wtorek, 11 marca 2014

Chapter Ten: Hospital Visits

Mandy's POV

Nie mogłam oddychać. Podniosłam ręce do moich ust, patrzyłam na lodowisko z mieszaniną przerażenia, niedowierzania i szoku. Ryan właśnie walczył z kimś z przeciwnej drużyny i leżał nieprzytomny na lodzie. Jego trener i medyk przybiegli na lód, praktycznie wszyscy jego koledzy tłoczyli się wokół niego. Tłumy ludzi z widowni stanęły na nogi, dysząc i patrząc z przerażeniem, w kierunku gdzie leżał. Nigdy nie widziałam tak zdenerwowanego Chaz'a. Jego brwi były zmarszczone, klękał na lodzie obok Ryan'a z dziwnym i nieco odległym wyrazem twarzy. Facet, który uderzył Ryan'a i praktycznie zrobił z niego gówno, stał daleko, wpatrując się w lekkim w szoku, zaciskając i rozluźniając pięść, która była umazana krwią. Walka szczerze wyglądała, jak agresywny (i całkowicie niepotrzebny) przejaw testosteronu pomiędzy dwoma nastolatkami, ale to było zanim Ryan stracił przytomność. Przysięgam, chłopacy są śmieszni (a przynajmniej, kiedy grają w hokeja). Zajęło mi chwilę, aby w pełni zrozumieć, co się dzieje. Dopiero co ludzie zaczęli krzyczeć i rozpaczliwie płakać, a grupa umundurowanych ludzi niosących nosze pośpieszyła na arenę, powaga sytuacji kompletnie mnie przerosła. Wyskoczyłam z mojego miejsca, skręciłam w korytarz, spiesząc się, bez słowa. Oboje Natasha i Greg krzyczeli do mnie, ale zignorowałam ich, przepychając się pomiędzy ludźmi, biegnąc po schodach trybun do strony lodowiska, w której Ryan leżał na noszach. Ludzie krzyczeli i głośny szmer zamieszania rozszedł się po całej arenie.
-Cholera-mruknęłam pod nosem. Patrzyłam jak moja ciocia i wujek rzucili się w kierunku gdzie przenosili Ryan'a i poszli do wyjścia. Moja ciocia wyglądała jakby była bliska płaczu, popędzała ich i wykrzykiwała imię Ryan'a z niepokojem, wujek był zajęty krzyczeniem na innych ludzi, wyraźnie wściekły.
Podbiegłam do wujka i powiedziałam w pośpiechu:
-Co się dzieje?
Przestał krzyczeć i spojrzał na mnie dziwnie, jakby zastanawiając się, kto przy zdrowych zmysłach przerwał mu, będąc po środku takiego zamieszania.
Kiedy zdał sobie sprawę, że to ja, szybko pokręcił głową i wziął wdech.
-Zabierają go do szpitala. Cholerny drań, z którym się bił, znokautował go.
Potrząsnął głową z wyrazem najwyższego wstrętu tworzącego się na jego twarzy. Zaklął głośno, uderzając pięścią w jedną z barierek. Kiedy odwrócił się, zaczął krzyczeć na ludzi przechodzących w pobliżu, obróciłam się i pobiegłam w stronę, gdzie nosze z Ryan'em zniknęły, mając nadzieje, że złapię ich przed wyjazdem. On nie mógł być tak obolały, czy mógł? To znaczy, bił się przed chwilą ale....... to wystarczy, żeby zabrać go do szpitala? Zalało mnie poczucie poczucie krzywdy, troski i zmartwienia, przyśpieszyłam kroku, przepychając się pomiędzy ludźmi, szukając gorączkowo tego, co mam zrobić.
Ryan, był dla mnie bratem, którego nigdy nie miałam. Szczerze, wiele dla mnie znaczył i nie wiem co bym zrobiła gdyby został poważnie ranny. Zagryzając nerwowo wargi, rozejrzałam się za wyjściem. Wszystko było w pośpiechu, dosłownie nie miałam pojęcia co robię. Wszystko co wiedziałam, to to, że muszę dostać się do szpitala.

***

Biegłam na trzecim piętrze, w stronę, gdzie ciocia chodziła nerwowo na zewnątrz sali, gryząc paznokcie i patrząc na zegar z mieszaniną niepokoju i zniecierpliwienia. Mały tłum ludzi zebrał się na krzesłach w pobliżu, obserwując jej niepokój. Ciocia spojrzała na mnie słysząc moje kroki, wyglądała jakbym dodała jej otuchy.
-Cześć Mandy-powiedziała.
-Hej-odpowiedziałam bez tchu, zatrzymując się przed drzwiami.-Co z nim?
Pokręciła głową.
-Nie powiedzieli. Został przyjęty, nie pozwalają wejść nikomu do pokoju, dopóki nie zrobią badań.
Jęknęła, zaciskając mocno oczy i opierając się o ścianę.
-O mój Boże-mruknęłam rozpaczliwie.
-Wiem kochanie-powiedziała uspokajająco.
-Myślisz, że będzie dobrze?-zapytałam z niepokojem w głosie.
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. To znaczy, mam nadzieje, że tak, nie wygląda na to, że został bardzo ranny, ale.... nie mogę nic powiedzieć na pewno. 
Jęknęłam ponownie, zagryzając wargi. To nie wygląda dobrze. Po tym, co wydawało się być kilkoma godzinami bolesnego oczekiwania, drzwi do sali otworzyły się, a profesjonalnie wyglądający mężczyzna wystawił głowę.

- Pani Butler? – zawołał.
Moja ciotka obróciła się natychmiast i spojrzała na lekarza szeroko otwartymi oczami.
Skinął głową, pokazując, aby poszła za nim.
- Może pani teraz tam wejść.
Kiwnęła głową i popatrzyła na mnie, informując, że powinnam pójść z nią.
Zgodziłam się i razem  weszłyśmy do pomieszczenie.
Był to mały, ale jednak ładnie urządzony pokój, wypełniony kilkoma innymi dorosłymi.  Ryan leżał po środku pomieszczenie na szpitalnym łóżku, wciąż nieprzytomny. Kilka ran na jego głowie, zostało opatrzone białymi bandażami,  a wyraz jego twarzy nieco wyrażał zadowolenie.
- Więc – spytała moja ciocia, spoglądając na lekarzy wyczekująco – Czy z nim  będzie wszystko w porządku?
- Sądzę, że tak – zapewnił ją lekarz – Jest trochę potłuczony i wygląda na to, że ma wstrząs mózgu, ale raczej wróci do pełnego stanu zdrowia bez żadnego problemu.
Ciotka odetchnęła z ulgą, zamknęła oczy i ścisnęła moją rękę w podzięce.
Lekarze zaczęli pokazywać jej nabazgrane notatki, wyjaśniające to, co się stało Ryanowi i to, ile czasu zajmie mu odzyskanie przytomności.
W tym samym czasie, ja przeszłam przez pokój do łóżka Ryana. Wzięłam jego rękę w swoją i przygryzłam wargę. Zmierzwiłam moje włosy ręką i spojrzałam na kwadratowe okno, znajdujące się obok jego łózka. Rolety były podwinięte do góry, więc mogłam dostrzec ogromny szpitalny parking. Samochody w każdym kolorze były wszędzie, podobnie jak ludzie, zmierzający każdy w innym kierunku: do szpitala, do samochodów i do tętniącej życiem ulicy. Zauważyłam kilka osób zmierzających w stronę izby przyjęć i od razu poczułam się chora.
Nienawidzę szpitali.
Po chwili, usłyszałam coś przy drzwiach, wiec spojrzałam tam przez ramię.
Pan Butler wbiegł pośpiechem do pokoju, rozglądając się na ostatnim oddechu. Za nim, także wyglądający jakby był w pośpiechu, stał Justin.
Jęknęłam wewnętrznie.
Pan Butler zamienił kilka słów z ciocią i lekarzami, po czym pośpieszył wzdłuż pokoju i popatrzył na swojego syna. Posłał mi uśmiech na powitanie, zanim schylił się i obejrzał bandaże na głowie Ryana.
- Jak długo minie nim się obudzi? – spytał.
Jeden z doktorów wzruszył ramionami.
- Może się obudzić w każdej chwili – posłał mu uspokajający uśmiech – Wszystko będzie w porządku.
Wujek kiwnął głową, zanim obrócił się z powrotem w stronę Ryana.
Po chwili, Justin również pojawił się obok nas przy łóżku, patrząc na swojego przyjaciela z lekkim niedowierzaniem.
Spojrzał w bok i spotkał się z moim wzrokiem, patrzyliśmy na siebie przez moment po czym, oboje uciekliśmy wzrokiem.
Mój wujek popatrzył na nas z dezorientacją, zanim rozejrzał się po pomieszczeniu.
Widząc to, jeden z lekarzy zwrócił się do niego.
- Panie Butler, jeśli pan pozwoli, zabiorę pana i żonę do mojego biura, gdzie wyjaśnię jak długo Ryan będzie musiał tu być.
Wujek kiwnął i spojrzał na Ryana raz jeszcze. Następnie obrócił się i podążał za moją ciotką i grupą lekarzy, zamknęli drzwi i wyszli, pozostawiając mnie i Justina samych z jedną pielęgniarką.
Dwudziestoparoletnia kobieta podeszła do nas, posyłając uspokajający uśmiech
- Dam wam dwóm trochę czasu sam na sam z waszym przyjacielem.  Powinno być z nim wszystko w porządku. Wrócę za kilka minut, aby zrobić kilka testów –powiedziała.
Justin i ja kiwnęliśmy głowami.
Po absurdalnie długiej chwili niezręcznej ciszy, Justin w końcu się odezwał.
- Jestem zdziwiony, że jesteś tutaj.
- Oczywiście, że jestem – ucięłam – Ryan to mój kuzyn, dlaczego do cholery miałoby mnie tu nie być?
Justin wzruszył ramionami.
- Nie wiem – przeniósł swoje spojrzenie na mnie – Po prostu myślałem, że jesteś z Loser Boyem i Litzy.
- Serio Bieber? Serio? – powiedziałam wściekle – To właściwy moment aby zachowywać się jak dupek?
- Ciszej – syknął Justin, wskazując na Ryana.
Skrzywiłam się.
- Przecież on nie obudzi się dlatego, że jestem głośno – powiedziałam, zniżając głos do szeptu.
Justin wywrócił oczami z poirytowaniem.
- Byłam z Gregiem i Natashą, ale kiedy zobaczyłam, że Ryan został zraniony, pobiegłam sprawdzić czy wszystko z nim w porządku i oddaliłam się od nich. Dlaczego cię to obchodzi?
- Nie obchodzi – odpowiedział.
- Swoją drogą, nie ma za co, jeśli chodzi o to, że dokończyłam projekt – odezwałam się po chwili ciszy.
- Co? – syknął Justin, marszcząc brwi.
- Skończyłam nasz szkic, na projekt Reymera. Nie powiedziałeś nawet dziękuję.
- Nie prosiłem cię o skończenie jego – mruknął z irytacją, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Niezależnie od tego, nie podziękowałeś, a ja mam zamiar wciąż dokończyć wszystkie prace.
- W porządku, dzięki – powiedział Justin, nie brzmiąc wdzięcznie w ogóle – Proszę! Powiedziałem. Szczęśliwa?
- Nie bardzo.
- Cóż, to nie jest niespodzianką, ponieważ ty nigdy nie jesteś szczęśliwa – zadrwił ze mnie –Tak jak mówiłem, nigdy nie prosiłem cię o skończenie szkicu. Mogłaś poczekać na mnie, przyszedłby do szkoły przed zajęciami i skończylibyśmy go szybko razem.
- Naprawdę myślisz, że gdybyśmy skończyli go szybko przed zajęciami, gwarantowałoby to nam dobrą ocenę? – skrzyżowałam ramiona – Wiesz, że gdybyśmy nie poszli na to głupie przyjęcie, nie mielibyśmy z tym problemu.
- To nie moja wina, że się upiłaś – burknął.
Patrzałam się na niego i otworzyłam usta.
- Przepraszam? – syknęłam – To ty mnie podpuściłeś, abym to zrobiła.
- Ale wybór wciąż należał do ciebie – odpowiedział – Nie zmusiłem cię do niczego.
Prychnęłam.
- Nie byłam jedyną, która się upiła – mruknęłam – uściślając, też byłeś całkiem nawalony Bieber.
Justin wywrócił oczami.
- Nie aż tak bardzo, jak ty. Uwierz mi.
- Nie aż tak bardzo jak ja? – uniosłam brwi i zapytałam z niedowierzeniem.
Skinął głową, a ja pokiwałam głową lekceważąco.
- Oboje byliśmy nawaleni, Bieber. W przeciwnym razie nie moglibyśmy – zacięłam się i natychmiast uciekłam wzrokiem od Justina. Spojrzałam na podłogę, przygryzając wewnętrzną stronę policzka.
Prawie powiedziałam… cóż… to co zrobiliśmy tamtej nocy.
- Nie moglibyśmy co? – spytał Justin.
- Wiesz co – mruknęłam pod nosem, nie chcąc patrzeć na niego i przestępując z nogi na nogę.
- Powiedz to, Nash. Oboje wiemy o czym mówisz. Oboje wiemy dlaczego wszystko jest tak niezręczne pomiędzy nami – skrzyżował ręce na piersiach i patrzył na mnie wyczekująco.
Potrząsnęłam głową, starając się na niego nie patrzeć.
- Dajesz – kontynuował – Możesz to powiedzieć – przechylił głowę na bok z uśmieszkiem na twarzy – A może się wstydzisz?
- Bardziej brzydzę – ucięłam.
- Nie ważne, Nash – parsknął.
- Zamknij się, Bieber – odpowiedziałam lodowato, szydząc z niego.
Justin pochylił się lekko do przodu, patrząc mi w oczy.
- Możesz mówić i myśleć co chcesz, Nash i możemy dalej pozostać przy naszych piekielnie niezręcznych rozmowach ale to nie zmienia faktu, że obściskiwałaś się ze …
Nagle Ryan poruszył się lekko w szpitalnym łóżku. Na co ja i Justin od razu się zamknęliśmy. Oboje spojrzeliśmy na niego z poczuciem nerwów i wyczekiwania.
- Ry?- powiedziałam cicho i dotknęłam jego ramienia z niepokojem.
Poczułam dużą ulgę, widząc go poruszającego się, ale przyznam, że zarazem byłam zmartwiona. A co jeśli słyszał cokolwiek z tego co ja i Justin mówiliśmy?
Jeśli tak, bylibyśmy zrobieni!
Żaden z nas, nie wyjawnił tego co zrobiliśmy tamtej nocy. A każdy podsłuch mógłby do tego prowadzić. Chociaż gdyby wiedzieli, że oboje byliśmy piani i żadne z nas się w to nie angażowało.
- Ryan – potrząsnęłam jego ramieniem.
Jego oczy zatrzepotały i przez chwilę wpatrywały się w sufit, po czym obrócił się i spojrzał na mnie. Posłał mi mały uśmiech.
- Hej Mandy.
- Hej Ryan – uśmiechnęłam się.
Powoli przeniósł wzrok na Justina.
- Co tam, Bieber? – zachrypiał.
- Hej stary – odpowiedział Justin zadziwiająco spokojnym tonem – Jak się czujesz?
Ryan wzruszył ramionami.
- Gównianie – odpowiedział szczerze, śmiejąc się – Ale nieważne -  rozejrzał się po pokoju i zmarszczył brwi w lekkim zmieszaniu – Więc skończyłem w szpitalu?
Justin i ja kiwnęliśmy głowami.
- Masz wstrząs mózgu – wyjaśniłam.
Ryan zaśmiał się.
- Tamten koleś musiał mnie nieźle skopać.
- Co się do cholery wtedy stało? – spytałam.
Wzruszył ramionami, chichocząc.
- Nie wiem w sumie – uznał – Po prostu się kłóciliśmy.
Posłałam mu groźne spojrzenie, to było oczywiste, że mu nie wierzyłam.
Widząc to, zaśmiał się ponownie.
- To skomplikowane, Mands. Wyjaśnię, gdy poczuję się lepiej niż jak gówno.
Odetchnęłam i kiwnęłam głową.
- Dobra.
Zapadła cisza podczas gdy Ryan jęknął, próbując usiąść. Justin i ja obserwowaliśmy go w milczeniu, nie chcąc patrzeć na siebie.
Ryan chrząknął lekko, zmarszczył brwi i patrzył na nas obojga lekko zmieszany.
- Dziwne, że wasza dwójka może być tutaj razem – powiedział po chwili.
Justin i ja zamknęliśmy oczy, a powietrze wypełniło niezręczne napięcie. Oboje odchrząknęliśmy , patrząc na Ryana.
- Cóż… To nie tak, że jesteśmy tu razem czy coś w tym stylu.
- Tak wyszło, że jesteśmy tutaj… razem – stwierdził Justin niepewnie. Zmarszczył brwi i zdał sobie sprawę jak głupio brzmiało jego zdanie.
- Przyszliśmy osobno – wytłumaczyłam prędko.
Justin i ja zaczęliśmy oboje mówić w tej samej chwili, po czym oboje się zamknęliśmy, patrząc na siebie z zażenowaniem.
- Przyszedłem z twoim tatą,  a ona była tu z twoją mamą i… - zaczął Justin.
- I tak po prostu wyszło, że jesteśmy tu razem – skończyłam za niego – Twoi rodzice są w innym pomieszczeniu – dodałam szybko.
Ryan tylko kiwnął głową, posyłając nam spojrzenie typu „dlaczego się tak dziwnie zachowujecie” .
Nagle  krzyknął z bólu, przebijając ewidentnie swoją ranę na czaszce. Złapał się za skronie i zacisnął zęby, zamykając mocno oczy.
- Pójdę po doktora – ja i Justin powiedzieliśmy zgodnie w tym samym czasie.
Spojrzeliśmy na siebie, a ja poczułam, że oblewa mnie lekki rumieniec.
- Możesz to zrobić – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Nie, ty – zaprotestowaliśmy, znów w tym samym czasie.
Rozchyliłam moje usta, patrząc na Justina dokładnie tak jak on patrzył na mnie: niezgrabnie i lękliwie. Nie mogłam nic zrobić, ale mój wzrok powędrował na jego wargi, które były rozchylone tak samo jak moje. Natychmiast przypomniała mi się noc sprzed tygodnia i niesamowity sposób w jaki te usta działały na mnie.
Przestań, Mandy!                    
To dupek.
A tobie NIE podobało się obściskiwanie z nim.
Jakkolwiek.
W ogóle.
Nawet nie trochę.
Potrząsnęłam głową, aby usunąć z niej te wszystkie myśli i spojrzałam na Ryana.
- Zaraz wrócę.
Nie czekając na jego czy Justina odpowiedź, obróciłam się i wyszłam pośpiesznie z pokoju, szukając mojej cioci, wujka czy któregoś z lekarzy. Kilka osób na zewnątrz patrzało na mnie i pytało „Jak czuje się Ryan” ale postanowiłam zignorować to i pobiec w dół holu.
Jedyne czego chciałam, to jak najszybciej wydostać się z tego szpitala.
Udało mi się znaleźć ciotkę, wujka i lekarzy w ciągu kilku chwil i po 10 minutach, wróciłam do pokoju Ryana. Stanęłam w rogu i obserwowałam jak doktorzy zadają mu różne pytania, typu „Jak się czuje?” . Ciotka z wujkiem patrzeli na syna z niepokojem ponad barkami lekarzy.
Po chwili, jedna z pielęgniarek rozejrzała się po pokoju i zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła mnie i Justina.
- Przepraszam, ale w tej chwili tylko jeden gość może pozostać w pomieszczeniu. Nie może zrobić się zbyt tłoczno.
Zmarszczyłam brwi na to, jak absurdalnie to brzmiało.
Przecież z Ryanem jest wszystko w porządku, dlaczego musi mieć limit gości?
Justin i ja patrzeliśmy to on na mnie, to ja na niego, posyłając sobie spojrzenia mówiące „lepiej będzie, jeśli ty zostaniesz, nie ja”
- Pani czy pan? – spytała pielęgniarka po chwili.
Gdy żadne z nas nie odpowiedziało, dodała:
- Jeśli żadne z was nie wyjdzie, będę zmuszona poprosić was obu o opuszczenie pomieszczenie.
Popatrzyłam na Justina, nim w końcu odetchnęłam z irytacją, oderwałam wzrok od niego i wlepiłam go w pielęgniarkę.
- Dobrze – mruknęłam – ja pójdę. Spojrzałam na Justina -  W ten sposób gwiazda może dostać to czego chce, jak zwykle.
Przewróciłam oczami i przełożyłam torebkę na ramieniu, odwracając się  aby wyjść .
- Dziękuję – powiedziałam to pielęgniarki. (choć przyznam, nie miałam tego na myśli)
Kiwnęła głową, posyłając mi mały uśmiech zrozumienia.
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami.
Suko, proszę. Dopiero co wyrzuciłaś mnie z sali, gdzie mój pobity kuzyn leży z wstrząsem mózgu. Nie próbuj udawać, że mnie rozumiesz.
- Cześć Ryan. Zobaczymy się, kiedy będziesz móc – powiedziałam, zatrzymując się przy drzwiach.
Ryan podniósł głowę, aby na mnie spojrzeć, marszcząc brwi pytająco. Kiwnął głową.
- Okay. Dzięki za przyjście, Mandy.
- Żaden problem. Zdrowiej – uśmiechnęłam się.
Jego rodzice odwrócili się i również podziękowali mi, jego mama rzuciła mi buziaka, zapraszając  na rodzinny obiad w przyszłym tygodniu a ja skinęłam głową.
Kiedy już się pożegnałam (ze wszystkimi, oprócz Justina, którego oczywiście ignoruję), opuściłam pokój. Skierowałam się w dół korytarza i wyciągnęłam mój telefon, sprawdzając czy nie mam żadnych nowych wiadomości.
I rzeczywiście miałam nowe wiadomości, siedem. I wszystkie były od Grega, chcącego wiedzieć gdzie jestem i czy wszystko jest w porządku. Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczona.
I choć doceniam, to że myśli o mnie i się martwi, byłam zła… Nie potrzebuję bycia niańczona przez niego cały czas.
To powinno być całkiem oczywiste, gdzie teraz jestem.
Wywróciłam oczami, niezależnie od tego, że otworzyłam nową wiadomość.
Szłam do windy i zdecydowałam, że mu odpiszę, ale zostałam zatrzymana poprzez kroki i chrapliwy głos wołający za mną.
- Nash! Hey NASH! Zaczekaj!
Obróciłam się poirytowana, krzyżując ramiona i marszcząc brwi.
- Co? – spytałam, patrząc na Justina.
Justin zatrzymał się, ciężko oddychając i spojrzał na mnie.
Zarzucił włosami i oblizał wargi.
- Spójrz – zaczął po chwili – Nie rozmawialiśmy kiedy spotkamy się następnym razem, aby popracować nad naszym projektem, bo wiem, że powiedział dziś w klasie, że następna część projektu ma być gotowa za 2 tygodnie.
- Okej? – potrząsnęłam moją głową.
- Możemy po prostu ustalić to teraz, aby nie rozmawiać ze sobą później w szkole – jego głos ociekał oczywistą irytacją.
Wzięłam głęboki oddech.
- Dobrze – odpowiedziałam, krzyżując ramiona i patrząc na niego – Kiedy chcesz się spotkać?
- Nie wiem -  Justin wzruszył ramionami.
- Co ty na to – zaczęłam – Wyjeżdżasz gdzieś poza miasto w ciągu kilku następnych tygodni?  Kiedykolwiek, przed następnym terminem projektu?
- Tak – odpowiedział natychmiast – Wracam do Stanów w przyszłym tygodniu.
Wzięłam głęboki wdech ponownie, starając się zachować spokój.
Nie wiem czy rozumiał jak absurdalnie wkurzające było dla mnie, mieć popową gwiazdę za partnera do projektu.
- W porządku – stwierdziłam – Musimy popracować nad tym przed twoim wyjazdem.
Przytaknął.
- Co robisz dziś wieczorem? – spytałam.
- Dziś wieczorem? – spytał, marszcząc brwi.
Kiwnęłam głową.
- Później, tak?
Kiwnęłam ponownie.
- Nic – wzruszył ramionami.
- Chcesz popracować nad tym?
Naprawdę nie chciałam być w pobliżu niego,  szczególnie po tej całej szeptem-mówionej kłótni w szpitalnym pokoju, ale wyjeżdżał z miasta ponownie, a ja chciałam być pewna, że zrobimy kolejny krok w projekcie i nie chciałam utknąć z całą pracą, znów sama.
- Okay, nieważne – odpowiedział wyraźnie chętny do pracy tak samo jak ja.
- Przyjdź o 9 lub coś w tym stylu – mruknął.
- Dobrze. Do zobaczenia więc – westchnęłam.
- Na razie – powiedział Justin.
Nie mówiąc nic więcej, obróciłam się i pobiegłam do windy i kliknęłam przycisk „na dół” z większą siłą, niż było to konieczne.
Naprawdę chciałam się stamtąd w końcu wydostać.
***
Justin’s POV
- Mamo? Wróciłem – zawołałem, zamykając frontowe drzwi od domu.
- Cześć  kochanie – głos mojej mamy dobiegł z kuchni.
Zapach pieczonego kurczaka unosił się w powietrzu, a ja uśmiechnąłem się szczerze.
Nagle poczułem się o wiele głodniejszy niż wcześniej.
Wszedłem od kuchni i rzuciłem kluczyki od samochodu na stół.
- Jak tam Ryan? – spytała moja mama trochę speszona.
- Dobrze – odpowiedziałem – Chaz jest z nim teraz, musieliśmy się ulotnić, ponieważ w jego pokoju nie może być więcej niż jedna osoba, która nie jest rodziną. Pieprzona bzdura.
- Język, Justin – powiedziała Pattie ostrzegawczo.
- Przepraszam.
Wtedy zauważyłem, że ktoś jeszcze był w pokoju. Frank Morris, mężczyzna średniego wieku, z krótko przyciętymi brązowymi włosami i ciemną cerą, siedział na barowym krześle przy wyspie i obserwował jak Pattie miesza makaron w garnku.
Natychmiast złączyłem moje wargi i ścisnąłem pieści.
Kurewsko nienawidzę Franka.
Nie mogę go znieść, dosłownie. Jest najgorszym facetem, z jakim moja mama randkowała, kiedykolwiek.
A randkowała z wieloma mężczyznami.
Większość z nich robiła to dla pieniędzy i korzyści, jakie daje posiadanie mnie jako dziecka. Frank był za to zdecydowanie pazerny.
Jedynie ją wykorzystywał.
Gdyby potrafiła to dostrzec.
Frank spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
- Cześć Justin – powiedział – Dobrze cię widzieć.
Prychnąłem.
Przestań udawać ty baranie. Oboje wiemy, że jesteś jedynie głupim draniem, który nie zasługuje na tak wspaniałą i piękną kobietę, jaką jest moja mama. I oboje wiemy to, że się nienawidzimy. Przestań udawać, że mnie lubisz.
- Cześć Frank – mruknąłem przez zęby.
Jeśli tylko wrząca woda w garnku, którą gotowała moja mama, była na większym ognia, napięcie byłoby tak duże, że moglibyśmy się pozabijać.
- Nie wiedziałem, że zapraszamy kogoś na obiad, mamo – stwierdziłem, posyłając Pattie zirytowane spojrzenie.
Pattie spojrzała poprzez ramię na mnie.
- Frank nie jest kimś, Justin, jest moim chłopakiem. Może jeść z nami obiad kiedy chce.
Powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
- Jeść obiad – yeah… bardziej chyba podlizywać się do ciebie, aby później móc zrobić o wiele więcej w twojej sypialni.
Ew. Właśnie to sobie wyobraziłem. Okropny i niepokojący obraz.
Zajmie mi kilka dni aby się z niego wyleczyć.
Wstrząsnąłem głową i spojrzałem na moją mamę.
- Istotnie przyszedł, aby dowiedzieć się co z Ryanem – kontynuowała Pattie, mieszając makaron drewnianą łyżką – Dzięki Bogu, że z nim wszystko w porządku. Okropnie się martwiłam.
- Yeah. Frank jest taki kochany. Słyszał o tym, co przydarzyło się Ryanowi i natychmiast tu przyjechał – powiedziała Pattie, posyłając Frankowi uśmiech zachwytu.
Miałem ochotę zwymiotować wszystko to, co znajdowało się w moim żołądku.
- Chciał się upewnić, czy z Ryanem wszystko w porządku a także, czy z tobą wszystko w porządku – posłała mi znaczące spojrzenie.
Zmarszczyłem brwi.
- Chciał się upewnić czy ze mną wszystko w porządku? – powtórzyłem, ponieważ uważałem to na niewiarygodne.
- Mhm – powiedziała Pattie.
- To prawda – dodał Frank, uśmiechając się do mnie.
Jego uśmiech był sztuczny jak cholera. Jeszcze bardziej sztuczny niż cholerna Barbie.
- Cóż mogę powiedzieć? – złapał się za ręce – Martwię się o ciebie.
Pattie spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć „Widzisz? A nie mówiłam?”
- Yeah, ale mówiąc, że martwi się o mnie, mamo, czy on nie ma na myśli mojej sławy i pieniędzy? – uściśliłem.
- Justin – syknęła Pattie, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Co? – od syknąłem – Po prostu mówię, jaka jest prawda.
- Justin, nie jestem tu dla sławy czy twoich pieniędzy. Obchodzisz mnie ty – powiedział Frank.
- Gówno prawda – mruknąłem pod nosem.
- Justin – powiedziała Pattie ostrzegawczo, patrząc na mnie srogo.
Potrząsnąłem głową, przenosząc spojrzenie z niej.
- Siadaj Justin – westchnęła – Obiad jest gotowy.
Przyznam, było mi głupio, że ją zdenerwowałem, ale nie mogłem wytrzymać z tym frajerami, z którymi się spotykała.
A Frank był definitywnie najgorszy z nich.
Niechętnie usiadłem przy stole naprzeciwko Franka i skrzyżowałem ramiona, czekając, aż moja mama poda jedzenie.
Zjadłem obiad w ciszy słuchając jak Frank i Pattie prowadzą cichą rozmowę. Spojrzałem na zegarek, zauważając, że jest około 8.
W końcu, po czasie, który był dla mnie wiekami, skończyliśmy jeść, a ja pomogłem mojej mamie posprzątać.
- Dobra skarbie. Muszę pobiec szybko do sklepu po coś – oznajmiła Pattie, kładąc dłoń na moim ramieniu i po chwili, patrząc na Franka – Chcesz pójść ze mną, skarbie?
Parsknąłem.
Naprawdę nazwała go skarbem?
Zastrzelcie mnie.
- Um. Rzeczywiście, myślałem o tym aby zostać i spędzić trochę czasu z Justinem – powiedział Frank, uśmiechając się do Pattie.
Um, słucham?
- Oh okej – odpowiedziała – Brzmi świetnie. Myślę, że już pójdę i zostawię was dwóch samych.
Frank skinął głową.
Posłałem mamie alarmujące spojrzenie.
Czy do kurwy robiła sobie ze mnie żarty?
- Bądź miły – powiedziała delikatnie, a ja wywróciłem oczami.
- Nie zostanę długo – oznajmił Frank – Chcę po prostu spędzić trochę czasu z moim małym kumplem – objął mnie ramieniem i poklepał.
Automatycznie zabrałem jego ramię.
- Więc, raczej nie będzie mnie tu gdy wrócisz – kontynuował, patrząc na Pattie.
Kiwnęła głową.
- Okej kochanie – pochyliła się i pocałowała go.
Zmarszczyłem nos z niesmakiem, biorąc łyk wody, aby nie widzieć tego.
- Do zobaczenia później – powiedziała Pattie. Uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w policzek – Kocham cię, skarbie – dodała.
- Ja też.
Zabrała swoją torebkę i klucze z komody, zapewniając, że nie będzie dłużej niż godzinę. Obróciła się i posłała całusa mi i Frankowi.
- Pa – zawołała.
- Pa – odpowiedzieliśmy chórem.
Pomachała do nas, po czym wyszła z kuchni.
Nastąpiła chwila ciszy, nim udało się usłyszeć zamykające frontowe drzwi i przekręcający kluczyk w zamku.
Siedzieliśmy chwile, po czym Frank obrócił się do mnie w fotelu.
Jego fałszywy uśmiech nagle zniknął.
Czując jego spojrzenie na sobie, postanowiłem również na niego spojrzeć.
- W porządku, kolego – powiedział Frank, wszystkie ślady jego uprzejmości zniknęły natychmiast.  Zmrużył oczy na mnie groźnie – Musimy pogadać.


***
 
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!!
jutro poprawię wszystkie błędy.

tutaj nowa(stara) tłumaczka, możecie mnie znać z poprzedniego tłumaczenia tego opowiadania.
rozdział miał być w poniedziałek, niestety nie miałam czasu dodać za co naprawdę przepraszam.

@jilerotic

39 komentarzy:

  1. OMG uwielbiam to tłumaczenie ♥ KOCHAM
    Pozdro xoxoxo
    PS Jestem pierwsza :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jak miło ze tak szybko przetłumaczyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo .. zajebisty rozdzika jak widzę tylko ze uwagę nowy to mam ochotę skakać!! dosłownie!! haha i wgl to głupi Frank i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. co ten Frank chcę od Jusa!? ugh! świetny rozdział♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba z pięć razy powiedziałam "pie*dol się Frank", tak bardzo go nienawidzę :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetnie przetłumaczony. Aż chce się czytać więcej i więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. assdfgghjkl cudowny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej jakie cudne *.* kiedy kolejny

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje ulubione opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. Czekam na nn <33333

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow dzieje się

    OdpowiedzUsuń
  13. Podasz dzisiaj ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha
    all right guy
    we must talk!
    hahgood

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam już 2 razy tą historie i 2 część po angielsku i już nie moge doczekać sie po polsku. 11 rozdział będzie zajebisty więc warto czekać :D uwierzcie, będzie sie działo, hahha, znów się przeliża, ale tym razem będą w 100% trzeźwi xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam już 2 razy tą historie i 2 część po angielsku i już nie moge doczekać sie po polsku. 11 rozdział będzie zajebisty więc warto czekać :D uwierzcie, będzie sie działo, hahha, znów się przeliża, ale tym razem będą w 100% trzeźwi xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Super to tlumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam to opowiadanie, cieszę się, że je tłumaczysz! :*
    Przy okazji zapraszam do siebie, dopiero zaczynam i chciałabym zobaczyć czy komuś się podoba :) http://sweet-little-secrete.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział :) Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaczęłam wczoraj czytać i opowiadanie jest mega ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nominuję Cię do Libster Blog Award :)

    Szczegóły u mnie na blogu.

    http://tlumaczenie-bound.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Moje ulubione ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy następny ???

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy kolejny ? Haha jestem uzalezniona

    OdpowiedzUsuń
  26. KIEDY NASTĘPNY? ;/

    OdpowiedzUsuń
  27. Proszę dodaj kolejny

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x