- „Więc… co się dzieje?” - Zapytałam, stawiając moją mrożoną,
karmelową kawę macchiato na czarnym stole pomiędzy Gregiem, a mną i spoglądając
na niego z ciekawością.
Było około godziny siódmej i siedzieliśmy razem w
Starbucks, jak umówiliśmy się wcześniej w ciągu dnia. Jak przystało na połowę
października, słońce już zaszło, pogrążając miasto w otchłań atramentowej
czerni i osłaniając małe uliczki niesamowitym cieniem.
Greg wziął łyk kawy, ustawił kubek obok mojego,
uśmiechnął się i pochylił w fotelu lekko do przodu.
-„Chciałem tylko porozmawiać.” - Powiedział po prostu, obdarowując
mnie uśmiechem.
- „O…?” - Urwałam, rzucając mu rozbawione spojrzenie.
Uśmiechał się do mnie przez chwilę, spoglądając na mnie w
sposób ? Po chwili powiedział. - „Będziesz się ze mną bawić w sobotę? Nad
jeziorem?” - Zapytał.
W porządku, widocznie nie chciał odpowiedzieć na moje
pytanie.
Fajnie.
Zatrzymałam się na chwilę, czując że na moją twarz
zaczyna wchodzić uśmiech. - „Tak, zrobię to.” - Powiedziałam powoli, przeciągając z
nieco nieufnym spojrzeniem.
- „Co o tym myślisz?” - Zapytał.
Zmarszczyłam lekko brwi. - „Co masz na myśli?” - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Wzruszył ramionami. - „Myślisz, że jeśli tylko… dwoje
przyjaciół, to jest chłopak i dziewczyna, spotykają się to jest to zwykłe
spotkanie, czy myślisz, że to coś… innego?”
- „A 'coś innego' to znaczy?”
Greg zatrzymał się na chwilę, uśmiechając się do mnie. - „No nie wiem, coś jak… randka?”
Uniosłam brwi nieco zaskoczona.
- „No cóż…” Udało mi się wyjąkać po kilku chwilach. „Hm…
Nie jestem pewna. Co Ty o tym myślisz?”
Greg milczał, najwyraźniej myśląc o tym samym, co ja. W
końcu wzruszył ramionami. - „Myślę, że to będzie randka.”
Moje brwi uniosły się, jeśli t o możliwe, jeszcze
bardziej.
Byłam w szoku.
??
- „Tylko jeśli i Ty to tak potraktujesz.” - Greg dodał szybko
niespokojnym głosem. Najwyraźniej pomylił się, co do typu szoku na mojej
twarzy.
Szybko
potrząsnęłam głową. - „Nie, nie, nie, z pewnością też tak do tego podejdę.” - Odpowiedziałam. - „Po prostu nie chciałam powiedzieć czegoś, co wyjdzie źle i
okaże się przeciwieństwem tego, o czym Ty myślisz, czy coś.” - Ciągnęłam
niezręcznie.
Greg przerwał mi krzyknięciem z uśmiechem na twarzy. - „Mandy!”
Gdy przestałam mówić i spojrzałam na niego, miał
humorystyczny błysk w oczach. „Wiem, co masz na myśli.” Stwierdziłam
uspokajająco, lekko chichocząc.
Odetchnęłam z ulgą subtelnie, wracając do jego uśmiechu.
Poczułam jak na mojego policzki wkrada się lekki rumieniec.
- „Tak więc…” - Wymamrotałam szybko, patrząc na niego
nieśmiało.
„No… oboje zakładamy, że to będzie bardziej randka niż
tylko wylegiwanie się…” - Greg urwał. - „Nie wiem jak Ty, ale… myślę, że chciałbym
pójść na więcej randek z Tobą…”
Czułam jak mój żołądek skręca się z podekscytowania,
nagle miałam ochotę krzyczeć - „O MÓJ BOŻE!”- bardzo głośno.
Ale na szczęście, nie jestem na tyle odważna, żeby to
zrobić, więc tylko się uśmiechnęłam, przekazując najlepiej jak mogłam moje
wewnętrze emocje.
- „Myślę, że brzmi całkiem nieźle.” - Odpowiedziałam, kiwając
głową z uśmiechem.
Greg uśmiechnął się do mnie. - „Pytanie brzmi…” - Zaczął po
chwili. - „Jak oficjalnie powinniśmy nazywać te spotkania?”
Posłałam mu zaciekawione spojrzenie, naprawdę
zainteresowana tym, co miał na myśli.
Uśmiechnął się. - „Spotykasz się ze mną, jako moja randka,
czy jako moja dziewczyna?”
Nie mogłam się powstrzymać, poczułam ogromny uśmiech
rozprzestrzeniający się na mojej twarzy. -„O co chcesz mnie zapytać?” - Poprosiłam
świadomie, uśmiechając się do niego lekko.
Uśmiechnął się z porozumiewawczym błyskiem w oczach. - „Chciałabyś wyjść ze mną? Jako moja dziewczyna?”.
Sikam.
Nie dosłownie. W przenośni. Mówię poważnie, jestem teraz
tak podekscytowana, że mogłabym zesikać się w spodnie.
Utrzymałam spokój na twarzy, jak i na zewnątrz,
uśmiechając się do niego. - „Hmmm…” - Powiedziałam po chwili, udając że się nad tym
zastanawiam. - „To brzmi jak obiecująca i naprawdę kusząca propozycja, ale… nie
jestem pewna, czy ten pomysł spodoba się mojemu chłopakowi.”
Na twarzy Grega natychmiast pojawiło się zaniepokojenie. - „Myślałem, że nie masz chłopaka?” Szybko zapytał.
Zmarszczyłam brwi. - „Nie wiedziałeś, że spotykam się z
Chace’m Crawford? Wiesz, z Gossip Girl?”
Greg popatrzył na mnie przez chwilę z niedowierzaniem.
Na mojej twarzy nagle pojawił się uśmiech, a widząc to i
domyślając się, że to żart, Greg odetchnął z ulgą.
-„Żartuję.”- Powiedziałam uspokajająco, uśmiechając się
ciepło.
-„Rany, tak miło z Twojej strony, Mandy.” - Greg mruknął
sarkastycznie, uśmiechając się szeroko.
Roześmiałam się głośno. - „Słucham?” - Zachichotałam.
On tylko się do mnie uśmiechnął.
Zapanowała bardzo długa cisza.
-„Tak więc…” - Greg urwał, patrząc na mnie z nadzieją.
-„Tak więc…” - powiedziałam w odpowiedzi.
-„Co Ty na to?” - Zapytał Greg.
-„Och.”- Stwierdziłam, czując się głupio. -„No cóż…” - Na
mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a ja
wstydliwie zerknęłam na niego. - „Tak. Odpowiadam tak.”
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - „Naprawdę?”
Skinęłam głową. - „Mhm.”
Pochylił się i mnie przytulił.
I nagle, po prostu czułam się dobrze.
***
- „Żartujesz?” - Rzuciłam z goryczą, czując jak szczęka mi
opada z czystej irytacji.
-„Wygląda jakbym żartował?” - Syknął Justin.
Zmrużyłam oczy, krzyżując mocno ramiona.
-„Niestety, Księżniczko, ale jakbyś nie zauważyła, ta
praca wymaga opuszczenia tej gównianej szkoły i wyjechania do pięknej, małej,
nazywanej Ameryką. Nagrania, wywiady, sesje zdjęciowe, premiery, nagrody,
pokazy, gorące fanki…” - Wzruszył ramionami. - „Wiesz.” - Uśmieszek pojawił się na
jego twarzy. - „Trzeba jakoś zarabiać miliony, co?”
- „Jesteś świnią.” - Rzuciłam, patrząc na niego z
obrzydzeniem.
Zadrwił ze mnie. - „Przynajmniej nie jestem dziwką.” - Odpowiedział.
Parsknęłam. - „To jest to, co myślisz.”
Powiedzmy o krótkim ‘momencie’ wstecz w jego domu kilka dni temu przy naszym
ostatnim spotkaniu?
Tak, to mogło równie dobrze nigdy się nie wydarzyć. On i
ja powróciliśmy do wzajemnej nienawiści natychmiast przy ponownym zobaczeniu
się.
Zwanym też następnym dniem w szkole. Mniej niż 24 godziny
później.
Mogliśmy wrócić do stałego obrażania, patrząc na siebie i
dając sobie spojrzenia z najgłębszą odrazą.
Łatwiej było po prostu udawać, że nic się nie stało.
Wciąż go nienawidziłam, niezależnie od tego, jakie dziwne
gówno gówno zaszło między nami – cały „związek”, który nas łączył, gdy była
mowa o naszych rodzicach, czy jakkolwiek nazwać tą rzecz .
I hej – on też wciąż mnie nienawidził, co było całkowicie
w porządku.
Był dupkiem, tak czy owak.
Następnego dnia w szkole po naszym ostatnim spotkaniu (wtorek),
Pan Reymer oświadczył, że partnerzy mają mieć gotowy kontur swoich projektów do
następnego czwartku.
Oczywiście, Justin i ja zanotowaliśmy dość sporo uwag i
rzeczy (a raczej, dostałabym sporo uwag – on wciąż próbuje zakończyć czytanie),
ale nawet nie zaczęliśmy konturu i nie byliśmy nawet blisko zastanowienia się
nad kierunkiem naszego projektu.
Jeśli to nie wystarczy, DoucheFace był na tyle uprzejmy
by poinformować mnie, że zamierza jechać w niedzielę do Atlanty pracować nad
swoim nowym albumem i robić rzeczy promujące jego karierę i wróci do następnego
czwartku.
Był już czwartek.
Kontur miał być na kolejny piątek.
On nawet nie skończył grać, a my nawet nie zaczęliśmy myśleć
o zarysie.
… Innymi słowy, byliśmy w dupie.
Byłam na niego całkowicie wkurzona, że zaniedbał
poinformowanie mnie o swoim wyjeździe z miasta dwa dni po tym jak Reymer
wyznaczył klasie termin konspektu. Oczywiście, Justin latał do i z Stratford
przypadkowo w ciągu ostatnich kilku tygodni, a mieliśmy pracować nad całością
naszego projektu, ale ciągle nie mogliśmy wnieść niczego ważnego, kiedy Justin
pozostawał poza miastem, a to zdarzało się na dzień lub dwa na raz, nigdy pięć
dni z rzędu.
Więc to było bardzo poważne.
Justin był zwykle zapatrzonym w siebie i kąśliwym
bachorem i odpowiadał, że nie wiedział, że jestem jego matką i był zobowiązany
do informowania mnie o wszystkich swoich interesach biznesowych.
Odparłam, że nie ma mowy, mieliśmy zrobić zarys na czas,
zanim wyjechał z miasta, co oznacza, że nie uda nam się znaleźć konkretnego
terminy, a nasz stopień w całym projekcie spadnie.
Nie ma mowy, do diabła, że tak się stanie.
Od razu wpadamy w kłótnie, sprzeczając się ze sobą o
głupi problem.
Tak więc, oto staliśmy teraz, patrząc na siebie z
zaciśniętymi szczękami, chcąc drugiemu nie mniej niż śmiesznie bolesnej i
nieznośnie długiej śmierci.
Justin zmrużył na mnie złośliwie oczy. - „Twoje powroty do
dupy.” - Stwierdził.
-„Widocznie tak robię swoje.” - Odpowiedziałam gładko.
Justin wywrócił oczami.
Przewróciłam oczami. - "Musimy spotkać się z Reymerem by
zobaczyć, czy może przedłużyć dla nas termin. Nie ma możliwości, żebyśmy
spotkali się i wykonali zarys do następnego piątku.”
Nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się i ruszyłam
szybko zmierzając w kierunku sali, gdzie był pokój pana Reymera.
Słyszałam Justina grymaszącego za mną, zanim ruszył po
mnie korytarzem, mrucząc coś drażniącego pod nosem.
Wpadłam wściekła do pokoju Reymera. - „Panie Reymer,” - Odezwałam się, maszerując wzdłuż pierwszego rzędu ławek w stronę przodu sali,
gdzie było biurko Reymera. - „Musimy porozmawiać o naszym projekcie.”
W tym momencie Justin wszedł do pokoju wciąż mrucząc z
irytacją i dołączył do mnie przed biurko Reymera.
Spojrzałam na Justina, który był nachmurzony.
-„Gwiazda pop’u zapomniała mi powiedzieć, aż do dzisiaj,
że zamierza wyjechać z miasta na pięć dni w niedzielę. Nie będzie go do późnego
czwartkowego wieczoru, a termin jest do piątku. Nawet nie zaczęliśmy i nie ma
mowy, że skończymy na czas.” - Stwierdziłam, składając ramiona.
Drugoplanowe spojrzenie pozwoliło mi zobaczyć jak Justin
przewraca oczami.
-„Nie wiedziałem, że to jakaś twoja sprawa, żeby wiedzieć
kiedy wyjeżdżam z miasta pracować.” -Mruknął.
Spojrzałam na niego. - „To jest moja sprawa, kiedy zakłóca
nasz semestralny projekt!”
-„To z tym nie koliduje!” - Odpowiedział stanowczo.
Posłałam mu niedowierzające spojrzenie. - „Poważnie?” - Zapytałam, podnosząc brwi. - „Tak jak mówiłam, nie ma mowy, żebyśmy byli w stanie
zrobić projekt przed Twoim wyjazdem z miasta w niedzielę! Powinieneś powiedzieć
mi o wyjeździe we wtorek , kiedy praca została przypisana!”
-„Może trzeba było zapytać mnie, czy wyjeżdżam z miasta w
ciągu kilku najbliższych dni! To nie moja wina, że jestem osobą zajętą z
pieprzoną karierą jako muzyk i nie zawsze mam czas, żeby porozmawiać z Tobą i
pamiętaj, że trzeba powiedzieć o tych rzeczach!” - Justin odparł.
-„Język, Panie Bieber.”- Reymer odezwał się ostrzegawczo.
Justin zadrwił głośno. - „Przykro mi.” - Mruknął z irytacją.
Odwrócił się, by spojrzeć na mnie z intensywną niechęcią. - „Chodzi mi o to, że
to nie jest moja wina.”
- „Jest!” - Rzuciłam ze złością.
Justin odrzucił swoje ręce. -„Jak to diabła, to wszystko
ma być moją winą?”- Krzyczał. -„Och, racja, bo mówimy o Tobie. Wszystko jest zawsze
moją winą, jeśli chodzi o ten głupi projekt, bo Ty jesteś idealną, małą
księżniczką!”
Moje oczy rozszerzyły się w gniewie i zacisnęłam pięści - „To nie moja wina, że nie skończyłeś jeszcze
czytania. To nie moja wina, że...Tak, wszystko
to nie moja wina, bo jest Twoją winą!” - Krzyknęłam.
Justin otworzył usta z przygotowaną ripostą, ale Reymer
szybko mu przerwał.- „Dobra, wy dwoje, uspokoić się. Zobaczymy, co możemy z tym
zrobić.”
Ale Justin i ja nie słuchaliśmy go. Staliśmy ze
skrzyżowanymi rękoma, patrząc na siebie.
-„Ludzie?”- Reymer
zapytał niepewnie.
-„Proszę ponownie obwinić za wszystko mnie.” - Powiedział
Justin. Pokręcił głową z goryczą. -„To wszystko jest takim cholernym bałaganem,
ponieważ wszystko co możesz to powiedzieć jak bardzo wszystko pieprzę. To
bzdura, nie jestem jedyną osobą do opierdalania.”
-„Tak, jesteś.”- Odpowiedziałam gorąco.
-„Tak, jesteś.”- Odpowiedziałam gorąco.
-„To dlatego nikt Cię nie lubi!”- Justin krzyknął głośno,
patrząc na mnie z obrzydzeniem.
Ogarnęło mnie szalenie silne pragnienie, dotrzeć do niego
i go udusić.
Następnie równocześnie, ja i Justin obróciliśmy się ku
Reymerowi i syknęliśmy w zgodzie. - „Chcę nowego partnera.”
Reymer spojrzała pomiędzy nas z lekko oszołomioną miną.
-„Nie jestem w stanie wytrzymać z nim dłużej.” - Krzyknęłam
ze złością, wskazując palcem na niego.
-„Nie mam zamiaru znosić jej narzekania na nie do końca,
kurwa, semestru.”- Justin stwierdził głośno z szydzącą miną na twarzy.
-„Panie Bieber, musisz przestać używać takiego języka.” - Reymer powiedział stanowczo, dając mu surowe spojrzenie.
Justin tylko skrzywił się, pokręcił głową rozgoryczony
odrywając wzrok od Reymera na oświetlony dookoła pokój.
Reymer zatrzymał się na chwilę, a jego oczy biegały z
jednego na drugie. -„Słuchajcie.” - Zaczął po chwili. - „Wiem, że wy dwoje oczywiście
macie problem z dogadaniem się i chciałbym dać wam idealnych dla was partnerów.
Naprawdę bym chciał. Ale niestety, jak już mówiłem, kiedy pierwszy raz
przypiszę projekt, nie możesz zmienić partnera jakiego dostałeś. Jeśli we dwoje
przyszlibyście do mnie trochę wcześniej, na przykład kilka tygodni temu, gdy
projekt dopiero się zaczynał, mógłbym uczynić wyjątek. Ale minęły ponad trzy
tygodnie, odkąd przypisałem projekt.” - Trzymał ręce z tyłu. -„Naprawdę nic nie
mogę zrobić.”
Justin i ja spojrzeliśmy na siebie z obrzydzeniem, zanim
oderwaliśmy spojrzenia z oczywistym brakiem zainteresowania.
Odwróciłam się ponownie zirytowana do Reymera. - „Cóż.” - Zaczęłam po chwili. - „Czy jest możliwość, żebyśmy mieli przedłużony termin, czy
coś?”
Reymer przerwał na chwilę, dając mi nieco sympatyczne
spojrzenie. Westchnął. - „Słuchajcie, Mandy… Justin… Wiem, jaki jest wasz
niezwykły przypadek, biorąc pod uwagę obowiązki kariery Justina i to wszystko,
ale…” - Odetchnął. - „To tylko kontur. Naprawdę nie powinno to trwać tak długo jak chcecie
to robić!” - Odwrócił swoje spojrzenie na Justina. - „Kiedy mówisz, że wyjeżdżasz
do Stanów, jeszcze raz?”
-„Niedziela.”- Odpowiedział Justin niskim głosem.
-„Cóż.” - Reymer zaczął cierpliwie, jego głos był cierpliwy
i ojcowski, jakby starał się wyjaśnić nam, że jeden plus jeden równa się dwa. - „Dzisiaj jest czwartek. To daje dzisiejsze popołudnie, jutrzejsze i sobotnie do
pracy.” - Wzruszył ramionami, odchylając się do tyłu na krześle i kładąc ręce za
głowę. -„To powinno być wystarczająco długo, aby zrobić kontur.”
Justin i ja wymieniliśmy zirytowana spojrzenia z
zaciśniętymi szczękami.
Nie chcieliśmy spędzać naszych weekendów stoczonych razem
przy wielogodzinnej pracy nad pewnym projektem, dziękuję bardzo.
-„Nawet nie zaczęliśmy.”- Wydałam z siebie głośnym rykiem.
Reymer zachichotał. - „Mandy, czy wiesz jak wiele osób nie
rozpocznie tego do przyszłego czwartkowego wieczoru? Cholera, niektórzy nie
zaczną nawet do pory lunchu w piątek tuż przedzajęciami.” - Wzruszył ramionami. - „To nie ma znaczenia, że jeszcze nie zaczęliście, dwa popołudnia i cały dzień
powinny być wystarczającym czasem na wykonanie tego zarysu."
Parsknęłam.
Bieber? Wyjątkowy student?
Jeśli Antarktyda stopnieje.
- „I jestem pewien, że was zarys będzie świetny. Nie
będziecie mieli problemu ze skończeniem go.”- Reymer machnął lekceważąco ręką.
Justin patrzył tylko tępo na niego.
-„Więc nie mamy innego terminu?” - Poprosiłam słabo po
chwili, patrząc na niego, oczekując wyjaśnienia.
-„Zgadza się.”- Reymer odpowiedział po prostu. - „Zdaję sobie
sprawę, że Justin ma wiele obowiązków jako muzyk i być może kilka razy w
przyszłości, gdy będzie to możliwe, przedłużę termin dla waszej pary. Ale mimo,
że on może być poza miastem nie znaczy,
że nie możecie do siebie dzwonić.” - Zaśmiał się. - „Po to wymyślili Skype, prawda?”
Justin i ja mruknęliśmy cicho pod nosem, kiwając lekko.
Reymer uśmiechnął się. - „I jeszcze jedno.” - Zaczął, jakby
sobie coś przypomniał.
Uniosłam brwi.
-„Wiem, że wy dwoje macie pewne trudności z dogadaniem się
i oczywiście nie możecie patrzeć oko w oko cały czas. Ale jak mówiłem, po raz
pierwszy przypisany partner do projektu w życiu nie jesteś idealnym wyborem do
pracy. Czasami można mieć do czynienia z ludźmi, którzy niekoniecznie się lubią,
ale należy nauczyć się z nimi dogadywać i współpracować.”- Wzruszył ramionami. -„Myślę,
że to będzie świetne doświadczenie dla was obojga.”- Przerwał na chwilę, żeby
się uśmiechnąć. -„I hej- nigdy nic nie wiadomo. Do czasu zakończenia semestru wasze
zdanie o sobie nawzajem może bardzo się zmienić. Jak wszyscy wiecie, możecie
być kimś więcej niż tylko kolegami.”
Justin i ja spojrzeliśmy na siebie kątem oczu.
Poczułam ochotę na wybuchnięcie śmiechem.
Pan Reymer to rozgryzł?
Justin i ja coraz bardziej nie tylko kolegowaliśmy się…
Jak w… przyjaźni?
Ten pomysł jest śmieszny.
Westchnęłam z irytacją. -„Dobrze, dobrze.”- Wzruszyłam
ramionami. -„Dziękuję, Panie Reymer.”
-„Tak, dzięki, tak myślę.” -Justin odpowiedział. Wyraz jego
twarzy sugerował, ze wcale nie był wdzięczny.
Oczywiście, ani ja nie byłam.
Ale niezależnie od tego, uśmiechnęłam się ponuro do
Reymera, kiedy powiedział: -„Nie ma problemu. Do zobaczenia jutro.”
Potem odwróciłam się i szłam tuż obok DoucheLord drogą
wzdłuż jednego z rzędów w klasie, w kierunku drzwi. Otworzyłam drzwi i wyszłam z pomieszczenia tak szybko jak mogłam.
-„Nash! Czekaj.”- Słyszałam chrapliwy głos Justina za sobą.
Skrzywiłam się, przewracając m się zatrzymałam i
odwróciłam do niego. Zapytałam: -„Co?”
-„Musimy ustalić coś w związku z pracą.”- Odpowiedział bez
tchu.
Odetchnęłam. -„W porządku.”- Odpowiedziałam. -„Jak z tym
popołudniem?”
-„Nie mogę, mam wideokonferencję z moim menadżerem.”- Odpowiedział.
Westchnęłam z irytacją. -„Jutro wieczorem?”
-„Idę do Ryana i Chaza grać w hokeja.”
Spojrzałam na niego ze złością.
Szczerze mówiąc, miałam plany na wyjście, ale teraz,
kiedy nie dostaliśmy przedłużenia terminu, wewnętrznie ze sobą ustaliłam, że
muszę je pominąć.
-„Co?”- Justin syknął. -„Już obiecałem im i Aubrey, że
przyjdę.”
Przewróciłam oczami.
-„Dobrze.”- Odpowiedziałam z rozdrażnieniem. -„Wygląda na
to, że naszą jedyną opcją będzie sobota. Mam plany na ten dzień, więc możemy
pracować nad projektem od siódmej.”
-„Siódmej?”- Zapytał, unosząc brwi. -„Nie da się wcześniej?”
Pokręciłam głową, dając mu bardzo znudzone spojrzenie. -„Dlaczego?”- Spytałam oschle. -„Masz umówiony obiad z królową Anglii?”
-„Ha, ha, bardzo śmieszne.”- Odpowiedział, patrząc na mnie
ze złością. -„Faktycznie, mam imprezę tej nocy.”
-„No cóż, przykro mi, będziesz musiał ominąć jedną noc.
Jesteś jedyną osobą, która wyjeżdża z miasta, więc musisz obejść się bez jednej
imprezy. Sobotnia noc jest jedyna opcją, kiedy możemy zrobić projekt.”- Stwierdziłam.
Zmrużył na mnie oczy. -„Czy po prostu cały czas wolisz być
dziwką? Zastanawiam się tylko, bo wydaje mi się, że i Litzy zrobiłaby z tego
karierę.”
-„Tylko z Tobą.”- Odpowiedziałam fałszywie słodkim tonem,
rzucając przebiegłe spojrzenie.
Skrzywił się, pochylił ku mnie i powiedział agresywnie. -„Siódma,
u mnie. Nie spóźnij się albo pójdę na imprezę a Ty będziesz mogła zrobić
pierdolony projekt sama.”- Spojrzał na mnie ostatni raz, odwrócił się i ruszył
korytarzem, zostawiając mnie stojącą i patrzącą na niego z ogromną nienawiścią.
Co. Za. Idiota.
Jeśli nie pojawię się na czas w jego domu, udupi mnie, a
pójdzie pić i uprawiać seks z bandą dziwek z mojej szkoły (razem z Aubrey –
prawdopodobnie w tym samym czasie)? A potem będą zmuszona do zrobienia całego
naszego zarysu projektu sama?
Bitch, please.
Wiele wskazuje na to, że nadchodzi najgorsza noc w moim
życiu, nie ma mowy, że się spóźnię i pozwolę mu wygrać.
Widocznie wiem jak
spędzę moją sobotę w ten weekend.
Niech ktoś mnie zabije.
____________________________________________________
____________________________________________________
Hej Tutaj Martyna!
Rozdział ten tłumaczyła dla Was Patrycja, ja sprawdzałam i poprawiałam drobne błędy.
Mam nadzieję, że rodział 6 się podoba i że będziecie już czekać na następny :)
Zapraszamy was do zapisywania się w zakładce "informowani" oraz zapraszamy na twittera tego fanfiction :)
Aaaa rozdział świetny, raczej mnie nie zaskoczył, bo czytałam to opowiadanie kiedy tłumaczyła je kiedyś tam inna osoba ;)) ale czekam na nn! @im_purple_ninja
OdpowiedzUsuńnono, ciekawe co się wydarzy w tą sobotę wieczorem:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga.<33nie wiem czego mam się spodziewać z tej ich nocy
OdpowiedzUsuńChciałabym zaprosić cię na moją szabloniarnię, która powstała bardzo niedawno. Szukam osób, które byłyby w stanie oceniać moje prace, a jeśli zechcesz będziesz mogła złożyć zamówienie na własny szablon :) Zapraszam serdecznie www.place-of-szablony.blogspot.com
OdpowiedzUsuńsuper! ♥
OdpowiedzUsuńCzemu jest rozdział 6 a 5 nie było ? ;o Chyba, że źle podpisałaś tutaj
OdpowiedzUsuńcudowny czekam na nn asdfhkakak
OdpowiedzUsuńchce nastepny, hbskjnlsb
OdpowiedzUsuńZakochalam sie w nich juz @arianuhl
OdpowiedzUsuńAhahahaahha kocham jak oni się przekomarzają. Boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńhjdcguffuasyg <3333
OdpowiedzUsuńhttp://change-them.blogspot.com/