czwartek, 27 listopada 2014

Chapter Twenty Five: Confessions

Moje oczy rozszerzyły się, a na korytarzu zapanowała cisza.


Chaz był w szoku, a Ryan, Justin i Greg patrzyli na na nas ze zdziwieniem.


Ryan wyglądał na wręcz oszołomionego: jakby nasz widok był najbardziej nieoczekiwaną rzeczą, jaką kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić.


Justin miał dziwny wyraz twarzy: całe jego ciało było napięte, jakby sparaliżowane i - ośmielę się powiedzieć - wyglądał na zazdrosnego.


Wreszcie, Greg, który stał kilka metrów za nimi, był chyba najmniej zaskoczony, ale najbardziej dramatyczny ze wszystkich. Jego ręce drżały, kiedy zaciskał je mocno w pięści, a oczy rozszerzyły się gniewnie. Trząsł się ze złości.


- Co- - zaczęłam niezdarnie, chichocząc. - Co wy-


- Szukaliśmy cię. Miałaś popracować nad projektem Reymera z Justinem. - Ryan odpowiedział, patrząc na mnie zszokowany. - Pamiętasz?


Cholera.


Zupełnie o tym zapomniałam.


Schowałam niezręcznie kosmyk włosów za moje ucho i spojrzałam na Justina, który gapił się na mnie.


Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę i poczułam, jak coś dziwnego przechodzi przez całe moje ciało.


Widząc wyraz twarzy Justina, mogę stwierdzić, że był zły, a także lekko zraniony.


Szybko przerwałam nasz kontakt wzrokowy i znów spojrzałam na Ryana.


- Och. - powiedziałam, śmiejąc się nerwowo. - Zapomniałam o tym.


Ryan skrzyżował ramiona, wzdychając i wpatrując się w ziemię, potrząsnął głową.


Zapadła cisza.


A potem: - Co do kurwy tam robiliście? -  zapytał głośno Greg.


Cóż, spodziewałam się tego.


Wymieniłam szybkie spojrzenie z Chazem, zanim odwróciłam się twarzą do pozostałej trójki.


Być może, ale tylko może, nie byli świadkami pocałunku.


Ale oczywiście było to niemożliwe.


- Słuchajcie, to nie jest tak, jak to wygląda. - powiedziałam zrezygnowana.


- Ani trochę. - dodał z naciskiem Chaz.


- Więc co to było? - zapytał głośno Greg. - Bo właśnie widziałem, jak ją całowałeś. - warknął
jadowicie, patrząc na Chaza.


- Yeah, pocałowałem ją. -  odpowiedział powoli Chaz.


Natychmiast zobaczyłam, jak Greg i Justin napinają się.


- Ale to nie dlatego, że chciałem. - kontynuował. - To było dla pieprzonej klasy teatralnej, więc uspokój się do chuja.


Greg zmarszczył brwi. - O czym ty mówisz?


Ryan i Justin też wyglądali na zmieszanych.


Westchnęłam. - Jesteśmy w tej samej klasie teatralnej, a dziś zostaliśmy przypisani do pracowania
nad sceną, którą jutro musimy przedstawić przed resztą klasy.


- Tutaj. - powiedział Chaz, biorąc swój scenariusz i rzucając go na Ryana. - Musimy się całować, ponieważ to część sceny. Nie chcieliśmy tego, ale pieprzona Carlotta stwierdziła, że jeśli tego nie zrobimy, oblejemy.


Ryan wyciągnął skrypt i spojrzał na niego z zainteresowaniem. Jego oczy zaczęły podróżować po tekście, a Justin pochylił się przez jego ramię, aby również móc przeczytać.


Greg jednak tego nie zrobił. Przeciwnie, nadal stał w miejscu i wściekle patrzył na Chaza.


- Jeśli nie chcieliście tego, to dlaczego to zrobiliście? - zapytał podejrzliwie.


Chaz spojrzał na niego, jakby był żałośnie głupi. - Ponieważ. - powiedział powoli. - Nasz nauczyciel powiedział nam, że nie zdamy.


- To prawda, Greg. - wtrąciłam, wpatrując się w niego.


Greg spojrzał na mnie przez chwilę w milczeniu, zanim jego oczy ponownie wróciły do Chaza.


- Co? - syknął Chaz, wyrzucając ramiona.


Greg nie odpowiedział.


Chaz zaśmiał się gorzko. - Naprawdę myślisz, że chciałem ją pocałować? - zawołał szyderczo, wyciągając palca w moim kierunku i szydząc. - Jesteś pieprzonym idiotą. Dlaczego miałbym chcieć całować ją, skoro jest cholernie irytująca, tak samo jak ty i twoja snobistyczna przyjaciółka, czyli suka Litzy?


Boże, dzięki.


Greg zesztywniał, mrużąc oczy. - Uważaj, Somers. - odpowiedział chłodno.


Chaz tylko pokręcił głową. - Uwierz w cokolwiek do cholery chcesz, ale pocałowaliśmy się, bo musieliśmy. - stwierdził.


- To prawda, Greg. Nie chcieliśmy tego. - dodałam zrezygnowana, wzdychając i patrząc na niego, kiedy skrzyżował ramiona.


- Nie obchodzi mnie to. Jeśli nie chciałaś, nie musiałaś tego robić!


Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Tak, tak! - warknęłam. - Greg, wiesz, że bardzo chcę się dostać do McGill i muszę dostawać same dobre oceny!


On tylko przewrócił oczami, krzywiąc się.


Boże, był taki irytujący.


To znaczy, rozumiem, dlaczego był zdenerwowany, ale jemu po prostu nie dało się cokolwiek wytłumaczyć.


Greg odwrócił się i rzucił okiem na Chaza, szydząc z niego. - Spróbuj zbliżyć się do mojej dziewczyny, a obiecuję ci, że będziesz tego żałował.


Chaz prychnął. - Obsesja, co? - zapytał szyderczo.


Greg zmrużył oczy, zanim potrząsnął głową.


- Nie, po prostu jestem chory na takich dupków jak ty.


Chaz uśmiechnął się do niego. - Ssij mojego kutasa. - warknął z goryczą.


Greg zacisnął tylko zęby, wyraźnie wkurzony.


Chaz podszedł do Ryana i kręcąc z irytacją głową, wyrwał mu z rąk scenariusz.


Potem odwrócił się i bez słowa odszedł korytarzem, przeklinając pod nosem i kręcąc głową.


Patrzyłam na niego przez chwilę, po czym odwróciłam się twarzą do pozostałej trójki, gryząc wnętrze mojej wargi.


Justin wpatrywał się we mnie, a w chwili, w której nasze spojrzenia się skrzyżowały, odwrócił wzrok.


Dlaczego nie chciał patrzeć na mnie dłużej niż dwie sekundy?


To zaczynało być frustrujące.


Greg spojrzał na mnie nadal wkurzony.


Wzdychając, skinęłam na niego głową, wskazując mu, aby podszedł.


- Słuchaj. - powiedziałam cicho, gdy Greg dołączył do mnie. - To nic nie znaczy, dobrze? Przysięgam. Wiesz, jak bardzo liczą się dla mnie dobre oceny. On i ja staraliśmy się przekonać Panią Carlottę, aby pozwoliła nam usunąć tę część ze skryptu, ale nie zgodziła się. - wzruszyłam ramionami. - Musieliśmy to zrobić.


Greg spojrzał na mnie z dezaprobatą na twarzy, wyraźnie zdenerwowany.


- Słuchaj. - powiedziałam wzdychając. - Przysięgam na Boga, to nie było to, na co wyglądało. Wiesz, jak bardzo go nienawidzę. - pokręciłam nieznacznie głową. - Nigdy nie oszukałabym cię. - powiedziałam cicho, wpatrując się w oczy Grega.


Kątem oka ujrzałam, jak Justin obraca głowę, aby spojrzeć na nas. Zerknęłam na niego, a niewielki uśmieszek pojawił się na jego twarzy.


Posłałam mu znaczące spojrzenie i ponownie spojrzałam na Grega.


Greg oblizał wargi, a czerwony odcień pojawił się na jego policzkach.


- Yeah, wiem. - mruknął wreszcie niskim głosem. - Wiem, że nigdy nikogo byś nie oszukała.


Przełknęłam ślinę, czując poczucie winy.


Uśmiechnęłam się szybko i nerwowo zachichotałam. - Racja.


Pochylił się i dał mi buziaka w usta. - Przepraszam za wariowanie. Byłem zazdrosny. - stwierdził, szczerze, potrząsając głową.


- Jest w porządku. - odpowiedziałam, posyłając mu szybki uśmiech.


Odsunął się ode mnie i odwrócił w stronę Ryana i Justina, marszcząc brwi i strzelając zaskoczone spojrzenie.


Odwrócił się twarzą do mnie, wskazując palcem na pozostałą dwójkę. - Co oni jeszcze tu robią? - zapytał cicho.


- Myślę, że czekają na mnie. - przyznałam. - Justin!


Słysząc swoje imię, Justin spojrzał na mnie i uniósł brwi.


- Czy nadal chcesz pracować nad naszym projektem?


- Gdybym nie chciał, to nie czekałbym na ciebie. - odpowiedział chłodno.


- Och. - mruknęłam, czując jak moje policzki zaczynają być koloru różowego.


- Dobrze, więc... powinniśmy chyba zacząć. - moje oczy rzuciły się w lewo, aby spojrzeć na Grega, który obserwował Justina z zimnym wyrazem twarzy.


On chyba nigdy nie zaufa Justinowi.


Ryan klepnął Justina w ramię. - W porządku, koleś, cóż... jeśli ty i Mandy idziecie pracować, będę się zbierał. Mam dużo pracy domowej do zrobienia i Becca chce iść później na kolację.


Justin przytaknął.


- Więc do zobaczenia potem. - Ryan skierował wzrok ku mnie, strzelając mi uśmiech. - Cześć, Mands.


- Pa, Ryan. - zawołałam, uśmiechając się do niego.


- Cześć, Greg. - Ryan powiedział.


Greg tylko posłał mu ponury uśmiech.


Ryan podniósł swój plecak i udał się korytarzem w tą samą stronę, co Chaz kilka minut wcześniej.


Zapadła niezręczna cisza.


...Tkwiłam samotnie w środku korytarza w szkole z moim chłopakiem i facetem, z którym miałam romans.


Tego typu sytuacje są bardzo niewygodne.


Przypuszczam, że to angażowanie się w romans z największym na świecie kutasem, nie było dobrym pomysłem.


(A może lepiej umieścić Justina na drugim miejscu... bo Chaz zdecydowanie bił go w tej kategorii.)


- Yeah... - urwałam niezręcznie, patrząc na Grega.


- Kiedy skończysz pracę nad projektem? - poprosił, patrząc na mnie, a grymas pojawił się na jego twarzy.


Wzruszyłam ramionami. - Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam szczerze. - Możliwe, że za godzinę.


Skinął głową. - W porządku. Może spotkamy się później?


- Yeah może. - odpowiedziałam. - Mam dużo pracy domowej, ale jeśli skończę szybko pracę nad projektem, możemy się umówić.


- Dobrze. - powiedział. -Zadzwoń do mnie.


Skinęłam głową. - Tak, jasne.


Greg spojrzał na Justina, po czym odwrócił się do mnie i pochylił się, przyciskając delikatnie swoje usta do moich.


Pocałowałam go krótko, zanim odsunęłam się i szybko uśmiechnęłam.


Kątem oka zauważyłam, jak Justin przewraca zirytowany oczami.


- Do zobaczenia.


- Pa. - odpowiedziałam, machając do niego, kiedy odwrócił się w stronę wyjścia.


Kiedy zniknął z mojego pola widzenia, odwróciłam się w stronę Justina, który patrzył na mnie z irytacją.


W tym momencie, w mojej głowie pojawił się obraz jego i Nicole Hulstein.


Boże, on był taką męską dziwką.


- Gotowa do pracy? - zapytał rozdrażniony.


Skinęłam głową.


Ruszyliśmy w milczeniu wzdłuż korytarza, a niekomfortowe napięcie promieniowało między nami.


Oboje byliśmy lekko zirytowani.


- Gdzie chcesz pracować? - zapytałam po długiej przerwie.


Justin wzruszył ramionami. - Nie obchodzi mnie to. - rozejrzał się, kiedy przechodziliśmy obok ciemnej sali. Zatrzymał się nagle, a ja zrobiłam to samo.


- Możemy pracować tam. - powiedział, wskazując na pustą salę.


Nie czekając na moją odpowiedź, odwrócił się i wszedł do niej, rzucając swój plecak na jeden z foteli.


Ruszyłam niechętnie za nim.


- Dlaczego musimy pracować w szkole? - zapytałam.


Justin zastrzelił mi rozdrażnione spojrzenie. - Skoro tutaj jesteśmy, a klasa jest pusta.


Spojrzałam na niego tępo.


- Wolisz u Ciebie w domu? - zapytał chłodno.


- Nie, moja mama zrobiła dziś obiad dla wszystkich swoich współpracowników. Ale... - zaczęłam
niepewnie. - Co z twoim domem?


- Frank tam jest. - odpowiedział, a jego głos był pełen irytacji i obrzydzenia.


Cóż, nie winię go.


- Och. - westchnęłam, kładąc moje rzeczy na biurko. - W porządku, pracujmy tutaj.


- Dobra. - powiedział, siadając w fotelu i wyciągając z plecaka notes. - Gdzie powinniśmy zacząć?


- Prawdopodobnie tam, gdzie przerwaliśmy ostatnim razem. - odpowiedziałam podrażniona.


Duże brązowe oczy Justina uniosły się w górę, aby spojrzeć na mnie.


Zignorowałam to, czując się trochę nieswojo.


- Pospieszmy się. - powiedziałam z irytacją. - Chcę z tym skończyć.


Justin nie odpowiedział: nadal na mnie patrzył, jakby chciał czytać w moich myślach.


Poruszyłam się niespokojnie, znów zaczynając się denerwować.


Starałam się skupić na moich notatkach jeszcze przez kilka chwil, ale cały czas czułam się skrępowana i lekko wkurzona.


Wierciłam się w fotelu, zanim spojrzałam na niego. - Dlaczego na mnie patrzysz? - zapytałam zniecierpliwiona.


Nie odpowiedział, nadal się we mnie wpatrując.


Potrząsnęłam głową, wracając do moich notatek.


Nagle, usłyszałam jego chrapliwy głos. - Dlaczego jesteś na mnie zła?


Spojrzałam na niego. - Mogłabym spytać o to samo. - odpowiedziałam chłodno.


Nie odpowiedział.


Westchnęłam z irytacją, potrząsając głową. - Nie jestem na ciebie zła. - stwierdziłam oschle, przerzucając kilka stron w moim notatniku.


Justin parsknął.


Nastąpiła długa przerwa, podczas której oboje patrzyliśmy na nasze notatki.


Nabazgrałam coś w roztargnieniu na górze arkusza i nie mogłam nic poradzić, ale zaczęłam myśleć o tych wszystkich plotkarskich magazynach, które przeczytałam.


Nie mogłam przestać myśleć o Justinie i dziwce Nicole.


Pokręciłam głową z goryczą, zagryzając wargi.


Dawałam z siebie wszystko, aby przestać o tym myśleć, ale obrazy ich całujących się po prostu prześladowały mój umysł.


To po prostu... bolało.


Wiedziałam, że nie powinnam, ale byłam zazdrosna.


Byłam zazdrosna o to, że to ja byłam kiedyś jedyną dziewczyną oprócz Aubrey.


Ale wtedy ta laska Nicole musiała przyjść, a mój status zniknął.


To było... nie mogłam tego nawet opisać.


To bolało.


- Więc... co u Nicole? - zapytałam sztywno.


Nie chciałam patrzeć na Justina, więc wybrałam gapienie się na moje notatki.


- Nicole? - zapytał.


Oczywiście, starał się udawać, że nie wie, o kim mówiłam.


Och, zamknij się Bieber. Wiesz dokładnie, kogo i co mam na myśli.


- Tak. - odpowiedziałam. - Wiesz... dziewczyna, z którą obmacywałeś się w ​​piątek na urodzinach Miley Cyrus?


Justin zaśmiał się.


- Miałem wrażenie, że jesteś o to zła.


Spojrzałam na niego zirytowana. - Nie jestem wkurzona, jestem po prostu ciekawa. - odpowiedziałam spokojnie.


Dobrze, to było totalną bzdurą.


Justin posłał mi rozbawiony uśmieszek, jakby widział, że kłamię. - Racja. - powiedział z niedowierzaniem.


Zmrużyłam oczy z lekkim rozdrażnieniem.


- Nie wiem co u niej. - odpowiedział po prostu, wzruszając ramionami.


- Tylko się całowaliśmy. Byliśmy po prostu piani. - znów wzruszył ramionami.


Chytry uśmieszek pojawił się na jego twarzy.


- Brzmi znajomo? - skrzywiłam się z niesmakiem, przewracając oczami.


- Myślę, że to zabawne, że jesteś przez to zirytowana. Wiesz, to cały ja, Nash. - Justin stwierdził.


Skinął na mnie głową. - Przykład A.


Znów się skrzywiłam. - Nie jestem zirytowana, wierz mi. Nie dbam o to, co zrobisz z innymi dziewczynami.


Justin wysłał mi porozumiewawczy uśmieszek. - Racja. - odpowiedział.


Nastąpiła długa przerwa, podczas której wpatrywałam się w swój zeszyt.


- Jestem tylko trochę zdezorientowana. - stwierdziłam sztywnym głosem.


Justin nic nie powiedział.


- No cóż... powiedziałeś, że jestem jedyną dziewczyną oprócz Aubrey. - stwierdziłam, korzystając z jego milczenia. Wciąż wpatrując się w moje notatki, wzruszyłam ramionami. - Po prostu wydaje mi się, że jesteś hipokrytą. Najwidoczniej kłamałeś.


- Zabawne... Nie wiedziałem, że masz prawo krzyczeć na mnie za coś takiego. - Justin odpowiedział z irytacją.


- Nie krzyczę. Tylko dokonuję obserwacji. - powiedziałam po prostu.


Zaśmiał się. - Oczywiście. - stwierdził.


Przewróciłam oczami.


- Nie kłamałem, kiedy ci to powiedziałem. Byłaś jedyną dziewczyną, z którą spotykałem się oprócz Aubrey. - stwierdził po długiej przerwie. - Tak naprawdę nie myślę o Nicole. Jest gorąca jak diabli, yeah, ale nigdy nie chciałem czegokolwiek z nią zrobić. Upiła mnie i wykorzystała to. To nic nie znaczyło.


- Jak coś ze mną? - zapytałam sztywno, odmawiając spojrzenia na niego.


Czułam nerwowe motyle pojawiające się w moim żołądku, kiedy czekałam na jego odpowiedź.


Oczywiście, znałam ją, ale miałam nadzieję, że powie coś innego niż to, co przewidywałam.


Justin spojrzał na mnie, najwyraźniej trochę zaskoczony pytaniem.


W końcu jednak, przemówił. - Racja. - stwierdził sztywno. - Dokładnie tak samo.


Poczułam, jak fala rozczarowania przechodzi przez moje ciało.


Spodziewałam się odpowiedzi, ale to nadal bolało.


- Chodzi mi o to, naprawdę nie powinnaś się tym interesować, Mandy. - stwierdził Justin. - Nie umawiamy się, możemy robić cokolwiek chcemy, wiesz? - wzruszył ramionami. - Gdybyśmy byli naprawdę razem, to byłoby... inne.


Zapadła cisza.


- To znaczy... najwidoczniej wróciłaś do Loser Boya, więc. -  stwierdził Justin, zaciskając szczękę.


Spojrzałam na niego, a moje brwi zmarszczyły się nieznacznie.


Justin spojrzał na notatki przed sobą pustym wzrokiem, a z jego warg wydobył się chrapliwy, sztuczny śmiech. - To znaczy... Co się stało z "zrobieniem sobie przerwy"? - zapytał, patrząc na mnie chłodno.


Byłam nieco zaskoczona.


Brzmiał na zirytowanego.


- To naprawdę nie twój biznes. -  odpowiedziałam chłodno, mrużąc oczy.


Uniósł brwi. - Nie mój biznes? - powtórzył.


Skinęłam głową. - Tak. Nie jesteśmy naprawdę razem. - odpowiedziałam słodkim, fałszywym
głosem, odnosząc się do tego, co powiedział wcześniej. - Prawda?


Byłam wkurzona.


On tylko skrzywił się, zapewne tak samo wkurzony jak ja. - Och, zamknij się.


- Co? - powiedziałam. - To prawda.


- Tak, ale to cholernie irytujące, Mandy. - powiedział z irytacją. - Chodzi mi o to, szczerze mówiąc, nie powinnaś do niego wracać. Kurwa, ten facet ma obsesję na twoim punkcie. Jest cholernie czepliwy, to straszne! Mówisz, że z nim zrywasz, a kilka dni później do niego wracasz!


- On i ja rozmawialiśmy już o tym. Greg będzie nad sobą pracował. - odpowiedziałam po prostu, wzruszając ramionami.


Justin odchylił się w fotelu, wzdychając głęboko z irytacją i pokręcił głową.


- Co, Justin? - rzuciłam z goryczą.


- Dokładnie to Mandy! - warknął ostro. - Kurwa, płakałaś przed moim domem przez tego faceta! Widziałem cię! Nie powinnaś do niego wracać!


Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Poważnie?- zapytałam głośno.


Justin ponownie westchnął z irytacją, kładąc ręce na jego głowie. - Tak, mówię poważnie, a ty jesteś śmieszna.


- Ja jestem śmieszna!? To ty obmacywałeś się z jakąś dziwką i uważasz, że to nie jest jakaś wielka sprawa, po tym jak jakiś czas temu powiedziałeś, że nie chcesz mieć do czynienia z kimś takim jak ona. I krzyczysz na mnie, żądając wyjaśnień, dlaczego postanowiłam dać szansę mojemu chłopakowi, który obiecał się zmienić!


- Yeah, bo to jest popieprzone! - wrzasnął, po czym zaczął chodzić z wściekłością tam i z powrotem. - A teraz. - rzucił nagle, kontynuując. - Idziesz i obściskujesz się z pierdolonym Chazem! - wskazał na mnie palcem. - I jeszcze krzyczysz na mnie, przez to co robię z innymi ludźmi! - pokręcił głową z niesmakiem. - To ty jesteś tutaj hipokrytką!


Wyskoczyłam z mojego siedzenia, stojąc przed nim i zaciskając moje ręce w pięści. - Okay. - powiedziałam głośno, wyciągając mój wskazujący palec do góry. - Po pierwsze, nie obściskiwałam się z Chazem tak, jak ty z Nicole Hulstein. Tylko go pocałowałam.


Justin spojrzał  na mnie zirytowany.


- Po drugie, - kontynuowałam -Pocałowałam go, bo musiałam. Wyjaśniłam to około dwadzieścia minut temu tobie, Ryanowi i Gregowi! To jest zupełnie inne niż to, co zrobiłeś z Nicole!


On tylko skrzywił się, kręcąc głową z goryczą.


- Co? - krzyknęłam, wyrzucając ku górze swoje ręce. - To prawda i wiesz to!


- Cokolwiek, Mandy. - powiedział.


- Jesteś dupkiem! - warknęłam.


- Naprawdę myślisz, że nim jestem? - rzucił chłodno.


- Tak. - odpowiedziałam.


On tylko spojrzał na mnie. - Ta rozmowa to gówno. - splunął gorzko.


Wzruszyłam ramionami. - Jesteś tym, który ją rozpoczął.


- Bzdura! - zaczął krzyczeć. - To ty zaczęłaś mówić o Nicole Hulstein i byłaś wredna!


- Nigdy nie byłam wredna! Tylko o nią pytałam! - warknęłam.


- Bzdura, Mandy! Byłaś wkurzona i oskarżałaś mnie o bycie hipokrytą!


- Bo jesteś hipokrytą! - wrzasnęłam histerycznie.


Wyrzucił ręce w górę. - Znowu to samo! - krzyknął z frustracją.


- Jeśli nie pytałbyś mnie, dlaczego jestem zła, nie doszłoby do niej! - stwierdziłam.


Zaśmiał się. - Yeah, jasne. - splunął.- Cały dzień byłaś dla mnie suką. Kiedy wcześniej próbowałem zapytać o pracę nad tym pieprzonym projektem, zachowywałaś się dokładnie w taki sam sposób.


Potrząsnęłam głową z irytacją, mrużąc oczy. - Racja, Justin. - powiedziałam sarkastycznie. - Bo to jest to, kim po prostu jestem. Suką. Prawda?


- Prawda. - odpowiedział spokojnie.


Pokręciłam z niesmakiem głową, szydząc z niego. - Boże, jaki z ciebie dupek. Wiesz, to przypomina mi, dlaczego cię nienawidzę.


- Nawzajem. - odpowiedział.


Nastała długa przerwa, podczas której po prostu na siebie patrzyliśmy.


- Wiesz, to jest absolutnie śmieszne! - krzyknęłam wreszcie, wypuszczając ostry śmiech. - Nie mogę uwierzyć, że tak się zachowujesz.


- Bo jestem cholernie wkurzony? - strzelił. - Jesteś po prostu... - pokręcił głową, krzywiąc się.


- Jaka, co? - zapytałam głośno, krzyżując ramiona mocno. - No jaka, Justin?


- Jesteś-  - urwał, potrząsając głową i wzdychając z irytacją.


Uniosłam brwi. - Oh, wow. -powiedziałam sarkastycznie. - To naprawdę oryginalne.
Odwróciłam się w stronę biurka, ale zanim zdążyłam zacząć pakować swoje rzeczy, znów przemówił.


- Jesteś głupia. - warknął lodowatym i ociekającym jadem, głosem.


Odwróciłam się twarzą do niego ponownie, zwijając dłonie w pięści. - Słucham? - zapytałam.


Wzruszył ramionami. - Jesteś po prostu głupia, wracając do niego. Możesz mieć kogoś znacznie lepszego niż ten nieudacznik.


Posłałam mu sztuczny uśmiech. - Och. Okej. Więc w jednej minucie krzyczysz na mnie, że jestem hipokrytką i suką, a teraz mówisz, że wiesz, co jest dla mnie najlepsze? Yeah, Justin.


Wziął głęboki oddech, najwyraźniej próbując się nieco uspokoić. - Nigdy nie powiedziałem, że wiem, co jest dla ciebie najlepsze. - powiedział cicho. - Po prostu stwierdzam prawdę.


- To absolutnie bez sensu! - powiedziałam głośno.


- Jeśli tak bardzo mnie nienawidzisz, to dlaczego nie możesz mnie, po prostu kurwa zostawić? - Justin krzyknął, zaciskając.


- To jest dokładnie to, co miałam zamiar zrobić, zanim powiedziałeś mi, że jestem głupia! - krzyknęłam, patrząc na niego.


On tylko stał, nie zadając sobie trudu, aby odpowiedzieć.


-Wiesz. - zaczęłam gorączkowo. - Naprawdę jesteś dupkiem. Wiesz to równie dobrze jak ja. Jesteś też hipokrytą! I jeśli mam być zupełnie szczera, jestem na to chora!


- Jesteś chora? - powtórzył chłodno.


- Tak. - odpowiedziałam. - Jestem chora, kiedy myślisz, że możesz po prostu robić to, co do cholery chcesz i to zawsze będzie dobre. Nie zrobiłam nic złego! - wrzeszczałam, kładąc rękę na mojej piersi.


- Nawet nie zerwałam z Gregiem, więc nie powinieneś być wściekły, że dałam mu szansę! I ten pocałunek z Chazem był... cokolwiek. To było wymagane dla zaliczenia projektu, a ty jesteś po prostu wkurzony, bo pocałowałam twojego najlepszego przyjaciela!


On tylko spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.


- To prawda. Nie zrobiłam nic złego. Jesteś jedynym, który się z kimś obmacywał, gdy był pijany w piątek wieczorem i uważasz, że to nic takiego. Jesteś hipokrytą!   Powiedziałeś, że nie jesteśmy nawet w związku i że jesteśmy wolni, i możemy robić to, co nam się podoba, a teraz mówisz mi, że jestem głupia, będąc z Gregiem, i że powinnam być z kimś innym! To śmieszne, zupełnie sprzeczne i po prostu wręcz niedo--


Zanim zdążyłam dokończyć, Justin podszedł do mnie i chwycił bok mojej twarzy, przyciskając swoje usta w dół, na moje i całując mnie ostro, przerywając moje gadanie.


Potknęłam się do tyłu, zupełnie tym zaskoczona.


Szybko położył rękę na mojej talii, żeby mnie uspokoić i wepchnął swój język pomiędzy moje wargi.


Natychmiast poczułam te dziwne, skomplikowane i mieszane uczucia i pocałowałam go namiętnie.


Moje ręce poleciały do tyłu głowy, gdzie natychmiast wplątałam palce w jego miękkie włosy.


Pochylił głowę w lewo, aby uzyskać lepszy dostęp i pieszcząc moje podniebienie.


Boże, jak on dobrze całuje.


To smakowało... jak szalone niebo.


Pochyliłam się i pocałowałam go z większą pasją, czując desperacką potrzebę tlenu, ale nie chciałam się w ogóle od niego odrywać.


Trzymał mnie mocno, a ja poczułam jak wchodzę w kontakt z ciężkim, drewnianym biurkiem, który stał w przedniej części sali - biurko nauczyciela.


Justin posadził mnie na nie, a ja zwaliłam stosy papieru, ołówków i mini-słowników na podłogę.


Jego ręka, która spoczywała na mojej talii, przeniosła się w stronę mojej twarzy, delikatnie dotykając mój policzek.


Oderwaliśmy się od siebie, a nasze oczy otworzyły się gwałtownie i spojrzałam na niego w lekkim szoku.


Uśmieszek powoli zaczął rosnąć na wargach Justina. - Nigdy nie zdradziłaś Loser Boya, co? - stwierdził, odnosząc się do tego, co powiedziałam wcześniej Gregowi.


Posłałam mu skromny uśmieszek. - Powiedziałam, że nigdy nie zdradziłam go z Chazem. - stwierdziłam, pochylając się i całując krótko Justina. - Nigdy nie powiedziałam, że nie zdradziłam go z tobą.


Justin uśmiechnął się jeszcze szerzej, wypuszczając mały śmiech. Potem zamknął oczy, pochylił się i znowu ostro mnie pocałował, wędrując dłońmi przez moje włosy i ciągnąc za nie.


- Wiesz. - zaczęłam, korzystając z tego, że zaczął całować mnie w szyję. - Naprawdę nie powinniśmy tego robić w klasie w szkole.


- Kogo to obchodzi? - mruknął w moją szyję.


- Nauczyciel znajdzie wszystkie swoje rzeczy na ziemi. - odpowiedziałam


Justin przycisnął znowu swoje wargi do moich. - Trudno. - mruknął.


Zachichotałam, całując go.


Po tym, co wydawało się jak godziny - długie, wspaniałe, cudowne godziny - przerwaliśmy.


Oboje ciężko dysząc, spojrzeliśmy  na siebie.


Justin przyłożył swoje czoło do mojego i spojrzał na mnie, jego ręce wciąż ściskały boki mojej szyi.


- Mandy. - zaczął po dłuższej chwili i oblizał wargi. - Muszę coś wiedzieć.


Uniosłam brwi, trzymając usta rozchylone, kiedy próbowałam odzyskać oddech.


- Co? - zapytałam.


Justin milczał przez dłuższą chwilę, a jego brązowe oczy wpatrywały się w moje.


Wreszcie znów przemówił.


- Co do mnie czujesz? Naprawdę?


Czułam, jak moje oczy rozszerzają się ze zdumienia, a dziwne ukłucie przeszło przez mój żołądek.


Spośród wszystkich możliwych pytań, musiał zapytać właśnie o to.


- C-co masz na myśli? - zapytałam, a moje szeroko otwarte oczy wpatrywały się w jego.


Zatrzymał się na chwilę, wciąż dysząc, kiedy spojrzał w dół. Ponownie oblizał wargi i spojrzał na mnie.


- To znaczy... co o mnie myślisz? Co... co czujesz do mnie?


Jąkałam się przez chwilę, wciąż zaskoczona.


Cóż, oczywiście, wiem, co do niego czułam.


Ale czy byłam gotowa się przyznać?


Czy powinnam?


A jeśli spotka mnie rozczarowanie?


Pokręciłam głową.


- Czy....- Justin spojrzał w dół ponownie, zachowując się nieco nerwowo. - Czy naprawdę myślisz, że jestem takim dupkiem?


Było bardzo długa przerwa, podczas której moje oczy patrzyły  na niego ze strachem.


Czułam adrenalinę, zdziwienie i niepokój w moich żyłach, które powodowały, że coraz bardziej się denerwowałam.


W końcu jednak, po minucie milczenia, która była jak długie, powolne lata, pokręciłam głową.


- Więc... - Justin zaczął. - Więc co o mnie myślisz?


Nie odpowiedziałam.


Nie mogłam odpowiedzieć.


Byłam zbyt zszokowana.


- Powiedz mi prawdę. - powiedział delikatnie, a jego głos był tak cichy, że ledwo mogłam go usłyszeć. - Proszę.


Teraz, albo nigdy.


- Lubię cię. - przyznałam cicho łagodnym głosem. - Bardziej niż przyjaciela, Justin.


Jego usta rozchyliły się i przez chwilę, nie mógł nic zrobić, oprócz patrzenia na mnie.


Byłam nerwowa, przestraszona, niepewna, pełna żalu, przerażona, zdezorientowana, oszołomiona, zaskoczona.


Po latach, wieku - być może nawet kilku - Justin mówił.


- Naprawdę?


Zapadła cisza, zanim skinęłam głową, przełykając nerwowo ślinę.


- A ty? - zapytałam w końcu, czując suchość w ustach.


On tylko skinął na mnie.


- Czuję to samo. - stwierdził wreszcie niskim głosem. - Dlatego jestem dla ciebie takim dupkiem i  krzyczałem na ciebie. - powiedział  w celu wyjaśnienia. - To... dziwne... - potrząsnął głową. - Z jakiegoś powodu, to po prostu... - westchnął. - Nigdy nie myślałem, że to będzie możliwe, ale... czuję coś do ciebie. Nie tylko pożądanie.


Kiwnęłam głową. - Ja też.


- Nie mówiłem prawdy, kiedy powiedziałem ci, że ten romans nic dla mnie nie znaczy, Mandy. To co czuję do ciebie, sprawia, że nie widzę żadnych innych dziewczyn. Nicole naprawdę była pierwszą i naprawdę tego żałuję. Wszystko, o czym myślałem przez cały czas, to jak na to zareagujesz.


Martwiłem się cały czas, czy to cię zrani.


Była długa przerwa, kiedy jego słowa zdawały się rozbrzmiewać w powietrzu, podróżując uszami do mojego mózgu, gdzie powoli próbowałam je zrozumieć.


Byłam w szoku. Zupełnym szoku.


Nigdy, nawet za milion lat nie spodziewałam się usłyszeć takie słowa z ust Justina Biebera.


Nigdy.


Może w jakimś szalonym, świecie fantasy, ale nigdy na poważnie.


Ale teraz, jedyne, co mogłam zrobić, to uśmiechnąć się.


- Ja po prostu... nie wiem. Coś w tobie po prostu doprowadza mnie do szału. - kontynuował Justin, kręcąc głową. - W dobrym znaczeniu. - dodał szybko.


- Yeah. - odpowiedziałam, kiwając głową. - Czuję to samo.


- Ja... ja nie wiem, Mandy, ja po prostu... lubię cię. - Justin stwierdził. - Bardzo.


Uśmiechnęłam się do niego.


- Też cię lubię.


Uśmiechnął się do mnie, prezentując tę ​​uroczą i prawdziwie szczęśliwą twarz, którą tak rzadko ostatnio widywałam i posłał mi szczery uśmiech, który uczynił go jeszcze bardziej atrakcyjniejszym.


Następnie, wciąż uśmiechając się, pochylił się i pocałował mnie mocno w usta.


I nagle, to było prawie tak, jakbyśmy byli prawdziwą parą.





CZYTASZ - KOMENTUJESZ!


~*~
o boże, i jak wrażenia? bo ja aktualnie dsjkfvmsklvmlsvsx
nie sprawdzałam jeszcze błędów, więc przepraszam;)
zrobię to jutro!
julia

sobota, 15 listopada 2014

Chapter Twenty Four: Dazed and Confused


Patrzyłam tępo na błyszczący magazyn, znajdujący się w moich dłoniach, nie wiedząc, czy to, co widziałam było prawdziwe, czy też nie.


To nie mogło się stać... po prostu nie mogło... prawda?


Czy to możliwe, że byłam na tyle naiwna, aby uwierzyć, że Justin Bieber - męska dziwka, naprawdę się dla mnie zmienił?


To znaczy, cały czas był męską dziwką, mając ze mną romans i jednocześnie będąc z Aubrey. Ale nie tak bardzo jak wtedy, gdy codziennie pieprzył każdą losową dziewczynę.


Zapewniał mnie, że przestał.


Powiedział mi, że od kiedy zaczął się ze mną spotykać za plecami Aubrey, byłam jedyną...


Ale jeśli facet, który zaciekle całował się z Nicole Hulstein - nie wspominając, że trzymał ją, jak jakiegoś horndoga - nie był tylko przyjacielem Miley Cyrus, który akurat wyglądał śmiesznie podobnie do Justina Biebera (lub może była to jedna z tych lesbijek, które wyglądają jak on), to byłam bardzo pewna, że to wszystko - wszystko, co mi powiedział - nie było niczym więcej niż zwykłym gównem.


Zgaduję, że to, co mówiłam, było prawdą.



Był graczem i zawsze nim będzie.


Westchnęłam, kręcąc głową z goryczą i rzucając gazetę na szklany stolik obok mnie.


Wiedziałam, że nie powinnam się tak czuć, ale zabolało mnie to i nie mogłam nic z tym zrobić.


Niezależnie od tego, że nie był moim chłopakiem i chodził z Aubrey Woods, czułam  coś do niego.


Lubiłam go i miałam nadzieję, że może, być może, w jakieś szalonej, praktycznie hipotetycznej przyszłości, moglibyśmy być razem.


Jak prawdziwa para.


Bez tego głupiego ukrywania się.



Ale musiałam przypomnieć sobie, że nadal nie wiem, co Justin tak naprawdę do mnie czuje. Plus, Justin wyraźnie nie był typem faceta, który bawił się w poważne związki. Aubrey była bardziej do pieprzenia, a ze mną stworzyłby związek emocjonalny (być może dlatego, że zależy mi na nim bardziej niż jej).


Bębniłam palcami o drewnianą poręcz fotela, rozglądając się po ponurej poczekalni i czekając na powrót Nataszy. Miała wizytę u dentysty i zapytała mnie, czy przyjdę z nią, abyśmy mogły później zrobić razem pracę domową.



Zgodziłam się i w ten o to sposób, wylądowałam tutaj, siedząc w środku tego mdłego i zasadniczo nudnego pokoju z brązowymi ścianami.



Westchnęłam, patrząc w dół na mój telefon i odblokowałam go, przeglądając różne strony i starając się nie myśleć o czasopiśmie.


Prawie zaczęłam żałować, że zgodziłam się przyjść z Nataszą.


Gdyby nie to, pewnie nie zobaczyłabym tych tabloidów z czerwonymi nagłówkami: JUSTIN BIEBER PRZYŁAPANY NA OBŚCISKIWANIU SIĘ Z NICOLE HULSTEIN: Czy kanadyjska gwiazda pop nie jest tak niewinna, jak myśleliśmy?"


Cóż, to chyba było nieuniknione, więc może lepiej, że dowiedziałam się teraz, a nie później.



Według artykułu, któremu towarzyszyło wiele zdjęć Justin'a i Nicole, ich mała obściskująca się sesja miała miejsce tylko dwie noce temu, w piątek.


Zadrwiłam, tłumiąc parsknięcie, kiedy myślałam o tym, co wydarzy się jutro w szkole.


Ludzie będą gadali tylko na ten temat.


Oczywiście, wszyscy wiedzieli, że Justin i Aubrey spotykają się z innymi ludźmi przez cały czas.


W istocie, jestem całkowicie pewna, że myślą, że Justin wciąż to robi.



To znaczy, mam nadzieję, że tak, biorąc pod uwagę, że nie wiedzieli o nim i o mnie.


Ale - bez względu na to, że Justin i Aubrey byli dziwkami i zdradzali się przez cały czas... nigdy nie zostali przyłapani.


To było prawie... komiczne.



Szczególnie, że teraz jestem trochę ciekawa, co zrobi Aubrey. Miałam wrażenie, że szykuje się ogromna afera, była największą psycho-suką na świecie.



Poprawiając się w fotelu, zablokowałam telefon i wzdychając, spojrzałam raz jeszcze w kierunku zamkniętych drzwi, za którymi przebywała Natasha.


Nagle ekran mojego telefonu zaświecił się ponownie, zapowiadając nadejście nowej wiadomości tekstowej.


Spojrzałam w dół ze zmarszczonymi brwiami i rozchylonymi ustami, odblokowując ekran i otwierając wiadomość.


Od: Justin Bieber


hej. więc wróciłem wczoraj późnym wieczorem i będę jutro w szkole. pomyślałem, że mogliśmy spotkać się razem, aby popracować nad naszym projektem, a może zrobić też kilka innych rzeczy. ;) jeżeli wiesz, o co mi chodzi... lmfao. brzmi dobrze?



Skrzywiłam się lekko, czując do niego obrzydzenie.


Nie, Justin. Nie byłam w nastroju, aby "popracować nad projektem".


Nie. Przykro mi.


Teraz możesz pójść do jakieś dziwki, bo ja nie jestem zainteresowana.



...Dobra, więc może byłam nieco irracjonalna, biorąc pod uwagę to, że nie byłam nawet jego dziewczyną - i fakt, że zdradzam z nim mojego chłopaka, praktycznie robił ze mnie również dziwkę.


Ale myślę, że byłam po prostu nieco rozgniewana, bo te zdjęcia z Nicole Hulstein - która była niewiarygodnie wspaniała i była zdecydowanie kimś, komu nigdy nie dorównam - były bolesne, a także sprawiły, że byłam zazdrosna.


Boże, to całe 'podkochiwanie się w Justinie Bieberze zaczęło być mylące.



Właśnie wtedy, drzwi do poczekalni otworzyły się, przerywając moje myśli.


Spoglądając w górę, spotkałam się z widokiem Nataszy, która śmiała się i machała do kogoś w innym pokoju, zarzucając swoimi długimi blond włosami.


Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła. - Hej. - powiedziała bez tchu. - Dziękuję za czekanie.


- Nie ma problemu. - odpowiedziałam, wstając.


- Gotowa do pracy? - zapytała wesoło.


Skinęłam głową. - Yeah, na pewno.


Podeszłam do niej, rzucając jej pytające spojrzenie.  - Dlaczego jesteś taka szczęśliwa? Większość ludzi nienawidzi chodzić do dentysty.


Wzruszyła ramionami.  - Nie wiem. Taka już jestem.


Roześmiałam się.


Typowa Natasha, zawsze znajdzie dobrą zabawę w najdziwniejszych sytuacjach.


Pokręciłam głową i śmiejąc się, ruszyłam z nią w kierunku drzwi.


Oczy Nataszy podążyły w kierunku jasnego szkła stołu, gdzie leżało czasopismo, a ona natychmiast zatrzymała się.


Patrzyłam na nią z lekko zmarszczonymi brwiami, kiedy chwyciła jedno z czasopism i uśmiechnęła się do niego, kręcąc głową.


-Wow. - stwierdziła. Odwróciła się do mnie i podniosła czasopismo z widocznym  uśmieszkiem na jej twarzy. - Słyszałaś o tym?


Na magazynie widniało zdjęcie Justina i Nicole, którzy pożerali nawzajem swoje twarze.


Skinęłam tylko głową, irytując się.  - Yeah.


Natasha prychnęła, kręcąc głową i rzucając magazyn z powrotem na stół.  - Co. Za. Dupek! Poważnie! Mam nadzieję, że jego fani zobaczą wreszcie kim tak naprawdę jest. - zatrzymała się na chwilę. - Wiesz...  - prychnęła. - Żal mi Aubrey. Nie mogę uwierzyć, że to mówię, ale mam na myśli... szczerze, Justin jest męską kurwą. 



Posłałam jej lekki śmiech.  - Tak ... - zamarłam, chowając niezręcznie kosmyk włosów za ucho.


Natasha zaśmiała się i skinęła w moim kierunku. - Chodź, idziemy. - powiedziała.


Kiwnęłam lekko głową, idąc za nią i wychodząc z pomieszczenia z grymasem na twarzy.






******* 


Justin Bieber 





 - Hej. - powiedziałem łagodnie, strzelając zalotny uśmiech w stronę Aubrey, kiedy podeszła do mnie.


- Hej. - odpowiedziała, fałszywie słodkim głosem.


 Cholera.


Ten głos oznaczał tylko jedno.


Coś jest nie tak.


Pochyliłem się i pocałowałem ją w usta, przyciągając ją blisko mnie i kładąc ręce na jej talii.


Po chwili odsunęła się z tym samym fałszywym wyrazem twarzy.


 - Musimy porozmawiać.


- Dobrze. - odpowiedziałem.


Posłała mi kolejny fałszywy uśmiech i skinęła głową, wskazując na pustą klasę obok nas.


Mój wzrok przykuł Chaz, który stał przy swojej szafce. Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo i pokręcił głową, dając mi spojrzenie, które wyraźnie mówiło "masz przejebane, bracie".


Zignorowałem go.


Aubrey zamknęła za sobą drzwi, gdy wszedłem do sali i usiadłem na szczycie jednego z biurek. - Co jest? - zapytałem.


Milczała przez chwilę, następnie otworzyła usta, żeby coś powiedzieć.


- Chcesz mi powiedzieć, co ty do cholery robiłeś z jakąś dziwką na urodzinach w piątek wieczorem? - zapytała fałszywie słodkim głosem.


Wzruszyłem ramionami. - Dokładnie to. - odpowiedziałem po prostu. - Obściskiwałem się.


Uniosła brwi.  - Słucham? - splunęła.


 - Co? - powiedziałem defensywnie.  - Przykro mi, ale byłem pijany.


- To nie jest, kurwa pretekst! - syknęła zdenerwowana.


- Aubrey. - powiedziałem powoli. - Jaki jest twój problem?


Zaszydziła. - Jaki jest mój problem? - powiedziała głośno, przyciskając dłoń do piersi. - Żartujesz sobie teraz, Justin?


-Aubrey! Oboje byliśmy pijani i to nic nie znaczyło! - warknąłem, czując złość. - To nie było nic wielkiego, uspokój się!


- Jak to, kurwa, mam się uspokoić? - pisnęła. - Zdradziłeś mnie na oczach paparazzich, więc cały cholerny świat to widział! Zdradziłeś mnie, Justin!


- Dobrze. - splunąłem sarkastycznie. - Bo to nie jest tak, że ty nigdy mnie nie zdradziłaś!


 - Nie! - zapłakała.


Moje oczy rozszerzyły się i głośno się zaśmiałem. - To jest chyba największa bzdura jaką kiedykolwiek usłyszałem. - powiedziałem. - Zdradzasz mnie cały czas, Aubrey, więc o co 

ci chodzi?


Założyła ręce na piersi i zmrużyła oczy.

- Bo zrobiłeś to publicznie! Czy wiesz jak upokarzające jest to dla mnie? - wrzasnęła, wskazując palcem na swoją klatkę piersiową. - Wszyscy w szkole o tym mówią! - płakała, pozwalając jej dłoniom opaść w dół. - A oni szydzą ze mnie! Wszyscy myślą, że jestem żałosna!



- Wszyscy wiedzą, że ty też mnie zdradzasz. - powiedziałem stanowczo, krzyżując z irytacją ramiona.



Zacisnęła usta w wąską linie, unosząc z rozdrażnieniem jedną brew. - To nie ma nic do rzeczy. - powiedziała przez zaciśnięte zęby. - Nie mam zdjęć moich zdrad we wszystkich magazynach plotkarskich w całym pieprzonym kraju!



Prychnąłem, kręcąc głową z mieszaniną rozbawienia i niesmaku. - W zasadzie, właśnie się przyznałaś, że mnie zdradzasz.



Jej oczy rozszerzyły się i oburzona wyrzuciła w górę ręce. - Co?! - wrzasnęła. - Nigdy tego nie powiedziałam!



Pokręciłem głową. - Cokolwiek, Aubrey.



- Jesteś dupkiem.



Uśmiechnąłem się do niej. - Jestem z tego dumny.



Przewróciła zirytowana oczami.



Była zabawna, kiedy się wkurzała.



- Jesteś po prostu hipokrytką, Aubrey. Całowałem się z Nicole Hulstein. - stwierdziłem, wzruszając ramionami. - Kogo to obchodzi?



- Plus - dodałem po chwili milczenia. - Byłem pijany. Nie wiedziałem, co robię. - rzuciłem jej arogancki uśmieszek. 



Szczerze mówiąc, miałem to w dupie. 



Była suką i absurdalnie dużą hipokrytką, i jeśli mam być szczery, nie obchodziło mnie, że była wkurzona.



Krzyknęła głośno podrażniona. - Boże, jak ty mnie wkurzasz! - zawołała, zaciskając pięści.



- Nawzajem. - odpowiedziałem, wyciągając swój telefon z kieszeni i odblokowując go. 



Znowu wrzasnęła.



- Trzymaj się ode mnie z dala. Nie mogę teraz z tobą przebywać. - oznajmiła stanowczo, wskazując na mnie palcem.



Nie patrząc na nią, odpowiedziałem monotonnie: - Baw się dobrze.



Milczała przez chwilę, wyraźnie wkurzona. 



I wtedy, w końcu, z ostatnim krzykiem irytacji, odwróciła się i wybiegła z sali, trzaskając za sobą drzwiami.



Zanim drzwi całkowicie się zamknęły, wyraźnie usłyszałem, jak mamrotała "dupek".



Prychnąłem, nadal patrząc w dół na mój telefon. 



Była suką.



Hipokrytka, która będzie na mnie przez chwilę obrażona, a pod koniec dnia ​​przybiegnie z powrotem. 



To było jednocześnie denerwujące i zabawne.



Pchnąłem drzwi klasy, wpadając prosto na kogoś i niemal go przewracając.


- Cholera. - mruknąłem. - Przepraszam. Na mojej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyłem, kogo uderzyłem. Mandy wyglądała na podrażnioną, pochylając się, aby podnieść książki. - Hej. - powiedziałem, uśmiechając się do niej. - Cześć. - odpowiedziała głosem pełnym irytacji. - Jak się masz? - zapytałem, czując dziwny wstrząs emocji, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie widziałem jej ponad tydzień - ostatni raz stała przed moim domem, a jej żałosny chłopak próbował ją przeprosić. - Dobrze. - odpowiedziała, rozglądając się. Jej głos wydawał się rozproszony - jakby tak naprawdę nie była zainteresowana tym, co do mnie mówi. Ignorując to, chrząknąłem. - Dostałaś moją wiadomość? - zapytałem. Spojrzała na mnie po raz pierwszy od naszego spotkania. Skinęła głową, przed przerwaniem kontaktu wzrokowego i ponownie się rozejrzała. Byłem trochę zdezorientowany, dlaczego traktowała mnie w ten sposób, i ostre ukłucie w żołądku sprawiło, że zacząłem się zastanawiać, czy widziała zdjęcia z Nicole na imprezie Miley... Nie dbałem oto, czy Aubrey je zobaczyła. Trochę na to zasłużyła po tych wszystkich gównach. Ale jeśli mam być całkowicie szczery, byłem trochę zaniepokojony o Mandy. Wiedziałem, że nie umawialiśmy się czy cokolwiek, a już na pewno nie przyznaliśmy do uczuć względem siebie. Ale lubiłem ją i byłem pewien, że czuła to samo. - Więc, um... - znowu chrząknąłem. - Co ty na to? Chcesz spotkać się dziś po szkole, aby popracować nad projektem? Westchnęła, przejeżdżając ręką przez włosy. - Nie wiem. - odpowiedziała, po raz kolejny odmawiając spojrzenia na mnie. Zmarszczyłem brwi. - To znaczy, myślę, że tak, jasne. Cokolwiek. - odpowiedziała ze znużeniem. - Czy, hm... wszystko w porządku? - spytałem niepewnie. Gwałtownie na mnie spojrzała z dziwnym wyrazem ukrytej głębi jej oczu. - Nic mi nie jest. - odpowiedziała bez mrugnięcia okiem. Spojrzałem na nią. W tym momencie, Loser Boy - Boże, co za idiota - podszedł do niej i złapał ją za rękę. Kiedy widziałem ich dwie soboty temu, byli w środku kłótni, podczas której Mandy w zasadzie ogłosiła, że chce zrobić sobie przerwę. ...Cóż, najwyraźniej postanowiła inaczej. Boże, byłem wkurzony. On był tak cholernie irytujący. Szczerze. Ja po prostu tego nie rozumiem. - Kochanie? - Loser Boy powiedział pytająco, patrząc z niepokojem na Mandy. - Hej. - odpowiedziała, strzelając mu szybki uśmiech. Czułem jak moje ciało się napina, ale starałem się zrelaksować, przypominając sobie, aby nie zrobić niczego, co mogłoby mnie zdradzić. - Musimy dokończyć ten pieprzony projekt, Nash. - stwierdziłem gorzkim głosem. - Mam czas tylko w pierdolone popołudnie, więc myślę, że możemy się spotkać. - warknąłem fałszywie i pokręciłem głową. Potem, odwróciłem się i odszedłem, pozostawiając ich na środku korytarza. ******* Mandy Nash - W porządku, wszyscy, słuchajcie! - Pani Carlotta powiedziała głośno, klaszcząc w dłonie. Usiadłam w fotelu, ściskając w dłoniach mój tekst. Byłam w środku teatralnej klasy, która w jakiś sposób zgrała się z moim planem - byłam bardziej typem uczącym się, niż artystycznym, więc nie było to moją mocną stroną. I, niestety, klasa składała się z bandy dziwaków i okazjonalnie dupków - jak Chaz Somers. - Dzisiaj przypisuję wam wszystkie krótkie sceny na jutro! - Carlotta powiedziała. - Będziecie mieć partnerów, a ja was porozdzielam. Macie na to jeden dzień. Sceny trwają tylko około pięciu minut, więc to nie powinno być takie trudne. - powiedziała głośno, powodując u wszystkich jęk. - Na scenie będzie tylko we dwoje. Żadnych rekwizytów. To będzie coś bardzo prostego - ciągnęła. Westchnęłam. Boże, nienawidzę tej klasy. Byłoby nieco bardziej znośnie, jeśli miałbym tutaj przyjaciół. Ale, oczywiście nie. Uroczo. Czekałam cierpliwie, aż Carlotta zejdzie z sceny i zacznie przypisywać nas do przypadkowych uczniów. Kiedy w końcu przyszedł czas na mnie, strzeliła mi ponury uśmiech, trzymając przede mną kapelusz. Było tam tylko kilka kawałków papieru i wszystkie były poszarpane i zmięte. Niechętnie sięgnęłam ręką i wyciągnęłam karteczkę, rozwijąc ją i badając. Chaz Somers Oczywiście. Żartujecie sobie? Szczerze mówiąc, co do cholery jest ze mną, że zawsze muszę współpracować z kompletnymi dupkami? Jęknęłam, mocno zamykając oczy. Moje życie było oficjalnie do bani. - Chaz. - Pani Carlotta powiedziała, kiwając głową. Chaz uniósł wzrok, słysząc swoje imię, a gdy zobaczył, kto go wylosował, jęknął głośno. - Nie. - mruknął. Przewróciłam oczami. Carlotta podniosła palec i przywołała go do siebie. Niechętnie wstał i podszedł z wyrazem twarzy, który wyraźnie mówił, że wolałby być gdzieś indziej. Tak czy inaczej, oboje byliśmy wkurzeni. - Oto wasza scena. - Pani Carlotta stwierdziła bez ogródek, wyciągając dwa świeżo wydrukowane egzemplarze z fragmentami sceny i podała je nam. - Jest to projekt liczący pięćdziesiąt procent oceny. - powiedziała, patrząc na mnie wymownie. Znów jęknęłam. Świetnie. Wiedziała, jak bardzo zależy mi na dobrych ocenach. Dobry Boże, świat musi mnie nienawidzić. Przewróciłam oczami. - Dobrze, Somers. - ogłosiłam głośno, krzyżując ramiona. - Po prostu spotkajmy się tuż po szkole. - Dobrze. - odparł z irytacją, wzruszając ramionami. - Gdzie chcesz się spotkać? - zapytałam. - Spotykajmy się w sali teatralnej. - stwierdził. - Carlotta nie powinna mieć nic przeciwko. Skinęłam głową. - W porządku. - Zaraz po szkole. Nie spóźnij się, Nash, albo po prostu to zostawię. - wzruszył ramionami. - Wiem, że martwisz się o swoje oceny, ale szczerze mówiąc, mam to w dupie, więc nie każ mi czekać. Przewróciłam oczami. - Dobrze. - odpowiedziałam z irytacją. Co za dupek. - Do zobaczenia. - mruknął szybko i odwrócił się, oddalając szybkim krokiem w stronę wyjścia. Zmrużyłam oczy i jęcząc głośno, upadłam na jedno z czerwonych foteli, chowając twarz w dłoniach. Przysięgam, Bóg chce mnie ukarać, łącząc mnie w pary z tymi wszystkimi dupkami do projektów szkolnych. To było po prostu zbyt wiele. ****** - W porządku. - Chaz stwierdził, rzucając się na kanapę, która stała w środku mini-sceny w sali teatralnej. Spojrzał w dół, na scenariusz od Carlotty, mrużąc oczy. - To jest pierdolone gówno. - mruknął pod nosem, kręcąc głową z goryczą. - Dlaczego, do cholery, mamy to zrobić? - Cóż. - zaczęłam, czując, jak rozdrażnienie i nienawiść promieniują przez moje ciało (nawet bardziej niż kiedykolwiek do Justina). - To jest klasa teatralna, więc. Skrzywił się. - Przestań być taką mądralą. Przewróciłam tylko oczami, siadając na kanapie obok niego. - Po prostu poćwiczymy to kilka razy i będziemy mieć to z głowy. To nie powinno być trudne do zapamiętania, to tylko dwie strony. - Dobrze. - mruknął. Zabraliśmy się po cichu do czytania scenariuszy, dzieląc się na bohaterów (jeden chłopak i jedna dziewczyna) i zapoznaliśmy się z fabułą.
Jeśli tylko Chaz Somers nie byłby moim partnerem, może faktycznie byłabym w stanie docenić piękno i delikatność tej sceny. Odwróciliśmy strony naszych skryptów, a nasze oczy powoli zaczęły wędrować w dół zakończenia sceny. Kiedy przeczytałam jedną z ostatnich scen, poczułam, jak moje ciało zamiera. Chaz napiął się i od razu powiedział: - Nie. Nie ma mowy. Nie, kurwa. Nie pocałuję cię. Pokręciłam głową, również uparcie tego odmawiając. - Przepraszam! - rozległ się głos pani Carlotta z jej biurka - nie miałam żadnych wątpliwości, że podsłuchiwała. - Musicie to zrobić! - Nie, nie zrobię tego. - powiedziałam stanowczo głosem pełnym oburzenia. - Nie ma mowy. - Przykro mi, Mandy, ale trzeba. To część sceny. - odpowiedziała. - Nie obchodzi mnie to! - Chaz i ja krzyknęliśmy jednocześnie. - Dobra, nie róbcie tego. Dostaniecie jedynki. Moje oczy rozszerzyły się do wielkości spodków. Czy ona żartuje teraz? - Co? - udało mi się sapnąć po długiej chwili głuchej ciszy. - Przykro mi, ale to jest część oceny. To tylko gra, to nic nie znaczy. Czysto zawodowe. Schowałam głowę w dłoniach, wzdychając. Mogłam pracować z Chazem nad projektem. Ale całować go?! Do. Diabła. Kurwa. Nie. - Po prostu zróbcie to! - Carlotta zaczęła brzmieć na nieco zniecierpliwioną. - To nie jest taka wielka sprawa. Zamknęłam mocno oczy, ściskając dłońmi skronie. Oficjalnie, nienawidziłam mojego życia. - To bzdury. - Chaz mruknął pod nosem, kopiąc stół, który został postawiony w pobliżu kanapy. - Wiem, że możecie to zrobić. - Carlotta ogłosiła, wyłaniając się z jej biura do sali teatralnej i podeszła szybkim krokiem w kierunku wyjścia. - Wierzę w was! - krzyknęła, chowając stos papierów pod pachą. - Zróbcie to wiarygodnie! - zawołała przez ramię, pchając drzwi i wychodząc. Jęknęłam z irytacją, potrząsając głową w lekkim szoku. - Co jest, kurwa? - mruknął. Westchnęłam. - Po prostu to zróbmy i będziemy mogli wrócić do domu. - stwierdziłam w końcu, mój głos był energiczny i drażliwy. - Nie chcę tego zrobić bardziej niż ty. To obrzydliwe, ale jeśli będziemy tu siedzieć, to tylko sprawimy, że będzie gorzej. Skinął głową, zamykając oczy i kładąc ją na rękach. - Dobrze. - mruknął w końcu, podnosząc głowę i siadając prosto. - To są jakieś bzdury, ale w porządku. Westchnęłam. Szczerze mówiąc, nie wierzę, że ktokolwiek może mieć gorsze szczęście niż ja w tym roku szkolnym. ******* Justin Bieber - Boże, gdzie kurwa jest Mandy? - mruknąłem z irytacją. Szkoła skończyła się piętnaście minut temu, a ona nadal nie przyszła. W rzeczywistości, nie widziałem jej od naszego spotkania na korytarzu. Ryan, który stał obok mnie, pokręcił tylko głową. - Nie wiem, stary - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Mieliśmy popracować nad naszym projektem. - stwierdziłem, z roztargnieniem rozglądając się. Korytarze były prawie puste z wyjątkiem Loser Boya, który wkładał książki do szafki. Cóż... mogę zapytać go czy wie, gdzie ona jest, ale nie chciałem dawać temu dupkowi, kolejnej okazji do pokazania, jak okropnym jest stalkerem. Po prostu nie mogłem dać mu tej satysfakcji. Plus... Szczerze, chciałem być od niego z dala przynajmniej kilka metrów. Bałem się, że zacznie mnie molestować. - Nie mam pojęcia, gdzie ona jest. - Ryan stwierdził, również się rozglądając. Westchnąłem z frustracji, patrząc na mój telefon i sprawdzając, czy cudownym sposobem nie odpowiedziała na jedną z moich wiadomości. Mogę powiedzieć, że ​​była na mnie trochę zła, ale nie sądzę, że po prostu mnie zostawiła. - Dlaczego nie pójdziemy zobaczyć, czy jest na zewnątrz? - Ryan zaproponował, kiwając głową w kierunku końca korytarza. - Może czeka w samochodzie, czy coś. - Tak, może. - odpowiedziałem pomimo wątpliwości. Wzruszyłem ramionami i poszliśmy z Ryanem korytarzem w przeciwnym kierunku Loser Boya. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk zamykanej szafki i poczułem, jak Loser Boy podąża za nami. Okay. Zbliżyliśmy się do audytorium, gdy z roztargnieniem spojrzałem w lewą stronę, a moje oczy wylądowały na klasie teatralnej. Przez gigantyczne okno ujrzałem Mandy i Chaza, którzy siedzi na kanapie na scenie... razem. Moja ręka uderzyła w klatkę piersiową Ryana, zatrzymując go. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie pytająco, po czym również popatrzył przez okno. Zmarszczyłem brwi i zrobiłem kilka kroków do przodu, wpatrując się w klasę. Usłyszałem, jak ktoś zatrzymał się w naszym pobliżu - bez wątpienia Loser Boy. Ale w tym momencie, naprawdę mnie to nie obchodziło. Byłem zbyt zajęty i zdziwiony nieoczekiwaną sceną, która miała miejsce przed moimi oczami w środku tego nieco odosobnionego pomieszczenia. Oboje byli dociśnięci do siebie na kanapie, a Mandy śmiała się wesoło. Chaz odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej, trącając ją lekko w bok. Spojrzała na niego, uśmiechając się serdecznie i chichocząc ponownie. - Co jest, kurwa? - mruknąłem pod nosem. Ryan nic nie powiedział, ale mogę stwierdzić, że on również był całkowicie zdziwiony, tym co do cholery się działo. Od kiedy Mandy i Chaz byli przyjaciółmi? Co oni do cholery robią siedząc w pustej, ciemnej klasie sami? Jestem prawie pewny, że zawsze nienawidziła Chaza bardziej niż mnie. Spojrzałem na nich z niedowierzaniem, moje brwi zmarszczyły się, a usta wykrzywiły w grymasie. Mandy spojrzała na coś na swoich kolanach. Potem powoli odwróciła głowę w lewo, aby spojrzeć na Chaza, który był w nią wpatrzony z dziwnym wyrazem twarzy. Spojrzeli na siebie bez słowa, gdy siedzieli w milczeniu. A potem Mandy zrobiła coś, przez co mój żołądek ścisnął się nieprzyjemnie. Odwróciła głowę jeszcze bardziej w lewo, przysuwając się bliżej niego. A potem, powoli pochyliła się i przycisnęła swoje usta do jego, całując go. Chyba najbardziej szokujące było to, że Chaz również ją pocałował, pogłębiając pocałunek, gdy pochylił się do niej, kładąc dłoń z boku twarzy. Mogłem praktycznie poczuć złość i niedowierzanie, które promieniowały od Loser Boya. Spiąłem się, a fala złości, dezorientacja, ból i niedowierzanie uderzyło we mnie mocno, rozbrzmiewając w całym moim ciele i pulsując przez żyły. Jak, do cholery, było to możliwe? To musiał być chory żart. Musiał. Mandy i Chaz? Co jest kurwa? Czułem się tak, jakby czas stanął w miejscu, kiedy Ryan i ja staliśmy przy oknie, wpatrując się w klasę z czystym zdziwieniem, a Loser Boy stał za nami, robiąc dokładnie to samo. Myślę, że któryś z nas powinien się odezwać, ale wszyscy byliśmy po prostu zbyt oniemiali. ******* Mandy Nash Odsunęłam się powoli od Chaza, otwierając oczy i czując mrowienie w moich wargach. Szybko odwróciłam wzrok, wpatrując się w scenariusz, który leżał na moich kolanach i starając się zobaczyć co nasi bohaterowie mieli robić dalej, czując jasnoczerwony odcień zaczynający wkradać się na moje policzki... No cóż... to było na pewno niewygodne. Nie będę kłamać, że źle całuje. W ogóle. Ale absolutnie tego nienawidziłam. Nigdy, nawet za milion lat, nie chcę robić tego po raz kolejny, a fakt, że zostałam zmuszona do powtórzenia tego przed całą klasą teatralną, przerażał mnie. To było po prostu... niewygodne i nieprzyjemne, i w ogóle mi się nie podobało. Chaz był gorący, nie mogę zaprzeczyć. I tak, dobrze całował. Ale go nienawidziłam. Był nieznośny. Całowanie go było prawdopodobnie jednym z moich największych koszmarów. Scena zmusiła nas do odgrywania delikatnej i słodkiej miłości wobec siebie. Czuję, że on faktycznie był dość przyzwoitym aktorem. Ale jest dupkiem. Chaz odchrząknął obok mnie. - W porządku, myślę, że jedna próba wystarczy. - stwierdził szybko. - Ja też. - odpowiedziałam natychmiast i zeskoczyłam z kanapy. Najwyraźniej nienawidził tego tak samo jak ja. Przez to, że się nienawidzimy, między nami nie było żadnej romantycznej chemii. Bez słowa, szybko chwycił nasze plecaki z podłogi i ruszył w kierunku wyjścia. Ale gdy Chaz pchnął drzwi od klasy teatralnej i oboje wyszliśmy na korytarz, spotkaliśmy się z czymś najbardziej nieoczekiwanym i niepożądanym. Stali tam zszokowani, patrząc na nas - tak, jakby po prostu natknęli się na coś jednocześnie niepokojącego i oburzającego - trzy osoby. Chaz spojrzał na nich z szeroko otwartymi oczami. Oczywiście, zostałam zmuszona do pocałunku z Chazem Somersem, a te trzy osoby, musiały się na nas natknąć i złapać na gorącym uczynku. Ryan Butler - mój kuzyn i najlepszy przyjaciel, Justin Bieber - mój... coś i Greg Loyle - mój chłopak. Moje cholerne szczęście.

~*~ WSZYSTKICH, KTÓRZY CZYTAJĄ, NAPRAWDĘ WSZYSTKICH, PROSZĘ O SKOMENTOWANIE! NAWET GŁUPIĄ KROPKĄ!
hej wam!
to nowa tłumaczka, na początku przepraszam Was.
rozdział miałam dodać dwa tygodnie, ale jestem w szpitalu i jutro wracam na kolejny tydzień, yaaaay:):):):)
więc, jestem julia, a niektóre z was mogą kojarzyć mnie z tłumaczenia cabin304,
przepraszam Was za wszystkie błędy, jakie się pojawiły. do następnego!

Julia

sobota, 18 października 2014

Chapter twenty three fragent II

Wreszcie zdecydowałam się spojrzeć na kartę podpartą na stole. Została ozdobiona czerwonymi i czarnymi paskami i prezentowała zdjęcie gigantycznego kawałka ciasta z dyni. Z lewej strony zdjęcia znajdował się slogan reklamowy, zachęcający czytelników do zamówienia ich "sezonowego" deseru.

Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, czekając, aż Greg zdecyduje się odezwać.

Westchnął, a mój wzrok natychmiast powędrował w górę, aby na niego spojrzeć.

- Spójrz, Mandy.- powiedział cicho. - Naprawdę mi przykro. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co powiedzieć. Wiem, że jesteś na mnie wkurzona i rozumiem to. Ja tylko... - westchnął. - Czy naprawdę tak źle się zachowywałem, że chcesz ze mną zerwać? - był zraniony, zdesperowany.

- Nigdy nie powiedziałam, że chcę z tobą zerwać. - odpowiedziałam, mój głos był spokojny, a wyraz twarzy neutralny. - Powiedziałam, że potrzebuję przestrzeni. To różnica.

Spojrzał na mnie w milczeniu, po czym powoli skinął głową. - Dobrze. Rozumiem.

Zapadła cisza.

- Ale możemy o tym porozmawiać? Mam na myśli... co to "potrzebuję przestrzeni" oznacza? To nie znaczy, że możemy zerwać? - zaczął histeryzować.

- Ciszej. - uciszyłam go spokojnie, rozglądając się, aby upewnić się, że nikt go nie słyszał.

Nie było zbyt wielu klientów w barze; głównie starsze pary i okazjonalnie jakaś rodzina. Wszyscy siedzieli w odległch stolikach.

Ale nadal. Nie chciałam nikomu przeszkadzać, a już na pewno nie chciałam, aby ktokolwiek słyszał nasze osobiste problemy.

- Przepraszam. - mruknął, wysyłając mi błagalne spojrzenie. - Ale naprawdę muszę wiedzieć, co masz na myśli.

- Nie wiem, Greg. - powiedziałam, wzruszając ramionami. - To znaczy... Myślę, że chcę zrobić sobie przerwę, ale to nie znaczy, że zrywamy. - westchnęłam, przebiegając dłonią przez włosy. - Naprawdę nie wiem. Jestem przytłoczona przez twoje zachowanie ostatniej nocy. I ta nasza walka... to po prostu... - potrząsnęłam głową. - Nie wiem.

Wypuścił powietrze. - Ale jestem zdezorientowany, Mandy! - zawołał. - To znaczy, rozumiem, że zachowałem się nieco irracjonalnie w nocy, żądając wyjaśnień, dlaczego jesteś z Chazem i gdzie odeszłaś, ale-

- Nieco irracjonalnie? - powtórzyłam, niedowierzając w jego słowa. - Greg, jesteś o wiele bardziej niż trochę irracjonalny. I to zawsze! - spojrzałam na niego smutno. - To jest to, Greg. Nie zachowujesz się jak mój chłopak. Zachowujesz się jak mój ojciec. Ty... - westchnęłam. - Zawsze jesteś taki wymagający i... po prostu zawsze musisz wiedzieć wszystko o tym, gdzie byłam i co robiłam. Jesteś zbyt
nadopiekuńczy. To irytujące.

Patrzył ponuro na swoją kawę z dziwnym wyrazem twarzy. - Po prostu o ciebie dbam, Mandy. - powiedział w końcu niskim głosem. Jego wzrok powędrował w górę na moją twarz. - Dlatego to robię. Nie chcę, żeby coś ci się stało.

Przyznaję, pochlebiło mi to.

Ale jednocześnie, poczułam się przez niego trochę nieswojo.

Jasne, byłabym bardzo zdenerwowana, gdyby coś mu się stało, ale umawialiśmy się tylko półtora miesiąca. To nie tak, że jestem w nim zakochana. To powinno być naturalne dla nas obojga; niepokoić się o siebie.

Chodzi mi o to, szczerze mówiąc, że to tylko szkolny związek.

To nie tak, że będziemy brali ślub.

- Cóż... - zaczęłam. - Szanuję to, ale... w tym samym czasie... - powiedziałam powoli, starannie dobierając słowa. - Czasami po prostu przesadzasz, jesteś trochę szalony i zbyt zaborczy wobec mnie. Wiem, że nie chcesz, abym flirtowała z kimś innym, robiła coś głupiego, czy cokolwiek. Ale... powinnam chociaż mieć prawo do rozmawiania z innymi chłopakami.

Spojrzał na mnie dziwnie.

- Jesteś zazdrosny nawet wtedy, kiedy po prostu z kimś rozmawiam. - powiedziałam spokojnie. - Żaden facet nie może mnie dotknąć nawet na sekundę, ponieważ od razu jesteś chorobliwie wkurzony. Byłeś zły nawet o moje zdjęcie na Facebooku z Chazem Somersem i Justinem Bieberem, i... - wzruszyłam ramionami. - To było po prostu głupie. To nie była moja wina, że ​​pojawili się tam i to nie była moja wina, że ​starali się ze mną flirtować. Nawet nie robiłam nic... złego na tym zdjęciu. - powiedziałam. - Owinęli wokół mnie ramiona. Przecież się nie całowaliśmy czy coś. Mam na myśli... Rozumiem, że się zdenerwowałeś, bo myślałeś, że to spotkanie było tylko dla rodziny, a oni na nim byli. Ale... po prostu przesadziłeś.

- Wiem. - odpowiedział Greg, kiwając głową. - Wiem, i żałuję. Naprawdę, Mandy.

Westchnęłam. - Po prostu... nie możesz się tak zachowywać. Nie chcę umawiać się z moim tatą. Wolałabym z moim chłopakiem, dzięki.

Greg spojrzał ponownie na swoją kawę, wpatrując się w nią tępo.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której żadne z nas nic nie mówiło.

- Wszystko dobrze? - zapytała nasza kelnerka, zatrzymując się przed pójściem do kuchni i patrząc na nas pytająco.

Skinęliśmy głową w milczeniu, strzelając jej uśmiech.

Odwzajemniła go, mrucząc szybkie: - Dajcie mi znać, jeśli będziecie czegos potrzebować. - zanim ponownie odeszła, spiesząc się.

Odwróciłam się w stronę Grega.

- Więc... - zaczął niezręcznie, klaszcząc w dłonie. - Słuchaj. Ja... popracuję nad sobą. Obiecuję. Postaram się nie być tak bardzo... nadopiekuńczy. Okay?

- Ale nie możesz po prostu- - westchnęłam.- Greg, nie możesz obiecać, że spróbujesz. Musisz to rzeczywiście zrobić.

- Wiem. - odpowiedział natychmiast. - I to zrobię. Naprawdę, Mandy, zrobię.

Nie odpowiedziałam. Po prostu na niego spojrzałam.

Westchnął. - Słuchaj. -  zaczął cicho. - Naprawdę mi przykro. Nie chciałem być tak bardzo zaborczy i cię zdenerwować. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to. Naprawdę. I zrobię wszystko, żeby przestać być tak czepliwym.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której patrzyłam na niego ze smutkiem.
Zaczął mówić miękkim głosem. - Robiłem te rzeczy, bo zależy mi na tobie. - powiedział słabo. - Naprawdę, Mandy. Bardzo mi na tobie zależy. I naprawdę, naprawdę, naprawdę musisz dać mi drugą szansę. Proszę nie... rób sobie ode mnie przerwy. Proszę. - splótł swoje dłonie, jakby prosząc.

Westchnęłam, czując się wewnątrz okropnie. Gryzło mnie poczucie winy i szczerze nie wiedziałam, co zrobić.

Chodzi mi o to, on naprawdę był czepliwy i zaborczy. Byłam zmęczona tłumaczeniem mu się za każdym razem, kiedy rozmawiałam z kimś z przeciwnej płci. Skończyłam z jego dokuczliwym, wymagającym i ogólnie irytującym zachowaniem.

Ale w głębi duszy... naprawdę o niego dbałam. Niezależnie od tego, że go zdradzałam, zależało mi na nim. Był miły, słodki, zabawny i był naprawdę dobrym człowiekiem. Oczywiście, miał swoje wady, ale posiadał również wiele dobrych cech.

I jego często irracjonalne zachowanie pokazało, że naprawdę mu na mnie zależy.

To było coś, o czym nie mogłam powiedzieć o każdym innym mężczyźnie, z którym kiedykolwiek miałam jakąś formę romantycznego związku.

Westchnęłam ponownie, łącząc razem moje palce i wpatrując się w Grega, który z nerwowym i przerażonym wyrazem twarzy bawił się swoimi palcami.

- Dobrze. - powiedziałam w końcu spokojnym głosem. - Dobrze, dam ci kolejną
szansę.

Jego twarz pojaśniała, a on ożywił się, prostując się i patrząc na mnie tak, jakbym była jego Bożonarodzeniowym prezentem. - Naprawdę? - zapytał.

Przytaknęłam.

- Więc nie zrywamy?

Pokręciłam głową.

- Nie robimy... przerwy czy coś? - zapytał.

Znowu potrząsnęłam głową. - Nie.

Odetchnął z ulgą, a  ogromny uśmiech pojawił się na jego twarzy. - O mój Boże, Mandy, nie masz pojęcia, jak bardzo jestem teraz szczęśliwy.

Zaśmiałam się i uśmiechnęłam szczerze do niego.

Nagle wstał i uśmiechając się jeszcze szerzej, oparł się na stole, chwycił moje ramiona i żłożył na moich ustach pocałunek.

Zamarłam zaskoczona, a on odsunął się, uśmiechając.

Odwzajemniłam jego uśmiech i rozejrzałam się nerwowo, upewniając się, czy ktokolwiek to zauważył.

Oczywiście, to był uroczy i spontaniczny gest, ale będę naprawdę zawstydzona, jeśli ktoś był tego świadkiem.

Jedyną osobą w barze, która patrzyła w naszym kierunku, okazała się być małą dziewczynką, wyglądającą na około cztery lata. Stała na krześle i patrzyła prosto na nas, podczas gdy kobieta, która prawdopodobnie była jej matką, szarpnęła ją za ramię, upominając ją cicho i sycząc: - Nie, Clara. Siadaj.

Odwróciłam się w stronę Grega.

Wciąż się do mnie uśmiechał, wyglądając na naprawdę szczęśliwego.

I ja również się uśmiechałam, ale nagle przed moimi oczami pojawiły się żywe obrazy pewnego bruneta, supergwiazdy; w środku samochodu, na dachu szkoły, w jego pokoju.

Poczułam nieprzyjemne szarpnięcie w żołądku, a mój uśmiech powoli zniknął i został zastąpiony przez inny, fałszywy.

Nienawidziłam tego.

Nienawidziłam tego, że czułam coś do dwóch zupełnie różnych facetów w tym samym czasie i nie mogłam nic z tym zrobić.

Nie zrozumcie mnie źle, czułam się okropnie przez cały czas, ale kiedy o tym myślałam, wydawało mi się, że powinnam czuć się jeszcze gorzej.

Nienawidziłam tego, że nawet jeśli skończyłabym związek z Gregiem, nie było sposobu, żebyśmy mogli być z Justinem razem. To po prostu nie może się stać, i hej - on ma Aubrey.

Nienawidziłam tego, że bez względu na to, co zrobiłam, te uczucia po prostu nie chciały odejść. Nie było od nich ucieczki.

To mnie torturowało, ale z jakieś szalonej, chorej, śmiesznej, skandalicznej, praktycznie nieznanej przyczyny...

Nie chciałam tego przerywać.

Byłam oficjalnie chora.

************
Justin Bieber

- Justin! Hej! - wykrzyknęła Nicole Hulstein, rzucając mi się na szyję i przytulając mnie mocno.

- Heej. - wycedziłem w odpowiedzi, posyłając jej jeden z moich uśmiechów i poprawiając swoje włosy.

- Co u ciebie? - zapytała.

Wzruszyłem ramionami.
- W porządku. A u ciebie?

- To samo. - odpowiedziała,
śmiejąc się.

Muzyka pulsowała wokół nas, kiedy staliśmy w środku klubu w Los Angeles. Byliśmy na urodzinach Miley Cyrus, w otoczeniu wielu innych gwiazd. Stałem tam, próbując znaleźć Drake i uśmiechając się szeroko.

Nicole była osiemnastoletnią modelką, którą znałem od kilku miesięcy. Była bardzo zalotna i prawie zawsze wisiała na jakimś facecie. Biorąc pod uwagę to, że pracowała dla Victoria's Secret, jej ciało było kurewsko niesamowite.

Miała niebieskie błyszczące oczy, jasną, porcelanową skórę i proste, blond włosy. Ubrana była w czarną sukienkę z cekinami, szczelnie przylegającą do jej ciała i z głębokim, sporo odkrywającym dekoltem.

Nie, żebym narzekał.


Wydawało mi się, że przyłapała mnie na obczajaniu jej, kiedy gorący uśmieszek rozprzestrzenił się na jej twarzy. Zrobiła krok bliżej. - Podoba ci się to, co widzisz, Bieber?

Posłałem jej uśmiech, śmiejąc się lekko.

Hell yeah, oczywiście, że podobało mi się to, co widziałem.

Była jak młodsza wersja Megan Fox.

Każdy facet chciał ją
pieprzyć.

Ale to, że Nicole wiedziała, że ​​była gorąca, irytowało mnie.

Była większą dziwką niż Aubrey.

I to był ten problem.

W tym momencie minął nas kelner z pełną tacą drinków.

Diva Nicole, uniosła rękę, zatrzymując go i rzucając mu groźne spojrzenie za nieofiarowanie jej żadnego napoju. Podeszła do niego bez słowa i chwyciła z tacy dwa kieliszki.

Nicole zadrwiła, kręcąc głową. - Upewnię się, że ten idiota zostanie zwolniony. - mruknęła.

Przewróciła oczami i wyprostowała się nieco, wypinając jej piersi i strzelając mi uwodzicielski uśmiech. - Tutaj, kochanie. Wyglądasz jakbyś potrzebował drinka. - powiedziała szybko, wręczając mi jednego z shotów.

- Mój zespół kazał mi obiecać, że nie będę dzisiaj pił. - stwierdziłem przepraszająco, strzelając jej spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że żałuję, nawet jeśli było inaczej.

Oczywiście, chciałem się upić. To była połowa zabawy na imprezach gwiazd. Szczególnie uwielbiałem pić z Miley - była szalona.

Ale mój zespół kazał mi obiecać, że nie będę spożywać alkoholu,  ponieważ następnego dnia miałem mieć ogromny wywiad i konferencję prasową - i hej, nie widziałem Miley dłużej niż kilka minut, więc były szanse, że nawet nie będę miał okazji do picia z nią.

Nicole żachnęła się. - Aww, biedne dziecko. Zapomniałam, że to nielegalne. - zaśmiała się, kręcąc głową. - To znaczy, wiem, że mam osiemnaście lat i wszystko, ale nadal nie mogę legalnie pić w USA. Chociaż, przynajmniej jestem prawnie dorosła i nie muszę słuchać mojego zespołu. - przewróciła oczami, potrząsając głową.

Zapadła cisza.

- Och, daj spokój, tylko jeden shot. - powiedziała przekonująco, uśmiechając się do mnie uwodzicielsko. Położyła dłoń na biodrze i przekrzywiła głowę. - Dla mnie? - spytała, unosząc brwi i zaciskając usta w seksowny sposób.

- Dobrze. - mruknąłem.

Uśmiechnęła się. - Boże, kocham Cię. - stwierdziła. - Tutaj, na zdrowie. - powiedziała, wyciągając swój kieliszek w moją stronę.

Stuknęliśmy się i  zarzucając do tyłu nasze głowy, opróżniliśmy kieliszki.

Boże, to paliło.

Ale w tym samym czasie... było dobre jak skurwysyn.

Nicole pstryknęła palcami, a kelner pojawił się u jej boku. Postawiła puste szklanki na jego tacy i wzięła dla nas kolejne shoty.

Potem odwróciła się do mnie i chwyciła między palce mój krawat.

Pociągnęła za niego, dopóki nie stanąłem dokładnie przed nią, a jej ciało przyciśnięte było do mojego.

- Jesteś gorący, Justin. - stwierdziła, chichotając zalotnie. - Poważnie, jesteś seksowny.

Parsknąłem. - Dziękuję, kochanie. - odpowiedziałem. - Ty też jesteś bardzo gorąca.

Mrugnęła do mnie. - Wiem, że jestem.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której jej oczy podróżowały powoli w dół, badając każdy centymetr mojego ciała. Gdy jej wzrok dotarł na ziemię, z powrotem na mnie spojrzała.

Uśmiechnęła się. - Jestem śmiertelnie poważna, jesteś seksowny jak diabli. Nie zamierzam kłamać, mam coś do młodszych chłopców. Szczególnie do takich gorących jak ty. - mrugnęła do mnie.

Uśmiechnąłem się.

- Nie masz dziewczyny, prawda? - powiedziała, bardziej stwierdzając, niż pytając.

Niemal natychmiast do głowy przyszedł mi obraz Mandy.

Zamrugałem zaskoczony.

Co do cholery? Mandy nie była moją dziewczyną.

- Tak, aktualnie mam. - powiedziałem. Nicole nadal wędrowała wzrokiem po moim ciele, po czym wyciągnęła rękę i zaczęła wodzić palcami po mojej piersi. - No cóż, będziemy musieli to zmienić na dzisiejszą noc, prawda? - szepnęła ochryple.

Skrzywiłem się nieznacznie, ale zignorowała mnie.

Zamiast tego, skinęła głową w kierunku kolejnego shota, którego trzymałem w ręku, każąc mi pić.

Kiedy nie zaaregowałem, przybrała zdenerwowany wyraz twarzy. - Dalej, kochanie. - powiedziała stanowczo. - Po prostu to wypij. To tylko shot. - uśmiechnęła się.
 Potrząsnąłem głową i posłałem jej kolejny z moich firmowych uśmiechów, po tym uniosłem kieliszek do ust i wypiłem jego zawartość.

Nicole uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Dobry chłopiec.

Położyłem obie ręce na jej talii i uśmiechnąłem się.

- Wiesz co jest najzabawniejsze? - spytała, przechylając głowę na bok i zagryzając wargi.

- Co?

- Nie sądzę, że kiedykolwiek robiliśmy coś niegrzecznego razem. - stwierdziła.

Uśmiechnąłem się tylko.

-Dziwne. Jesteś... jedną z najgorętszych gwiazd w naszym wieku. Nie mogę uwierzyć, że nigdy nic razem nie zrobiliśmy.

Prychnąłem, pozwalając moim oczom ześlizgnąć się ponownie na jej sukienke.

Czułem znajome uczucie, ktore doświadczałem podczas picia, i wszystko, o czym mogłem myśleć to, jak bardzo była gorąca.

To była prawda: nigdy nie zrobiłem z nią czegoś więcej.

Ale chciałem tego już od dłuższego czasu.

Po prostu nigdy nie dostałem na to szansy - gdy zdarzyło nam się być na tych samych uroczystościach, ona zawsze przebywała z innym facetem.

Teraz była moja kolej.

Ale znowu, z jakiegoś dziwnego powodu, obraz Mandy pojawił się w mojej głowie.

Tak, muszę przyznać - odkąd Mandy i ja zaczęliśmy nasz romans, nie robiłem nic nieodpowiedniego z innymi dziewczynami, oprócz Aubrey oczywiście.

Ale Nicole była taka gorąca.

Nie chciałem jej, ale w tym samym czasie... pragnąłem.

Jej palce przejechały po mojej klatce piersiowej i szyi, powodując u mnie dreszcz.

- Dlaczego nie pójdziemy gdzieś, gdzie jest więcej... prywatnie? - zaproponowała Nicole, uśmiechając się do mnie kusząco.

Odwzajemniłem jej uśmiech. - Pozwól mi się najpierw upić. - odpowiedziałem.

Uśmiechnęła się szerzej. - Oczywiście. - a po tym wzięła szklankę i przycisnęła ją do ust, przesuwając głowę do tyłu i spożywajac jego zawartość.

Następne co pamiętam, to zaślepiające pożądanie, kiedy chwyciłem ją mocno w pasie. Potem przycisnąłem swoje usta do jej i pocałowałem ją mocno, pozwalając mojej dłoni zacisnąć się na jej tyłku.

Pocałowała mnie ostro, wpychając swoj język do środka moich ust i trzymając mnie mocno za włosy.

Nie obchodziło mnie to, że byłem pół-pijany i robiłem to wbrew mojej woli.

Nie obchodziło mnie rownież to, że w chwili, w której ją pocałowałem, wokół nas rozbłysło pięć różnych lamp błyskowych.

Co więcej, naprawdę nie obchodziło mnie to, że miałem dziewczynę o imieniu Aubrey, lub ładniejszą dziewczynę o imieniu Mandy, z którą miałem romans i rzeczywiście coś do niej czułem (w przeciwieństwie do Aubrey, która była po prostu dobra do pieprzenia).

Wszystko, co się liczyło to  fakt, że w końcu całowałem się z Nicole Hulstein.

I w końcu robiłem to, o czym każdy facet w moim wieku marzył.

Była gorąca jak diabli. I naprawdę dobrze całowała.

Właśnie to - to było wszystko, co miało dla mnie znaczenie.


*********

Aubrey Woods


- Um... hej Aubrey? -  zawołała Elise głosem pełnym wahania.

- Co? - rzuciłam, trzaskając moim telefonem, kiedy skończyłam nagrywać wiadomość głosową dla Justina. Gdzie on do cholery był?

Potrząsając głową, wepchnęłam telefon do kieszeni i zmarszczyłam brwi.

- Ty... nie wchodziłaś dzisiaj na Perez Hilton, prawda? - rozległ się głos Elise.

- Co? - zapytałam roztargniona, odwracając się do niej. - Nie, dlaczego? Nigdy nie byłam na tej stronie.

Elise zachichotała nerwowo. - Och.

- Dlaczego? - powtórzyłam, zaczynając się irytować.

Elise czasami zachowuje się jak idiotka.

- Cóż... nic, tylko... -
Elise odchrząknęła. - Po prostu... Nie wiem, po prostu to.. coś.

 - O czym mówisz? - syknęłam, podchodząc do niej i pochylając się nad jej ramieniem, aby spojrzeć na ekran komputera.

Wzięłam ostry wdech, a Elise spojrzała na mnie nerwowo, chociaż ledwo to zauważyłam. Wszystko, co mogłam zrobić, to gapić się w ekran.

Na środku różowej strony Perez Hilton był obraz Justina - mojego chłopaka - który całował się z Nicole Hulstein.

- Jaja sobie ze mnie robisz?! - krzyknęłam, patrząc na ekran przed mną. Zepchnęłam Elise i chwyciłam w dłonie laptopa. Trzymając go w śmiertelnym uścisku, przewijałam w dół, aby rozpocząć czytanie artykułu.

Opisano w nim urodziny Miley Cyrus, które odbywały się wczorajszej nocy.

Nie wiedziałam o tym.

Co to do cholery było?

Czułam budujący się we mnie gniew, kiedy oglądałam wszystkie zdjęcia.

Justin i dziwka Nicole pożerali swoje twarze - Justin ściskał jej tyłek, a ona wpychała mu do gardła język.

Nagłówki mówią, że to skandal, który niszczy idealny, czysty autorytet Justina.

W dupie. Nie był doskonałym aniołem. Wiedzieli o tym wszyscy, którzy go znali.

Ale nie mogłam uwierzyć, że ta dziwka miała tyle odwagi. Nicole Hulstein była kurwą, ale nigdy nie pomyślałam, że zabierze się za Justina.

Nie obchodzi mnie, jak gorąca jest i jak wiele pragnie jej facetów.

I nawet nie obchodziło mnie to, że ciągle się oszukiwaliśmy i zdradzaliśmy.

On jest mój.

Siedziałam tam zmartwiona przez dobrą minutę lub dwie, kiedy Elise siedziała obok mnie, patrząc nerwowo pomiędzy mną i ekranem komputera.

Odwróciłam się do niej, oddychając ciężko i zaciskając pięści.

Widząc jej wyraz twarzy, domyśliłam się, że dokładnie wie, jak się teraz czuję.

I był jeden sposób, aby się tego pozbyć.

Całkowite i kompletne zalanie.


______________
Dziękuję za przetłumaczenie :*
Przepraszam za to, że rozdziały są tak rzadko

sobota, 4 października 2014

Chapter twenty three ( Fragment)

Wziełam głęboki wdech i powolny wydech, wpatrywałam się na stół gdzie niezgrabnie siedział Greg, wyglądał nieswojo i niespokojnie.
Przez chwile siedzieliśmy w czerwonym winylu, wschłuchani w kelnerki z noszącymi zamówienia na tacach i przyjmującymi zamówienia od innych klientów, z kuchni dochodziły głośne głosy gotującego się grill'a i frytkownicy. W tle grała cicha muzyka a za oknami było widać ponury deszczowy wieczór. Na zewnątrz było wadliwie a wokół mętne kałurze, nie było widać brawie żadnych przechodniów – jedyni których dało się zauważyć byli ubrani w płaszcze przeciw deszczowe. Determinicyjnie śpieszyli się jakby mieli lepsze miejsce do schowania się przed tą ponurą pogodą.
Westchnełam. “Okay, um...” Zaczełam przerywać cisze która między nami była odkąd przyszliśmy tu i zamówiliśmy dwie małe kawy oraz frytki.“Przyszliśmy tu porozmawiać, więc...zaczynajmy.”
Oczy Greg'a rozglądały się nerwowo po restauracji, aż wkońcu spotkał moje.
Wewnętrznie, znów westchnełam.
Praktyczne cały dzień spędziłam na rozmyślaniu o tym co wydarzyło się poprzedniej nocy, oraz o wszystkich wydarzeniach które zeszły w tańcu.
Przeżywanie dziwnych uczuć do Justin'a kiedy tańczyłam z Greg'iem, uciekanie z Justin'em i zostanie przyłapanym przez Ryan'a, wyjaśnianie Ryan'owi wszystkiego i obiecywanie mu że dotrzymam sekret w tajemnicy, pójście do domu Justin'a z Natashą i Greg'iem na after-party, wyjście z Justin'em praktycznie zostać przyłapanym na tym przez Aubrey, walka z Greg'iem i powiedzenie mu że potrzebuję przestrzeni ...
Kiedy teraz o tym myśle, to poprostu szlone że tyle wydarzyło się jednej nocy.
Nie zerwałam z Greg'iem, przynajmiej nie oficjalnie. Powtarzałam mu wielokrotnie przed domem Justin'a, potrzebuję tylko przestrzeni - i szczerze mówiąc nie bardzo wiem, co to znaczy i jak to wpływa na nas w dłuższej perspektywie.
Zgodziłam się z nim o tym porozmawiać później, jednak, i tak o to skończyliśmy właśnie tu, w środku tej zaniedbanej małej jadłodajni w centrum miasta.
Racja” powiedział Greg, bębniąc palcami na matach stołowych “Porozmawiajmy.”


Wziełam jeden z pierścionków na moim środkowym palcu i obracałam go w tą i z powrotem z roztargnieniem, czekając aż chumura niezręcznej ciszy która między nami znów zapadła się wypełni.
“Ja tylko...” Greg stuknął palcami w stół , wydechnął i ręką przejechał po swoich włosach. Patrzył na mnie smutno, z nieco desperackim wyrazem twarzy. “Przepraszam za to...wiesz, za to jak się zachowałem ostatniej nocy. "To było...bardzo głupie.”
Tu nie chodzi tylko o ostatnią noc Greg.” Odpowiedziałam. “To jak zachowałeś się zeszłej nocy... zachowujesz się tak przez cały czas.”
Wiem.” Zgodził się, kiwnął głową wpatrując się w dół. “Wiem.”
Nic nie powiedziałam. Nieznacznie się pochyliłam, wyprostowałam się i przeżuciłam włosy przez jedno ramię.
Patrzyłam na niego przez stół, czekając aż znów zacznie mówić, ale on tylko siedział, wpatrywał się w plamkę na rogu jego podkładki.
Więc...” Spróbowałam, szturchnełam go delikatnie żeby zaczął mówić.
On był tym, który chciał, aby "porozmawiać o tym" tak źle.
W tym momencie, nasza kelnerka – niska, przysadzista pani po piędziesiątce podeszła do naszego stolika – postawiła dwie filiżanki kawy naprzeciwko siebie.
Proszę bardzo.” Zaćwierkała. Wtedy wzieła mały talerzyk złotych frytek z zagięcia jej ramienia, gdzie były od początku – postawiła je na śroku stolika. “Proszę bardzo dzieci!” Wykrzykneła. Rzuciła nam pomięty uśmiech, zmarszyczyła swój nos i formując usta – z czerwonym wiśniowym tanim błyszczykiem. - w promienny uśmiech. “Smacznego!”
Przez moment patrzyłam jak odchodzi, poczułam lekkie ukłucie irytacji przez to że nazwała nas 'dziećmi'. Moje oczy powędrowały do kawy którą dla mnie przyniosła. Szklanka była zrobiona z chińskiej białej porcelany, różowa szminka była widoczna w obręczy szkalnki.. Mimowolnie, zrobiłam grymas, pochnełam filiżanke zdala od siebie z niechęcią, nagle zapominając jaką ochotę miałam na kawę przed przyjazdem.
Spojrzałam w stronę Greg'a który opróżniał pudełko z kostkami cukru i mały karton śmietanki później dodawając do do swojej kawy. Wziął łyżkę i powolnie mieszł ciemno brązową zawartość kubka, wyciągnął rękę i chwycił frytkę, włożył do buzi i ugruzł z satysfakcją.
Poczułam pustkę co do moich wypowiedzi. “Erm...przypomnij mi dlaczego ze wszystkich miejsc chciałeś iść tutaj żeby porozmawiać?” Spytałam patrząc jak Greg bierze do ręki kawę i upija z niej jeden łyk.
Położył ją spowrotem, oblizał usta i spojrzał na mnie przez stół. Wzruszył ramionami. “Nie wiem.” Odpowiedział. “Myślałem że chcieliśmy napić się kawy?”
Moje oczy powędrowały do innej śpieszącej się kelnerki, balansowała z trzema tacami wypełnionymi humburgerami, wązkimi szklankami wody gazowanej, i porcją frytek. “Tak, ale...Nie myślałam o tym żeby przyjść tu na obiad.” Odpowiedziałam niezręcznie. “Ja, um...więc...Myślałam żeby zamówić kawę i iść w jakieś bardziej prywatne miejsce do rozmowy. Nie sądzisz że jest tu trochę...um...otwarto?” Spojrzałam na niego i złączyłam pytająco brwi.
Czerwonawy odcień powoli sączył się do jego twarzy i nagle spojrzał zakłopotany i przestraszony. “Oh, um...Nie pomyślałem o tym.” Odpowiedział niezdarnie drapiąc się w głowe.
Skinełam głową, przegryzłam wargę i pozwoliłam moim oczom rozejrzeć się po pomieszczeniu.
___________
 Fragment rozdziału przetłumaczony przez
, której bardzo dziękuję :* Co powiecie na podzielenie rozdziałów, żeby z jednego rozdziału było kilka ?

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x