Jui wyszła z pomieszczenia i ledwo miałam czas, aby ogarnąć co dokładnie się stało, kiedy mój i Justina telefon głośno zawibrowały, co oznaczało, że dostaliśmy nowe wiadomości.
Gorączkowo wyciągnęłam telefon z kieszeni, odblokowując go i patrząc na ekran wystraszona. Moje ręce drżały, gdy to robiłam.
Na telefonie widniały słowa, których miałam nadzieję, że nie zobaczę.:
Nowa wiadomość wideo od: Jui Talloway
Nie. Nie. Nie nie nie nie nie nie nie nie nie NIE.
To nie mogło się dziać.
Te spotkanie, które tutaj się zdarzyło było wystarczająco złe oraz przerażające, aby wyszło, że zjebałam.
Ale to - otrzymana wideo wiadomość od Jui - to było, jeżeli to możliwe, o wiele gorsze.
Moje serce biło nieco szybciej niż przedtem. Otworzyłam wiadomość, czekając, aż wiadomość się załaduje.
Obok siebie widziałam Justina, który robił to samo, patrząc w telefon ze zmarszczonymi brwiami, gdy jego wiadomość (bez wątpienia ta sama) się ładowała.
Przez chwilę wydawało mi się, że opadam pod swoim ciężarem, lecz wideo w końcu skończyło się ładować.
Potem, bez chwili wahania, odtworzyłam je.
Oto na środku ekranu, wideo nieco się trzęsło z powodu faktu, że było nagrywane w ruchu, był podgląd na Justina i mnie, pasjonująco się całujących.
Wideo się zaczęło, kiedy ja siedziałam na jednej z ławek, a dalej było pokazane wszystko. Justin podnoszący mnie z ławki, odstawiający na ziemię i pociągający mnie do uścisku. Wzajemnie całowaliśmy sobie szyje, a Justina ręce obniżały się z mojej talii do tyłka...
Pokazywało to praktycznie, jak nawzajem połykaliśmy swoje języki, a okolicznościowe uśmiechy wkradały nam się na twarze.
Gdy nagle, wideo się zatrzymało, a wyświetlił się zrzut ekranu, gdzie Justin nadal trzymał rękę na moim tyłku, a drugą ściskał moją talię. Obie ręce trzymałam na około jego karku, a nasze usta były mocno ze sobą sklejone.
Czułam, jak łzy gromadziły się w moich oczach, a moja ręka poleciała do czoła. Moja szczęka była opadnięta.
Ledwo mogłam się ruszać, lecz nagle zauważyłam wiadomość, która była wysłana razem z wideo:
Justin Bieber i Mandy Nash?! Uciekli?! Przyłapałam tą dwójkę na obściskiwaniu się. Gadali o skandalach. Myślę, że nie zdawali sobie z tego sprawy, że nie byli sami... ;)
Mogłam poczuć jak moje serce praktycznie się zatrzymało, a mój cały mózg jakby zamarzł.
Jak to możliwe? Kto by mógł nawet pomyśleć, aby kogoś równie poniżyć jak zrobiła to Jui?
Była plotkarą. Wiedziałam to i zawsze to będę wiedziała.
Ale nie wiedziałam, żeby ona mogła nawet pomyśleć o tym co właśnie zrobiła.
Proszę, aby ktoś mnie obudził z tego koszmaru.
Proszę.
Odwróciłam się twarzą do Justina, mrugając raz czując jak samotna łza wypływa z mojego oka, lądując z pluskiem na moim nadgarstku.
Patrzył na swój telefon w szoku, jego usta były uchylone, a spojrzenie bez emocji.
Ewidentnie też oglądał wideo Jui, z którym nas przyłapała.
-Justin...- Zaczęłam, odzywając się pierwszy czas, jakby od wieków. Mój głos był cichy i drżał, trzęsłam się, gdy patrzyłam na niego ze strachem.
Czułam się, jakbym miała dostać panicznego ataku.
Czekałam na niego z szalejącym oddechem, aby dał jakąkolwiek odpowiedź. Nawet nie wiem czemu przemówiłam, ale czułam, że potrzebowaliśmy rozmowy.
Musieliśmy.
Musieliśmy spróbować wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji, w którą niespodziewanie byliśmy wplątani.
To znaczy, co my myśleliśmy?
Czy my szczerze wierzyliśmy, że nam to ujdzie?
Czemu do diabła byliśmy tacy głupi? Czemu do diabła musieliśmy zacząć to robić w pierwszym lepszym miejscu?
Ten bałagan, w którym niespodziewanie się znaleźliśmy, musiał mieć miejsce.
Nasz sekret musiał być odkryty.
I teraz, kiedy to nadeszło, absolutnie nie mieliśmy planu jak zamierzamy się z tym zmierzyć.
Innymi słowami... Mieliśmy przejebane.
Czekałam i czekałam, jakby rok bolesnej ciszy, ale Justin nie odpowiadał.
Nawet na mnie nie spojrzał.
Nawet nie podjął się próby, aby stwierdzić moją obecność czy fakt, że w ogóle się do niego odezwałam.
Zamiast tego, stał tam dobry kawał czasu, patrząc w szoku na ekran telefonu.
-Justin.- Spróbowałam ponownie, mówiąc głośniej i bardziej firmowym tonem.
Spojrzał na mnie z uchylonymi ustami i obcym wyrazem twarzy.
Patrzył na mnie przez dłuższy czas w szoku, jakby też pytał co właśnie się do cholery stało.
Gdy nagle, po długich, długich latach z napiętą ciszą, odwrócił wzrok od mojego, spoglądając w dół.
Potrząsnął głową bardziej niż wcześniej, nagle, bez słowa, odwrócił się i zaczął kierować się do drzwi.
Czułam jak moje oczy się rozszerzyły, a moje brwi zmarszczyły się w niedowierzaniu.
Co on do cholery robi?
Natychmiastowo za nim poszłam, idąc szybko przez klasę, krocząc drogą pomiędzy rozstawionymi ławkami
-Justin!- Zawołałam głośno, przyspieszając swoje tempo idąc za nim wzdłuż pustego korytarza. -Justin, co robisz?-
Odwrócił się do mnie twarzą. -Co do kurwy myślisz, że robię?- Krzyknął głośno, jego głos zagrzmiał przez korytarz.
Przystanęłam na środku holu i stałam tam tylko przez moment, patrząc na niego w lekkim niedowierzaniu.
Nie mogłam uwierzyć, że po prostu tak na mnie nakrzyczał, i szczerze, nie pomyślałam nawet o tym, żeby odpowiedzieć.
-Próbuję wymyślić jak kurwa to naprawić!- Justin wykrzyknął, sprawiając, że się wzdrygnęłam. -Przypadkiem może nie zauważyłaś, że ta dziewczyna...- Wskazał palcem przez swoje ramie przypadkowo na klatkę schodową za nim. -...wysłała to wideo do każdej osoby w tej szkole jaką zna! Jesteśmy w dupie!-
Psiakość, Myślisz, że tego nie zauważyłam, Bieber?
Nie wydawało mi się, abym w ogóle mogła to wypowiedzieć, jakkolwiek, po prostu stałam i patrzyłam się na niego.
Nastała przerwa, gdy on również się na mnie patrzył.
Potem, w końcu, westchnął, przebiegając ręką przez włosy i odrywając wzrok od mojego. -Popatrz - Powiedział niskim głosem. -Przepraszam. Nie miałem zamiaru tak na Ciebie krzyczeć. Jestem po prostu... ponadto wściekły.-
-A myślisz, że ja nie?- Spytałam spokojnie, patrząc na niego w zwykłym niedowierzaniu.
Westchnął, patrząc na mnie ślepo wzdłuż korytarza.
-Wiem, że to jest złe.- Przyznałam. -I...- Pokręciłam głową. -Ja też nie wiem, co robić. Ale... Myślę... że musi być jakiś sposób, aby...-
-Nie ma sposobu, aby to naprawić.- Przerwał mi spokojnie, trzęsąc głową. -To oczywiste, że ludzie na tym wideo to my i wiadomo gdzie jesteśmy.- Podniósł swoją rękę. -Stało się.- Stwierdził. -Stało się, Mandy. Wszyscy w szkole się o nas dowiedzieli. Nie możemy niczego zrobić. Jesteśmy w dupie.-
Westchnęłam, patrząc na niego smutno. Postawiłam parę kroków na korytarzu, kierując się do niego. Spokojnie, wyciągnęłam swoją rękę i chwyciłam jego dłoń, przebiegając ostrożnie po niej kciukiem. Zauważyłam, że nieco się naprężył, ale szybko zrelaksował, patrząc w dół na mnie. -Popatrz,- Powiedziałam zrezygnowana. -Wykombinujemy coś.-
Zrobił krok bliżej i schylił się, patrząc na mnie z poważnym wyrazem twarzy. -Nie wiem, Mandy.- Wybełkotał.
-Może...- Zaczęłam niepewnie, patrząc w dół na nasze ręce i czując rześki rodzaj emocji przechodzące przeze mnie. -Może nie wszyscy zareagują tak źle, jak myślimy-
Dał nic nie znaczący chichot, uśmiechając się do mnie z niedowierzaniem. -Wątpię. Ale...Myślę, że musimy po prostu zaczekać i zobaczyć.-
Pokiwałam głową, czując się niewątpliwie tak źle jak on.
To był długi strzał, oczywiście - możliwość, że w naszej szkole na prawdę zaakceptują to.
Ale to było warte spróbowania.
A więc, oboje przeszliśmy korytarz razem w ciszy, pogrążeni w wirze zmartwień i nerwowych myśli o tym gównie, które nieodwołalnie miało miejsce.
*******
Załamana otwierałam moją szafkę, patrząc w jej głąb, nie widziałam tak na prawdę nic.
Dzwonek poinformował o końcu siódmej lekcji - a więc koniec szkoły na dzisiaj - zadzwonił chwilę wcześniej, sprawiając, że cały korytarz się zapełnił chmarą uczniów, wszyscy rozmawiali głośno idąc w stronę swoich szafek, więc mogli zebrać swoje rzeczy i iść do domu.
Zorientowałam się, że niezwykle zwiększyła się liczba szeptanych konwersacji, gdy schodziłam z czwartego piętra na pierwsze, gdzie była moja szafka. Jak ludzie zauważyli mnie, natychmiastowo odwracali się do swoich znajomych i gromadzili się, syczeli swoimi szmerającymi głosami, uderzającymi we mnie przez powietrze jak bzyczenie w ulu.
Gdziekolwiek nie spojrzałam, ludzie na mnie patrzyli, żarliwie szepcząc do swoich przyjaciół. Niektórzy ludzie pokazywali na mnie, ich oczy błyszczały z demonicznym rodzajem satysfakcji.
Ludzie w Stratford Secondary* kwitnęli na skandalach.
Dziewczyny się śmiały, ich straszne głosy odbijały się echem w mojej głowie i rozpalały szał, osłabiając moje nerwy i emocje szalejące we mnie.
Trzymałam swoją głowę w dół, patrząc w podłogę i próbując odwrócić spojrzenie od kogokolwiek. Moim celem było odciągnąć od siebie trochę uwagi jak to możliwe, aż mogłam dostać się do swojej szafki, zabrać swoje rzeczy i opuścić budynek tak szybko jak mogłam.
Po prostu musiałam odczepić się od wszystkich.
Justin i ja się rozdzieliliśmy chwile po tym jak zaczęliśmy schodzić z czwartego piętra, nie chcąc być wychwyconym razem, po tym jak cała klasa obejrzała wideo.
To sprawiłoby więcej bólu, oczywiście to co było pokazane na wideo, było w 110% potwierdzone .
Wykręciłam szyfr na mojej szafce i odblokowałam ją, rutynowo dręcząc się z irytacją, kiedy musiałam w to włożyć dodatkowy wysiłek - drzwi były nieco przyblokowane.
Kiedy w końcu je do końca otworzyłam, schyliłam się, zrucając książki od historii na dno szafki i w pośpiechu próbując przypomnieć jakie pierdoły potrzebuję do pracy domowej.
Lekko popatrzyłam na przód i chwyciłam moją książkę od francuskiego w rękę, kiedy nagle, usłyszałam głośny głos, który zabrzmiał na korytarzu.
-Mandy!
Głos był niski, ostry i zły.
Odwróciłam głowę w prawo, czując, jak moje usta się nieco uchyliły i moje brwi się uniosły, gdy moje serce praktycznie zatrzymały się w szoku.
Greg szedł korytarzem, a Natasha za nim na swoich obcasach.
Oboje wyglądali - co najmniej - wściekle. Greg miał zaciśnięte pięści po bokach, a wyraz twarzy Natashy był twardy jak kamień.
-Mandy!- Greg krzyknął ponownie, patrząc na mnie, gdy szedł na przód. -Co do diabła jest z tobą nie tak?-
Czułam jak książka wypada z moich palców i uderza o podłogę, tworząc godny dreszczu na plecach hałas.
Miałam nieco czasu, aby zamknąć swoją szafkę, mój wzrok nie odchodził od Grega i Natashy, kiedy w końcu mnie dostrzegli.
-Co to kurwa jest?!- Greg krzyknął, wyrzucając swój telefon i podsuwając pod moją twarz.
Wiedziałam dokładnie co miało się stać, ale średnio to widziałam, moje oczy się zwęziły na klatkę Justina i mnie na ekranie telefonu.
-Ja...- Zaczęłam, otwierając usta, aby w końcu coś powiedzieć.
-Co do cholery robiłaś, obściskując się z Bieberem?!- Greg upominał głośno, ślina leciała z jego ust, gdy górował nade mną z groźną i oszołamiającą miną na twarzy.
Nigdy go nie widziałam w takim stanie.
Widziałam go złego kilka razy, tak. Ale nigdy tak intensywnie.
Nie mogłam nic robić, oprócz gapienia się na niego ze strachem, moje oczy były szeroko otwarte, kiedy piorunował mnie wzrokiem z największą nienawiścią.
-To znaczy, co do kurwy jest Twoim problemem?!- Wykrzyknął, trzęsąc na mnie głową.
Za nim, mogłam zobaczyć Natashę trzęsącą głową, a także mrużącą na mnie oczy w czystej degustacji.
-Ludzie,- Powiedziałam, patrząc na nich błagając. -Pozwólcie mi wytłumaczyć.-
-Nie mogę uwierzyć, że mogłaś to zrobić!- Greg krzyknął. -Jak mogłaś mnie zdradzać z... z...- Dziko gestykulował po nic, trzęsąc głową, gdy próbował znaleźć odpowiednie słowo. -...nim!- W końcu prychnął, wskazując palcem na ekran komputera.
-Możemy porozmawiać o tym na zewnątrz? Albo gdzieś na osobności?- Spytałam potulnym głosem, moje oczy chodziły nerwowo po korytarzu.
Już każdy w pobliżu podsłuchiwał i był cicho. Ludzie stali przy swoich szafkach, na środku korytarza, w drzwiach, wszyscy na nas patrzyli zszokowanie w ciszy, gdy słuchali Grega zachrypniętego i krzyczącego na mnie.
-Nie!- Krzyknął, jego głos był histeryczny. -Nie, nie możemy o tym porozmawiać na zewnątrz lub gdzieś na osobności. Będziemy o tym rozmawiać tutaj!- Powtórnie pokazywał palcem na podłogę.
Mocno zamknęłam oczy, czując zaraz ból głowy. -Proszę.- Powiedziałam cicho.
-Wiedziałem, że jest coś o czym nam nie mówiłaś. To wszystko było oczywiste od dwóch miesięcy!- Natasha krzyknęła, pierwszy raz się odzywając. -Byłaś dziwna, odkąd zostałaś przepisana do pracy dupkiem nad projektem Reymer'a!-
-Od jak dawna to się dzieje?- Greg zażądał głośno. -Jak do kurwy się to właściwie zaczęło?-
-To nie jest tak jak wygląda...- Zaczęłam, czując łzy zbierające się w moich oczach.
-To nie jest tak jak wygląda?- Greg powtórzył. -Oh, więc nie pozwalałaś mu macać swój tyłek i kurwa iść z nim do łóżka?!- Krzyknął demonicznie, wymachując ponownie telefonem przed moją twarzą.
-Wiedziałam, że nie byłaś na prawdę chora, gdy powiedziałaś dla Carmichael'a, że musisz iść do pielęgniarki dzisiaj na historii,- Natasha stwierdziła, jej oczy błyszczały oskarżycielsko. -Ale nie miałam pojęcia, że celowo opuścisz klasę dla niego!- Wskazała palcem na Grega telefon.
Była długa przerwa, podczas której oboje z nich tylko patrzyli na mnie, gapiąc się na mnie bez słowa w szoku.
-Jak mogłaś?- Natasha krzyknęła w końcu, przerywając ciszę, która zapadła na korytarzu. -Jak mogłaś to zrobić dla Grega? Jak mogłaś to zrobić też nam?-
Nieco potrząsnęłam głową, moja twarz bladła, gdy w desperacji próbowałam wymyślić sposób, aby mnie zrozumieli.
-Myślałem, że go nienawidzisz! My wszyscy go nienawidziliśmy! Jego i jego głupiej, zarozumiałej grupie! Kiedy pierwszy raz zaczynaliśmy się spotykać, umiałaś być dla niego tylko suką, mówiłaś jak wielkimi idiotami on i wszyscy jego znajomi byli i jak go nienawidziłaś!- Greg krzyknął. -On był jedynie dupkiem dla Ciebie! Wszystko co robił to wyzywanie Cię i traktowanie jak totalny kutas! Dzień nad jeziorem, gdzie Ty i ja się poznaliśmy, on i Somers byli skończonymi chujami w stosunku do Ciebie! Jak do diabła się to stało?-
Czułam, jak łzy mi się zbierają w oczach i powstrzymywałam się od przebiegnięcia korytarza i udać się tak najdalej od nich jak to tylko możliwe.
To nie mogło się dziać.
-Jak długo to trwa?- Greg zażądał. -Jak długo mnie zdradzałaś z tym sukinsynem?-
-Ja- Jąkałam się, trzęsąc głową. -Ja-
-Nie mogę uwierzyć, że trzymałabyś taki sekret przede mną, Twoją pierdoloną najlepszą przyjaciółką! - Natasha krzyczała histerycznie. - Po tym całym gównie, które cała grupa na nas obie naciskała przez okres szkoły średniej, nie mogę uwierzyć, że poszłabyś i bzykała z jednym z nich za moimi plecami! A szczególnie Bieber ze wszystkich ludzi! On jest najgorszy!
Szybko mrugałam oczami, powstrzymując się od płaczu i potrząsnęłam głową. - Natasha, musisz mnie wysłuchać- -Zaczęłam.
-Byłaś dziwna ostatnio, ale nie miałam pojęcia, że przez takie coś jak to!- Natasha kontynuowała głośno. - Nawet się spytałam Ciebie na pieprzonym hokeju pewnego dnia, czy wszystko jest w porządku pomiędzy nami. I wiesz co powiedziałaś? - Zatrzymała się dla dramatycznego efektu, pozwalając dzwoniącej ciszy wypełnić powietrze między nami. W końcu, przemówiła ponownie,krzyżując ramiona i wzięła niewielki krok bliżej mnie. - Powiedziałaś tak. Powiedziałaś, że wszystko jest okej i nie ma żadnych sekretów. Miałam przeczucie, że nie byłaś ze mną do końca szczera do jakiegoś czasu, ponieważ znałam Cię całe życie i nigdy nie byłaś tak dziwna jak ostatnio. Ale kiedy przyrzekłaś, ze nie mamy między sobą tajemnic, uwierzyłam Ci.
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że zrobiłabyś za naszymi plecami coś takiego. - Greg powiedział niskim głosem, zacisnął pięści z furii i nierówno wdychał i wydychał powietrze. - Nie mogę uwierzyć, że mogłaś to zrobić - dla mnie czy Natashy! Byłem jedynie dla Ciebie dobry. Bardzo się o Ciebie troszczyłem i pokazałem to. Nie zdradzałbym nigdy nikogo przez milion lat, szczególnie Ciebie! - Potrząsnął głową zawzięcie. - I myślałem, że Ty zrobiłabyś dokładnie to samo.
Jedynie patrzyłam na niego w szoku, szczerze czując, jakby zdolność mówienia była ze mnie kompletnie wytrącona.
-Ale zgaduję, że myliłem się.- Greg kontynuował nagle, rozległ się jego niski głos. Potrząsnął głową, uśmiechnął się szyderczo do mnie w degustacji. -To dla tego ostatnio tak dziwnie się zachowywałaś, bo "bawiłaś się w aktorkę". Co nie? Przyszedłem do Ciebie i spytałem, dlaczego się tak zachowujesz, ponieważ szczerze myślałem, że coś jest nie tak. I Ty powiedziałaś, że wszystko w porządku, ale najwyraźniej to było kłamstwo.
Nastała cisza.
Potem, powoli uśmiech pojawiał się na twarzy Grega i wypuścił złośliwy chichot. -To dlatego Biebera zeszyt był u Ciebie innego dnia, co nie? Powiedziałaś, że musiał go zostawić, kiedy pracowaliście razem nad projektem, ale... w ogóle z nim nie pracowałaś nad tym projektem, prawda?
Tylko odwracałam wzrok, czując owładający mnie negatywny szok, gdy próbowałam nie myśleć na poważnie o jego wypowiedzi.
Greg prychnął, trzęsąc głową. -Skończyłem z Tobą.- Powiedział niskim głosem. -Jesteś kłamczuchą i zdrajczynią i szmatą! - Wskazał na mnie palcem, jago głos się trząsł, gdy stał się głośniejszy i odbijał się echem o korytarz. -Nie mogę uwierzyć, że zmarnowałem czas dla Ciebie. Jedynie się o Ciebie troszczyłem, a Ty poszłaś i zrobiłaś to za moimi plecami - z Justinem Bieberem, ze wszystkich ludzi.- Energicznie potrząsnął głową, patrząc na mnie w zupełnej odrazie. -To koniec, Mandy.
Potrząsnęłam głową, patrząc na niego błagająco, -Nie, Greg, proszę...-
-Nie!- Krzyknął, przerywając mi. -Po prostu...zamknij się!
Zmarszczyłam brwi w desperacji, czując się chora, gdy pokręcony rodzaj otępienia wziął nade mną kontrolę.
Nagle poczułam się, jakbym miała zwymiotować.
- I trzymaj się ode mnie z daleka.- Greg skończył swoim niskim głosem. Popatrzył na mnie chwilę dłużej z totalnym niesmakiem, odwrócił się i odszedł korytarzem, trzęsąc głową jak wcześniej.
Była długa cisza, podczas której stałam tylko, patrząc w szoku jak się wycofuje
Nie mogłam uwierzyć, że to się stało.
Nie mogłam uwierzyć, że właśnie ze mną zerwał.
To znaczy, uważam, że powinnam się była tego spodziewać, ta.
Ale nigdy nie zgadłabym, że to zraniłoby tak mocno.
Odwróciłam się do Natashy, kiedy moja dolna warga drżała, a ręce trzęsły.
Ogromna cisza zajęła miejsce, umożliwiając nam obu po prostu stanie tutaj i wpatrywanie się w siebie nawzajem.
Wtedy, nareszcie, powiedziałam.
-Nat...- Wybełkotałam, błagająco i prosząco szepcząc. -Proszę.-
Jedynie potrząsnęła głową,patrząc na mnie z najzimniejszym wyrazem twarzy, który kiedykolwiek u niej widziałam.
-Co stało się z naszą nienawiścią do tej grupy?- Spytała, jej głos był bardzo niski, że ledwo mogłam ją usłyszeć. -Nienawidziłyśmy całą grupę popularsów, wykluczając Ryana, ponieważ tylko robili z naszego życia piekło. A teraz...-Potrząsnęła głową. -Uciekłaś z najgorszym z nich?- jej głos załamał się, a on patrzyła na mnie z rozchylonymi wargami i wyrazem zranienia na jej twarzy.
Była długa przerwa, przed którą, prychając w degustacji, potrząsnęła głowa ponownie. -Jesteś praktycznie teraz jedną z nich.-
Szybko potrzęsłam głową. -Nie. Nie, nie jestem.- Powiedziałam.
-Ta grupa żyje dla dramy. Oni kłamią, zdradzają, są wrogo-przyjaciółmi dla siebie nawzajem. Co myślałaś, że robisz przez cały czas , gdy... obściskiwałaś się z Bieberem?- Natasha spytała.
Kiedy nie zareagowałam, pozwoliła dzwoniącej ciszy zdominować, zanim odpowiedziała na swoje własne pytanie. . -Robiłaś dokładnie to. Okłamywałaś mnie i Grega. Okłamywałaś siebie. Zdradzałaś Grega. Byłaś dla mnie wrogo-przyjaciółką, przez to że nie byłaś szczera. Nie sądzisz, że zasłużyłam na to, aby znać prawdę?
-Bałam się, że mnie znienawidzisz.- Przyznałam cicho.
-Ta, nienawidziłabym Cię mniej niż teraz.- Powiedziała gorzko. -Powinnaś była być szczera, to był głupi wypadek, Mandy.-
Przerwa.
-Jak długo ta cała rzecz się dzieje?- Spytała.
Patrzyłam na nią przez dobrą minutę, albo dwie, mając pustkę w głowie, kiedy próbowałam przyswoić sobie to o co mnie spytała.
Wtedy, nareszcie, potrząsnęłam głową, a moje usta rozchyliły się. -Nie wiem.- wymruczałam.
Prychnęła na mnie, krzyżując swoje ramiona. -To jest odrażające.- Powiedziała. Potem odwróciła się, aby odejść.
-Natasha, proszę, musisz mnie wysłuchać...- Zaczęłam zdesperowana.
Szybko odwróciła się z powrotem, twarzą do mnie. -Szczerze, Mandy, nie chcę Cię wysłuchać.- Przyznała. -Nie chcę nawet Cię słyszeć. Kłamiesz mi prosto w twarz. Myślałam, że nasza przyjaźń więcej dla Ciebie znaczy niż to, ale najwyraźniej się myliłam! Mówiłaś, że nie ma między nami tajemnic,ale ostatnim razem, kiedy sprawdzałam, romansowanie z kimś kogo obie nienawidzimy, jest dość dużym sekretem do ukrywania! - Gorzko na mnie patrzyła, szybko mnie obczajając. Potem, po dłuższej przerwie, sztucznie zachichotała. -Mam tylko nadzieję, że to było tego warte. Romans. Ponieważ przez to straciłaś nie tylko Grega, ale i mnie.
I bez żadnego słowa albo tak bardzo się w nią wpatrywałam że żadnego nie dosłyszałam, zanim odwróciła się i odeszła, a grzywa jej blond loków falowała za nią gwałtownie.
Wszystko dookoła mnie, co mogłam zobaczyć to tłumy zamrożonych ludzi na korytarzu, wpatrujących się we mnie w szoku.
Jeśli wcześniej czułam się chora, to było to nic w porównaniu z tym, co czułam teraz.
Nie było to możliwe, aby to było rzeczywistością.
Nie mogę po prostu stracić mojego chłopaka i moją przyjaciółkę w niecałą minutę przez jeden filmik.
To musiał być piekielny koszmar.
To nie mogło być prawdziwe.
Po prostu nie mogło.
Nieszczęśliwie dla mnie, zawiodłam się ponownie.
Przez moment, usłyszałam jak nieprzypadkowy, sukowaty głos Aubrey Woods rozbrzmiewa przez korytarz.
-Co myślisz, że robisz, obściskując się z kimś takim jak Mandy Nash?!- Krzyczała.
Odwróciłam się powoli, zatrzaskując swoją szafkę, nawet nie wiedząc co robię, patrząc w korytarz.
Idąca w dół korytarza, Aubrey wyglądała na ekstremalnie wkurzoną, kiedy wygłaszała tyradę Justinowi, który szedł z nią. Za nimi byli Christina, Elise, Riley, Kelsey, Rob, Becca, Leah, Chaz i Ryan.
Ryan i Becca wyglądali na zdezorientowanych bardziej niż kiedykolwiek, podczas gdy Christina, Elise, Rob, Leah, Kelsey, Riley, i Chaz wyglądali na wściekłych. Wszyscy z nich posyłali Justinowi gniewne spojrzenia, kiedy Aubrey kontynuowała narzekanie na niego.
-Mam na myśli, ze wszystkich ludzi, ona?!- Aubrey wykrzyknęła.
-No, o co do kurwy z tym chodzi ?- Chaz burknął z rozdrażnieniem. - Myślałem, że jej nienawidzisz.
- Bo tak jest. - Justin odpowiedział.
Praktycznie każdy w grupie zrobił odgłos niedowierzania - prychając, drwiąc, jęcząc.
Justin wyglądał trochę na zirytowanego.
-Jesteś idiotą.- Aubrey powiedziała, wskazując i patrząc na Justina.
Nastała przerwa.
- Nie mogę uwierzyć, że mógłbyś mi to zrobić. Wiesz jakie to upokarzające? - Aubrey zapłakała, a jej głos załamał się.
Justin skrzyżował swoje ramiona z irytacją, napinając swoją żuchwę. - Nie będziemy przez to znowu przechodzić, Aubrey! Zdradzasz mnie, tak samo jak ja zdradzam Ciebie!
- Ta, ale nie z takimi ludźmi jak ona!” Aubrey zapiszczała. - Przynajmniej ludzie, z którymi Cie zdradzam nie są zdesperowanymi, brzydkimi nieudacznikami*!
Ałć.
Dzięki, Aubrey.
-To znaczy, to coś jakbym ja zdradzała Cię za plecami z Gregiem Loylem! - Kontynuowała.
Podwójne auć.
Justin skrzywił się, ewidentnie, nie lubiąc żadnego z usłyszanych przykładów.
-To odrażające. - Aubrey fuknęła, krzyżując ramiona na swojej klatce, karcąco spoglądając na Justina.
Justin nic nie odpowiedział. Po prostu stał tam, w ogóle nie reagując.
-Fakt, że byłeś w stanie spotykać się z nią za naszymi plecami jest dość chory, jednak chcę ci dać za to słowa uznania. - Powiedział Chaz, klepiąc Justina po plecach. - Ale z Nash? - zmarszczył swój nos w zdegustowaniu. - Co do cholery, koleś? Dlaczego, nie mogłeś wybrać żadnej innej dziewczyny, tylko ją ? To jest po prostu...urgh.
Justin od razu spojrzał na niego z irytacją.
- Poważnie.- Aubrey warknęła. - Nienawidzimy jej. Co ty do diabła sobie myślałeś?
- Po prostu się zamknij, Aubrey.- Justin mruknął, przeczesując ręką włosy,
Wyraźnie, nie był w nastroju aby o tym rozmawiać.
Ale on, w przeciwieństwie do mnie, radził sobie z tym wszystkim dość dobrze.
Właściwie, to byłam zdumiona tym w jak spokojny sposób podchodził do tego wszystkiego.
Nawet jego przyjaciele nie reagowali tak wybuchowo, jak się tego po nich spodziewałam.
- Nie! - Aubrey warknęła, wpatrując się w niego. - Nie, nie zamknę się! Nie kiedy, dopiero co się dowiedziałam, że obściskiwałeś się z Mandy Nash w pokoju muzycznym, kilka minut temu! A teraz każdy w tej szkole widział to i będzie myślał, że jestem żałosna!
- I to jest moja wina?- Justin warknął.
-Tak! Jest!- Aubrey zapłakała w bezradności.
-Aubrey, każdy wie, że puszczasz się tak bardzo jak robię to ja. - oświadczył z irytacją.
- Ale nie z cieniasami takimi jak Nash! Narzekałeś na nią cały czas, co do cholery sprawiło, że zapragnąłeś ją pocałować? - Aubrey wrzasnęła.
Justin wzruszył ramionami, wpatrując się w nią z poirytowaniem.
Był moment kiedy cisza zaczęła się dłużyć, podczas gdy oni stali naprzeciwko siebie wpatrując się w siebie nawzajem.
I wtedy, niespodziewanie, Aubrey wyglądało na to, że coś odkryła i sapnęła. - To z powodu tego projektu, prawka? - powiedziała oskarżycielsko.
Justin wciąż tylko się w nią wpatrywał.
-Ten głupi projekt dla Reymer’a! - Aubrey pisnęła, potrząsając głową. - Musiałeś zostać przydzielony do tej małej zarozumiałej wiem-wszystko zołzy! To ona wykonała pierwszy krok, podczas jednej z tych waszych sesji, prawda? Ona próbowała, by coś między wami zaiskrzyło, nawet przedtem zanim ten głupi projekt się rozpoczął!
Justin tylko potrząsnął głową, posyłając jej zniecierpliwione spojrzenie.
-To jest dokładnie to, co się wydarzyło! - Aubrey pisnęła - Wiedziałem, że było w niej coś dziwnego i wiedziałam, że coś dziwnego działo się na tych spotkaniach! Wiadomość, którą wysłała mi Jui, była prawdą - spotykaliście się wcześniej w tajemnicy, nieprawdaż?
Justin wypuścił głęboki wydech, przeczesując ręką włosy.
- Spierdoliłeś to stary. Co do cholery Ci przyszło do głowy, dlaczego miałbyś chcieć ją pocałować ? Ona jest taką zarozumiałą suką! - oświadczył Chaz.
- Ty też ją całowałeś. - Justin burknął.
- Nie dlatego, że tego chciałem! - Chaz krzyknął, wypuszczając kpiący chichot. - Zrobiłem to, ponieważ musiałem i uwierz mi, nie chcę robić tego ponownie, nigdy w życiu!
- Cokolwiek. - Justin powiedział, wyraźnie będąc już znużonym tym wszystkim. Obrócił się twarzą do reszty grupy i wyrzucił ręce w górę. - Pocałowałem ją. Wszyscy to widzieliście. Ale to już koniec, okej? Przebolejmy to.
- I myślisz, że my po prostu Ci wybaczymy? - Chaz i Aubrey wykrzyknęli chórem, a ogień praktycznie płonął w ich oczach.
-Ale to nie jest wielki problem! - Justin krzyknął.
Chaz i Aubrey po prostu się na niego gapili, tak jak robiło to kilku innych dookoła.
-To nie problem? - Chaz powtórzył. - Co do kurwy z Tobą nie tak, stary? Rozmawiamy o Nash, a nie jakiejś gorącej modelce! Nie możesz się z nią tak obściskiwać i oznajmiać nam, że to jest w porządku! Mam na myśli, szczerze... Nie obchodzi mnie to, kogo pieprzysz. Czy to Aubrey czy ktoś inny, Szczerze, gówno mnie to obchodzi. Ale jeżeli chodzi o Nash...to jest zupełnie inna historia.
Justin wyglądał jakby chciał w desperacji wywrócić oczami, ale tylko stał, patrząc na Chaza z poirytowaniem.
-Nie będziemy się z nią zadawać. Jest suką.- Chaz przyznał.
Co za dupek.
Choć to nie tak, że jestem zaskoczona.
On zawsze był taki, więc to jest część powodu, dlaczego go nienawidziłam.
W tym momencie, oczy Aubrey zaczęły skanować tłumy zgromadzone na korytarzu, a jej zimne kule*** posyłały każdemu groźne spojrzenie, będące niczym trucizna.
Nagle, poczułam jak moje serce praktycznie się zatrzymuje, gdy jej oczy wylądowały na mnie.
Patrzyła na mnie przez chwilę i nagle złośliwy, diabelski rodzaj uśmiechu wstąpił na jej twarz.
- I patrzcie na to. - wskazała na mnie, nawet przez sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. - Mała dziwka właśnie tu stoi.
Poczułam gulę w gardle, słysząc słowo "dziwka" i szybko odwróciłam wzrok, otwierając plecak i próbując wpakować do niego kilka książek.
Zrobiłam wystarczająco, stojąc z boku przyglądając się temu i wyglądając jak idiotka.
Jedyne czego potrzebowałam to wydostać się stąd.
Ale najwyraźniej moje oczekiwania były zbyt wysokie w tym momencie.
-Ej, Nash! - zabrzmiał głos Aubrey.
Nagle, mogłam poczuć jak wzrok wszystkich zgromadzonych w korytarzu, ląduje na mnie. Każdy pojedynczy człowiek - ci przy szafkach, ci zamrożeni na środku korytarzu i ci zgromadzenie dookoła Aubrey, Chaza i Justina - zatrzymali się i gapili się na mnie.
Wtedy, bzyczenie szeptów i śmiechów wybuchło, wypełniając powietrze dookoła mnie tak szybko jak ogień rozprzestrzenia się na otwartej przestrzeni.
Poczułam jak moja twarz spłonęła jasną czerwienią, ale postanowiłam skupić całą swoją uwagę na moim plecaku, przyspieszając pakowanie książek do niego, utrzymując w swoim umyśle widok mnie wychodzącej stąd.
Aubrey wypuściła maniakalny śmiech, zanim zaczęła zmierzać w dół korytarza, powoli w moim kierunku, zakładając swoje ramiona na klatce piersiowej, a dźwięk stukania jej szpilek o podłogę, wypełniał cały budynek.
-Wow. - Skomentowała w końcu, podchodząc do mnie i zatrzymując się pół stopy ode mnie. Kątem oka, mogłam zobaczyć, czubki jej rażąco różowych szpilek, a ich perfekcyjnie wymodelowane czubki, bardziej przypominały sztylety, niż trójkąty.
Zarzucając swój plecak na ramiona, powoli, wyprostowałam się, gapiąc się w oczy Aubrey Woods, podczas gdy wszyscy dookoła obserwowali nas, a cisza zawładnęła całym korytarzem.
Aubrey wpatrywała się we mnie z uniesionymi brwiami i podłym uśmieszkiem przez wieki, a jej świeżo wymanikiurowany paznokieć uderzał rytmicznie o chude i cienkie ramie.
- Czy ty naprawdę myślałaś, że byłaś w stanie ukryć spotykanie się z moim chłopakiem, w ten sposób? - powiedziała nareszcie, a rozbawienie było wstrzyknięte w jej cichy głos.
Wypuściła śmiech, potrząsając głową. - Czy ty szczerze myślałaś, że ktoś tak brzydki i nielubiany jak ty byłby w stanie naprawdę zainteresować kogoś takiego jak Justin?
Nie mogłam zrobić nic, oprócz wpatrywania się w nią z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi wargami.
- Co? - Aubrey kontynuowała. - Wierzyłaś, że twój mały romans z nim cokolwiek znaczył? Zrobiłaś sobie pranie mózgu, aby podnieść swoją niską samoocenę i wmówić sobie, że jesteś tym czego on pragnie?
Nie zareagowałam. Ponownie, wpatrywałam się w nią oniemiała.
Aubrey zrobiła krok bliżej mnie, posyłając mi pogardliwy uśmiech. - Jesteś idiotką. - sapnęła. - Justin jest poza twoją ligą. I tak naprawdę nigdy nie mógłby polubić kogoś takiego jak ty. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. On jest małym napalonym nastolatkiem, który ma przyjemność z pieprzenia się z dziewczynami. Tak jak każdy inny chłopak w tym korytarzu. - wyciągnęła ręce, rozglądając się dookoła z ekspresją wypisaną na twarzy. - Mam rację?
Była krótka pauza, podczas której parę osób zachichotała a kilku chłopaków, zaczęło przybijać sobie piątki, pokiwując głowami i mamrocząc ohydnie "Ta".
Za plecami Aubrey, złapałam wzrok reszty jej grupy.
Chaz, Christina, i Elise uśmiechali się ironicznie w satysfakcji, ewidentnie będąc zadowolonymi z kierunku w jaki to wszystko podążało. Ryan i Becca wyglądali na autentycznie zawiedzonych - ich brwi były zmarszczone i wydawali się być niezadowolonymi.
A Justin po prostu tam stał.
Jego twarz była bez wyrazu i oczywiście nie było żadnych emocji w jego oczach.
Wyglądało to tak, jakby to co się teraz działo kompletnie go nie dotyczyło.
Albo to, albo to wszystko nie miało na niego wpływu i w ogóle go nie urażało.
Moje usta otwierały się powoli, a ja poczułam jak podświadomie zaczęłam iść do tyłu, w stronę ściany, gdy Aubrey kontynuowała spacer w moim kierunku.
- Każdy tutaj - Aubrey zakomunikowała po chwili, wskazując na wszystkich zgromadzonych w tym zatłoczonym korytarzu. . “-wie jaki Justin jest. Wszyscy wiemy jakim typem jest i co lubi robić w wolnym czasie. - wzruszyła. “Czego się spodziewasz? Jest sławny. Może mieć każdą dziewczynę, którą chce.”
Po prostu dalej się na nią patrzyłam, czując jak spadam w dół rozpaczy, stojąc tutaj oniemiała.
Ja ledwo mogłam nawet myśleć.
- Wszyscy tutaj również wiedzą - Aubrey zaczęła ponownie. - że Justin kocha mnie. Oczywiście, zarówno on, jak i ja możemy mieć mieć naszą indywidualną listę ludzi do pieprzenia. Ale i tak na koniec dnia, my dwoje jesteśmy parą. Justin i ja się umawiamy. I żaden żałosny frajer, taki jak ty nigdy tego nie zmieni.
On ‘kocha’ ją?
Naprawdę chciałabym zobaczyć logikę w tym ukrytą.
Zanim mogłam zebrać w sobie odwagę, żeby wymyślić jaką inteligentną ripostę, Aubrey zaczęła ponownie swoją przemowę.
- Jesteś niczym, tylko zwracającą na siebie uwagę kurwą, Nash. Próbowałaś wkręcić się w światła reflektorów, przez praktycznie całe liceum i szczere mówiąc, jest to żałosne. - wysyczała.
- Nigdy nie chciałam być zauważana. - nareszcie zebrałam się w sobie by odpowiedzieć, cicho jej odwarkując.
Odrzuciła swoją głowę do tyłu i zaśmiała się nieprzyjemnie. - Gówno prawda. - warknęła, gapiąc się na mnie.
A ja po prostu na nią patrzyłam.
- Jesteś dziwką. I każdy mógł to zobaczyć na wideo Jui Talloway wysłanym wcześniej. - Aubrey oświadczyła głośno, obracając się do ciągnącej się linii ludzi wzdłuż korytarza. - Racja?
Niektórzy zaczęli wiwatować, szeptać w dyskusji i kiwać swoimi głowami. Kilku nawet wydało z siebie radosne okrzyki, przypominające ryk, głośno klaszcząc.
Natychmiast poczułam jak łzy nachodzą mi do oczu, zamazując widok.
-Definitywnie dziwka.- Chaz powiedział leniwie, uśmiechając się wrednie, potakując głową.
- Na pewno. - Christina potwierdziła. Elise zachichotała, przytakując jej.
Justin jedynie patrzył na nich, a dziwny wyraz zagościł na jego twarzy.
Ale postanowił dalej milczeć.
Ryan wyglądał jakby chciał zaprotestować, otwierając swoje usta, będąc wściekłym w tym momencie.
Wtedy, niespodziewanie, bez żadnego znaku, bądź wyjaśnienia dlaczego, zamknął swoje usta, w zamian postanawiając zostać cicho.
Mogłam poczuć motyle w moim brzuchu - chore, odrażające, trujące motyle.
I nagle poczułam się jakbym miała być chora.
- To jest śmieszne, ponieważ prawdopodobnie pomyślałaś, że jesteś wyjątkowa. - Aubrey powiedziała, uśmiechając się do mnie. - Obściskiwanie się z tym Justinem Bieberem i w ogóle. - wywróciła oczami. - Nie pochlebiaj sobie, słonko, ponieważ nie jesteś w ogóle wyjątkowa. Nienawidzę cię załamywać, ale nie jesteś pierwszą, której on coś takiego zrobił i...ostatecznie...nic dla niego nie znaczysz.
- To nie prawda.- Powiedziałam.
Nie wiem, dlaczego to powiedziałam albo potrafiłam cokolwiek powiedzieć.
To musiało po prostu... wyjść.
Pozwoliłam słowom, niespodziewanie, wyślizgnąć się z moich ust i teraz miałam ponieść tego konsekwencje.
Brwi Aubrey wystrzeliły w górę, a kamienny wyraz twarzy zagościł na jej twarzy. - Słucham? - Spytała niskim głosem.
Tylko potrząsnęłam głową odrobinę, nie chcąc się powtarzać.
Już zrobiłam z siebie kompletną idiotkę.
- To nie prawda? Myślisz, że go obchodzisz? - Aubrey spytała, jej perfekcyjnie wydepilowane, dzięki kredce cienkie brwi podniosły się.
Znowu, nie odpowiedziałam. Tylko unikałam jej wzroku i wpatrywałam się w swoją stopę, krzyżując ręce na piersi.
To było upokarzające.
Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam wyzywana jak teraz przez Aubrey Woods i jej żałosne kolny, pośrodku korytarza, przed praktycznie całą naszą szkołą.
Nie mogłam uwierzyć, że nazwała mnie dziwką, a Chaz, Elise i Christina powtarzali to.
Ale możliwe, najgorszą częścią tego wszystkiego było, że żaden, ani Ryan, ani Justin - obydwoje, którzy widzieli o tym romansie - nic nie zrobili.
Oni po prostu...stali.
Przeniosłam z powrotem swoją uwagę na Aubrey, która patrzyła się na mnie, z wargami uformowanymi w małe 'o'.
- Wow. - oświadczyła sucho. - Ty właśnie myślisz, że ta mała rzecz, w ogóle coś znaczyła dla Justina. Zdajesz sobie sprawę, że on celowo sprawia, że dziewczyny myślą, że mają dla niego jakieś znaczenie, więc będzie mógł je łatwo zaciągnąć do łóżka, prawda? Mam na myśli... - odchrząknęła. - Jak wiadomo, jeżeli się z Tobą nie umawia, to nie obchodzisz do. Jeżeli by tak było, byłabyś jedyną, z którą się umawia. Nie ja.
I ponownie cisza zadźwięczała mi w uszach.
- I dlatego jestem jego dziewczyną. - ponownie zaczęła mówić. .
A ja po prostu potrząsnęłam głową, zagryzając wargę i wgapiając się w podłogę, unikając jej wzroku.
Nie chciałam jej dawać satysfakcji.
Plus...spojrzenie na nią, oznaczało zobaczenie również tłumów moich rówieśników i wszystkich innych uczniów za jej plecami, obserwujących to jak jestem upokarzana przez nią.
- W porządku. - Aubrey powiedziała nagle, a jej dźwięczny głos przełamał ciszę. - Przekonajmy się, czy twoja żałosna fantazja jest prawdę.
Okręciła się twarzą do uczniów za nią. Z małym uśmieszkiem wciąż umieszczonym na jej twarzy, przekręciła swoją głowę w bok i zawołała odrażająco-słodkim głosem pomieszanym z trucizną. - Justin.
Spojrzał na nią, poświęcając jej uwagę.
Posłała mu uśmiech. - Kochanie...dlaczego nie powiesz nam wszystkim jaka jest prawda? Mam na myśli... - wypuściła mały chichot. - Ona nic dla ciebie nie znaczy. Prawda? - potrząsnęła nieznacznie swoją głową, a jej uśmiech przeminił się w ironiczny uśmieszek. - Czy twój flirt z Mandy Nash coś dla ciebie znaczył? Cokolwiek?
Moja głowa wystrzeliła w górę, a oczy natychmiastowo znalazły Justina.
Patrzył się na Aubrey z szeroko otwartymi oczami, jak gdyby nie spodziewał się takiego pytania.
Cisza przedłużała się, podczas gdy wszyscy wpatrywali się w niego, czekając na jego reakcję i na to co powie.
Wszystko co mogłam zrobić to wpatrywać się z niego z otwartymi ustami, czując jak krew buzowała mi w żyłach, a bicie serca zdecydowanie przyspieszyło.
Czułam adrenalinę, przechodzącą przeze mnie niczym prąd, a serce waliło mi w klatce.
Wszyscy w całym korytarzu czekali, gapiąc się na niego. Kilkoro nieustannie przenosiło wzrok na naszą dwójkę, od Justina, przez Aubrey, na mnie i tak w kółko.
Jednak ja trzymałam swoje oczy, tylko na Justinie.
Czułam niepokój, zdenerwowanie, lęk, dezorientacje i zmartwienie.
Nie miałam pojęcia, co zamierza powiedzieć.
Mam na myśli, oczywiście, wiedziałam, co chciałam, żeby powiedział.
Nie miałam pojęcia, co zamierza powiedzieć.
Mam na myśli, oczywiście, wiedziałam, co chciałam, żeby powiedział.
A jeśli, tak jak mam nadzieję, postanowi być szczery z nami wszystkimi, to dokładnie to powie.
Ale byłam pozostawiona samej sobie, czekając bolesnej ciszy, niecierpliwiąc się, gdy on beznamiętnie wpatrywał się w Aubrey, jakby przez kilka godzin.
Wtedy niespodziewanie, jego uwaga, przeniosła się z Aubrey na mnie, na dobry moment, bądź dwa. On nie mógł zrobić nic więcej, poza wpatrywaniem się we mnie.
Moja twarz przyjęła błagalny wyraz.
Błagałam go o to, aby powiedział prawdę - aby przyznał, że naprawdę coś dla niego znaczyłam.
Bo jeśli on nie był dobry aktorem, a ja beznadziejnie nie ogłupiałam samej siebie, to to było prawdą.
Patrzyłam się na niego błagalnie przez wieki, cicho i desperacko błagając go, aby ocalił mnie przed tym całym ośmieszeniem.
Natasha już dłużej ze mną nie rozmawiała, a Greg zerwał ze mną.
Już straciłam dwójkę z czterech osób, które cokolwiek znaczyły dla mnie w tej szkole.
Jeśli on przyzna jaka jest prawda, może - w pewnie niepojęty, głęboko usytuowany w beznadziejności sposób, może moglibyśmy jakoś to naprawić i rzeczywiście, przerodzić to w coś, czego wiedziałam, oboje pragnęliśmy.
Może wszystko mogłoby być dobrze po tym wszystkim.
Może wszystko mogłoby być dobrze po tym wszystkim.
Justin, kontynuował patrzenie na mnie, bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy z pustymi oczami.
Ale wiedziałam, tak dobrze, jak on, że dostrzegał mój błagalny wyraz twarzy.
Ale wiedziałam, tak dobrze, jak on, że dostrzegał mój błagalny wyraz twarzy.
Czułam jakby minęły wieki tej ciszy, zanim Aubrey, która oczywiści była już zniecierpliwiona powiedziała - Więc?
Skupienie Justina z powrotem na nią wróciło, gdy powiedział. - Nie. - oświadczył, swoim szorstkim, niskim głosem, jednakże roznosząc się po całym korytarzu.
Czułam jak moje serce się zatrzymało, a całe moje ciało zamarzło.
-To nic dla mnie nie znaczyło.- Justin skończył. -Nic z tego.
Dosłownie, poczułam się jakby ktoś rozerwał moją klatkę piersiową, wyrwał serce, następnie rzucająć nim o podłogę.
O czym on do cholery mówił? Jak on mógł powiedzieć, po tym wszystkim, przez co przeszliśmy i po tych wszystkich razach, kiedy byłam dla niego wtedy, kiedy nikt inny nie był?
Byłam jedyną, z którą dzielił tak wiele sekretów - o Franku, o jego rodzicach, o jego mamie, Aubrey i sposobie w jaki jego przyjaciele dobrze się z nim bawili, tylko wtedy, gdy był pijany.
Ale, mimo to, nic dla niego nie znaczyłam?
Uśmieszek satysfakcji zagościł na twarzy Aubrey, gdy przestępując z nogi na nogę, posłała mi kpiący uśmieszek. -Widzisz?- Powiedziała. -Nie obchodzisz go.
O czym on do cholery mówił? Jak on mógł powiedzieć, po tym wszystkim, przez co przeszliśmy i po tych wszystkich razach, kiedy byłam dla niego wtedy, kiedy nikt inny nie był?
Byłam jedyną, z którą dzielił tak wiele sekretów - o Franku, o jego rodzicach, o jego mamie, Aubrey i sposobie w jaki jego przyjaciele dobrze się z nim bawili, tylko wtedy, gdy był pijany.
Ale, mimo to, nic dla niego nie znaczyłam?
Uśmieszek satysfakcji zagościł na twarzy Aubrey, gdy przestępując z nogi na nogę, posłała mi kpiący uśmieszek. -Widzisz?- Powiedziała. -Nie obchodzisz go.
Nie mogłam zrobić nic, oprócz patrzenia na Justina w szoku i niedowierzaniu, moje usta otwarły się, a ewidentne zranienie pokryło całą moją twarz.
Ale nie ważne jak mocno lub jak długo się na niego patrzyłam, on nie odwzajemnił mojego spojrzenia.
On po prostu stał tam, patrząc się przed siebie, nie wyrażając jakiejkolwiek skruchy czy smutku.
Poczułam jak wszyscy dookoła zaczynają się kpiąco uśmiechać. Wszyscy moi rówieśnicy szeptali i plotkowali do siebie nawzajem, zakrywając dłonią usta.
Ale ich szeptanie mieszało się razem w bezwzględne, podłe szmeranie, wypełniające cały mój mózg, do momentu, w którym nie mogłam już dłużej funkcjonować.
Ale nie ważne jak mocno lub jak długo się na niego patrzyłam, on nie odwzajemnił mojego spojrzenia.
On po prostu stał tam, patrząc się przed siebie, nie wyrażając jakiejkolwiek skruchy czy smutku.
Poczułam jak wszyscy dookoła zaczynają się kpiąco uśmiechać. Wszyscy moi rówieśnicy szeptali i plotkowali do siebie nawzajem, zakrywając dłonią usta.
Ale ich szeptanie mieszało się razem w bezwzględne, podłe szmeranie, wypełniające cały mój mózg, do momentu, w którym nie mogłam już dłużej funkcjonować.
-Sugeruję, abyś zabrała swoją żałosną małą spiętą dupę i wyszła.- Aubrey powiedziała. -Żadne z nas nie chce Cię tutaj.
Tylko patrzyłam na nią, czując więcej bólu, budującego się we mnie i szoku, gdy zbierały mi się łzy w oczach.
-Poważnie.- Aubrey powiedziała, tym razem głośniej. -Wypierdalaj!
Moje oczy jeszcze raz powędrowały do Justina, ale on dalej na mnie nie patrzył. Zamiast tego, patrzył przed siebie, jego twarz była bez emocji jak wcześniej.
Szmery stawały się coraz to głośniejsze.
Wszyscy zaczęli rozmawiać i szeptać głośniej, dookoła mnie, zaczynając wytykać mnie placami. Usłyszałam kilka dziewczyn pękających ze śmiechu i chłopców podśmiewając się głośno.
Wszyscy zaczęli rozmawiać i szeptać głośniej, dookoła mnie, zaczynając wytykać mnie placami. Usłyszałam kilka dziewczyn pękających ze śmiechu i chłopców podśmiewając się głośno.
Każdy na mnie patrzył, wskazywał na mnie, śmiał się ze mnie.
Byłam upokorzona.
I nie mogłam tego już dłużej znieść.
Czując wzrok wszystkich na mnie, wyśmiewanie, wytykanie i niekończące się szepty, zaczęłam cofać się w dół korytarza, nie zadręczając się tym, aby przeprosić, podczas gdy przepychałam się przez tłum.
Mogłam poczuć gorące łzy, płynące wzdłuż mojej twarzy, powodując mój szkarłatny kolor twarzy, anie nawet się tym nie przejmowałam.
Wszystko co mogłam zrobić to trzymanie mojej głowy, nisko opuszczonej, gdy przepychałam się przez tłum.
Szmery narastały, o ile to możliwe, stawały się głośniejsze i praktycznie wszyscy obserwowali to jak wychodzę.
Aubrey stała tam ze skrzyżowanymi ramionami, satysfakcją wypisaną na jej twarzy i oczami obserwującymi każdy mój ruch. - Dokładnie tak! - krzyknęła za mną. - Justin nie jest twój i nigdy nie będzie! Weź swój mały, niechciany tyłek i pozwól reszcie z nas być. Jesteś niczym, tylko zdesperowaną, naiwną dziwką!
Za nią, Elisa i Christina chichotały, przybijając sobie piątkę.
I nie mogłam tego już dłużej znieść.
Czując wzrok wszystkich na mnie, wyśmiewanie, wytykanie i niekończące się szepty, zaczęłam cofać się w dół korytarza, nie zadręczając się tym, aby przeprosić, podczas gdy przepychałam się przez tłum.
Mogłam poczuć gorące łzy, płynące wzdłuż mojej twarzy, powodując mój szkarłatny kolor twarzy, anie nawet się tym nie przejmowałam.
Wszystko co mogłam zrobić to trzymanie mojej głowy, nisko opuszczonej, gdy przepychałam się przez tłum.
Szmery narastały, o ile to możliwe, stawały się głośniejsze i praktycznie wszyscy obserwowali to jak wychodzę.
Aubrey stała tam ze skrzyżowanymi ramionami, satysfakcją wypisaną na jej twarzy i oczami obserwującymi każdy mój ruch. - Dokładnie tak! - krzyknęła za mną. - Justin nie jest twój i nigdy nie będzie! Weź swój mały, niechciany tyłek i pozwól reszcie z nas być. Jesteś niczym, tylko zdesperowaną, naiwną dziwką!
Za nią, Elisa i Christina chichotały, przybijając sobie piątkę.
Rob, Leah, Kelsey i Riley śmiali się, ale wyglądało,że czują się niekomfortowo.
Ryan patrzył w dół, będąc niespokojnym i poruszonym, ale nie wysilił się nawet, by się ruszyć - być może był tak zszokowany, że aż go zmroziło.
Kiedy przechodziłam obok Justina, opuściłam swoją głowę jeszcze niżej, nie chcąc, by dostrzegł to, że płaczę.
Nawet kiedy mój łokieć uderzył go w ramię, gdy przepychałam się poprzez barakade ludzi, nawet nie zareagował.
Ale wiedziałam, że widział moje łzy, a pomimo tego, potrafił gapić się na mnie, gdy biegłam w dół korytarza, będąc kompletnie upokorzoną.
Gdy wreszcie dotarłam do wyjścia z budynku, wydostając się z tamtą, poczułam uderzające we mnie zimno - charakterystyczne zimne powietrze dla wczesnego Grudnia przebijało moją skórę.
Moje łzy praktycznie zamarzały na moich policzkach, ale od razu topniały, gdy kolejna fala łez nadchodziła, powodując ciepło i rumieńce na mojej twarzy.
Stałam tu, pośrodku chodnika przez chwilę, czując niekontrolowaną rozpacz zalewającą moje ciało.
Wtedy, kolejna świeża fala łez, zawładnęła mną, gdy przechodziłam przez parking niczym huragan, słysząc skrzypienie śniegu pod moimi stopami, gdy tak szybko, jak to możliwe zmierzałam w swoją stronę.
Zmagałam się z klamką od mojego samochodu, zanim nareszcie, mogłam do niego wsiąść. Natychmiast odrzuciłam plecak na tylne siedzenie, zanim załamałam się, uderzając głową o kierownicę i kompletnie tracąc kontrole nad wszystkim - moje łzy przychodziły niczym powódź, szybciej zanim w ogóle zaczęłam łkać.
To było niesamowite jak wydawałoby się, taki normalny dzień w szkole, mógł tak łatwo i tak szybko przerodzić w koszmar prosto z piekła.
Nie mogłam nawet pojąć tego, czemu wszystko poszło w tak zły kierunek.
Kiedy przechodziłam obok Justina, opuściłam swoją głowę jeszcze niżej, nie chcąc, by dostrzegł to, że płaczę.
Nawet kiedy mój łokieć uderzył go w ramię, gdy przepychałam się poprzez barakade ludzi, nawet nie zareagował.
Ale wiedziałam, że widział moje łzy, a pomimo tego, potrafił gapić się na mnie, gdy biegłam w dół korytarza, będąc kompletnie upokorzoną.
Gdy wreszcie dotarłam do wyjścia z budynku, wydostając się z tamtą, poczułam uderzające we mnie zimno - charakterystyczne zimne powietrze dla wczesnego Grudnia przebijało moją skórę.
Moje łzy praktycznie zamarzały na moich policzkach, ale od razu topniały, gdy kolejna fala łez nadchodziła, powodując ciepło i rumieńce na mojej twarzy.
Stałam tu, pośrodku chodnika przez chwilę, czując niekontrolowaną rozpacz zalewającą moje ciało.
Wtedy, kolejna świeża fala łez, zawładnęła mną, gdy przechodziłam przez parking niczym huragan, słysząc skrzypienie śniegu pod moimi stopami, gdy tak szybko, jak to możliwe zmierzałam w swoją stronę.
Zmagałam się z klamką od mojego samochodu, zanim nareszcie, mogłam do niego wsiąść. Natychmiast odrzuciłam plecak na tylne siedzenie, zanim załamałam się, uderzając głową o kierownicę i kompletnie tracąc kontrole nad wszystkim - moje łzy przychodziły niczym powódź, szybciej zanim w ogóle zaczęłam łkać.
To było niesamowite jak wydawałoby się, taki normalny dzień w szkole, mógł tak łatwo i tak szybko przerodzić w koszmar prosto z piekła.
Nie mogłam nawet pojąć tego, czemu wszystko poszło w tak zły kierunek.
Dlaczego wszyscy się ode mnie odwrócili?
Nie wiedziałam co myśleć, komu ufać czy nawet co robić.
Moja przyjaciółka mnie nienawidziła, mój chłopak był teraz moim ex, a ktoś, komu szczerze wierzyłam, z kim miałam kontakt musiał się okazać kompletnie inną osobą, niż był.
Cała szkoła wiedziała o Justina i moim romansie, ale wiecie co było zabawne?
Tylko jedna rzecz mnie zraniła.
Ja byłam jedyną, która upokorzyła się przed całą szkołą, a teraz Ja muszę płacić konsekwencje.
To nieważne, że Justin był w 100% częścią tego romansu jak ja.
On był Justinem Bieberem.
Był jednym z najpopularniejszych ludzi w szkole, nie wspominając o światowych gwiazdach.
Oczywiście nikt nie mógł go za to winić.
Zamiast tego, dziewczyna, która nawet nie miała romansu - dziewczyna, która nawet nie chciała nic z nim robić w pierwszym lepszym miejscu - była jedyną zranioną.
To było po prostu za bardzo spodziewane.
Powinnam wiedzieć, że to się zdarzy.
Nasz sekret był ujawniony, ale coś jeszcze musiało być też dzisiaj ujawnione.
Justin nie był tym, kim myślałam, że jest.
Naprawdę, walić to.
Był dokładnie kim myślałam, że jest.
Po prostu za bardzo goniłam za swoimi bajkowymi fantazjami o tym romansie, że zrobiłam taki swój wizerunek jego i uwierzyłam, że będzie inny.
Zawsze wiedziałam, że taki był.
Ale wszystko o tym romansie miało mnie osłonić przed rzeczywistością.
I tak było, z powodu tego, że świat dookoła mnie był teraz zawalony.
-----------------
* Szkoła średnia w Stratford
* W oryginale wannabes.
***kule - chodzi o oczy jakby ktoś nie zaczaił
* Szkoła średnia w Stratford
* W oryginale wannabes.
***kule - chodzi o oczy jakby ktoś nie zaczaił
Hello, it's me!
Nazywam się Paulina (o ironio) i jestem nową, kolejną tłumaczką Dark Blue :)
Możliwe, że kojarzycie mnie z moich poprzednich tłumaczeń Enemies with Benefits, Be Alright albo mojego autorskiego opowiadania Chłopak z sąsiedztwa. Jeśli tak to mi miło.
Mam nadzieję, że wyczekiwany przez Was rozdział, pomimo swoje nie najszczęśliwszej treści, podobał Wam się. Ja osobiście, osoba wierząca i praktykująca karmę, wierzę, że dopadnie ona Justina i resztę świty, także trzymajcie się na baczności!
A czy tak się stanie dowiecie się w kolejnych rozdziałach, których nawiasem mówiąc, o ile dobrze pamiętam, zostało pięć + epilog do końca tej części, także koniec jest już blisko!
Jeśli mielibyście do mnie jakieś pytania odsyłam Was na mojego aska - http://ask.fm/DopeShawtyBitches
Dobranoc, Paulla :) <3