylił się do mnie, patrząc na mnie z poważną miną.

Pokręciłam głową nieznacznie.

-Spójrz, ja .. Przykro mi, że nie powininnam-

Odciął mnie, potrząsając głową.

-Nie przepraszaj. - Powiedział.

Spojrzałam mu prosto w oczy, a następnie, nagle uderzyła mnie pokusa, żeby go pocałować, tak jak w klubie na imprezie Drake'a. Różnica? Wtedy byłam pijana. Teraz? Byłam całkowicie i w 110% trzeźwa. I szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, co się dzieje. Oczy Justina zaczęły wędrować pomiędzy moimi oczyma i moimi ustami, nagle zauważyłam, że był dużo bliżej mnie, niż  wcześniej. Jego twarz była teraz zaledwie kilka centymetrów od mojej, patrzył na mnie z tym samym poważnym wyrazem twarzy. Jego ręka wciąż trzyma mój policzek. Wziął drugą rękę i odgarnął kosmyk włosów z moich oczu, chowając go za ucho. Moja pokusa, żeby go pocałować tylko rośnie w siłę, ale wiedziałam, że to zły pomysł. Zrobiliśmy to tylko raz i zrobiło się niezręcznie między nami. A teraz jest gorzej ze względu na fakt, że nie tańczymy pijany w środku zatłoczonego klubu. Wręcz przeciwnie, w rzeczywistości. Przybliżał się do mnie, przełknęłam ślinę, patrząc głęboko w jego oczy, które były pełne jakiś dziwnych emocji, których nie mogłam rozszyfrować. Wreszcie, Justin był zbyt blisko mnie, żeby moje oczy otwarte. Czułam, że moje oczy trzepoczą kiedy Justin nachylił się, a następne z tego co pamiętam, przycisnął usta do moich, całując mnie delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek, pozwalając jednej ręce powędrować na jego kark. Przeniósł swoją drugą rękę na moją talię, chwytając ją lekko i całując mnie z większą intensywnością. Czułam jego otwarte usta przed pocałunkiem i otworzyłam moje, czując dziwną sesję iskier, rzadko czułam takie coś przechodzące przez moje ciało, pchnął swój język do przodu, aby zbadać moje usta. Przeniosłam się lekko do przodu, popychając go z powrotem na kanapę. Ani razu nie przerywając pocałunku, przemieściliśmy się na kanapie, położyłam kolana między nim, siadając okrakiem na nim, pochylałam się nad nim w pozycji bardziej dominującej. Czułam jego ramiona wokół mnie i przyciągnął mnie bliżej, całując mnie ostro. Przechyliłam głowę na bok i wbiłam język w jego usta, trzymając twarz w dłoniach. Oderwał się ode mnie dysząc, zanim pochylił się i pocałował mnie jeszcze raz, tym razem z większą intensywnością. Wreszcie, po tym, co wydawało się wiekami, przestaliśmy się całować. Położyłam dłonie po obu stronach jego twarzy, oparłam się, patrząc na niego jak oddychał ciężko. Spojrzał na mnie i przez chwilę tylko to robiliśmy. Wyglądaliśmy na  nieco zszokowanych, ale nie mogliśmy się powstrzymać patrząc na siebie. Po przerwie, w końcu wróciłam do rzeczywistości, powoli zeszłam z niego. Spojrzałam na niego w szoku, zanim zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie wyglądałam jak jakaś idiotka. Szybko odwróciłam wzrok, spojrzałam na podłogę, wyginając moje ręce nerwowo.

-Um ... powinnam ... iść. - powiedziałam, spoglądając na niego kilka razy z mieszaniną lęku i nerwów.

Szybko schyliłam się i chwyciłam moje książki i rzeczy ze stolika, kiedy nastała między nami niezręczna cisza. Justin nadal tylko siedział i gapił się na mnie, w szoku po tym, co się właśnie stało.

-Zobaczymy się później. - wymamrotałam szybko, odwróciłam się i ruszyłam tak szybko, jak tylko mogłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, szarpiąc lekko za klamkę ze względu na mój lęk.

-Mandy, poczekaj. - Justin zawołał.

Ale zignorowałam go i wybiegłam z domu tak szybko, jak tylko mogłam bez słowa lub spojrzeniem. Na mojej drodze do samochodu, minęłam Pattie, która najwidoczniej właśnie wróciła do domu. Miała pełne ręce zielonych worków spożywczych, spojrzała na mnie z zmarszczonymi brwiami kiedy minęłam ją pospiesznie.

-Mandy? - powiedziała.

Ale, tak jak z Justinem, zignorowałam, śpiesząc do mojego auta.

Gratulacje, Mandy. Właśnie znalazłaś się w jeszcze bardziej skomplikowanej sytuacji. Przed chwilą ekstremalnie obściskiwałaś się z Justinem Bieberem, najpopularniejszym chłopakiem w szkole, światowej sławy piosenkarzem, a ty i twoi przyjaciele gardzą nim, łączna suma dwa razy. Przynajmniej byliśmy pijani za pierwszym razem. Ale tym razem ... okoliczności były bardzo różne. Tak. Tym razem, nie ma żadnego usprawiedliwienia.

***

Hejka ;)
Tutaj @im_purple_ninja, zostałam poproszona o pomoc w tłumaczeniu, więc oto jestem!
W oryginale ten rozdział jest podzielony na dwie części, ale jako że długo czekaliście, skleiłam je w jeden, więc jest dość długi x
Nie zauważyłam żadnych błędów, ale jeśli są - przepraszam.
Do następnego! ~

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x