wtorek, 11 marca 2014

Chapter Ten: Hospital Visits

Mandy's POV

Nie mogłam oddychać. Podniosłam ręce do moich ust, patrzyłam na lodowisko z mieszaniną przerażenia, niedowierzania i szoku. Ryan właśnie walczył z kimś z przeciwnej drużyny i leżał nieprzytomny na lodzie. Jego trener i medyk przybiegli na lód, praktycznie wszyscy jego koledzy tłoczyli się wokół niego. Tłumy ludzi z widowni stanęły na nogi, dysząc i patrząc z przerażeniem, w kierunku gdzie leżał. Nigdy nie widziałam tak zdenerwowanego Chaz'a. Jego brwi były zmarszczone, klękał na lodzie obok Ryan'a z dziwnym i nieco odległym wyrazem twarzy. Facet, który uderzył Ryan'a i praktycznie zrobił z niego gówno, stał daleko, wpatrując się w lekkim w szoku, zaciskając i rozluźniając pięść, która była umazana krwią. Walka szczerze wyglądała, jak agresywny (i całkowicie niepotrzebny) przejaw testosteronu pomiędzy dwoma nastolatkami, ale to było zanim Ryan stracił przytomność. Przysięgam, chłopacy są śmieszni (a przynajmniej, kiedy grają w hokeja). Zajęło mi chwilę, aby w pełni zrozumieć, co się dzieje. Dopiero co ludzie zaczęli krzyczeć i rozpaczliwie płakać, a grupa umundurowanych ludzi niosących nosze pośpieszyła na arenę, powaga sytuacji kompletnie mnie przerosła. Wyskoczyłam z mojego miejsca, skręciłam w korytarz, spiesząc się, bez słowa. Oboje Natasha i Greg krzyczeli do mnie, ale zignorowałam ich, przepychając się pomiędzy ludźmi, biegnąc po schodach trybun do strony lodowiska, w której Ryan leżał na noszach. Ludzie krzyczeli i głośny szmer zamieszania rozszedł się po całej arenie.
-Cholera-mruknęłam pod nosem. Patrzyłam jak moja ciocia i wujek rzucili się w kierunku gdzie przenosili Ryan'a i poszli do wyjścia. Moja ciocia wyglądała jakby była bliska płaczu, popędzała ich i wykrzykiwała imię Ryan'a z niepokojem, wujek był zajęty krzyczeniem na innych ludzi, wyraźnie wściekły.
Podbiegłam do wujka i powiedziałam w pośpiechu:
-Co się dzieje?
Przestał krzyczeć i spojrzał na mnie dziwnie, jakby zastanawiając się, kto przy zdrowych zmysłach przerwał mu, będąc po środku takiego zamieszania.
Kiedy zdał sobie sprawę, że to ja, szybko pokręcił głową i wziął wdech.
-Zabierają go do szpitala. Cholerny drań, z którym się bił, znokautował go.
Potrząsnął głową z wyrazem najwyższego wstrętu tworzącego się na jego twarzy. Zaklął głośno, uderzając pięścią w jedną z barierek. Kiedy odwrócił się, zaczął krzyczeć na ludzi przechodzących w pobliżu, obróciłam się i pobiegłam w stronę, gdzie nosze z Ryan'em zniknęły, mając nadzieje, że złapię ich przed wyjazdem. On nie mógł być tak obolały, czy mógł? To znaczy, bił się przed chwilą ale....... to wystarczy, żeby zabrać go do szpitala? Zalało mnie poczucie poczucie krzywdy, troski i zmartwienia, przyśpieszyłam kroku, przepychając się pomiędzy ludźmi, szukając gorączkowo tego, co mam zrobić.
Ryan, był dla mnie bratem, którego nigdy nie miałam. Szczerze, wiele dla mnie znaczył i nie wiem co bym zrobiła gdyby został poważnie ranny. Zagryzając nerwowo wargi, rozejrzałam się za wyjściem. Wszystko było w pośpiechu, dosłownie nie miałam pojęcia co robię. Wszystko co wiedziałam, to to, że muszę dostać się do szpitala.

***

Biegłam na trzecim piętrze, w stronę, gdzie ciocia chodziła nerwowo na zewnątrz sali, gryząc paznokcie i patrząc na zegar z mieszaniną niepokoju i zniecierpliwienia. Mały tłum ludzi zebrał się na krzesłach w pobliżu, obserwując jej niepokój. Ciocia spojrzała na mnie słysząc moje kroki, wyglądała jakbym dodała jej otuchy.
-Cześć Mandy-powiedziała.
-Hej-odpowiedziałam bez tchu, zatrzymując się przed drzwiami.-Co z nim?
Pokręciła głową.
-Nie powiedzieli. Został przyjęty, nie pozwalają wejść nikomu do pokoju, dopóki nie zrobią badań.
Jęknęła, zaciskając mocno oczy i opierając się o ścianę.
-O mój Boże-mruknęłam rozpaczliwie.
-Wiem kochanie-powiedziała uspokajająco.
-Myślisz, że będzie dobrze?-zapytałam z niepokojem w głosie.
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. To znaczy, mam nadzieje, że tak, nie wygląda na to, że został bardzo ranny, ale.... nie mogę nic powiedzieć na pewno. 
Jęknęłam ponownie, zagryzając wargi. To nie wygląda dobrze. Po tym, co wydawało się być kilkoma godzinami bolesnego oczekiwania, drzwi do sali otworzyły się, a profesjonalnie wyglądający mężczyzna wystawił głowę.

- Pani Butler? – zawołał.
Moja ciotka obróciła się natychmiast i spojrzała na lekarza szeroko otwartymi oczami.
Skinął głową, pokazując, aby poszła za nim.
- Może pani teraz tam wejść.
Kiwnęła głową i popatrzyła na mnie, informując, że powinnam pójść z nią.
Zgodziłam się i razem  weszłyśmy do pomieszczenie.
Był to mały, ale jednak ładnie urządzony pokój, wypełniony kilkoma innymi dorosłymi.  Ryan leżał po środku pomieszczenie na szpitalnym łóżku, wciąż nieprzytomny. Kilka ran na jego głowie, zostało opatrzone białymi bandażami,  a wyraz jego twarzy nieco wyrażał zadowolenie.
- Więc – spytała moja ciocia, spoglądając na lekarzy wyczekująco – Czy z nim  będzie wszystko w porządku?
- Sądzę, że tak – zapewnił ją lekarz – Jest trochę potłuczony i wygląda na to, że ma wstrząs mózgu, ale raczej wróci do pełnego stanu zdrowia bez żadnego problemu.
Ciotka odetchnęła z ulgą, zamknęła oczy i ścisnęła moją rękę w podzięce.
Lekarze zaczęli pokazywać jej nabazgrane notatki, wyjaśniające to, co się stało Ryanowi i to, ile czasu zajmie mu odzyskanie przytomności.
W tym samym czasie, ja przeszłam przez pokój do łóżka Ryana. Wzięłam jego rękę w swoją i przygryzłam wargę. Zmierzwiłam moje włosy ręką i spojrzałam na kwadratowe okno, znajdujące się obok jego łózka. Rolety były podwinięte do góry, więc mogłam dostrzec ogromny szpitalny parking. Samochody w każdym kolorze były wszędzie, podobnie jak ludzie, zmierzający każdy w innym kierunku: do szpitala, do samochodów i do tętniącej życiem ulicy. Zauważyłam kilka osób zmierzających w stronę izby przyjęć i od razu poczułam się chora.
Nienawidzę szpitali.
Po chwili, usłyszałam coś przy drzwiach, wiec spojrzałam tam przez ramię.
Pan Butler wbiegł pośpiechem do pokoju, rozglądając się na ostatnim oddechu. Za nim, także wyglądający jakby był w pośpiechu, stał Justin.
Jęknęłam wewnętrznie.
Pan Butler zamienił kilka słów z ciocią i lekarzami, po czym pośpieszył wzdłuż pokoju i popatrzył na swojego syna. Posłał mi uśmiech na powitanie, zanim schylił się i obejrzał bandaże na głowie Ryana.
- Jak długo minie nim się obudzi? – spytał.
Jeden z doktorów wzruszył ramionami.
- Może się obudzić w każdej chwili – posłał mu uspokajający uśmiech – Wszystko będzie w porządku.
Wujek kiwnął głową, zanim obrócił się z powrotem w stronę Ryana.
Po chwili, Justin również pojawił się obok nas przy łóżku, patrząc na swojego przyjaciela z lekkim niedowierzaniem.
Spojrzał w bok i spotkał się z moim wzrokiem, patrzyliśmy na siebie przez moment po czym, oboje uciekliśmy wzrokiem.
Mój wujek popatrzył na nas z dezorientacją, zanim rozejrzał się po pomieszczeniu.
Widząc to, jeden z lekarzy zwrócił się do niego.
- Panie Butler, jeśli pan pozwoli, zabiorę pana i żonę do mojego biura, gdzie wyjaśnię jak długo Ryan będzie musiał tu być.
Wujek kiwnął i spojrzał na Ryana raz jeszcze. Następnie obrócił się i podążał za moją ciotką i grupą lekarzy, zamknęli drzwi i wyszli, pozostawiając mnie i Justina samych z jedną pielęgniarką.
Dwudziestoparoletnia kobieta podeszła do nas, posyłając uspokajający uśmiech
- Dam wam dwóm trochę czasu sam na sam z waszym przyjacielem.  Powinno być z nim wszystko w porządku. Wrócę za kilka minut, aby zrobić kilka testów –powiedziała.
Justin i ja kiwnęliśmy głowami.
Po absurdalnie długiej chwili niezręcznej ciszy, Justin w końcu się odezwał.
- Jestem zdziwiony, że jesteś tutaj.
- Oczywiście, że jestem – ucięłam – Ryan to mój kuzyn, dlaczego do cholery miałoby mnie tu nie być?
Justin wzruszył ramionami.
- Nie wiem – przeniósł swoje spojrzenie na mnie – Po prostu myślałem, że jesteś z Loser Boyem i Litzy.
- Serio Bieber? Serio? – powiedziałam wściekle – To właściwy moment aby zachowywać się jak dupek?
- Ciszej – syknął Justin, wskazując na Ryana.
Skrzywiłam się.
- Przecież on nie obudzi się dlatego, że jestem głośno – powiedziałam, zniżając głos do szeptu.
Justin wywrócił oczami z poirytowaniem.
- Byłam z Gregiem i Natashą, ale kiedy zobaczyłam, że Ryan został zraniony, pobiegłam sprawdzić czy wszystko z nim w porządku i oddaliłam się od nich. Dlaczego cię to obchodzi?
- Nie obchodzi – odpowiedział.
- Swoją drogą, nie ma za co, jeśli chodzi o to, że dokończyłam projekt – odezwałam się po chwili ciszy.
- Co? – syknął Justin, marszcząc brwi.
- Skończyłam nasz szkic, na projekt Reymera. Nie powiedziałeś nawet dziękuję.
- Nie prosiłem cię o skończenie jego – mruknął z irytacją, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Niezależnie od tego, nie podziękowałeś, a ja mam zamiar wciąż dokończyć wszystkie prace.
- W porządku, dzięki – powiedział Justin, nie brzmiąc wdzięcznie w ogóle – Proszę! Powiedziałem. Szczęśliwa?
- Nie bardzo.
- Cóż, to nie jest niespodzianką, ponieważ ty nigdy nie jesteś szczęśliwa – zadrwił ze mnie –Tak jak mówiłem, nigdy nie prosiłem cię o skończenie szkicu. Mogłaś poczekać na mnie, przyszedłby do szkoły przed zajęciami i skończylibyśmy go szybko razem.
- Naprawdę myślisz, że gdybyśmy skończyli go szybko przed zajęciami, gwarantowałoby to nam dobrą ocenę? – skrzyżowałam ramiona – Wiesz, że gdybyśmy nie poszli na to głupie przyjęcie, nie mielibyśmy z tym problemu.
- To nie moja wina, że się upiłaś – burknął.
Patrzałam się na niego i otworzyłam usta.
- Przepraszam? – syknęłam – To ty mnie podpuściłeś, abym to zrobiła.
- Ale wybór wciąż należał do ciebie – odpowiedział – Nie zmusiłem cię do niczego.
Prychnęłam.
- Nie byłam jedyną, która się upiła – mruknęłam – uściślając, też byłeś całkiem nawalony Bieber.
Justin wywrócił oczami.
- Nie aż tak bardzo, jak ty. Uwierz mi.
- Nie aż tak bardzo jak ja? – uniosłam brwi i zapytałam z niedowierzeniem.
Skinął głową, a ja pokiwałam głową lekceważąco.
- Oboje byliśmy nawaleni, Bieber. W przeciwnym razie nie moglibyśmy – zacięłam się i natychmiast uciekłam wzrokiem od Justina. Spojrzałam na podłogę, przygryzając wewnętrzną stronę policzka.
Prawie powiedziałam… cóż… to co zrobiliśmy tamtej nocy.
- Nie moglibyśmy co? – spytał Justin.
- Wiesz co – mruknęłam pod nosem, nie chcąc patrzeć na niego i przestępując z nogi na nogę.
- Powiedz to, Nash. Oboje wiemy o czym mówisz. Oboje wiemy dlaczego wszystko jest tak niezręczne pomiędzy nami – skrzyżował ręce na piersiach i patrzył na mnie wyczekująco.
Potrząsnęłam głową, starając się na niego nie patrzeć.
- Dajesz – kontynuował – Możesz to powiedzieć – przechylił głowę na bok z uśmieszkiem na twarzy – A może się wstydzisz?
- Bardziej brzydzę – ucięłam.
- Nie ważne, Nash – parsknął.
- Zamknij się, Bieber – odpowiedziałam lodowato, szydząc z niego.
Justin pochylił się lekko do przodu, patrząc mi w oczy.
- Możesz mówić i myśleć co chcesz, Nash i możemy dalej pozostać przy naszych piekielnie niezręcznych rozmowach ale to nie zmienia faktu, że obściskiwałaś się ze …
Nagle Ryan poruszył się lekko w szpitalnym łóżku. Na co ja i Justin od razu się zamknęliśmy. Oboje spojrzeliśmy na niego z poczuciem nerwów i wyczekiwania.
- Ry?- powiedziałam cicho i dotknęłam jego ramienia z niepokojem.
Poczułam dużą ulgę, widząc go poruszającego się, ale przyznam, że zarazem byłam zmartwiona. A co jeśli słyszał cokolwiek z tego co ja i Justin mówiliśmy?
Jeśli tak, bylibyśmy zrobieni!
Żaden z nas, nie wyjawnił tego co zrobiliśmy tamtej nocy. A każdy podsłuch mógłby do tego prowadzić. Chociaż gdyby wiedzieli, że oboje byliśmy piani i żadne z nas się w to nie angażowało.
- Ryan – potrząsnęłam jego ramieniem.
Jego oczy zatrzepotały i przez chwilę wpatrywały się w sufit, po czym obrócił się i spojrzał na mnie. Posłał mi mały uśmiech.
- Hej Mandy.
- Hej Ryan – uśmiechnęłam się.
Powoli przeniósł wzrok na Justina.
- Co tam, Bieber? – zachrypiał.
- Hej stary – odpowiedział Justin zadziwiająco spokojnym tonem – Jak się czujesz?
Ryan wzruszył ramionami.
- Gównianie – odpowiedział szczerze, śmiejąc się – Ale nieważne -  rozejrzał się po pokoju i zmarszczył brwi w lekkim zmieszaniu – Więc skończyłem w szpitalu?
Justin i ja kiwnęliśmy głowami.
- Masz wstrząs mózgu – wyjaśniłam.
Ryan zaśmiał się.
- Tamten koleś musiał mnie nieźle skopać.
- Co się do cholery wtedy stało? – spytałam.
Wzruszył ramionami, chichocząc.
- Nie wiem w sumie – uznał – Po prostu się kłóciliśmy.
Posłałam mu groźne spojrzenie, to było oczywiste, że mu nie wierzyłam.
Widząc to, zaśmiał się ponownie.
- To skomplikowane, Mands. Wyjaśnię, gdy poczuję się lepiej niż jak gówno.
Odetchnęłam i kiwnęłam głową.
- Dobra.
Zapadła cisza podczas gdy Ryan jęknął, próbując usiąść. Justin i ja obserwowaliśmy go w milczeniu, nie chcąc patrzeć na siebie.
Ryan chrząknął lekko, zmarszczył brwi i patrzył na nas obojga lekko zmieszany.
- Dziwne, że wasza dwójka może być tutaj razem – powiedział po chwili.
Justin i ja zamknęliśmy oczy, a powietrze wypełniło niezręczne napięcie. Oboje odchrząknęliśmy , patrząc na Ryana.
- Cóż… To nie tak, że jesteśmy tu razem czy coś w tym stylu.
- Tak wyszło, że jesteśmy tutaj… razem – stwierdził Justin niepewnie. Zmarszczył brwi i zdał sobie sprawę jak głupio brzmiało jego zdanie.
- Przyszliśmy osobno – wytłumaczyłam prędko.
Justin i ja zaczęliśmy oboje mówić w tej samej chwili, po czym oboje się zamknęliśmy, patrząc na siebie z zażenowaniem.
- Przyszedłem z twoim tatą,  a ona była tu z twoją mamą i… - zaczął Justin.
- I tak po prostu wyszło, że jesteśmy tu razem – skończyłam za niego – Twoi rodzice są w innym pomieszczeniu – dodałam szybko.
Ryan tylko kiwnął głową, posyłając nam spojrzenie typu „dlaczego się tak dziwnie zachowujecie” .
Nagle  krzyknął z bólu, przebijając ewidentnie swoją ranę na czaszce. Złapał się za skronie i zacisnął zęby, zamykając mocno oczy.
- Pójdę po doktora – ja i Justin powiedzieliśmy zgodnie w tym samym czasie.
Spojrzeliśmy na siebie, a ja poczułam, że oblewa mnie lekki rumieniec.
- Możesz to zrobić – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Nie, ty – zaprotestowaliśmy, znów w tym samym czasie.
Rozchyliłam moje usta, patrząc na Justina dokładnie tak jak on patrzył na mnie: niezgrabnie i lękliwie. Nie mogłam nic zrobić, ale mój wzrok powędrował na jego wargi, które były rozchylone tak samo jak moje. Natychmiast przypomniała mi się noc sprzed tygodnia i niesamowity sposób w jaki te usta działały na mnie.
Przestań, Mandy!                    
To dupek.
A tobie NIE podobało się obściskiwanie z nim.
Jakkolwiek.
W ogóle.
Nawet nie trochę.
Potrząsnęłam głową, aby usunąć z niej te wszystkie myśli i spojrzałam na Ryana.
- Zaraz wrócę.
Nie czekając na jego czy Justina odpowiedź, obróciłam się i wyszłam pośpiesznie z pokoju, szukając mojej cioci, wujka czy któregoś z lekarzy. Kilka osób na zewnątrz patrzało na mnie i pytało „Jak czuje się Ryan” ale postanowiłam zignorować to i pobiec w dół holu.
Jedyne czego chciałam, to jak najszybciej wydostać się z tego szpitala.
Udało mi się znaleźć ciotkę, wujka i lekarzy w ciągu kilku chwil i po 10 minutach, wróciłam do pokoju Ryana. Stanęłam w rogu i obserwowałam jak doktorzy zadają mu różne pytania, typu „Jak się czuje?” . Ciotka z wujkiem patrzeli na syna z niepokojem ponad barkami lekarzy.
Po chwili, jedna z pielęgniarek rozejrzała się po pokoju i zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła mnie i Justina.
- Przepraszam, ale w tej chwili tylko jeden gość może pozostać w pomieszczeniu. Nie może zrobić się zbyt tłoczno.
Zmarszczyłam brwi na to, jak absurdalnie to brzmiało.
Przecież z Ryanem jest wszystko w porządku, dlaczego musi mieć limit gości?
Justin i ja patrzeliśmy to on na mnie, to ja na niego, posyłając sobie spojrzenia mówiące „lepiej będzie, jeśli ty zostaniesz, nie ja”
- Pani czy pan? – spytała pielęgniarka po chwili.
Gdy żadne z nas nie odpowiedziało, dodała:
- Jeśli żadne z was nie wyjdzie, będę zmuszona poprosić was obu o opuszczenie pomieszczenie.
Popatrzyłam na Justina, nim w końcu odetchnęłam z irytacją, oderwałam wzrok od niego i wlepiłam go w pielęgniarkę.
- Dobrze – mruknęłam – ja pójdę. Spojrzałam na Justina -  W ten sposób gwiazda może dostać to czego chce, jak zwykle.
Przewróciłam oczami i przełożyłam torebkę na ramieniu, odwracając się  aby wyjść .
- Dziękuję – powiedziałam to pielęgniarki. (choć przyznam, nie miałam tego na myśli)
Kiwnęła głową, posyłając mi mały uśmiech zrozumienia.
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami.
Suko, proszę. Dopiero co wyrzuciłaś mnie z sali, gdzie mój pobity kuzyn leży z wstrząsem mózgu. Nie próbuj udawać, że mnie rozumiesz.
- Cześć Ryan. Zobaczymy się, kiedy będziesz móc – powiedziałam, zatrzymując się przy drzwiach.
Ryan podniósł głowę, aby na mnie spojrzeć, marszcząc brwi pytająco. Kiwnął głową.
- Okay. Dzięki za przyjście, Mandy.
- Żaden problem. Zdrowiej – uśmiechnęłam się.
Jego rodzice odwrócili się i również podziękowali mi, jego mama rzuciła mi buziaka, zapraszając  na rodzinny obiad w przyszłym tygodniu a ja skinęłam głową.
Kiedy już się pożegnałam (ze wszystkimi, oprócz Justina, którego oczywiście ignoruję), opuściłam pokój. Skierowałam się w dół korytarza i wyciągnęłam mój telefon, sprawdzając czy nie mam żadnych nowych wiadomości.
I rzeczywiście miałam nowe wiadomości, siedem. I wszystkie były od Grega, chcącego wiedzieć gdzie jestem i czy wszystko jest w porządku. Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczona.
I choć doceniam, to że myśli o mnie i się martwi, byłam zła… Nie potrzebuję bycia niańczona przez niego cały czas.
To powinno być całkiem oczywiste, gdzie teraz jestem.
Wywróciłam oczami, niezależnie od tego, że otworzyłam nową wiadomość.
Szłam do windy i zdecydowałam, że mu odpiszę, ale zostałam zatrzymana poprzez kroki i chrapliwy głos wołający za mną.
- Nash! Hey NASH! Zaczekaj!
Obróciłam się poirytowana, krzyżując ramiona i marszcząc brwi.
- Co? – spytałam, patrząc na Justina.
Justin zatrzymał się, ciężko oddychając i spojrzał na mnie.
Zarzucił włosami i oblizał wargi.
- Spójrz – zaczął po chwili – Nie rozmawialiśmy kiedy spotkamy się następnym razem, aby popracować nad naszym projektem, bo wiem, że powiedział dziś w klasie, że następna część projektu ma być gotowa za 2 tygodnie.
- Okej? – potrząsnęłam moją głową.
- Możemy po prostu ustalić to teraz, aby nie rozmawiać ze sobą później w szkole – jego głos ociekał oczywistą irytacją.
Wzięłam głęboki oddech.
- Dobrze – odpowiedziałam, krzyżując ramiona i patrząc na niego – Kiedy chcesz się spotkać?
- Nie wiem -  Justin wzruszył ramionami.
- Co ty na to – zaczęłam – Wyjeżdżasz gdzieś poza miasto w ciągu kilku następnych tygodni?  Kiedykolwiek, przed następnym terminem projektu?
- Tak – odpowiedział natychmiast – Wracam do Stanów w przyszłym tygodniu.
Wzięłam głęboki wdech ponownie, starając się zachować spokój.
Nie wiem czy rozumiał jak absurdalnie wkurzające było dla mnie, mieć popową gwiazdę za partnera do projektu.
- W porządku – stwierdziłam – Musimy popracować nad tym przed twoim wyjazdem.
Przytaknął.
- Co robisz dziś wieczorem? – spytałam.
- Dziś wieczorem? – spytał, marszcząc brwi.
Kiwnęłam głową.
- Później, tak?
Kiwnęłam ponownie.
- Nic – wzruszył ramionami.
- Chcesz popracować nad tym?
Naprawdę nie chciałam być w pobliżu niego,  szczególnie po tej całej szeptem-mówionej kłótni w szpitalnym pokoju, ale wyjeżdżał z miasta ponownie, a ja chciałam być pewna, że zrobimy kolejny krok w projekcie i nie chciałam utknąć z całą pracą, znów sama.
- Okay, nieważne – odpowiedział wyraźnie chętny do pracy tak samo jak ja.
- Przyjdź o 9 lub coś w tym stylu – mruknął.
- Dobrze. Do zobaczenia więc – westchnęłam.
- Na razie – powiedział Justin.
Nie mówiąc nic więcej, obróciłam się i pobiegłam do windy i kliknęłam przycisk „na dół” z większą siłą, niż było to konieczne.
Naprawdę chciałam się stamtąd w końcu wydostać.
***
Justin’s POV
- Mamo? Wróciłem – zawołałem, zamykając frontowe drzwi od domu.
- Cześć  kochanie – głos mojej mamy dobiegł z kuchni.
Zapach pieczonego kurczaka unosił się w powietrzu, a ja uśmiechnąłem się szczerze.
Nagle poczułem się o wiele głodniejszy niż wcześniej.
Wszedłem od kuchni i rzuciłem kluczyki od samochodu na stół.
- Jak tam Ryan? – spytała moja mama trochę speszona.
- Dobrze – odpowiedziałem – Chaz jest z nim teraz, musieliśmy się ulotnić, ponieważ w jego pokoju nie może być więcej niż jedna osoba, która nie jest rodziną. Pieprzona bzdura.
- Język, Justin – powiedziała Pattie ostrzegawczo.
- Przepraszam.
Wtedy zauważyłem, że ktoś jeszcze był w pokoju. Frank Morris, mężczyzna średniego wieku, z krótko przyciętymi brązowymi włosami i ciemną cerą, siedział na barowym krześle przy wyspie i obserwował jak Pattie miesza makaron w garnku.
Natychmiast złączyłem moje wargi i ścisnąłem pieści.
Kurewsko nienawidzę Franka.
Nie mogę go znieść, dosłownie. Jest najgorszym facetem, z jakim moja mama randkowała, kiedykolwiek.
A randkowała z wieloma mężczyznami.
Większość z nich robiła to dla pieniędzy i korzyści, jakie daje posiadanie mnie jako dziecka. Frank był za to zdecydowanie pazerny.
Jedynie ją wykorzystywał.
Gdyby potrafiła to dostrzec.
Frank spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
- Cześć Justin – powiedział – Dobrze cię widzieć.
Prychnąłem.
Przestań udawać ty baranie. Oboje wiemy, że jesteś jedynie głupim draniem, który nie zasługuje na tak wspaniałą i piękną kobietę, jaką jest moja mama. I oboje wiemy to, że się nienawidzimy. Przestań udawać, że mnie lubisz.
- Cześć Frank – mruknąłem przez zęby.
Jeśli tylko wrząca woda w garnku, którą gotowała moja mama, była na większym ognia, napięcie byłoby tak duże, że moglibyśmy się pozabijać.
- Nie wiedziałem, że zapraszamy kogoś na obiad, mamo – stwierdziłem, posyłając Pattie zirytowane spojrzenie.
Pattie spojrzała poprzez ramię na mnie.
- Frank nie jest kimś, Justin, jest moim chłopakiem. Może jeść z nami obiad kiedy chce.
Powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
- Jeść obiad – yeah… bardziej chyba podlizywać się do ciebie, aby później móc zrobić o wiele więcej w twojej sypialni.
Ew. Właśnie to sobie wyobraziłem. Okropny i niepokojący obraz.
Zajmie mi kilka dni aby się z niego wyleczyć.
Wstrząsnąłem głową i spojrzałem na moją mamę.
- Istotnie przyszedł, aby dowiedzieć się co z Ryanem – kontynuowała Pattie, mieszając makaron drewnianą łyżką – Dzięki Bogu, że z nim wszystko w porządku. Okropnie się martwiłam.
- Yeah. Frank jest taki kochany. Słyszał o tym, co przydarzyło się Ryanowi i natychmiast tu przyjechał – powiedziała Pattie, posyłając Frankowi uśmiech zachwytu.
Miałem ochotę zwymiotować wszystko to, co znajdowało się w moim żołądku.
- Chciał się upewnić, czy z Ryanem wszystko w porządku a także, czy z tobą wszystko w porządku – posłała mi znaczące spojrzenie.
Zmarszczyłem brwi.
- Chciał się upewnić czy ze mną wszystko w porządku? – powtórzyłem, ponieważ uważałem to na niewiarygodne.
- Mhm – powiedziała Pattie.
- To prawda – dodał Frank, uśmiechając się do mnie.
Jego uśmiech był sztuczny jak cholera. Jeszcze bardziej sztuczny niż cholerna Barbie.
- Cóż mogę powiedzieć? – złapał się za ręce – Martwię się o ciebie.
Pattie spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć „Widzisz? A nie mówiłam?”
- Yeah, ale mówiąc, że martwi się o mnie, mamo, czy on nie ma na myśli mojej sławy i pieniędzy? – uściśliłem.
- Justin – syknęła Pattie, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Co? – od syknąłem – Po prostu mówię, jaka jest prawda.
- Justin, nie jestem tu dla sławy czy twoich pieniędzy. Obchodzisz mnie ty – powiedział Frank.
- Gówno prawda – mruknąłem pod nosem.
- Justin – powiedziała Pattie ostrzegawczo, patrząc na mnie srogo.
Potrząsnąłem głową, przenosząc spojrzenie z niej.
- Siadaj Justin – westchnęła – Obiad jest gotowy.
Przyznam, było mi głupio, że ją zdenerwowałem, ale nie mogłem wytrzymać z tym frajerami, z którymi się spotykała.
A Frank był definitywnie najgorszy z nich.
Niechętnie usiadłem przy stole naprzeciwko Franka i skrzyżowałem ramiona, czekając, aż moja mama poda jedzenie.
Zjadłem obiad w ciszy słuchając jak Frank i Pattie prowadzą cichą rozmowę. Spojrzałem na zegarek, zauważając, że jest około 8.
W końcu, po czasie, który był dla mnie wiekami, skończyliśmy jeść, a ja pomogłem mojej mamie posprzątać.
- Dobra skarbie. Muszę pobiec szybko do sklepu po coś – oznajmiła Pattie, kładąc dłoń na moim ramieniu i po chwili, patrząc na Franka – Chcesz pójść ze mną, skarbie?
Parsknąłem.
Naprawdę nazwała go skarbem?
Zastrzelcie mnie.
- Um. Rzeczywiście, myślałem o tym aby zostać i spędzić trochę czasu z Justinem – powiedział Frank, uśmiechając się do Pattie.
Um, słucham?
- Oh okej – odpowiedziała – Brzmi świetnie. Myślę, że już pójdę i zostawię was dwóch samych.
Frank skinął głową.
Posłałem mamie alarmujące spojrzenie.
Czy do kurwy robiła sobie ze mnie żarty?
- Bądź miły – powiedziała delikatnie, a ja wywróciłem oczami.
- Nie zostanę długo – oznajmił Frank – Chcę po prostu spędzić trochę czasu z moim małym kumplem – objął mnie ramieniem i poklepał.
Automatycznie zabrałem jego ramię.
- Więc, raczej nie będzie mnie tu gdy wrócisz – kontynuował, patrząc na Pattie.
Kiwnęła głową.
- Okej kochanie – pochyliła się i pocałowała go.
Zmarszczyłem nos z niesmakiem, biorąc łyk wody, aby nie widzieć tego.
- Do zobaczenia później – powiedziała Pattie. Uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w policzek – Kocham cię, skarbie – dodała.
- Ja też.
Zabrała swoją torebkę i klucze z komody, zapewniając, że nie będzie dłużej niż godzinę. Obróciła się i posłała całusa mi i Frankowi.
- Pa – zawołała.
- Pa – odpowiedzieliśmy chórem.
Pomachała do nas, po czym wyszła z kuchni.
Nastąpiła chwila ciszy, nim udało się usłyszeć zamykające frontowe drzwi i przekręcający kluczyk w zamku.
Siedzieliśmy chwile, po czym Frank obrócił się do mnie w fotelu.
Jego fałszywy uśmiech nagle zniknął.
Czując jego spojrzenie na sobie, postanowiłem również na niego spojrzeć.
- W porządku, kolego – powiedział Frank, wszystkie ślady jego uprzejmości zniknęły natychmiast.  Zmrużył oczy na mnie groźnie – Musimy pogadać.


***
 
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!!
jutro poprawię wszystkie błędy.

tutaj nowa(stara) tłumaczka, możecie mnie znać z poprzedniego tłumaczenia tego opowiadania.
rozdział miał być w poniedziałek, niestety nie miałam czasu dodać za co naprawdę przepraszam.

@jilerotic

niedziela, 2 marca 2014

Chapter Nine: Awkward Moments


Justin Bieber


Życie jest cholernie skomplikowane.

To jest  niezrównoważony fakt, którego nauczyłem się przez wszystkie doświadczenia, które doświadczyłem przez  rok i 6 miesięcy.

A miałem ich kurwa mnóstwo.

Minęło kilka dni od tej cały sprawy z Mandy Nash, która miała miejsce w Toronto na imprezie Drake'a.

I... zatrzyma to wszystko w pamięci jako krótki i słodkie... nadal jestem zdezorientowany jak diabli.

Nie rozumiem tego. Nie mogę przestać myśleć o tym co się wydarzyło.

To nie jest tak,  że nie byłem w związku z  żadną dziewczyną wcześniej. W rzeczywistości. Byłem z dziewczynami cały czas, nie ważne czy był gorącymi fankami czy dziewczynami z mojej szkoły ( I tak.... kilka razy byłem pijany kiedy się z nimi obściskiwałem)

Ale myślę, że fakt, że była to Mandy Nash. Przerażało mnie.

Ja nienawidzę jej, a ona nienawidzi mnie.

To jest proste.

Znaliśmy się przez całe życie, ale nigdy naprawdę jej  nie znałem, dopóki nie wróciłem do Stratford w tym roku na ostatni rok szkoły. Ona i jej sztywna przyjaciółka zawsze pokazywały niechęć w stosunku do mnie i moich znajomych z ( z wyjątkiem Ryana, który jest kuzynem Mandy.), więc ja również pokazywałem jej niechęć.

Nie wiem nawet, dlaczego nie mogę przestać myśleć o  tej nocy, ale w ciągu ostatnich czterech dni. Było to praktycznie wszystko o czym mogłem myśleć.

Ciągle trudno było mi się skupić uwagę na cokolwiek kiedy byłem w studiu w Atlancie i pracowałem nad nowym materiałem, albo gdy byłem w stacjach radiowych udzielając wywiadów i to było śmiesznie denerwujące.

To znaczy, żadna dziewczyna nigdy nie była żadną wielką sprawą

I... Nadal nie jest.

Byliśmy na imprezie. Byliśmy pijani. Robiąc to.

I koniec historii.

Nie zrozumcie mnie źle ona jest gorąca jak diabli. Jej twarz jest śmiesznie wspaniała, a jej ciało jest zabójcze i jeśli nie była by taką snobistyczną suką. Zdecydowanie bym to wykorzystał.

Ale fakt, że my się nienawidzimy. Jesteśmy każdego rodzaju sprzecznością.

Będąc  szczerym. Myślę, że ona była bardziej pijana niż ja. Nie zdziwiłbym się gdyby ona piła już wcześnie, ale jestem prawi pewien że wychodzę na imprezy dużo częściej niż ona.

Plus... Ona jest malutka a ja jestem facetem, więc poradzę sobie z większą ilością alkoholu niż ona.

Niezależnie od tego. Byłem dość pijany wystarczająco, żeby zacząć z nią całować  i ewentualnie zrobić z nią coś innego.

Pamiętam jak Kenny przeszedł do mnie po 20 minutach po tym jak ona i ja powstrzymaliśmy nasze pożądanie. Powiedział nam, że musimy się udać do samochodu i wrócić do domu, bo było po północy, a my musimy być z powrotem w domu przed pierwszą

Albo co najmniej przed powrotem mamy do domu z jej randki na której była.

Byłem wkurzony. Moja kochana matka była na spotkaniu z największym pieprzonym, dupkiem na świeci, który nazywał się Frank- albo jak ja go nazywam Dickwad* - i ona o tym nie mam najmniejszego pojęcia. Ona myśli, że on jest jakimś wspaniałym mężczyzną.  Podczas gdy w rzeczywistości. On tylko stara się ją wykorzystać i zabrać wszystkie pieniądze, które zarobiłem. Można to stwierdzić  przez  to  w jaki sposób sposób  i mnie traktuje. Traktuje  mnie jako bezwartościowego i nieistotnego gnojka, kiedy mojej mamy nie ma w pobliżu, a kiedy ona jest on odgrywaj jakąś fałszywą szopkę.


To jest, kurwa śmieszne.

Czekam tylko, aż pojawi następny kretyn i ona go zostawi. Nie lubiłem za bardzo mężczyzn z którymi się spotykała, ponieważ nie byli oni wystarczająco dobrzy dla niej, ale Frank jest praktycznie niczym.

Tak czy inaczej.

Po tym jak Kenny przeszedł do mnie i powiedział, że musimy już iść. Pijany pociągnąłem Mandy do samochodu ze mną, ale nic nie pamiętam z czterdziestopięciominutowej drogi.

Pamiętam za to  wszystko co  wydarzyło sie kiedy wróciliśmy do mojego domu. Zaniosłem Mandy do mojego pokoju.

Oboje byliśmy bardzo wyczerpani, ale wiedziałem, że ona była w gorszym stanie niż ja, więc z jakiegoś powodu położyłem ją w moim łóżku.

Naprawdę nie wiem co wydarzyło się potem.

Pamiętam, że byłem wstawiony i spałem na podłodze z piekielnym kacem,  aż nie zabrzmiał głośno jej telefon.

To znaczy muszę przyznać, że na pewno cieszyłem się tym co z nią zrobiłem.

Naprawdę to kochałem.

Ale nie było mowy, żebym powiedział to kiedyś na głos.

Westchnąłem z  frustracją i irytację opierając głowę o szybę samolotu. Cały czas powtarzałem cykl wydarzeń sobotniej/ niedzielnej nocy, to wszystko dręczyło mnie przez cały tydzień

-"Wszystko okej JB?"- Zapytał się się z niepokojem Kenny z fotela obok.

Podniosłem moją głowę, która oparta była o okno i spojrzałam na niego. 
Mój menadżer Scooter Braun właśnie wyjrzał za Kennego i posłał mi pytające spojrzenie.

-" Wszystko w porządku"- Stwierdziłem ( dodam, że brzmiało to dość przekonująco) wzruszając niedbale.

Kurwa
nic nie było w porządku.

Ta cała sprawa z Mandy Nash doprowadzała mnie do szału. Szczerze mówiąc nie miałem nawet pojęcia dlaczego?

To znacz.. To nie było nic wielkiego biorąc pod uwagę, że się oboje nienawidzimy i  przez to wydaje się to niezręczne, ale nie myślę żeby mogło być cokolwiek na rzeczy. Nie mogłem przestać o tym myśleć od czterech cholernych dni kiedy byłem w Stanach starając się skupić na mojej karierze.

Scooter i Kenny wymienili się spojrzeniami.

-"Jesteś pewny?"- Zapytał się Scooter.

Pokiwałem powoli głową -"Tak.."- Przerwałem -"Dlaczego?"-

Scooter i Kenny ponownie wymienili się spojrzeniami.

Scooter odchrząknął -" No nie wiem. Człowieku wyglądasz... jakbyś był gdzieś indziej przez ostatni tydzień"-

Przewróciłem oczami po czym odwróciłem głowę i oparłem ponownie głowę o szybę.

-"Czuję się dobrze"- Stwierdziłem spokojnie.

Wyciągnąłem mojego iPhone i założyłem moje słuchawki od Lil Wayne'a i zdecydowałem się ich ignorować, bo oni niewątpliwe zaczęli cichą rozmowę o mnie za moim plecami.

Byliśmy w drodze powrotnej do Stratford i biorąc pod uwagę, że była godzina ósma niebo za oknem było ciemne. Mogłem zobaczyć pajęczynę z świecący świateł przez chmury z odległych miast, które mijaliśmy pod nami.

Mieliśmy wylądować w Toronto co najmniej o jedenastej, a potem czekała nas prawie godzina jazdy do Stratford. Mamy Czwartek  w nocy. Co niestety oznaczało że jutru mam szkołę.

Zabij mnie teraz.

Muszę przyznać. Naprawdę mnie to przerażało.

I nie przez to że będę umierał jutro ze zmęczenia. Jestem już do tego przyzwyczajony do bycia zmęczonym codziennie z powodu mojego śmiesznego harmonogramu.

Boję się pójść jutro do szkoły,  ponieważ to oznacza, że będę musiał się znowu zobaczyć z Mandy.

I choć wiem, że mogę udawać ,że ta cała sytuacja nie miała miejsca i nie wypłynęła na mnie w ogóle. To nie znaczy, że to nie będę czuł się niezręczne.

Przykład ? To co wydarzyło się w moim domu kiedy się obudziliśmy i ona przygotowywała się do wyjścia.

Tak prawdę mówiąc to był bardzo niezręczne i jeszcze powiedzenie o tym, że Kim Kardashian jest dość atrakcyjna.

Wciąż nie skończyliśmy naszego cholernego szkicu po naszym nie zwykle dziwnym niedzielnym pożegnaniu.

Co oznacza, że my nie skończymy tego na jutro przez lekcją Reymer'a  i Mandy będzie na mnie bardziej wkurzona niż zawsze kiedy ze mną rozmawia( albo jestem w tej samej okolicy )

Tak, nie mogę się doczekać jutra i nie mogę się doczekać matematyki

Nienawidzę matematyki ze wzajemnością





 ***********



Patrzałem się na moją szafkę, myśląc o tym jak bardzo potrzebny jest mi teraz jakiś napój energetyzujący.

Nasz postój nocny opóźnił się o trzy godziny, a ja kurwa wróciłem do Stratford o drugiej w nocy.

Potem, nie mogłem nawet zasnąć, ponieważ stresowałem się tym gównem.

Więc zasypiam tutaj teraz na stojąco.

To były dni kiedy żałowałem mojej decyzji, żeby wrócić i skończyć szkołę jak normalny dzieciak.

Miałem wsiąść jedną z książek z mojej szafki kiedy poczułem czyjeś ramie obejmujące mnie wokół talii i usłyszałem cichy szept w moim uchu.

-" Witaj skarbie. Tęskniłam za tobą"-  Poczułem usta na swoje szyi tuż pod moim uchem.

Uśmiechnąłem się i odwróciłem patrząc się na moją dziewczynę Aubrey Woods. Pochyliłem się całując ją w usta.

-"Hej"- Powiedziałem  ochrypłym głosem.

Była ona dziś ubrana w jej cheerleaderską sukienkę ( która dodam, że była seksowna i także niezwykle obcisła) a na jej twarzy pojawił się uśmieszek.

-"Jak było w LA?"- Zapytała się mnie kładąc rękę na moim ramieniu.

-" Byłem w Atlancie."- Poprawiłem ją i byłem tym trochę poirytowany.

Ponieważ ona nigdy nie pamiętała gdzie jechałem czy nawet po co tam jechałem.

Problem był taki, że ona nigdy kurwa mnie nie słuchała.

Nie wiem nawet, dlaczego byliśmy nazywani chłopakiem-dziewczyną.

My nie chodziliśmy na randki nawet naprawdę nie rozmawialiśmy.

To wszystko z nią to była tylko gra i sex.

Próbowałem z nią rozmawiać, ale zawsze kiedy próbowałem to zrobić ona mnie nie słuchała i znudzona uwodziła mnie i to wystarczyła, żeby nie musiała się już dłużej wysilać i udawać, że mnie słuch.

Bez względu na to. Ona była gorąca, tak myślę

Wiem, że ona pieprzyła się z innymi chłopakami przez cały czas tak jak ja pieprzyłem inne dziewczyny.

Tacy już byliśmy.

W pewnym sensie byliśmy tylko przyjaciółmi od seksu. To co było między nami nie było żadnym związkiem.

Jedna  różnica między nią a innymi dziewczynami jest taka, że to co robiłem z nią trwało dłużej. Inne dziewczyny to tylko jednorazowa sprawa.

Nagle patrząc się w dół na Aubrey  i przypomniało mi się ( Po raz milionowy raz w ciągu dwudziestu czterech godzin), o tym co zaszło między mną a Mandy w Sobotę.

I natychmiast poczułem lekki niepokój.

Aubrey ( ani żaden z moich przyjaciół) zdecydowanie pogardzają Mandy,

Faktycznie myślę, że Aubery Nielubi jej bardziej niż ja.

Ona zawsze jej dogaduje
Aubrey była kompletną suką i  prawdopodobnie chciałaby zniszczyć Mandy gdyby dowiedziała się co z nią rozbiłem.

Wicie co ? Nie zależało mi na tym jakoś.

Nie dbałem o Mandy w ogóle.

Ale Aubrey mogłaby się na mnie wkurzona.

Aubrey złączyła nasze ręce i zaczęła bawić się moim palcami kiedy na jej twarzy pojawił się uśmiech.

-"Więc co powiesz, żeby zamiast iść na dzisiejszy angielski pójść gdzieś indziej ? Do... Jakiegoś miejsca?""-  Spojrzała na mnie jej uwodzicielskim  wzrokiem.

-" Mamy dzisiaj przedstawić naszą pracę nad projektem"- Mruknąłem.

-" No i?"- Zapytała się cicho. Pochylając się do mojego ucha i szepcząc: " Myślę teraz o wielu rzeczach, które możemy zrobić i to byłoby o wiele więcej niż.... satysfakcjonujące."- Odsunęła się ode mnie i mrugnęła do mnie.

Uśmiechnęłam się.

Nagle ujrzałem znajomy kasztanowe włosy za ramieniem Aubrey i poczułem dziwne uczucie w moim żołądku.

Mandy stała przy swojej szafce na końcu korytarza i trzymała w swojej ręce książki i śmiejąc się z czegoś.

Jej twarz miała naturalny blask, a ona wyglądała na naprawdę szczęśliwą.

Spojrzałem na jej lewą stronę gdzie stała jej najlepsza przyjaciółka Natasha i to dziwne nowe dziecko z którym chodziła na randki

Jak on się nazywał ?

Boże. Nigdy nie zapamiętam.

Będziemy utrzymać, że nazywa się Loser Boy**. Tak właśnie nazwałem go przy Nash, właściwie tylko dlatego, żeby się z nią podrażnić.

Aubrey opowiadała mi o czymś co zrobiła z Elise i Christian kiedy byłem w Atlancie, ale nie słuchałem jej wybrałem obserwowanie Mandy.

Najwyraźniej Loser Boy był tym, który powiedział coś śmiesznego, bo uśmiechała się do niego i odpowiadała mu na coś.

Powstrzymałem się, aby posłać groźne im spojrzenie. 
Byli oni parą, która zadawała mi pytanie społeczeństwa i nierealnej starodawnej natury, którą zmierzali.

Nie mogłem im pomóc, ale czułem się zadowolony z siebie.

Przez cały tydzień kiedy myślałem o tym co robiliśmy zapomniałem, że ona miała chłopaka

Oh. Człowieku.

Sadzę, że ona nie powiedziała Loser Boy o tym co zrobiła biorąc pod uwagę, że stał on  teraz po drugiej stronie korytarza i zachował się zupełnie normalnie w stosunku do niej,  czułem lekkie poczucie dumy i spełnienia.

Oczywiście. Wiedziałem, że Loser Boy ( cholera. Nie znałem jego pieprzonego imienia), nie lubiłem go. On się dziwnie ubierał.
-"Justin''- Zawołała mnie Aubrey.

Odwróciłem na nią wzrok. Jej ręce były owinięte wokół mojej talii.

-"Czy ty słuchałeś co ja mówiłam?"- Zapytała się.

Nie mogłem się oprzeć, żeby przewrócić oczami.

Suka. Teraz wiesz jak to jest, jak mnie nie słuchasz ?

Ona potrafi być czasami cholernie irytująca.

-"Tak oczywiście, że się słuchałem."- Skłamałem.-" Jestem tylko rozproszony tym jak seksownie dziś wyglądasz."- Posłałem jej mój 'firmowy' uśmiech i mrugnąłem do niej ( To było to co normalnie wystarczyło, żeby każda dziewczyna mogła się natychmiast na mnie rzucić.)

Wyglądała na zadowoloną kiedy usłyszała moją odpowiedź, ponieważ na jej twarzy pojawił się uśmiech. -" No cóż naprawę myślę, że powinniśmy zerwać się z angielskiego."- Przysunęła się do mnie bliżej. -" Nie widziałam cię tydzień."-

Nie miałem okazji jej odpowiedzieć, bo przerwało mi przybycie mojego najlepszego przyjaciela Chaz'a Somers'a.

-"Dlaczego wasz dwójka nie uda się do jakiegoś pokoju? Myślę, że cała szkoła zgodzi się ze mną gdy powiem, że raczej wolę nie patrzeć się jak wasza dwójka pieprzy się publicznie." Powiedział uśmiechając się do mnie.

-"Zamknij się"- Powiedziałem uderzając go w ramie.

On zaśmiał się głośno i zaczął bawić się pokrętłem od jego szafki ( Która była obok mojej) następnie zaczął wpisywać kod.

-"Dobrze cię widzieć Bieber"- Powiedział otwierając drzwiczki jego szafki rzucił swój plecak do przodu i wrzucił do niego kilka książek. Kiedy skończył spojrzał na mnie z uśmiechem. -"Jak było w Atlancie?"-

-"W porządku"- Odpowiedziałem.

-"Nie spotkałeś żadnych szalonych fanek."- Zapytał posyłając mi wielki uśmiech.

'Spotkanie Szalonych fanek' było naszym kodem chodziło o ' Robienie czegoś z przypadkowymi gorącymi fankami'.

-"Nie, nie bardzo."- Odpowiedziałem kręcąc głową.

Chaz spojrzał na mnie i powiedział po prostu: -"To do bani"-

Przewróciłem oczami.

Naprawdę nie dbałem o to.

Byłem zbyt zajęty myśleniem o tym głupim wydarzeni z Nash. Cała sytuacja martwiła mnie i nie mogłem nic robić z fanami.

W tym momencie Aubrey rozproszyła się przez przybycie jej dwóch najlepszych ( i denerwujących-jak-chuj) Przyjaciółek Elise i  Christiany. Pisnęły głośno i w trzy zaczęły nie przyjemnie głośno chichotać.

Przebywający z Elise i Christina Rayan, uśmiechnął się  na widok mnie i Chaza i skinął głową.

-" Cześć chłopaki"- Powiedział uderzając w ręce ze mną na powitanie.

-"Co jest Butler?"-

-"Jak wycieczka"- Zapytał się mnie.

"Tak. Było w porządku."- Opowiedziałem

Czułem ramiona obejmujące mnie wokół mojej talii i spojrzałem w dół aby zobaczyć Aubrey machającą i uśmiechająca się do Ryana. Elise i Christian były po drugiej stronie.

Uśmiechnęłam się do niej  w prawo, a ona ponownie mnie pocałowała.

-"Naprawdę idzie się pieprzyć do jakiegoś pokoju"- Powiedział Chaz marszcząc nos obrzydzeniem.

Ja celowe wepchnąłem mój język do ust Aubrey aby pogłębić nasz pocałunek i zdenerwować Chaza.

Aubrey jęknął lekko i przeniósł jej ręce z mojej talii do mojej szyi, chwytając ją i odwracając głowę, żeby mogła wcisnąć sobie język wewnątrz jej ust.

Chaz tylko się skrzywił.

Kiedy skończyliśmy Aubrey i ja uśmiechnęliśmy się do Chaza który na mnie machnął.

Prysnąłem śmiechem jak moi przyjaciele zaczęli jakąś bezmyślną rozmowę. Ja tym czasie rozejrzałem się po zatłoczonym korytarzu i moje oczy zwróciły ponownie uwagę na miejsce gdzie wciąż stała Mady z Litzy i Loser Boy

Chociaż zamiast śmiać się z czegoś co powiedział Loser Boy złapałem ją patrzącą na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Kiedy zobaczyła, że na nią patrzę natychmiast oderwała ode mnie wzrok i zobaczyłem, że zaczyna się rumienić.

Czyżby wdziała co robiłem z Aubrey?

Zobaczyłem jak mówi coś do Litzy i Loser Boya  i w trójkę razem z ich torbami odwrócili się i ruszyli korytarzem.

Minęły mnie i moich przyjaciół. Chaz nagle podniósł głos i zawałował za nimi.

-"Hej Nash! Litzy" Krzyknął.

Mandy zatrzymała się i na jej twarzy pojawiło się krótkie niezręcznie mylące spojrzenie.

Kiedy spojrzała kto ją zawołał jej twarz natychmiast zmieniła się na pełną irytacji i obrzydzenia.

-"Co"- Powiedziała z irytacją.

-"Jak spędzacie Dzień lesbijek? Wiem że jest między wami jest coś na rzeczy." - Chaz mrugnął do nich i zachichotał.

Mandy spojrzała na niego. Natasha, który zatrzymał się obok niej, przewróciła oczami i posłał mu szyderczy uśmiech.

-"Oh, jesteś bardzo zabawny Somers!"- Powiedziała sarkastycznie. -" Pieprzony Geniusz! naprawdę powinieneś być komikiem"- Przewróciła oczami.

Loser Boy stał miedzy nią i Mandy patrzący na Chaza i unoszący jego brew.

Parsknąłem śmiechem.

Natasha to usłyszała i spojrzała na mnie.

-" Co jest Bieber? Czy chcesz coś jeszcze dodać ?"- Zawołała unosząc ręce. -"Jaki jest zasrany problem osoby z mózgiem takiej wielkości, wiesz co nawet mi nie mów."-

Ja tylko uniosłem swoją brew i spojrzałem z rozbawieniem opierając się od chęci wybuchnięcia śmiechu.

Ona pomyślała, że jestem kompletnym dupkiem.

To był prawdopodobnie, dlatego Mandy tak się zachowywała, ponieważ ja byłem zbyt głupi.

Aubrey wzięła ręce z dala ode mnie i przeniosła je na piersi unosząc brew na Natashę.

- "Idzie się zobaczyć Nash, Litzy zanim zaczniecie wyglądać jeszcze bardziej żałośnie."- Zawołała.

Na te słowa, żeby ' Poszły z Nash' Mandy zamknęła oczy i szybko odwróciła wzrok.

To było już niezręczne.

-Hej"- Powiedział nagle Loser Boy robiąc krok do przodu w kierunku Aubrey. -" Mówisz do mojej dziewczyny"-

Aubrey zaczęła się śmiać -"Kto? Litzy?" - Zapytała się.

-"Nie Mandy" Powiedział Loser Boy marszcząc brwi.

Aubrey parschnąła śmiechem, a jej ramiona zaczeły drzeć od jej mocnego śmiechu  po chwil razem z nią śmiała się Elise i Christina. -"Och to jeszcze lepiej."- Powiedziała Aubrey.

Mandy przewróciła oczami zanim pociągnęła Loser Boya za łokieć. Szarpiąc go i mrucząc -"Chodźmy" do niego Litzy.

Ale on Litzy stali tam nadal i patrzeli się na Chaza i Aubrey .

"Naprawdę ludzie... chodźmy"- Mruknęła szybko Mandy. Pociągając ich mocniej.

W końcu Loser Boy przestał patrzeć się na Aubrey i Chaza i odwrócił się naśladując Mandy i podążając korytarzem.

"Mandy! Zaczekaj"- Krzyknął Ryan i poszedł za nią.


Patrzyłem, jak podążać za nią, zanim zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie powinien z ​​nią porozmawiać o tym, kiedy mamy skończyć nasz szkic.


-"Zaraz wracam"- Mruknąłem do Aubrey, i nie czekając na jej odpowiedź,  pobiegł korytarzem w kierunku, gdzie Ryan, Mandy, Natasha i Loser Boy stali teraz.

Natasha i Loser Boy narzekali coś pod nosem do siebie, wyglądali na poirytowanych.

Mandy i Ryan stały naprzeciw siebie i rozmawiali.

Dołączyłem do tej grupy i stanąłem obok Ryana.

"Więc co przyjdziesz"- Zapytał się Ryan.

-"Na twój mecz dzisiaj?"- Zapytała Mandy. -" Oczywiście, że przyjdę"  Uśmiechnęła się do niego. Odwróciła się, by spojrzeć na Litzy i Loser Boy przez ramię -" Chcecie iść ze mną na mecz Hokeja Ryana?"- Zapytała.

Obydwoje zamilkli na chwilę spojrzeli w górę na Ryana, a potem spojrzeli znowu na Mandy kiwając głową.

-"Oczywiści"- Odpowiedział Natasha.

Mandy uśmiechnęła się do nich za nim przeniosła swoją wzrok na Ryana.

To właśnie wtedy zobaczyła mnie przez ramię Ryana, a jej uśmiech znikł Jej twarz wyglądała teraz na zakłopotaną i trochę przestraszoną.


Zauważywszy to, Ryan zerknął przez ramię i zobaczył mnie stojącego za nim.



-"Hej stary."- Powiedział powoli, posyłając mi pytające spojrzenie.

-"Muszę porozmawiać z Mandy"- Powiedziałem.

Zmarszczył lekko brwi, kiwając głową.

-"Do zobaczenia wieczorem, Mandy."-  Powiedział, posyłając jej ciepły uśmiech.

-" Do zobaczenia Ryan" - Powiedziała uśmiechając się kiedy on odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku korytarza.

Podążałem za Mandy która szła korytarzem.

Wyglądała ona na zdenerwowaną patrzała się ona to na mnie to na Fontanę do picie i szafki.

Starłem się zignorować spojrzenie Nash, który było pełne obawy.

-"Co?"- Zapytała pozwalając jej oczą jeździć bez celu po ścianie za mną.

-"Musimy porozmawiać o zakończeniu naszego szkicu dla Reymera"- Powiedziałem bez wstępu prezesując moje włosy. -"To jest piąty termin"-

-"Ja już to skończyłam."  Odpowiedziała bez tchu, odwracając wzrok ode mnie i gapi się na podłogę korytarza.

Byłem załamany. Ona to skończyła ?

-"Czekaj, co?"- Zapytałem, patrząc na nią z zmarszczonymi brwiami.

Wzruszyła ramionami. -"Zrobiliśmy bardzo wiele w.." Odchrząknęła. "Samochodzie". Zaczęła nie zręcznie kręcić końcówkami włosów. " A gdy wyjechałeś do USA pomyślałam, że mogę to równie dobrze skończyć."- Spojrzała chwilę na mnie.

Było oczywiste, że czuła się niezręcznie, tak jak ja w tej chwili.

Byłem pewien, że wszystko między nami się zmieniło. Nawet nasz 5 sekundowa rozmowa w której byliśmy w trakcie.

Wcześniej co drugie z naszych słów byłaby to jakaś obraza.

Teraz jest inaczej.

Skinąłem głową. -"Och. Hm, cóż ... "- Odchrząknąłem zażenowaniem. -"Fajnie. W porządku. Nieważne. "-

Ona pokiwała głową, nie chcąc patrzeć się wciąż na mnie.

Oboje odwrócił wzrok każdych innych, wpatrując się w przeciwnych kierunkach i kiwając głowami niezręcznie.

W końcu, po długiej i kłopotliwej przerwie znów odchrząknęła. "Dobrze, zobaczymy się na języku angielskim!"

Ona, odwróciła się i pobiegła przez korytarz w kierunku, gdzie Loser Boy i Litzy czekali na nią.

Poczułem się wzburzony i lekko potrząsałem głową i poszedłem w przeciwnym kierunku.


************

Elise, Christina, i Aubrey zaczęły razem plotkować pochylił się do siebie i zaczęły coś szeptać.

Zgodziłem się przyjść razem z Aubrey na mecz hokej Ryana i Chaza i niestety oznaczało to, że Elise i Christina też tu przyszły.

To znaczy nie zrozumcie mnie źle. Lubię je i to wszystko, ale szczerze mówiąc one są naprawdę irytujące. Czuję, że za każdym razem kiedy robie coś z Aubrey to tylko obściskujemy się na tylnim siedzeniu czy w moim pokoju ona jest wciąż cały czas z jej przyjaciółmi.

Oparłem się pokusie przewrócenia oczami.

Przeczesałem włosy ręką, po czym ścinałem moje dłonie i skoncentrowałem na grze, która odbywała się tuż przede mną.

To była druga połowa i było dwa do zera dla Stratford Secondary.

Kurwa tak !

Ryana był świetny w tej grze, a Chaz był też dość dobry.

Muszę przyznać, że kocham moją pracę. Kocham bycie muzykiem, ale jestem Kanadyjczykiem, co oznacza, że to naturalne, że moją obsesją był Hokej.

To był naprawdę dobry dzień i czasami marzyłem, że zagrać tam z nimi.

Ale ze względu na moją karierę to było zupełnie wykluczone.

Skupiłem moją uwagę na grze. Patrzałem się na Ryana, któremu właśnie spadł kij na lód.

Zmarszczyłem lekko brwi.

Co on kurwa robi?

Patrzałem się jak wstał i zaczął uderzać chłopaka z innej drużyny w twarz. Popchnął chłopaka w klatkę piersiową.

Przeciwnik spojrzał na niego wkurzony i popchnął go znowu nagle hałas na lodowisku wzrósł.

Wydaje się to trochę żałosne, że ludzie kochają walki na meczu hokeja.

Ryan i koleś z drugiego zespołu byli stali twarzą do siebie, krzyczeli do siebie  głośno i czasami popychając się wzajemnie.

Patrzałem się jak Chaz przyjechał na łyżwach i mówił coś do Ryana który go ignorował.

Następną rzeczą, którą widziałem to Rayan rzucający cios w faceta z którym się kłócił.

Koleś uderzył go i natychmiast wybuchła walka między nimi.

Chaz i kilku innych kolegów z drużyny próbował rozbić walki, ale to tylko spowodowało kilka z nich rozpoczęli swojej walki z innymi osobami.

Słyszałem, że Elise zaczyna ciężko oddychać i skupiła wzrok na Lodowisko Christina i Aubrey też przeniosły uwagę na boisko.


Patrzyłem ze zmarszczonymi brwiami, jak facet z którym walczył Ryan złapał jego koszulkę i rzucił nim o ścianę lodowisko, wpychając go tak mocno,  tak aby mógł uderzył go kilkakrotnie.

spodziewałem się, że Ryan będzie walczył na lodowisku po tym co się wydarzyło na cholernym meczu po tym wszystkim. On jest zwykle spokojny, a na lodzie. Na lodzie jest to pieprzona bestia

Ryan był już wiotki, a ten koleś nadal go bił.

Nie mogłem nic zrobić.

Co, do cholery, się dzieje?

Dlaczego Ryan mu nie oddaje?

Nagle ktoś pojawił się naprzeciwko i odciągnął kolesia od Ryana próbowali przerwać walkę.  ten koleś nieźle mu przywalił.

Słychać było głośny gwizdek i sędziego szybko przyjechał na łyżwach i zaczął szybko wymachiwać ręką.

Koleś ,który walczył z Ryanem zaczął ciężko oddychał nadal chciał go uderzając. Widziałem krew na jego pięściach i od razu spojrzałem na  Ryana

On oparł się o ścianę, ale nie uczynił żadnej próby, żeby dostać się do niego.

On leżał tam nieruchomo.

Natychmiast zaczął mnie boleć brzuch

Cholera.



___________________________________________________________________________

Dickwad* Kretyn, Idiota, Chuj, Drań, Cymbał.
Loser Boy** Chłopak frajer




___________________________________________

No i mamy kolejny rozdział. Chciałam go dodać wczoraj,ale nie zdążyłam przetłumaczyć, a taka bardzo się starłam. Mam nadzieję, że tłumaczenie wam się spodoba i że czegoś nie pomyliłam.  

Mam do was prośbę jeśli czytacie to komentujcie, bo informujemy tyle osób o nowych rozdziałach, a mało osób komentuje. 

Chciałabym jeszcze podziękować Viki za pomoc wczoraj :) 
Do Następnego rodziału przetłumaczonego przeze mnie czyli za jakieś 2/3 tygodnie :) 
Przepraszam za wszystkie błędy

Zapraszamy na naszego twittera @DarkBleuPL Jeśli chcecie follow back to pytajcie :) 






Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x